Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2014, 21:16   #47
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Generał Spojrzał na nią i jej Odpowiedział. Ale tego dla dziewczyny było już za wiele. Bo on wyraźnie… jak to się mówiło…? Odwracał kota ogonem!
Mimowolnie zacisnęła pięści. Zwalają winę na jednego psionika, którego przecież sami powołali do istnienia. Gdyby nie ich eksperymenty, nie byłoby katastrofy, prawda? Był jednym z nich, ale tylko dlatego, że tacy ludzie jak generał Daio robili sobie na nich eksperymenty…
Nie byli winni temu, że ludzie ich nienawidzili.
Już miała odpowiedzieć mężczyźnie, ale pojawili się inni ludzie więc zacisnęła zęby i nie powiedziała nic więcej, Nie dała też sobie pogratulować. Wcale nie czuła się bohaterką. Czuła się obrzydliwie we własnym ciele, które było zdolne do czegoś takiego… ale też rozumiała konieczność robienia takich rzeczy. Jej dziecięcy upór nie naprawi świata, nie zdoła też cofnąć czasu o dziewięć lat, tego była pewna. Poza tym z pewnością by tego nie przeżyła a chciała żyć… żyć i zemścić się na tych, którzy jej to zrobili. Na Generale za to, jak traktuje swojego syna. Na Alreunie za to, że kłamie tak jak oni wszyscy, choć udaje ich przyjaciółkę. Na naukowcach za to, że bez żadnych oporów eksperymentowali na dzieciach patrząc, jak większość z nich umiera.
Ale na to będzie jeszcze czas.
Na razie musiała się nauczyć, jak przeżyć. Wiedziała już, że Atol jej pomoże. Ale chłopak był kapryśny i mógł zniknąć wtedy, kiedy chciał a ona nie miała ochoty z nim walczyć na tym polu. Ostatecznie jego specjalnością było mieszanie w mózgach, czego miała okazję doświadczyć. Nie podobało jej się to. Każdy próbował ich wykorzystać. Daio każąc im spłacić dług, którego nie zaciągali. Atol by się wydostać. A cała reszta… nie chciała ich znać ale miała nadzieję, że uwolnią ich od problemu wampirów, zombie czy jak ich tam zwać. Od plagi, z którą nie potrafili sobie poradzić przez zbyt długi czas.

Do pokoju szła powoli, ze zgarbionymi ramionami i błędnym wzrokiem. Wiedziała, że hormony dodatkowo wpływają na jej nastrój, pogłębiając uczucie rozbicia… ale ta świadomość w niczym jej nie pomagała. Na przemian zaicskając w gniewie zęby i ocierając wierzchem dłoni łzy, dotarła wreszcie do miejsca, które tak bardzo chciała nazywać swoim własnym. To miał być jej azyl, gdzie pod opieką brata będzie bezpieczna. Ale on pobiegł sam, zostawiając ją za sobą. Czy czekał na nią w pokoju? A może poszedł sobie gdzieś? Czy to przez to, co zrobiła?
Czy on również ją znienawidził?

- Robin…? - przedłużająca się cisza pozostawiała dziewczynę samą ze swoimi myślami i wspomnieniami tego, co zrobiła… wtedy, gdy Atol przejął nad nią kontrolę i teraz, gdy sama poprosiła go o pomoc. Dlatego też nie miała ochoty rozmawiać akurat z nim. Ale zdążyła też dostrzec w oczach brata coś, co jej się w żaden sposób nie spodobało a na domiar złego teraz w ogóle się nie odzywał. On, jej obrońca, zostawił ją samą. A ona nie chciała znów uciekać do swego wnętrza. Chciała być dorosła u zmierzyć się z tym wszystkim… tylko nie sama. Dlatego powtórzyła błagalnie - Robin…? Muszę Ci coś powiedzieć...
Z opóźnieniem się na nią obejrzał. A raczej drgnął. Bardzo powoli prześlizgując się spojrzeniem z zegarowego wyświetlacza jaki zainstalowano im w pokoju, w jej kierunku. Wiedziała co to oznacza i że nie odpowie wcześniej niż to możliwe. Kiedy w końcu jednak ich wzrok się skrzyżował, zamrugał już normalnie oczami jakby otrząsając się z głębokiego zamyślenia. Usiadł na swoim łóżku i na krótką chwilę odwrócił w stronę kamery monitorującej wnętrze pomieszczenia.
- Ja Tobie też Riv - w jego oczach już nie było tego zagubienia co wtedy gdy uciekł z miejsca kaźni Hillevi i Chenga. A może raczej, mimo iż nadal było, to jakieś inne uczucie wydostało się na powierzchnię jego postawy. - Ufam tym ludziom. Powinniśmy tu zostać. I nie myśleć o tym by zostać tu jak najdłużej.
Po czy mrugnął do niej lewym okiem. Trick, który wyczytał niedawno w jakimś komiksie detektywistycznym. Prawe oznaczało “mówię prawdę”. Lewe “we wszystkim kłamię”. Bardzo przydatny w warunkach w jakich od zawsze się wychowywali.
Jej brat zachowywał się dziwnie i niezrozumiale, ale jedno zrozumiała. Kamera. Przypominał jej, że są co najmniej obserwowani. Czy również podsłuchiwani? Strażnik mówił o tym, że “widzieli”. Więc może nie mają podsłuchu? A może wystarczy się schować... choćby w łazience?
- Muszę porządnie wymyć ręce. Cały czas mam wrażenie, że mam na palcach resztki… włosów… - River skrzywiła się z obrzydzeniem - To trochę potrwa… więc możesz pójść ze mną. - mrugnęła jakby była lustrzanym odbiciem brata... prawym okiem.
- Dobrze - odpowiedział beztrosko i ruszył za nią.
W łazience rzeczywiście zabrała się za szorowanie rąk, jakby od tego zależało jej życie. Szum wody uspokoił ją nieco, pozwalając skupić rozproszone myśli. Od czego by tu zacząć…? “Słuchaj Robin, dziś przy śniadaniu Cię zabiłam?” Kiepsko brzmi…
Westchnęła i zerknęła w bok upewniając się, że bliźniak wciąż przy niej stoi.
- Rob… dziś przy śniadaniu... - utkwiła spojrzenie w obmywanych gorącą wodą dłoniach, jej głos był niewiele głośniejszy od szumu płynącej z kranu wody - ...cofnęłam czas, by uratować Ci życie.
Od początku patrzył właściwie głównie na jej ręce. I na wysiłki jakie wkładała w ich domycie. Oparł się plecami o kabinę prysznicową i nic nie mówił. Nawet gdy złożyła trochę niecodzienne wytłumaczenie porannej niedyspozycji.
- Powiedz mi proszę co tam się stało - odezwał się w końcu.
Mówiła dobrych kilka minut. O tym co zaszło i o samym Atolu. Nie przerywał jej. Słuchał w skupieniu. Choć widać było, że im dłużej mówiła tym bardziej jego usta wykrzywiał grymas niezadowolenia. Gdy jej głos ucichł i tylko szum wody był nadal słyszalny przez dobrą chwilę nic nie mówił. W końcu pokiwał głową jakby otrzymane od niej informację przyswoił.
- Oni nam też ufają Riv. Jak zawsze zostawiają nam miejsce na prywatność. Choć nie jestem tego pewien. A to co powiedziałaś tylko przeczy temu, że musimy tu zostać.
Mrugnął lewym okiem.
- Atol… Nie brzmi jak ktoś kto dotrzymuje słowa. Jest zupełnie inny niż generał Daio. Zostaniemy tu Riv. Jak tylko nas tu zamkną. Wtedy. Zgubimy ojca i wszystko będzie źle.
- Nie… nie rozumiem… - z irytacją przewróciła oczami i mrugnęła teatralnie raz jednym a raz drugim okiem - O co Ci właściwie chodzi? Przecież i tak nie mamy dokąd pójść.
Zgrzytnął zębami wyraźnie zirytowany choć nie do końca wiadomo czy brakiem współpracy, czy niedomyślnością siostry.
- Tak? A skąd wiesz? Bo tak Atol mówi? A może ta “pani doktor” Alreuna? Mówią i pokazują nam to co chcą. To co im wygodnie.
- Oczywiście, że tak. A jednak musimy w tym wszystkim znaleść swoje miejsce. Z jakiegokolwiek powodu świat, jaki znaliśmy się skończył… - przerwała, głos jej się załamał - Ojca już nie ma, rozumiesz? Nie ma i od dawna wszystko jest źle. Nawet Daio przyznał, że jesteśmy obiektami eksperymentów i ludzie się nas po prostu boją. Zrobiły się nas… potwory. Jaki ojciec chciałby takiego losu dla swoich dzieci? - syknęła przez zęby, z trudem panując nad wściekłością - Nikt nam nie mówi prawdy od tak dawna, że sama już nie wiem, co to właściwie jest.
- Ja też nie… Ale tym razem chcę przekonać się sam… bez… tego - pokazał palcami na swoją głowę z takim grymasem jakby wskazywał na gniazdo wstrętnych tłustych larw - Tego wszystkiego co ona nam tam zostawiła. Tej niby… wiedzy… Superbohaterowie… Co ona wie o superbohaterach??? - Przez chwilę zdawało się, że skończył, ale potem spojrzał na siostrę zimno - A Ty nigdy więcej tak o Nim nie mów. On żyje. I jeśli Go tu nie ma to znaczy, że nie mógł tu przybyć. I gdzieś na nas czeka.
- Dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości, że mogliśmy nie przeżyć tych eksperymentów? I to on na to pozwolił? Ja go nawet nie pamiętam. - dolna warga River zadrżała, zwiastując kolejną błyskawiczną zmianę nastroju - Tak go bronisz, a ja… nawet mglistego wspomnienia… - oparła się obiema dłońmi o umywalkę, włosy zakryły jej twarz - Nie chcę tu być, Robin. Nie chcę być marionetką. - mówiła tak cichym szeptem, że musiał poważnie wytężyć słuch, by zrozumieć jej słowa - Nie mam pojęcia, kim jestem. Potrafisz mi pomóc? - podniosła na brata puste, zagubione spojrzenie.
Cofnął głowę do tyłu jakby zdziwiony tymi słowami.
- Oczywiście, że tak. Jesteś moją siostrą. Nazywasz się River Abernathy. Ojciec przysłał nas do laboratorium na badania bo byliśmy wyjątkowi i lepsi od innych. Nic nam się nie stało, nawet jeśli czasem bywało strasznie. Pilnował tego. Widziałem go. A teraz ci ludzie nas obudzili… a może nawet wykradli skądś. I chcą, żebyśmy obcinali innym głowy. River… Ja jestem pewien, że to oni zabili tego biednego, śmiesznego Chińczyka. I dlatego nie możemy z nimi szukać swojego miejsca.
- I oni i Atol mówili to samo… że świat po kataklizmie opanowały wampiry czy zombie czy jak ich tam nazywać. Krwiopijcy, bo żywią się naszą krwią. Ona była zimna, Robin. Jestem pewna, że ona nie żyła… - wzdrygnęła się z obrzydzenia - Poza tym… bardziej wierzę Atolowi, niż całej reszcie. Chociaż jest zgorzkniały i… dziwny. Ale wszystko, co powiedział do tej pory, okazało się prawdą. Może mówi to na swój sposób, ale nie kłamie tak jak cała reszta. Poza tym… - głos jej się wyostrzył - Strasznie nas mało, nie zauważyłeś? Nas… posiadających umiejętności. Tylko kilkoro z całej ludzkiej populacji? Jeśli to miały być tylko testy dla wyjątkowych dzieci to dlaczego tak mało z nas przeżyło? Chyba powinni bardziej pilnować, żeby nasze geny nie zniknęły z puli?
- Może nie zdążyli? - wzruszył ramionami - Nie wiem. Coś napewno poszło nie tak. Może ten Akuma naprawdę istniał… Nie wiem… Ale na pewno ta dziewczyna zombie… Ona nie była tam przypadkiem. To ona była naszym testem behawioralnym i… nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś… i jak to zrobiłaś…
- Ktoś musiał. - odpowiedziała ze złością - A jeśli to nam pomoże przetrwać, wolę się tego nauczyć i wiedzieć, że w razie konieczności potrafię to zrobić. - wzruszyła ramionami - Oni tego od nas właśnie chcą, prawda? Żebyśmy nauczyli się walczyć. To jest ich wojna… ale nie możemy być w tym wszystkim tylko przypadkowymi ofiarami. I tu nie chodzi nawet o to, że mamy wobec nich dług. Bo nie mamy. Tylko o to, żeby przeżyć. - zamilkła na dłuższą chwilę - Boję się, Robin. Muszę komuś zaufać i muszę mieć cel, żeby się tak nie bać.
Znów spojrzał na nią ze zdziwniem. Tym razem jednak większym niż poprzednio.
- Proste Riv. Zaufaj mi. Będą musieli nas w końcu wypuścić w teren.. Wykorzystamy to jako okazję. Może nie od razu. Trzeba się będzie przygotować i w ogóle, ale to jest oczywisty dla mnie cel.
- Myślisz, że możemy im zaufać…? Tym… innym dzieciakom? - zapytała cicho po dłuższej niż wcześniej chwili milczenia.
- Nie wiem. Ta Keiko jest niegłupia, ale też jakaś dziwna. Mówi jakby nic jej dotyczyło, a wszystko tylko obserwowała. Niczego bym jej nie mówił, bo nie wiadomo kiedy i przy kim o tym wspomni. Nikolai zdaję się być porządny. Choć wydaje mi się, że on się zawsze będzie ich słuchać. Peter jest taki jak oni. Po prostu gorszy… zwyczajny. A Liamowi jakoś nie ufam.
- Może masz rację… lepiej nic im nie mówić, dopóki się lepiej nie poznamy. - River wpatrzyła się w swoje odbicie na długą chwilę, a kiedy się odwróciła z powrotem do brata, jej twarz nie wyrażała niczego - Wyjdź proszę, nadal czuję się brudna. Chcę się wykąpać. - mruknęła cicho, po czym nie czekając aż Robin rzeczywiście wyjdzie, zaczęła się rozbierać, skupiona tylko i wyłącznie na tej jednej myśli, jaką był gorący prysznic.

***

- Jesteś smukła i zwinna, pewnie też szybka. A nawet jeśli nie, da się to wyćwiczyć. - Geng przyjrzał się dokładnie stojącej przed nim River - Przyjrzyj się stojakom i wybierz coś dla siebie. No, śmiało. - zachęcił ją ciepłym uśmiechem. On przynajmniej nie traktował jej jak dziwoląga…
Dlatego też Robin powoli przeszła się wzdłuż stojaków, na których stały oparte różne rodzaje broni świczebnej. Była tam maczeta, którą ominęła szerokim łukiem z obrzydzeniem malującym się na twarzy, były miecze, noże, sztylety, pałki i różne inne broni, których nie znała. I był też kij. Taki… zwykły i wyglądający niegroźnie… tak jak i ona. Dlatego też wzięła właśnie ten drąg i wróciła do nauczyciela.
- Bōjutsu, co? Całkiem niezły wybór. A właściwie kobudo. - spojrzał w jej nierozumiejące oczy i wyjaśnił - Bō znaczy mniej więcej długi kij, jutsu to po prostu szkoła walki. Ale tak naprawdę będziesz po tym walczyła czymkolwiek, co Ci w ręce wpadnie. W ramach kobudo będziesz się też uczyła walki wręcz i walki krótszą bronią, w razie złamania kija… a także włócznią, ale o tym później. Na razie musisz przyzwyczaić mięśnie do wysiłku a ciało do takiego typu obciążenia, więc nie będziemy robić nic trudnego. - poprowadził ją przed jeden z ekranów ściennych i włączył rozgrzewkę, pozostawiając ją samej sobie. Ćwiczenia odprężały i pozwalały skupić się na rosnącym bólu mięśni, choć to przecież był dopiero wstęp do treningu. Po nim zdołała ledwie kilka razy zamachnąć się kijem na manekin, nim zdyszana usiadła wprost na podłodze. Geng uśmiechnął się pobłażliwie widząc to, co podziałało na dziewczynę znacznie silniej, niż mogłaby zadziałać nawet najostrzejsza krytyka. Zacisnęła zęby i zaczęła ćwiczyć dalej… aż poczuła na ramieniu silną dłoń.
- Wystarczy na początek. - powiedział z naciskiem mężczyzna - Idź pod prysznic, ciepły z zimnym na przemian, a potem coś zjedz. Najlepiej coś lekkiego ale treściwego, proponowałbym ryż z warzywami i mięso. Dużo pij. I dopiero wtedy wróć.

Zrobiła jak kazał i wróciła.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline