Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2014, 11:54   #76
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zawartość talerzy znikała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a do stolika (za waszym przyzwoleniem) przysiadła się kobieta, którą otaczała prawdziwa sfora psów. Część ze zwierząt niezbyt zainteresowana rozmową dała dyla na zewnątrz, jednak młodsze z nich wciąż snuły się w pobliżu pani. Kobieta na oko nie przekroczyła trzydziestki, jednak spojrzenie bystrych, zielonych oczu zdradzało pewne doświadczenie życiowe.


- Nazywam się Klara Fer i co prawda poluję, ale głównie po to, by szkolić psy. Połowa psów w Przesiece pochodzi z mojej hodowli, a słynne posokowce Ferów służą hen daleko na Północy, ponoć nawet w Marchiach – kobieta nie kryła się z dumą. - Odziedziczyłam hodowlę po ojcu, ten po swoim ojcu i tak do piątego pokolenia. Kocham te bestyje! – mówiąc to podrapała za uchem jednego ze szczeniaków, a cała reszta zaczęła piszczeć, domagając się pieszczot. - Znam Las, chociaż nie tak dobrze jak Dan. Gdybym miała wskazać wam miejsce, w którym zalęgły się koboldy zabrałabym was do Polany Białych Kamieni. Zazwyczaj omijam ją szerokim łukiem, z resztą jak większość tropicieli. Coś dziwnego wisi tam w powietrzu. Myślałam też o starym strumieniu. Pełno tam jam, nor i zapadlin, a chyba takie rzeczy są w guście szczekających gadów, prawda? Problem jest taki, że od dwóch lat grasuje tam wyjątkowo zły brunatny niedźwiedź. Paru próbowało go ucapić, ale to nie taki proste – zwłaszcza, że Wielebna Ora zabrania korzystania z wnyków i sideł. Poza tym, gdyby moje psy podchwyciły koboldzi trop, byłoby znacznie łatwiej.

Kręcące się po karczmie dzieciaki wybiegły na podwórko, krzycząc coś o “zabawie w krasnoludy i koboldy”. Klara uśmiechnęła się pod nosem:
- Nasze skarby. Musimy ich strzec jak oka w głowie i to nasz najświętszy obowiązek! Co do małej, którą tak polubiłeś, panie Fili, to nie jest moją córką. Dziewczynka mieszka razem z matką (Lidią, pomocnicą w składzie handlowym). Urocze z niej stworzonko.

Potężne uderzenie w drzwi przerwało rozmowę. Do środka wparował rosły facet, o włosach spiętych w kitę. Oczy miał przekrwione i podkrążone, ciężko dyszał i nerwowo rozglądał się w koło. Athlen, który w międzyczasie doczłapał się na śniadanie, rozpoznał Obrena, męża Alicji.

Dostrzegł także siekierę w jego rękach.
 
ObywatelGranit jest offline