Gdy idzie się na zwiad w podziemny - nawet samotny - są zawsze dwie strony, na które zwraca się uwagę: przód i tył. Czasem trzeba sprawdzić bok i odgałęzenia, czasem sprawdzić coś podejrzanego na ścianie, ale niebezpieczeństwo nadejść mogło z dwóch głównych kierunków. Każdy krasnolud godny swojej brody to wiedział. Oczywiście las był inny. Miał jeszcze Boki. Obszerne i równie pełne niebezpieczeństw, jak przód i tył.
Derek Złamana Tarcza szedł kilka kroków przed grupą i kierował broń w kierunku każdego podejrzanego krzaka, hałasu czy dziury. Krwawe Kilofy nazywały to
Murum Urbi Durbi - Powierzchniową Paranoją.
Las był dziwny. To znaczy: zawsze był dziwny dla kogoś, kto wychował się i wyrósł w ciasnych i ciemnych korytarzach gdzieś głęboko pod ziemią, ale teraz zwiadowca czuł się w nim wyjątkowo nieswojo. Złowieszcza cisza świdrowała mu w uszach, a instynkt kazał iść z kuszą narychtowaną.
Właśnie wtedy natknęli się na wilki - czy raczej to, co z nich zostało.
-
Mam złe przeczucia - powiedział Derek, oglądając ciała z bliska, sztyletem podnosząc kawałki padliny. -
Nie wiem co za bestia z zewnątrz mogła to zrobić, ale miejmy się na baczności.
Miał jednak przeczucie, że Uri Battlehammer mógł mieć rację - to, co zabiło wilki mogło wypełznąć z Podmroku. nie mówił jednak tego towarzyszom, bo raz - pewności nie miał, a dwa, nie chciał napędzić im więcej stracha niż to konieczne.
Sam jednak rozładował kuszę i załadował ponownie - smukłymi, pięknie wykonanymi bełtami, odlanymi w całości z ultratwardego admantu. Kupiec, który mu je sprzedał, zarzekał się że są zaczarowane i Derek zapłacił za nie majątek, ale opłacało się. Tym bardziej że nie zużywały się zupełnie, gdyż ich tył krasnolud pomalował w czerwone i białe pasy, by łatwo odszukać je po walce. Pięć takich cudeniek wylądowało w ładownicy repetującej kuszy zwiadowcy.
-
Ruszajmy - powiedział.
Muły stały zadem do drużyny, jakby nigdy nic. Pasły się, jak gdyby nigdy nic, Derek rozluźnił się więc - czujne zwierzęta wychwyciłyby niebezpieczeństwo z daleka. Zwiadowca opuścił kuszę i spokojnie ruszył w kierunku zwierząt na polanie, w towarzystwie ucieszonych powierzchniowców.
Oczywiście uciecha i rozluźnienie minęły od razu, gdy osły ukazały swoje pyski - zmutowane potwory, w które przeistoczyły się te poczciwe zwierzaki nie traciły czasu.
Derek Złamana Tarcza nie tracił go także. Zasada "Najpierw strzelaj, potem pytaj" była na powierzchni tak samo praktyczna jak pod ziemią i dwa bełty pomknęły w kierunku bliższej z abominacji.