Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2014, 19:34   #41
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolaia rozpierała duma. Po raz pierwszy w swoim życiu udało mu się wychłodzić żywy organizm do tego stopnia. Co prawda całkiem niedawno na ćwiczeniach zamrażał różne obiekty. Jeden z naukowców w Novum powiedział nawet, że udało mu się osiągnąć miejscowe zero absolutne w jakimś testowym bloku stali. Nikolai do końca nie rozumiał co to znaczyło, ale później głowa bolała go przez kilka dni. Później były inne ćwiczenia. Wojskowi w Rosyjskich mundurach, którzy wbrew międzynarodowym ustaleniom chcieli wykorzystać projekt jako przewagę militarną. I nagle pewnego dnia Nikolai obudził się i powiedziano mu, że jest dorosły.
Wszystko działo się za szybko. A teraz stał w korytarzu z innymi takimi jak on. Ale to jego supermoc powstrzymała zagrożenie. To on zobaczył jak dziwna istota słabnie gdy on skupia się mocniej i mocniej. Czuł każdy stopień o jaki spadała temperatura stworzenia. Toczył wewnętrzną walkę gdy stworzenie chciało się zregenerować. Synteza nowych komórek która odbywała się w organiźmie tajemniczej dziewczyny podnosiła ich temperaturę. Nagle Nikolai poczuł mrowienie w palcach dłoni, którą ściskał Keiko. Dziewczyna chyba również użyła swojej supermocy. Nie był do końca pewien co poczuł. Jakiś rezonans psioniczny czy echo. Trwało to ułamek sekundy i gdyby zmierzające w ich stronę stworzenie nie upadło pewnie Nikolai wierzyłby, że to mu się tylko zdawało.
Dobrze, że jesteśy razem - pomyślał i na ułamek sekundy mocniej ścisnął dłoń dziewczyny.

Przeciwnik był pokonany. Leżał u ich stóp, ale Nikolai cały czas czuł ciepło wytwarzane przez regenerujące się komórki. Bezbronny, a jednak walczy całym swym ciałem. Jak można mierzyć się z czymś takim? Azjata, którego poznali na śniadaniu nie miał szans w pojedynkę stając do walki. Zresztą Nikolai również wątpił w to, czy bez Keiko udałoby mu się powalić istotę. Spojrzał na skupioną dziewczynę i uśmiechnał się. Była tak przyjemnie ciepła. Za to ciało leżącego zombi pokrywał szron. Różnica temperatury między ciałem a powietrzem była już tak duża, że zaczęła skraplać się woda z powietrza. W korytarzu powstawała para podobna do tej, którą każdy wypuszcza z ust w chłodny zimowy dzień. Równie szybko znikała.

Pojawienie się potężnie zbudowanego mężczyzny z maczetą zostało odnotowane przez Nikoaia, choć ciężko mówić w tym wypadku o zaskoczeniu. Umysł chłopaka w ciągu kilku ostatnich godzin był w stanie permanentnego zaskoczenia i teraz rejestrował po prostu fakty. Został pochwalony, co spotęgowało jeszcze już odczuwane poczucie dumy. Reszta przekazu mężczyzny wydawała się całkiem logiczna. Wszyscy powinni być gotowi do walki, choć siła mrówek wynika z jedności. Przez chwilę był gotów samemu wziąć maczetę i odrąbać głowę leżącej na podłodze istocie. Tymczasem Keiko zajmowała się inną głową. Dziwna dziewczyna. Nikolai nie wiedział co o niej myśleć. Zresztą chyba wszystkie dziewczyny biorące udział w projekcie Novum były dziwne. River zdawała się być wiecznie nieobecna. Keiko za to zdawała się nigdy nie przebywać wśród ludzi. Nie znała przekleństw. Z drugiej strony Nikolai również nie słyszał, żeby ktoś mówił w taki sposób w czasie projektu. Co innego w dzieciństwie, gdy żebrał na ulicach Moskwy.

Samo odrąbanie głowy istocie nie zrobiło na Nikolaiu wrażenia. Wiedział, że stworzenie nie było człowiekiem. Jej ciało nie zachowywało się jak ciało człowieka. Nie miało temperatury jaką mają ludzie. Teraz gdy głowa była oddzielona od ciała walka wychłodzonego organizmu ustała. Ciało nie regenerowało się. Również Nikolai już nie musiał utrzymywać efektu chłodzenia. Zamknął oczy i dłonią zakrył oczy. Wyglądał na kogoś bardzo zmęczonego. Usłyszał wymiotującą Keiko. Wziął głęboki oddech i podszedł do dziewczyny. Jego oczy znowu były szare. Delikatnie odciągnął ją od powstałej kałuży o charakterystycznym kwaśnym zapachu. Kwas solny stanowi główny składnik soków trawiennych w żołądku. Jest kwasem mocnym, o bardzo niskim pH. Bardzo łatwo wchodzi w reakcje chemiczne. Nikolai zagryzł zęby wiedząc, że nie ma siły ponownie skupiać się na swoich mocach. Będzie musiał jakoś sobie poradzić z przebłyskami pozyskanej wiedzy. Przytulił Keiko i powiedział:
- Już dobrze. Już po wszystkim.
Przytulił dziewczynę, bo wiedział, że tak trzeba. Wiedział, że dziewczyny inaczej reagują na akty przemocy. Choć możliwe, że sam potrzebował bliskości bardziej niż Keiko. Miał złe przeczucie. Genreał z maczetą w tym miejscu mógł oznaczać, że to wszystko było jakąś okrutną formą testu. Testu, w którym zostało poświęcone życie jednego z nich. Wiedział, że musi porozmawiać z River, bo ona wie więcej niż inni im mówią. Jednak na samo wspomnienie tego z jaką łatwością dziewczyna pozbyła się zagrożenia Nikolaia przeszedł zimny dreszcz.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 01-11-2014, 14:30   #42
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

- Jesteście ostatni – odpowiedział Generał Daio, zwracając się bezpośrednio do River.W przeciwieństwie do pozostałych, jej już nie ignorował. Był surowy, ale potrafił docenić to, czego dokonała – I nie jesteście dziećmi. Nie macie prawa nimi być. 9 lat temu jeden z Was rozpoczął III wojnę światową. To on uruchomił głowice broni nuklearnych. 10-letni chłopiec zniszczył świat, w którym się urodziliście. Wasza śpiączka to efekt jego działania. Ukradł Wasza energię, a tych słabszych zabił. Po tym wydarzeniu świat zjednoczył resztki sił, by go pokonać. Udało się. Aby nigdy więcej nie doszło do takiej katastrofy mieście zostać zabici. Sprzeciwiłem się. Już wtedy panował chaos, dlatego moi ludzie uratowali Was, często poświęcając własne życie. Choć… to jeden z Was wymordował ich rodziny, przyjaciół, bliskich. Dla nich to wy byliście potworami, najgorszymi z możliwych, a jednak zaufali mi. Ci, którzy znają prawdę, nie będą patrzeć na Was z miłością, nie zobaczą w was dzieci, lecz bestie, które zniszczyły ich domy. Rozumiesz? – popatrzył na dziewczynę spokojnie, lecz bez współczucia – Daję wam możliwość zmienić to. Jeśli będziecie z nami współpracować, możecie odmienić karty historii i przestać być potworami.

- To trochę jak z komiksami o superbohaterach
– dopowiedziała Alreuna, uśmiechając się smutno do RobinaRóżni ludzie w wyniku różnych sytuacji otrzymywali supermoce. Jedni wykorzystywali je do niszczenia, tak jak Akuma, i stawali się superzłoczyńcami, którzy zniszczyliby świat, gdyby nie - właśnie - superbohaterzy – czyli ci, którzy wykorzystują niezwykłe umiejętności żeby ratować ludzi przed superzłoczyńcami. To na początku chciał powiedzieć Wam pan Generał – możecie być złoczyńcami, których ludzie będą się bali i doprowadzić do zagłady nasz gatunek lub bohaterami, którzy mogą stać się naszym wybawieniem. Bo ten świat naprawdę potrzebuje bohaterów.

Zapadła cisza. Alreuna podeszła do Nikolai’a i Keiko. Poklepała chłopaka po ramieniu.

- Dobrze się spisaliście, wszyscy. – powiedziała.

Po chwili w korytarzu zrobiło się tłoczno. Zaczęto usuwać szczątki albinoski i Chińczyka. Niektórzy z pracowników Novum omijali pozostałych psioników szerokim łukiem, lecz znalazło się kilku, którzy jak pani doktor, gratulowali im odwagi. To było miłe i nowe doznanie. Być bohaterem... Tymczasem sam Generał odwrócił się na pięcie i odszedł.

Rozkład zajęć zaczął wracać do ustalonego trybu. Tylko psionicy tego dnia dostali już wolne i wedle woli mogli przebywać w swoich pokojach lub w Sali Zabaw, gdzie na początku zostali sobie przedstawieni.


***
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qzPcMzy4WI8[/MEDIA]


Kolejny dzień był związany przede wszystkim z ćwiczeniami fizycznymi. Podopieczni Novum poznali kolejnego nauczyciela – Alana Genga – niepozornego mężczyznę w średnim wieku, który walczył aż 5 różnymi sztukami walki.


Geng był typem mało rozmownym, ale jako nauczyciel przejawiał ogromne pokłady cierpliwości. Potrafił też dostosować ćwiczenia do każdego z psioników od małej Keiko po dużego Petera. Mężczyzna był też otwarty na pomysł uczniów, sami mogli więc wybrać styl walki do doskonalenia.

Wieczorem, gdy usiedli do kolacji w znanej już sobie Sali Zabaw, wszyscy byli zmęczeni, ale zarazem rozluźnieni. Wysiłek fizyczny przynosił ukojenie skołatanym umysłom.

Ten dzień jednak miał przynieść jeszcze jedno wyzwanie. Kiedy kończyli jeść, Alreuna odezwała się.

- Jutro będziecie mieć zajęcia w terenie. Nie róbcie głupot. Nie będzie to ogrodzone podwórko, lecz niebezpieczne obrzeża Edenu. Zobaczycie… jak wygląda teraz nasza planeta. Te zajęcia będą miały na celu jednak coś więcej niż poznanie świata. Zaczniecie działać jako grupa, a każda grupa ma swojego lidera i jego zastępcę. Dzisiaj musicie wybrać te dwie osoby, obojętnie w jaki sposób. Lider, to ktoś, kogo słuchacie w tracie misji. Zastępca, jak nazwa wskazuje, zastępuje lidera, jeśli ten... zginie lub jest niezdolny do podejmowania decyzji.

Zapadła cisza. Ci, którzy jeszcze przeżuwali naleśniki, które podano im na kolację, także zastygli przyglądając się towarzyszom. W końcu jedno z krzeseł zaszurało.

- Mogę się zgłosić na lidera – powiedział Peter do pani doktor. Ta jednak pokręciła głową.

- To nie ja muszę cię zaakceptować, lecz twoi koledzy.

Chłopak zmrużył oczy i potoczył spojrzeniem po reszcie psioników. Zatrzymał wzrok na Liamie, jakby rzucając mu nieme wyzwanie.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 01-11-2014 o 15:15.
Mira jest offline  
Stary 04-11-2014, 22:56   #43
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko wróciła do swojego pokoju. Usiadła na skraju równo zasłanego łóżka, składając ręce na kolanach. Drugie łóżko było puste. Ta pustka była na raz na łóżku i w niej. Pierwszy raz doświadczyła czegoś takiego. Tęskniła za Yao. Pierwszy raz zdarzyło się jej tęsknić.

Wstała i usiadła na brzegu jego łóżka. Po prostu siedziała. Nie było żadnych zajęć. Żadnych ćwiczeń. Prób. Testów. Any. Yao. Nic. Keiko nie pamiętała, aby kiedykolwiek był taki czas, że po prostu siedziała, nie mając żadnych zajęć. Zawsze były testy. Nauka. Odpoczynek. Posiłki. Ćwiczenia fizyczne. Kąpiel. Coś . Teraz było NIC.

To było dziwne. Przez chwilę próbowała bawić się liczbami, ale trudno się jej było skupić. Zaczęła myśleć o tym, co się zdarzyło. Nie do końca rozumiała. Niby rozumiała – że minęło tyle lat, że są prawie dorośli, że wszystko się zmieniło, że ktoś do nich podobny skrzywdził ludzi, a teraz oni mają pokazać, ze nie są źli. Potrafiła powtórzyć, słowo w słowo, większość, może nawet wszystko, z tego, co generał powiedział. Ale to wszystko było jakoś ... obok, jak ćwiczenia z Aną na temat emocji. Potrafiła pokazać smutek, ale poczuła go dopiero wtedy, kiedy zobaczyła oderwaną głowę Yao.
Tak samo potrafiła teraz powtórzyć wszystko, co powiedział generał. Ale nie czuła tego. Było obce. Nie jej. Wszystko tu było obce. Dziwne. Czuła się nieswojo. Samotnie. Pusto.

Kiedy nadeszła pora na sen, skuliła się na łóżku Yao, które teraz było jej łóżkiem.


----
Rano zawołali ich do sali ćwiczeń. Lubiła ćwiczenia. Potrafiła robić gwiazdę i stanie na rękach.. I mae ukemi, ushiro ukemi. I salto. Ana zawsze powtarzała, że ważny jest harmonijny rozwój. „Ciało i umysł to jedno” mówiła, a Keiko przytakiwała.
Nie była pewna, czy jej ciało po tylu latach będzie pamiętało, że potrafi robić salto, ale potrafiło. Ustawiła równo kapcie na obok maty, ukłoniła się i usiadła w seiza.

Ćwiczenia szły jej dobrze. Ciało było trochę większe. Więc niektóre techniki było robić łatwiej, ale inne trudniej. Ale wszystko pamiętała. Jakby jej mózg pamiętał nie tylko słowa, ale tez ustawienie stóp, rąk i całego ciała
- Ćwiczyłaś aikido, prawda? – zapytała senpai pochylając się nad nią.
- Ćwiczyłam z Aną – powiedziała. – Używałyśmy jo i tanto. Nie mówiła, że to ai-ki-do – powtórzyła, smakując każda sylabę. – Ale nazwa pasuje.
Podniosła głowę i zogniskowała spojrzenie na twarzy mężczyzny. Uśmiechnęła się, nieśmiało.
- Lubię tu być – powiedziała.

I została aż do wieczora.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 09-11-2014, 10:58   #44
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolai nigdy nie rozpamiętywał przeszłości. Nigdy nie przejmował się tym co się zdarzyło. Przyjmował to do wiadomości i żył dalej. Tego nauczło go życie na ulicy. Projekt był dużo milszym miejscem. Nie chodził głodny. Miał własne łóżko. To napawało go pozytywnymi myślami. Jednak wiedział, że w życiu nic nie ma za darmo. Czuł, że prędzej czy później będzie musiał odpracować to co dostał. I chyba właśnie to skłoniło go do refleksji, których unikał całe życie.

To o czym mówiła River rozświetliło mu nieco sytuację jego przeszłości. Nie mógł zrozumieć dlaczego został wybrany do eksperymentów. Czym sobie zasłużył? Cóż, teraz wiedział, że wybrano go, bo nikt nie płakałby po jego śmierci. Skoro umieralność była tak duża, to jasne, że wykorzystywali dzieci z ulicy. Albo uprowadzone. Wszystko składało się w lgiczną całość. Logika – nauka o sposobach jasnego i ścisłego formułowania myśli, o regułach poprawnego rozumowania i uzasadniania twierdzeń. Eksprymentowali na dzieciach. To nie było w porządku. To było... umysł nikolaia szukał nowej definicji... To było niemoralne. Moralność – zbiór zasad, norm, które określają co jest dobre, a co złe. Tak, to było złe. Ale kim był on, mały bezdomny kieszonkowiec, żeby decydować o tym co jest dobre a co złe? Z jednej strony dostał to wszystko z powodu Novum. Dostał dom, którego nigdy nie uświadczył. Choć tak naprawdę nikt go nie wybrał. To on sam okazał się na tyle silny, że jako jedno z niewielu dziec przeżył. Jego życie nic dla nich nie znaczyło. Tak jak teraz nikt poza Keiko nie wylewał łez po śmierci azjaty. W ułamku sekundy jego czarno-biały świat zalały fale szarości w różnych odcieniach. Nic nie było tak proste jak pamiętał dziewięć lat temu.

Gdy wszyscy się rozchodzili z pomieszczenia w którym stoczyli swoją pierwszą z wielu walk o życie Nikolai podszedł niesmiało do pani major:
-Czy mógłbym dostać jakieś... - widać, że szuka słowa - podręczniki do fizyki. Chciałbym dowiedzieć się jak ja.. jak to działa? - Wskazał zmrożone ciało zombie.
- Nie ma żadnych podręczników o zombie. Wiem, że to dla was nowe... - kobieta w białym kitlu szybko zaczęła odpowiadać
- Nie, nie, nie - przerwał Nikolai. - Chodzi o kontrolowanie temperatury. Ja... chcę to zrozumieć.
- Zobaczę co da się zrobić - puściła oko do chłopaka

30 minut później, pokój Nikolaia i Petera

- Idziemy poszukać tej brunetki? - Peter rzucił niespodziewanie pytaniem do leżącego na swoim łóżku Rosjanina. - Fajna była. Lepsza niż ta twoja Keiko.
- Keiko? - zdziwiony Nikolai uniósł brwi. - Czemu moja?
- Widziałem jak się do niej tuliłeś. Podobało Ci się, co? Jarasz się tą małą.
- Zamknij się Pete. Nie masz pojęcia o życiu - skontrował Nikolai
- Dobra dobra, to ja idę poszukać Amny, a ty rozmyślaj tutaj o swojej małej Keiko.
Nikolai nie wytrzymał, złapał poduszkę ze swojego łóżka i cisnął ją z całej siły w swojego wspóllokatora. Peter uchylił się, zaśmiał i wyszedł. Nikolaia przepełniał gniew, zazdrość i cała masa uczuć, których nie znał. Amna bardzo podobała się Nikolaiowi. Chociaż zbyt dużo się zdarzyło tego dnia i nie miał już siły myśleć jeszcze o atrakcyjnej dziewczynie. Keiko za to była częścią ich drużyny. Stała przy nim ramię w ramię gdy białowłose zombie zabiło Yao. Czy coś do niej czuł? Chyba nie. Nie czerwienił się przy niej tak jak przy Amnie. Z drugiej stony, czy zdenerwowałby się tak na Petera, gdyby nie było nic na rzeczy?

Kolejne 30 minut później

Z rozmyślań wyrwało chłopaka pukanie do drzwi. Było raczej oświadczeniem niż zapytaniem, bo po chwili dzrzwi się rozsunęły i do pomieszczenia wszedł mężczyzna kilka lat starszy od Nikolaia. Niski, szczupły, w okularach o szerokich ramkach. Ot typowy naukowiec. Wrażenia dopełniał biały kitel podobny do tego, który miała na sobie Alreuna. Nikolai wstał i bez słowa oczekiwał co się stanie. Mężczyzna podał mu płaskie czarne urządzenie:
- To jest eReader, streuje się dotykiem, wrzuciłem tam kilka istotnych pozycji i kilka mniej ważnych, bardziej dla relaksu. Trzeba tutaj dotknąć i przesuwać w tę stronę, żeby przewracać strony. Niestety papierowe książki się nie zachowały w takim stanie, żebyś mógł je poczytać. Tutaj blokuje sie obracanie ekranu...
- Zasnąłem w 2014 roku. Mieliśmy już dotykowe telefony, tablety, komputery. Dam radę. Dziękuję
- No tak, proszę. - naukowiec przekazał urządzenie chłopakowi i wyszedł, jakby chciał ograniczyć kontakt do minimum.
- Mam na imię Nikolai. Też miło cię poznać - powiedział do zamkniętych drzwi młody Rosjanin. - Boją się mnie. Jestem inny i się mnie boją. Boją się nas. Ale nie ma sięim co dziwić, skoro jeden z nas zniszczył ich świat.

Wieczór

Nikolai pochłaniał kolejne książki. Dostał przekrój przez nauczanie fizyki od podstawówki, po liceum i podręczniki akademickie. Wszędzie wertował te same rozdziały. Ciepło, ogrzewanie, chłodzenie, wymiany ciepła. Co chwilę pojawiały się słowa, których nie rozumiał jak entalpia, entropia, izoterma. Jednak nie przeszkadzało mu to. Czytał nie skupiając się na tym czego nie rozumiał, ale na tym co rozumiał. I tak okazało się, że gdy dotarł do podręczników akademickich, to wystarczyło, żeby cofnął się do kilku wcześniej przeczytanych pozycji i wszystko stawało się jaśniejsze. Jakież było jego zdziwienie, gdy po godzinie czytania dowiedział się, że nauka nie zna pojęcia zimna. Jest tylko mniejsze ciepło. Zimno się nie przemieszcza, to co najwyżej ciepło może przejść z jednego ośrodka do drugiego. Gdy to sobie uświadomił wiedział już, że nigdy nie będzie jak bohaterowie komiksów i gier. Nie ciśnie w nikogo kulą lodu jak Sub Zero. Inni bohaterowie też tracili sens. Iceman, Killer Frost, Mr. Freeze. Postanowił zrobić sobie przerwę i poszedł na stołówkę. Tam czekał na niego stół z podaną kolacją. Nikogo poza nim nie było, ale widział kilka ubrudzonych nakryć. Widocznie inni zjedli wcześniej. Nie miał przyjemności z jedzenia. Z kolorowego pomieszczenia też nie. Zjadł tak szybko jak mógł i wrócił do pokoju. Petera jeszcze nie było. Zazdrość ukuła Nikolaia. Jeśli faktycznie jest z Amną? Nikolaia przepełniała dziwna złość. Może zazdrość. W tym momencie do niego dotarło, że nie zna tak naprawdę żadnej pozytywnej postaci, która kontrolowała zimno. No ale podręczniki zaprzeczały istnieniu zimna. Wrócił więc do czytania. Kolejną książką była "Chemia fizyczna". Nikolai celowo ją odkładał, bo nie znajdował w chemii nawiązania do temperatury. Jakim było dla niego zaskoczeniem to, że właśnie w tym tytule było najwięcej odpowiedzi. Całą temperatura pochodziła z oddziaływań miedzy cząsteczkami. A on, Nikolaj, dziewięciolatek w ciele prawie dwumetrowego zapaśnika te oddziaływania wyciszał. Uspokajał. Zatrzymywał. Czytał bez opamiętania, chociaż język był jeszcze dziwniejszy niż w poprzednich tytułach. Czuł się jak Jedi, który w akademii czyta starożytne teksty i odkrywa jak potężna jest moc.
- Niech moc będzie z tobą - powiedział do siebie i zaraz po tym do pokoju wszedł Peter.
- I jak tam? Co tam? Co masz? - wspłlokator natychmiast się zainteresował eReaderem w dłoniach Nikolaia - dostałeś jakieś gry? Pokaż!
- Nie. Mogłeś samemu poprosić.
- To nie opowiem ci o spotkaniu z Amną - na te słowa współlokatora Nikolai zmrużył oczy.
- Nie wierzę, że się z nią spotkałeś.
- Phi, idę wziąć prysznic. Jutro kolejny ciężki dzień przed nami. I nie powiem Ci co robiłem! Ha. - po tych słowach Petera Nikolai uświadomił sobie jak niedojrzałego ma współlokatora. Sam miał się w swoim mniemamniu prawie za dorosłego po tym jak poświęcił kilka godzin na samorozwój. I wcale tego mniemania nie zmienił fakt, że w czasie gdy Peter poszedł pod prysznic, to Nikolai skupiał się na płynącej w rurach gorącej wodzie i robił wszystko, żeby jego współlokator mógł zaznać przyjemności zimnego prysznica. Dla Rosjanina było to zarazem świetnie ćwiczenie, bo po dzisiejszym dniu wiedział już, że woda jest jednym z najtrudniejszych do ochłodzenia mediów. Ma ogromne ciepło właściwe przez wiązania wodorowe. Peter wrócił spod prysznica cały roztrzęsiony, za to Nikolai już zasypał ze zmęczenia na swoim łóżku.

Następny dzień, trening sztuk walki.

Zebrani w sali do ćwiczeń najpierw wspólnie wykonali rozgrzewkę, a później każdy dostał kilka prostych ćwiczeń. Wtedy do każdego z psioników trener podchodził indywidualnie. W końcu przyszedł czas na Nikolaia.
- Ty wyraźnie masz warunki - powiedział trener do wyższego od siebie chłopaka. - Coś trenowałeś?
- Nie - odpowiedział niemal zawstydzony Rosjanin.
- Ale na ćwiczeniach sobie wczoraj poradziłeś nieźle, co? Widziałem, że kolega kuśtykał po konfrontacji - wskazał podbródkiem na Petera, który właśnie robił pompki.
- Cóż, jestem większy. Nie było trudno. Zresztą ktoś mi pomógł.
- Wpadłeś na to, żeby ściągnąć go do parteru, a to było bardzo mądre. Powinieneś się szkoić w jakichś zapasach. Tyle, że jak sie weźmiesz na zapasy z zombie, to już po tobie. Mam mistrzostwo w brazylijskim jujitsu. Mogę cie nieco podszkolić. Nie wiem, czy kiedykolwiek dostaniecie broń, ale jeśli tak, to wtedy pokaże ci CQC.
- CQC? - Rosjanin był wyraźnie zdziwiony.
- Close Quarter Combat. Technika walki stosowana przez komandosów. Wywodzi się z brazylijskiego jujitsu, ale jest nieco inna. Uproszczona. Zawiera też chwyty uznane za niesportowe. Tyle tylko, że to nie jest sport, a włożenie komuś palców w oczy, czy przegryzienie tętnicy może uratować życie na polu walki. A o broni mówię dlatego, że sama technika walki jest tak opracowana, żeby w wyprowadzaniu ciosów nie przeszkadzał noszony karabin, pistolet czy nóż. Zresztą zobaczysz, stań w lekkim rozkroku. - po krótkim wstępie przystąpili do ćwiczeń. Pierwszego dnia Nikolai ćwiczył tylko to w jaki sposób wyswobodzić się z różnych uchwytów przeciwnika. Bardzo mu się to podobało i żałował, że sam trening był tak krótki. Chociaż po treningu znalazł czas tylko na prysznic i już musiał iść na kolację, w czasie której czekały na niego kolejne rewelacje
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 12-11-2014, 23:16   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Po zajęciach z prowokowanej walki z kolegami, kursie reakcji na zagrożenie atakiem zombie i praktykach odrąbywania głów, Robin nadal roztrzęsiony, ruszył prosto do swojego pokoju. Nie oglądał się ani na innych psioników, ani na doktor Alreunę, ani nawet na siostrę. Ekipę sprzątającą ominął równie szerokim łukiem, co ona jego, a jedyną serdeczną dłoń, która poklepała go po plecach na znak dodania otuchy, złapał jakby wystraszony tym kontaktem i niemal wściekle odepchnął od siebie. Resztę drogi pokonał biegiem. Byle się schować. Byle nie widzieć już tych wszystkich korytarzy. Tego labiryntu dróg, wyborów i konieczności podjęcia decyzji… Do domu. Do pokoju…

Źle znosił bycie zmuszanym.

***

Leżał w łóżku gdy weszła do środka. Odwrócony tyłem do drzwi, ale przodem do jej łóżka. Nie spał. Oczy miał szeroko otwarte i wpatrzone nienaturalnie wybarwionymi źrenicami w jakiś niematerialny punkt w przestrzeni przed sobą. Powietrze dookoła jego ust zdawało się falować przy każdym wdechu i wydechu. Rzadko to robił. Rzadko się zamykał. To były takie jego “spacerki”...

Właściwości fizyczne fali były przed wielką wojną zagadnieniem omawianym szczegółowo dopiero na studiach wyższych. Sześcioletni jednak, lub jak kto woli piętnastoletni, chłopiec imieniem Robin, wiedział o nich więcej niż ludzie, którzy zjedli zęby zgłębiając ten temat. Mimo, że dla niego była to tylko wiedza wyłącznie praktyczna. Biernie przyswajana jako element otaczającego świata, lub ewentualnie wykorzystywana dla niewinnej zabawy. Skąd zaś miał tę wiedzę? Ano ze zdolności, którą obdarzyło go niebezpieczne gmeranie w genach przez ludzi, którzy poczuli się bogami. Z wpływu jaki umiał wywierać na czwarty wymiar. Na czas.

Tworząc sferę ze zmienionym czasem, tworzy się przestrzeń, w której przesunięciu ulegają wszystkie zasady jakimi kieruje się percepcja ludzkiego ucha, czy oka. Dźwięki i kolory wypaczają się. Zmieniają… To co było niebieskie staje się zielone, to co zielone widać jak czerwone, a to co czerwone… znika. A zamiast tego pojawiają się inne niewidoczne wcześniej kształty. A wszystko to zmienia się jak w kalejdoskopie przy każdej zmianie stopnia spowolnienia, czy przyśpieszenia… Od świetlistych punkcików, w których wieczność trwa tyle co mrugnięcie oka, po wypełnione bezkresną czernią kulki gdzie nie ma nic, bo czas się zatrzymał. Wszechświat jest ciągłym ruchem. Zatrzymasz czas - zatrzymasz ruch. Zatrzymasz ruch - zatrzymasz wszechświat.

Robin oczywiście miał nad tą mocą niezbyt wielką władzę. Na im większą masę miał wpłynąć, tym więcej mu to problemów przysparzało. Nie wspominając już o kontroli nad ruchem takiej sfery. Ale nauczył się z czasem zakładać na oczy takie “okulary”. W których świat był po pierwsze wolniejszy czego czasem bardzo potrzebował, by ogarnąć coś myślami, a czasem szybszy gdy nie chciał przeżywać czegoś zbyt długo. I obserwował. Tak jak teraz. Jak wycięta jak z tęczowego negatywu River leniwie okrąża jego łóżko i mówi:
- Robin?
Zamknął sferę. Chyba był już gotów z nią porozmawiać.

***

Ćwiczenia wychodziły mu marnie. I choć z początku ambitnie się za nie zabierał, bo zawsze jasnym dla niego było, że są nieodzownym elementem bycia lepszym, to nie mógł nie zauważyć tego co szybko okazało się oczywiste. Nie nadążał za innymi. Trudno było powiedzieć, czy winnym był brak talentu, dłuższa rekonwalescencja mięśni, czy może zaprzątające myśli podejrzenia i złość na ludzi. Po prostu pozostawał w tyle. Zarówno za równie potężnym, co szybkim Rosjaninem, niezwykle zwinnej Keiko i nawet River, która celnie wywijała kije treningowym. Peter i Liam byli gwoździami do trumny dla tego treningu. Robin uczynił więc ostatnią rzecz na jaką pozwalała mu młodzieńcza duma. Zaczął olewać ćwiczenia. Nie ukrywając swojego obrażenia na temat nauki sztuk walki. Co żadną miarą nie mogło ujść uwadze mistrza Genga.
- Na zombiaki też się będziesz obrażać chłopcze? - zapytał pod koniec długiej rozgrzewki głosem zupełnie pozbawionym drwiny, a wręcz wyrażającym pewnego rodzaju zatroskanie.
Robin w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami.
- Nie jestem superbohaterem Novum.
- A co to ma do walki?

Ponowne wzruszenie ramionami. Tym razem nie poparte słowami. Geng nie śpieszył się by przerwać milczenie chłopaka. W milczeniu zresztą tak jak w walce, Robin był co najwyżej początkującym amatorem. W przeciwieństwie do Genga.
- Nic - odparł w końcu niechętnie - Nie nadaję się do tego.
- Tę ocenę -
rzekł Geng przyglądając się jego sylwetce - niestety będziesz musiał zostawić zombiakom. A co do superbohaterów… niewiele wiem w temacie, ale… może to cię zainteresuje?
Mistrz podszedł do konsoli treningowej i zaczął czegoś wyszukiwać. Szło mu to odrobinę powoli. Jak widać nie można być mistrzem w każdej dziedzinie…
Po chwili na ekranie pojawił się filmik prezentujący walczących, a Robin ze zdziwieniem otworzył szerzej usta.
- Oparty głównie na defensywie i częstym używanie łokci i kolan. Podstawą są silne nogi, których warunek spełniasz, silne ramiona, nad którymi będziesz musiał popracować, oraz co najważniejsze instynkt, który… masz, lub nie. To styl do walki zarówno z dużą liczbą przeciwników w kącie 360 stopni, jak i z pojedynczym oponentem. Jego skuteczność bazuje głównie na prawdopodobnych reakcjach przeciwników i z tego powodu nie użyłbym go przeciw zombiakom, a nawet w swojej trenerskiej praktyce nie nazywam tego w ogóle szkołą walki. To sposób samoobrony bardziej odpowiedni dla bójek w barach niż dla pola walki. Ale z drugiej strony… zombiaki działają zwykle jeszcze bardziej odruchowo niż ludzie. Być może warto sprawdzić tę teorię?
Chłopak nadal nie mógł wyjść ze zdziwienia.
- Ale przecież… przecież… przecież to Batman!
- Tak. Syn mi nawet opowiedział fabułę tego filmu. Kiedyś -
tu mistrz Geng zawahał się na bardzo krótką chwilę - Szkoła nazywa się Keysi Fighting Method. A jej twórcę, poznałem osobiście. Próbujemy?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 13-11-2014, 20:44   #46
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Cześć! - powiedział uśmiechając się szeroko i z wyciągniętą od progu ręką przemaszerował przez pokój, by przywitać się z każdym - Jestem Liam i jestem specjalistą od cieni. Fajnie, że już nie jestem jedyny!

- Nikolai. - Powiedział ściskając mocno dłoń Liama. Spojrzał chłopakowi głęboko w oczy, ale nic więcej nie dodał. Jego twarz niczego nie wyrażała.

Keiko popatrzyła, zdziwiona, na wyciągnięta dłoń. Przecież już mu się przedstawiła, prawda?
Zapomniał? Ale potem sobie przypomniała, że to nieuprzejme się nie witać, nawet jak ktoś ma kłopoty z pamięcią.
- Miło cie poznać, Liam. - wyrecytowała standardową formułkę.

- Robin - odparł chłopak przyglądając się specjaliście od cieni nadal nieco podejrzliwie i jakby z opóźnieniem podając mu rękę - Specjalista od zegarków.

- River - dziewczyna jakby chowała się za bratem, zupełnie nie przypominając tej siebie, która maczetą odcięła głowę Hillevi od martwego, a przecież w jakiś sposób żywego ciała. Ale podała chłopakowi rękę i bez mrugnięcia okiem pozwoliła ją sobie entuzjastycznie uścisnąć. Nie dodała jednak nic więcej.

Liam lekko zmarszczył brwi, lecz za chwilę ponownie uśmiechnął się promiennie.
- To ja idę wybrać sobie sztukę walki! Do zobaczenia! - zawołał oddalając się do sali.


***


Nie wiedział na co ma się zdecydować. Wszystko wyglądało tak bardzo odpychająco. Tak bardzo bazowało na sile, której Liam wiele nie miał. Kiedy został zamrożony nie ćwiczył niczego zainteresowany innymi aspektami otaczającego go świata, więc jak mógł wcześniej zdobyć siłę potrzebną do tych sztuk walki?
Odpowiedź była prosta. Nie mógł.




Jego uwagę przyciągnęło hapkido. Nacisnął przycisk prezentujący głośnik, zaś sala wypełniła się łagodnym, kobiecym głosem:

Cytat:
"Hapkido – wschodnia sztuka walki. Za jej twórcę uważa się Yong Shul Choia.

Hapkido wykorzystuje energię wewnętrzną człowieka. Dużą rolę odgrywa tu punkt danjon - odpowiednik tanden z japońskich sztuk walki lub dantian z chińskich.

Hapkido korzysta z koncepcji używania minimalnej siły w celu pokonania przeciwnika fizycznie silniejszego. Aby skutecznie stosować techniki, nie jest wymagana duża siła. Kładzie się duży nacisk na okrężne ruchy, wykorzystując energię przeciwnika przy możliwie oszczędnym użyciu własnej siły. Hapkido nadaje się więc zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet."
- Mistrzu Geng! - zawołał swojego trenera. Usłyszał jak Alain Geng zbliża się do niego.

- Może być to - palcem wskazał mężczyźnie wielki nagłówek "Hapkido".


***


Już pierwsze zajęcia z mistrzem Gengiem nie były łatwe. Był poobijany, zmęczony i pierwszy raz widział świat z pozycji lecąco-spadającej. Wielokrotnie. Wielokrotnie był też przechwytywany, wytrącany z równowagi fizycznej, zaś wszystkie stawy były całkowicie obolałe od wykręcania i wyginania w stronę, do której nie były stworzone.
Mistrz Geng potrafił założyć, jak to mówił, dźwignię nawet na jeden z najbardziej ruchomych stawów - bark.

Nagle, gdy kończył jeść jego uwagę przykuła doktor Alreuna, zaś każde słowo oznaczało coś coraz gorszego i gorszego.
Już następnego dnia mieli wyjść poza ośrodek, gdzie nie było bezpiecznie. Jakby tego było mało mieli wybrać swojego przywódcę, co było jeszcze gorsze.

Jeszcze przez chwilę Liam siedział, przeżuwając wolno naleśnika popijanego sokiem. Patrzył na panią doktor, jakby czekając na wyznaczenie przywódcy grupy, bo przecież to ona była dorosła i najlepiej wiedziała kto się najbardziej nadaje. Nie bardzo chciał przyjąć do wiadomości tego, że oni sami mają wybrać lidera nie mówiąc już o tym, że wogóle się nie znali. Najchętniej w tej roli widziałby generała Daio, bo przecież to on najlepiej się na wszystkim znał. Skąd ktokolwiek z nich mógł wiedzieć kto się do tego nadaje? No i jeszcze ta cała odpowiedzialność, o której mówiła mu doktor Tess przed jego Zaśnięciem. Podobno trzeba wtedy odpowiadać za kogoś i jak ktoś zrobi coś źle, to osoba odpowiedzialna jest mocniej skrzyczana niż ta, która zrobiła to, czego nie powinna robić. Choć nie rozumiał do końca dlaczego tak jest, to taka funkcja wydawała się najgorszą z możliwych. Dlatego też dziwił się osobom, które chciały być takim liderem.

- Ja nie będę cię słuchał - pokręcił głową Liam i wzruszył ramionami.
- Ktoś, kto wydaje polecenia chyba musi wiedzieć więcej - spojrzał niepewnie na doktor Alreunę.
- A już nawet ja wiem więcej niż ty, więc to już w ogóle niedobrze. A może generał Daio mógłby być naszym przywódcą? Bo przecież wie więcej niż my i w ogóle... - zwrócił się tym razem do pani doktor.

- Coś w tym jest - uśmiechnęła się kobieta - Ale to bardzo zajęty człowiek, a Wy jesteście tylko jedną z grup operacyjnych. Bardzo ważną, ale jednak dopóki nie będziecie mieć sukcesów na swoim koncie, będziecie traktowani jak zwykli szeregowi. - zrobiła przerwę, jakby się namyślała - Osoba, którą wybierzecie, nie ma być mądrzejsza, silniejsza, szybsza... ta osoba powinna widzieć w was drużynę. I delegować do poszczególnych zadań tych z was, którzy w danym momencie będą najbardziej przydatni. Wiem, że ledwo się znacie, dlatego zadanie jest trudne. Ciężko też powiedzieć komuś wprost, że mimo szczerych chęci się nie nadaje. - tu spojrzała na Petera, który siedział obrażony - Przedyskutujcie to. Możecie zrobić głosowanie - jawne lub nie. Mamy karteczki i kredki, na których możecie głosować... - uśmiechnęła się smutno - Tak jak kiedyś głosowano.

Liam zmarszczył nos.
- Nie rozumiem… - poskarżył się milknąc, lecz za chwilę ponownie zabrał głos.
- Nie rozumiem dlaczego osoba decydująca o sobie i innych ma nie być najmądrzejsza. Ja bym chciał, żeby mówił mi co mam robić ktoś, kto dużo wie, bo co z tego, że mnie pokieruje gdzieś, jak nie będzie wiedział co tam jest. Przecież nawet nie będzie wiedział jak jest najlepiej… - mówiąc to Liam brzmiał na bardzo nieprzekonanego.
- No i w ogóle to nie wiemy co potrafimy i chyba byłoby już lepiej, żebyśmy sobie poszli sami, bo przynajmniej nikt nie powie mi, żebym biegł z maczetą na zombiaki. I nie wiem nawet jak się nazywają oprócz Keiko, Robina i Nikolaia. To jak ja mam kogoś wybrać? Nie będę wybierał - założył ręce na piersi.
- Przepraszam, ale nie będę słuchał żadnego z was, bo was nie znam i wy nie znacie mnie. Mogę się z wami bawić i jeść z wami, ale na dwór chcę iść sam, bo wtedy na pewno wrócę do ośrodka - zwrócił się do wszystkich, a następnie wrócił do jedzenia placka.

- Liam, musimy współpracować. Jak mamy się poznać inaczej niż wspólnie tworząc drużynę? Możemy na przykład wybrać tymczasowego dowódcę, a po jakimś czasie potwierdzimy ten wybór albo głosować jeszcze raz na kogoś innego. Ty Peter nie nadajesz się na dowódcę. Nic jeszcze nie pokazałeś, nie inspirujesz do działania. Nie pomogłeś nikomu w czasie ewakuacji. Nie nadajesz się. Jeśli mogę kogoś zaproponować na początek, to sugeruję, żeby tymczasowe dowództwo objęła River. Pokazała, że dobrze wykonuje rozkazy. - Nikolai po tych słowach spojrzał na Liama i dodał - Poza tym mam wrażenie, że River wie więcej niż my i tak jak my wszyscy liczę na to, że się z nami tą wiedzą podzieli. - tym razem Rosjanin zatrzymał wzrok na River.

Poruszająca się w górę i dół żuchwa Liama zatrzymała się, a on patrzył z uwagą początkowo nie rozumiejąc o kim mówi Nikolai.
- Raczej ja wiem najwięcej z całej grupy, bo byłem obudzony najwcześniej i nawet walczyłem już z zombiakami. Tylko co z tego, jak to i tak za mało. Skąd wiadomo kto ma wykonywać jakieś zadanie? Dlaczego ta osoba ma iść na takie miejsce, a nie inne? Bez sensu. Już lepiej iść samemu i całkowicie polegać na czymś, co się dobrze zna zamiast być przydzielonym do czegoś, do czego ktoś się nie nadaje. A na zewnątrz jest więcej wampirów, które chcą urwać nam głowy jak temu Chińczykowi. Ktoś może umrzeć przez złą decyzję innej osoby. Tamte miejsca to nie są miejsca na poznawanie się, tylko na działanie zgrane. Trenować i poznawać się trzeba tu, nie tam. River też nie będę słuchał. Ja mogę słuchać kogoś dorosłego. Albo być dla reszty wsparciem z cienia - powiedział Liam bawiąc się okularami przeciwsłonecznymi.

- Przecież nikt nie mówił, że wyruszamy jutro. Mamy trochę czasu, żeby się poznać, prawda? Jesteś dobry we "wsparciu z cienia", więc każdy z nas jeśli zostanie dowódcą będzie chciał delegować ciebie właśnie do tego. Wtedy się podporządkujesz? W czym jeszcze jesteś dobry? - Nikolai podjął dyskusję, choć czuł, że ciężko będzie przekonać Mistrza Cienia.

- Ale pani doktor powiedziała, że jutro! - zaprotestował Liam.

- Zajęcia w terenie to chyba nie jest jeszcze prowadzenie działań bojowych. Chyba, że się mylę - Nikolai spojrzał pytająco na panią major

Psionik cienia wzruszył ramionami i ponownie zabrał głos:
- Wystarczy mi, że tam nie będzie bezpiecznie, żeby nie chcieć słuchać innych, bo przez to możemy już nie mieć okazji się poznać.

- Musicie być zawsze gotowi, Nikolai. To jest inny świat, tu nawet w swoim pokoju nie jesteś do końca bezpieczny. Wczoraj przekonaliście się o tym. - westchnęła - Możecie potem zmienić lidera, ale wyruszając poza ośrodek musicie kogoś wyznaczyć i wszelka niesubordynacja względem lidera będzie surowo karana lub rozpatrywana przez komisję.

- Nie chcę być surowo karany za to, że nie posłucham głupiej decyzji. Chcę iść jako druga, jednoosobowa grupa i mogę mieć zadanie wspierania tej pierwszej. Wtedy będzie najlepiej, bo obie grupy będą miały swoich liderów i każda z grup będzie miała swoje zadanie. Grupa pierwsza... - obiema rękami wskazał pozostałych.
- ... będzie miała zadanie… jakieśtam, a grupa druga... - tym razem pokazał na siebie.
- ... wspieranie pierwszej najlepiej jak tylko potrafi i jako możliwy lider grupy drugiej będę starał się wykonać zadanie najlepiej jak umiem. A jeśli nie, to już mnie pani może surowo ukarać, bo ja nie będę ich słuchał - mówiąc to założył swoje okulary przeciwsłoneczne.

- To może zostań tym naszym liderem i nie wymyślaj jakichśtam grup. Skoro nie chcesz się nikomu podporządkować, to weź odpowiedzialność za resztę - Nikolai był już lekko zdenerwowany ciągłymi wywodami Liama, co dało się słyszeć w nieco głośniejszej wypowiedzi.
- Od teraz masz moje poparcie, jednak wiedz, że będę ci uważnie patrzeć na ręce.

- Nie chcę, bo was nie znam i nie wiem co umiecie. Czy ty tego nie rozumiesz?! Jak można decydować o innych nie znając ich i ich możliwości?! Nie chcę, żeby któreś z was umarło przeze mnie. Ja nie prosiłem by być z wami w grupie, a wy nie chcecie w tej grupie mnie. To wszyscy inni myślą, że takie wynaturzenia jak my będą się świetnie zgadzać, znać i wszystko będzie świetnie od pierwszych chwil. Tak nie będzie. Nie będziemy grupą na siłę, pani doktor - skrzywił się Liam.

- Liam... - Alreuna spojrzała na chłopaka bez gniewu - Może. Ale jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz.

Keiko od dłuższej chwili przysłuchiwała się rozmowie. Mieli się podzielić na grupy i iść na zewnatrz. I ktoś miał dowodzić jedną grupą, a ktoś inny drugą. To było dość jasne, choć niespecjalnie lubiła zajęcia grupowe.
- A jak będzie nagroda? - spytała. - Dla tych, co wygrają?
Również nieodzywający się do tej pory Robin parsknął.

- Będą mogli obciąć głowę kolejnemu zombiakowi - po czym odwrócił się tak gwałtownie jakby tego komentarza wcale nie rzucił, a wręcz przeciwnie jak i dotychczas był niezainteresowany rozmową. Pod spojrzeniem doktor Alreuny westchnął jednak i dodał - Głosuję na Nikolaia i Keiko. W tej kolejności.

Za to jego siostra nie odezwała się już w ogóle. Siedziała sztywno, wpatrzona gdzieś w jakiś punkt w pokoju. Nie był to tym razem jej "spacerek", po prostu nie miała ochoty się odzywać. Albo miała za mało czasu na przemyślenia i musiała przemyśleć coś jeszcze raz... co było prawdziwym powodem, mógł wiedzieć co najwyżej jej bliźniak. Bo do reszty nie odezwała się ani słowem.

- Nie wolno krzywdzić innych - Keiko poważnie pouczyła Robina, nie czytając jego sarkazmu. - Obezwładnimy ich.

Liam siedział niepocieszony kończąc kolację. Tęsknił za doktor Tess i Lieke, ale do tej pory nie zapytał o nie ani razu.
Do końca kolacji również nie odezwał się ani razu. Nie miał zamiaru głosować na nikogo. Choć mogli być bardzo miłymi i fajnymi ludźmi, to nie był w stanie po kilki wspólnie spędzonych godzinach powierzyć im własnego życia.

Dlatego musiał już teraz przygotować się na surową karę za nieposłuszeństwo.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 13-11-2014, 21:16   #47
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Generał Spojrzał na nią i jej Odpowiedział. Ale tego dla dziewczyny było już za wiele. Bo on wyraźnie… jak to się mówiło…? Odwracał kota ogonem!
Mimowolnie zacisnęła pięści. Zwalają winę na jednego psionika, którego przecież sami powołali do istnienia. Gdyby nie ich eksperymenty, nie byłoby katastrofy, prawda? Był jednym z nich, ale tylko dlatego, że tacy ludzie jak generał Daio robili sobie na nich eksperymenty…
Nie byli winni temu, że ludzie ich nienawidzili.
Już miała odpowiedzieć mężczyźnie, ale pojawili się inni ludzie więc zacisnęła zęby i nie powiedziała nic więcej, Nie dała też sobie pogratulować. Wcale nie czuła się bohaterką. Czuła się obrzydliwie we własnym ciele, które było zdolne do czegoś takiego… ale też rozumiała konieczność robienia takich rzeczy. Jej dziecięcy upór nie naprawi świata, nie zdoła też cofnąć czasu o dziewięć lat, tego była pewna. Poza tym z pewnością by tego nie przeżyła a chciała żyć… żyć i zemścić się na tych, którzy jej to zrobili. Na Generale za to, jak traktuje swojego syna. Na Alreunie za to, że kłamie tak jak oni wszyscy, choć udaje ich przyjaciółkę. Na naukowcach za to, że bez żadnych oporów eksperymentowali na dzieciach patrząc, jak większość z nich umiera.
Ale na to będzie jeszcze czas.
Na razie musiała się nauczyć, jak przeżyć. Wiedziała już, że Atol jej pomoże. Ale chłopak był kapryśny i mógł zniknąć wtedy, kiedy chciał a ona nie miała ochoty z nim walczyć na tym polu. Ostatecznie jego specjalnością było mieszanie w mózgach, czego miała okazję doświadczyć. Nie podobało jej się to. Każdy próbował ich wykorzystać. Daio każąc im spłacić dług, którego nie zaciągali. Atol by się wydostać. A cała reszta… nie chciała ich znać ale miała nadzieję, że uwolnią ich od problemu wampirów, zombie czy jak ich tam zwać. Od plagi, z którą nie potrafili sobie poradzić przez zbyt długi czas.

Do pokoju szła powoli, ze zgarbionymi ramionami i błędnym wzrokiem. Wiedziała, że hormony dodatkowo wpływają na jej nastrój, pogłębiając uczucie rozbicia… ale ta świadomość w niczym jej nie pomagała. Na przemian zaicskając w gniewie zęby i ocierając wierzchem dłoni łzy, dotarła wreszcie do miejsca, które tak bardzo chciała nazywać swoim własnym. To miał być jej azyl, gdzie pod opieką brata będzie bezpieczna. Ale on pobiegł sam, zostawiając ją za sobą. Czy czekał na nią w pokoju? A może poszedł sobie gdzieś? Czy to przez to, co zrobiła?
Czy on również ją znienawidził?

- Robin…? - przedłużająca się cisza pozostawiała dziewczynę samą ze swoimi myślami i wspomnieniami tego, co zrobiła… wtedy, gdy Atol przejął nad nią kontrolę i teraz, gdy sama poprosiła go o pomoc. Dlatego też nie miała ochoty rozmawiać akurat z nim. Ale zdążyła też dostrzec w oczach brata coś, co jej się w żaden sposób nie spodobało a na domiar złego teraz w ogóle się nie odzywał. On, jej obrońca, zostawił ją samą. A ona nie chciała znów uciekać do swego wnętrza. Chciała być dorosła u zmierzyć się z tym wszystkim… tylko nie sama. Dlatego powtórzyła błagalnie - Robin…? Muszę Ci coś powiedzieć...
Z opóźnieniem się na nią obejrzał. A raczej drgnął. Bardzo powoli prześlizgując się spojrzeniem z zegarowego wyświetlacza jaki zainstalowano im w pokoju, w jej kierunku. Wiedziała co to oznacza i że nie odpowie wcześniej niż to możliwe. Kiedy w końcu jednak ich wzrok się skrzyżował, zamrugał już normalnie oczami jakby otrząsając się z głębokiego zamyślenia. Usiadł na swoim łóżku i na krótką chwilę odwrócił w stronę kamery monitorującej wnętrze pomieszczenia.
- Ja Tobie też Riv - w jego oczach już nie było tego zagubienia co wtedy gdy uciekł z miejsca kaźni Hillevi i Chenga. A może raczej, mimo iż nadal było, to jakieś inne uczucie wydostało się na powierzchnię jego postawy. - Ufam tym ludziom. Powinniśmy tu zostać. I nie myśleć o tym by zostać tu jak najdłużej.
Po czy mrugnął do niej lewym okiem. Trick, który wyczytał niedawno w jakimś komiksie detektywistycznym. Prawe oznaczało “mówię prawdę”. Lewe “we wszystkim kłamię”. Bardzo przydatny w warunkach w jakich od zawsze się wychowywali.
Jej brat zachowywał się dziwnie i niezrozumiale, ale jedno zrozumiała. Kamera. Przypominał jej, że są co najmniej obserwowani. Czy również podsłuchiwani? Strażnik mówił o tym, że “widzieli”. Więc może nie mają podsłuchu? A może wystarczy się schować... choćby w łazience?
- Muszę porządnie wymyć ręce. Cały czas mam wrażenie, że mam na palcach resztki… włosów… - River skrzywiła się z obrzydzeniem - To trochę potrwa… więc możesz pójść ze mną. - mrugnęła jakby była lustrzanym odbiciem brata... prawym okiem.
- Dobrze - odpowiedział beztrosko i ruszył za nią.
W łazience rzeczywiście zabrała się za szorowanie rąk, jakby od tego zależało jej życie. Szum wody uspokoił ją nieco, pozwalając skupić rozproszone myśli. Od czego by tu zacząć…? “Słuchaj Robin, dziś przy śniadaniu Cię zabiłam?” Kiepsko brzmi…
Westchnęła i zerknęła w bok upewniając się, że bliźniak wciąż przy niej stoi.
- Rob… dziś przy śniadaniu... - utkwiła spojrzenie w obmywanych gorącą wodą dłoniach, jej głos był niewiele głośniejszy od szumu płynącej z kranu wody - ...cofnęłam czas, by uratować Ci życie.
Od początku patrzył właściwie głównie na jej ręce. I na wysiłki jakie wkładała w ich domycie. Oparł się plecami o kabinę prysznicową i nic nie mówił. Nawet gdy złożyła trochę niecodzienne wytłumaczenie porannej niedyspozycji.
- Powiedz mi proszę co tam się stało - odezwał się w końcu.
Mówiła dobrych kilka minut. O tym co zaszło i o samym Atolu. Nie przerywał jej. Słuchał w skupieniu. Choć widać było, że im dłużej mówiła tym bardziej jego usta wykrzywiał grymas niezadowolenia. Gdy jej głos ucichł i tylko szum wody był nadal słyszalny przez dobrą chwilę nic nie mówił. W końcu pokiwał głową jakby otrzymane od niej informację przyswoił.
- Oni nam też ufają Riv. Jak zawsze zostawiają nam miejsce na prywatność. Choć nie jestem tego pewien. A to co powiedziałaś tylko przeczy temu, że musimy tu zostać.
Mrugnął lewym okiem.
- Atol… Nie brzmi jak ktoś kto dotrzymuje słowa. Jest zupełnie inny niż generał Daio. Zostaniemy tu Riv. Jak tylko nas tu zamkną. Wtedy. Zgubimy ojca i wszystko będzie źle.
- Nie… nie rozumiem… - z irytacją przewróciła oczami i mrugnęła teatralnie raz jednym a raz drugim okiem - O co Ci właściwie chodzi? Przecież i tak nie mamy dokąd pójść.
Zgrzytnął zębami wyraźnie zirytowany choć nie do końca wiadomo czy brakiem współpracy, czy niedomyślnością siostry.
- Tak? A skąd wiesz? Bo tak Atol mówi? A może ta “pani doktor” Alreuna? Mówią i pokazują nam to co chcą. To co im wygodnie.
- Oczywiście, że tak. A jednak musimy w tym wszystkim znaleść swoje miejsce. Z jakiegokolwiek powodu świat, jaki znaliśmy się skończył… - przerwała, głos jej się załamał - Ojca już nie ma, rozumiesz? Nie ma i od dawna wszystko jest źle. Nawet Daio przyznał, że jesteśmy obiektami eksperymentów i ludzie się nas po prostu boją. Zrobiły się nas… potwory. Jaki ojciec chciałby takiego losu dla swoich dzieci? - syknęła przez zęby, z trudem panując nad wściekłością - Nikt nam nie mówi prawdy od tak dawna, że sama już nie wiem, co to właściwie jest.
- Ja też nie… Ale tym razem chcę przekonać się sam… bez… tego - pokazał palcami na swoją głowę z takim grymasem jakby wskazywał na gniazdo wstrętnych tłustych larw - Tego wszystkiego co ona nam tam zostawiła. Tej niby… wiedzy… Superbohaterowie… Co ona wie o superbohaterach??? - Przez chwilę zdawało się, że skończył, ale potem spojrzał na siostrę zimno - A Ty nigdy więcej tak o Nim nie mów. On żyje. I jeśli Go tu nie ma to znaczy, że nie mógł tu przybyć. I gdzieś na nas czeka.
- Dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości, że mogliśmy nie przeżyć tych eksperymentów? I to on na to pozwolił? Ja go nawet nie pamiętam. - dolna warga River zadrżała, zwiastując kolejną błyskawiczną zmianę nastroju - Tak go bronisz, a ja… nawet mglistego wspomnienia… - oparła się obiema dłońmi o umywalkę, włosy zakryły jej twarz - Nie chcę tu być, Robin. Nie chcę być marionetką. - mówiła tak cichym szeptem, że musiał poważnie wytężyć słuch, by zrozumieć jej słowa - Nie mam pojęcia, kim jestem. Potrafisz mi pomóc? - podniosła na brata puste, zagubione spojrzenie.
Cofnął głowę do tyłu jakby zdziwiony tymi słowami.
- Oczywiście, że tak. Jesteś moją siostrą. Nazywasz się River Abernathy. Ojciec przysłał nas do laboratorium na badania bo byliśmy wyjątkowi i lepsi od innych. Nic nam się nie stało, nawet jeśli czasem bywało strasznie. Pilnował tego. Widziałem go. A teraz ci ludzie nas obudzili… a może nawet wykradli skądś. I chcą, żebyśmy obcinali innym głowy. River… Ja jestem pewien, że to oni zabili tego biednego, śmiesznego Chińczyka. I dlatego nie możemy z nimi szukać swojego miejsca.
- I oni i Atol mówili to samo… że świat po kataklizmie opanowały wampiry czy zombie czy jak ich tam nazywać. Krwiopijcy, bo żywią się naszą krwią. Ona była zimna, Robin. Jestem pewna, że ona nie żyła… - wzdrygnęła się z obrzydzenia - Poza tym… bardziej wierzę Atolowi, niż całej reszcie. Chociaż jest zgorzkniały i… dziwny. Ale wszystko, co powiedział do tej pory, okazało się prawdą. Może mówi to na swój sposób, ale nie kłamie tak jak cała reszta. Poza tym… - głos jej się wyostrzył - Strasznie nas mało, nie zauważyłeś? Nas… posiadających umiejętności. Tylko kilkoro z całej ludzkiej populacji? Jeśli to miały być tylko testy dla wyjątkowych dzieci to dlaczego tak mało z nas przeżyło? Chyba powinni bardziej pilnować, żeby nasze geny nie zniknęły z puli?
- Może nie zdążyli? - wzruszył ramionami - Nie wiem. Coś napewno poszło nie tak. Może ten Akuma naprawdę istniał… Nie wiem… Ale na pewno ta dziewczyna zombie… Ona nie była tam przypadkiem. To ona była naszym testem behawioralnym i… nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś… i jak to zrobiłaś…
- Ktoś musiał. - odpowiedziała ze złością - A jeśli to nam pomoże przetrwać, wolę się tego nauczyć i wiedzieć, że w razie konieczności potrafię to zrobić. - wzruszyła ramionami - Oni tego od nas właśnie chcą, prawda? Żebyśmy nauczyli się walczyć. To jest ich wojna… ale nie możemy być w tym wszystkim tylko przypadkowymi ofiarami. I tu nie chodzi nawet o to, że mamy wobec nich dług. Bo nie mamy. Tylko o to, żeby przeżyć. - zamilkła na dłuższą chwilę - Boję się, Robin. Muszę komuś zaufać i muszę mieć cel, żeby się tak nie bać.
Znów spojrzał na nią ze zdziwniem. Tym razem jednak większym niż poprzednio.
- Proste Riv. Zaufaj mi. Będą musieli nas w końcu wypuścić w teren.. Wykorzystamy to jako okazję. Może nie od razu. Trzeba się będzie przygotować i w ogóle, ale to jest oczywisty dla mnie cel.
- Myślisz, że możemy im zaufać…? Tym… innym dzieciakom? - zapytała cicho po dłuższej niż wcześniej chwili milczenia.
- Nie wiem. Ta Keiko jest niegłupia, ale też jakaś dziwna. Mówi jakby nic jej dotyczyło, a wszystko tylko obserwowała. Niczego bym jej nie mówił, bo nie wiadomo kiedy i przy kim o tym wspomni. Nikolai zdaję się być porządny. Choć wydaje mi się, że on się zawsze będzie ich słuchać. Peter jest taki jak oni. Po prostu gorszy… zwyczajny. A Liamowi jakoś nie ufam.
- Może masz rację… lepiej nic im nie mówić, dopóki się lepiej nie poznamy. - River wpatrzyła się w swoje odbicie na długą chwilę, a kiedy się odwróciła z powrotem do brata, jej twarz nie wyrażała niczego - Wyjdź proszę, nadal czuję się brudna. Chcę się wykąpać. - mruknęła cicho, po czym nie czekając aż Robin rzeczywiście wyjdzie, zaczęła się rozbierać, skupiona tylko i wyłącznie na tej jednej myśli, jaką był gorący prysznic.

***

- Jesteś smukła i zwinna, pewnie też szybka. A nawet jeśli nie, da się to wyćwiczyć. - Geng przyjrzał się dokładnie stojącej przed nim River - Przyjrzyj się stojakom i wybierz coś dla siebie. No, śmiało. - zachęcił ją ciepłym uśmiechem. On przynajmniej nie traktował jej jak dziwoląga…
Dlatego też Robin powoli przeszła się wzdłuż stojaków, na których stały oparte różne rodzaje broni świczebnej. Była tam maczeta, którą ominęła szerokim łukiem z obrzydzeniem malującym się na twarzy, były miecze, noże, sztylety, pałki i różne inne broni, których nie znała. I był też kij. Taki… zwykły i wyglądający niegroźnie… tak jak i ona. Dlatego też wzięła właśnie ten drąg i wróciła do nauczyciela.
- Bōjutsu, co? Całkiem niezły wybór. A właściwie kobudo. - spojrzał w jej nierozumiejące oczy i wyjaśnił - Bō znaczy mniej więcej długi kij, jutsu to po prostu szkoła walki. Ale tak naprawdę będziesz po tym walczyła czymkolwiek, co Ci w ręce wpadnie. W ramach kobudo będziesz się też uczyła walki wręcz i walki krótszą bronią, w razie złamania kija… a także włócznią, ale o tym później. Na razie musisz przyzwyczaić mięśnie do wysiłku a ciało do takiego typu obciążenia, więc nie będziemy robić nic trudnego. - poprowadził ją przed jeden z ekranów ściennych i włączył rozgrzewkę, pozostawiając ją samej sobie. Ćwiczenia odprężały i pozwalały skupić się na rosnącym bólu mięśni, choć to przecież był dopiero wstęp do treningu. Po nim zdołała ledwie kilka razy zamachnąć się kijem na manekin, nim zdyszana usiadła wprost na podłodze. Geng uśmiechnął się pobłażliwie widząc to, co podziałało na dziewczynę znacznie silniej, niż mogłaby zadziałać nawet najostrzejsza krytyka. Zacisnęła zęby i zaczęła ćwiczyć dalej… aż poczuła na ramieniu silną dłoń.
- Wystarczy na początek. - powiedział z naciskiem mężczyzna - Idź pod prysznic, ciepły z zimnym na przemian, a potem coś zjedz. Najlepiej coś lekkiego ale treściwego, proponowałbym ryż z warzywami i mięso. Dużo pij. I dopiero wtedy wróć.

Zrobiła jak kazał i wróciła.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 18-11-2014, 12:33   #48
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Nie podjęli wspólnie decyzji. Tylko Nikolai i Liam, mimo protestów, oddali głosy – nie licząc oczywiście Petera, który wskazał sam siebie. Jako drużyna nie wykonali jednak rozkazu. Siedzieli w ciszy, uciekając wzrokiem przed spojrzeniem pani doktor. Czego mogli oczekiwać? Że jak Generał Daio przymusi ich do wybrania lidera poprzez szantaż lub otwartą groźbę?

- Brak decyzji też jest decyzją, moi mili – powiedziała w końcu– Czasem pozwala zyskać cenny czas na zgromadzenie większej ilości informacji, a czasem… jest gorsza niż najgorsza decyzja. Ale o tym musicie przekonać się sami. Dobrze. Jutro wyruszycie bez lidera. To zmieni nieco plan ćwiczeń, ale nie odwoła ich. O szczegółach dowiecie się w trasie. Będziecie mieli pół godziny na zapamiętanie jak najwięcej szczegółów dotyczących terenu i utrudnień, które zostały dla Was przygotowane.

Kobieta wstała, wyjęła zza paska telefon komórkowy. Wstukała kilka klawiszy, po czym powiedziała do słuchawki:

- Przyślijcie „prezenty”.

Oczekując na tajemniczą przesyłkę, Alreuna przysiadła na biegu ławki i przeciągnęła się swobodnie, jakby była na spotkaniu rodzinnym, a nie w pracy. Mimowolnie Peter i Nikolai zwrócili uwagę na jej krągłe piersi i wąską talię, dodatkowo podkreśloną skórzanym, grubym paskiem. Mogli zresztą nieco lepiej się przyjrzeć, bo pani doktor patrzyła teraz głównie na Liama i Robina.

- Wiem, że czujecie się niepewnie. - odezwała się niby do wszystkich, ale do nich w szczególności - My też. To nic przyjemnego powierzać swój los w ręce dzieci. Dzieci, które tak wiele wycierpiały, które… wykorzystano. Nie jesteśmy lepsi od naszych poprzedników, bo też chcemy was „użyć”, ale w przeciwieństwie do sytuacji sprzed 9 lat, my walczymy o życie. Każde z was jest warte kilka, a nawet kilkadziesiąt ludzkich żywotów. I ci ludzie już za was ginęli, żeby was tu dostarczyć, żebyście byli bezpieczni, bo… byliście ich nadzieją na lepsze jutro. Chcę tylko żebyście byli tego świadomi. Wciąż jednak macie wybór. Mogliśmy w trakcie budzenia uszkodzić wasze przysadki mózgowe. Wywiercenie dziurki na 6mm wystarczyłoby aby zapewnić sobie Wasze posłuszeństwo. Jednak… czym różnilibyście się wtedy od naszych wrogów? Bez osobowości? Bez wątpliwości? Keiko – zwróciła się do azjatki – Ci, z którymi walczycie nie są już ludźmi. Są martwi i nie da się ich zabić. To są zwłoki, które poruszają się, lecz nie żyją w takim sensie, w jakim my żyjemy. To są nasi zmarli, których ciała są bezczeszczone przez straszny wirus. My przywracamy tym ciałom spokój. „Niech martwi będą martwymi, a życie należy do żywych” – takie były słowa ostatniego prezydenta USA.

Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszli wojskowi, a pomiędzy nimi wjechało 6 ruchomych gablot. W każdej z nich znajdował się dziwny kombinezon – rodem z jakiegoś filmu s-f. Co więcej, przy kostiumach znajdowała się prawdziwa broń!


Wojskowi wystawili gabloty na środek pomieszczenia, zasalutowali Aurorze, po czym odmaszerowali. Drzwi się zamknęły.


Pani doktor uśmiechnęła się, widząc zaciekawione miny swoich podopiecznych.

- To są wasze kostiumy bojowe. – wyjaśniła – Każdy przygotowany na miarę i dostosowany do waszych predyspozycji oraz… mocy. Chcecie czy nie, jesteście naszymi bohaterami i wielu ludzi wciąż jest zdolna oddać życie za was. Te uniformy to efekt pracy naszych naukowców, którzy pracowali po 20 godzin dziennie od Waszego przebudzenia żeby maksymalnie ułatwić wam konfrontacje z wrogiem. Zadaniem tych strojów jest nie tylko chronienie Was przed niebezpiecznymi czynnikami pogodowymi, jak choćby kwaśne deszcze, ale też wzmocnienie waszej szybkości, wytrzymałości i siły. Możecie je obejrzeć. – kiedy nikt się nie ruszył, dodała – Broń nie jest naładowana. To wszystko na dziś. Za 43 minuty wyłączą światła i będzie obowiązywać cisza nocna, do tego czasu powinniście być już w łóżkach. Śniadanie jutro o 6.30. Kombinezony założycie dopiero przed wyjazdem, więc możecie przyjść nawet w pidżamach.

Przechodząc obok, Alreuna pogłaskała River po głowie. Ten gest był bardzo delikatny i jakiś taki… opiekuńczy? Riv nigdy nie zaznała takiej pieszczoty od dorosłego. Tylko Robin głaskał ją po głowie, gdy była smutna.

- Dobranoc – powiedziała Alreuna, wychodząc z pomieszczenia i zostawiając ich sam na sam ze sobą i dziwacznymi strojami.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 22-11-2014, 14:07   #49
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
To co usłyszeli nie wróżyło niczego dobrego. Ruszają bez dowódcy do walki. Nikolai początkowo obwiniał za zaistniałą sytuację Liama. Po chwili dotarło do niego, że w zasadzie prawie nikt nie chciał głosować. Chyba właśnie ta informacja podłamała go najbardziej. Oto jutro mieli ruszyć w potencjalnie niebezpieczne miejsce, a nikomu poza nim samym zdaje się nie zależeć na tym, żeby zostali drużyną. Z drugiej jednak strony niebezpieczeństwo już raz zmusiło ich do wspóldziałania. Może wyrobią w sobie taki nawyk? Czas pokaże. Tymczasem Nikolai zawiesił wzrok na krągłościach pani major. Czuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Nie rozumiał reakcji swojego organizmu. Zanim zasnął dziewięć lat temu nie zwracał uwagi na dziewczyny. Bynajmniej nie w TAKI sposób. Miał nieodpartą potrzebę dotknięcia smukłej talii doktor Alreuny. Chciał ścisnąć jej pełne piersi w swoich dłoniach. Nagle poczuł jak jego spodnie robią się dziwnie ciasne w okolicy krocza. Otrząsnął się z dziwnych rozmyślań.
Po chwili do pomieszczenia wniesiono sześć kontenerów. Nowe zabawki szybko przykuły uwagę Nikolaia. Kombinezony, które się w nich ukazały wyglądały jak z filmu science fiction. Chciał wstać od stołu, jednak bał się jak jego koledzy i koleżanki zareagują na wyraźnie odznaczający się wzwód. Nie spieszył się z oglądaniem swojej skrzyni. Wypił szklankę wody. Ciepło właściwe – ciepło potrzebne do zwiększenia temperatury ciała o jednostkowej masie o jedną jednostkę. Pierwszy raz chłopak cieszył się z nagłego napływu wiedzy, który właśnie teraz postanowił się ukazać. W układzie SI jednostką ciepła właściwego jest dżul przez kilogram i przez kelwin.

Postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że Nikolai nie był zainteresowany nowym wyposażeniem. Tak naprawdę musiał stoczyć walkę z własnym ciałem, żeby uniknąć nadmiernej uwagi towarzyszy. Szybko znalazł "swój" kontener. Jego kombinezon był większy od pozostałych, co było całkiem uzasadnione biorąc pod uwagę rozmiary jego "nowego" ciała. Nie śmiał jednak przymierzać. Kombinezon był miły w dotyku. Pani major mówiła, że są spersonalizowane. Miał nadzieję, że ktoś docenił jego umiłowanie do szybkich i zwinnych akcji. W końcu był kieszonkowcem. Mój strój będzie nastawiony na szybki zwiad. Przecież jestem szybki i zręczny. Będę mógł osłaniać Mistrza Cieni. Wspólnie będziemy mogli flankować wrogów. - Nikolai myślami był już na polu bitwy. - Z pewnością w komplecie jest karabin snajperski do eliminowania celów z dystansu i pistolet z tłumikiem. Cicho, szybo, sprawnie. Tak wyobrażał sobie swoje nowe, potężniejsze wcielenie Nikolai. Jakież było jego zdziwienie gdy oddsłoniły się półki na których znajdowały się trzy sztuki broni.

Bronią podstawową okazała się strzelba śrutowa kaliber 12. Do korpusu strzelby można było przymocować dodatkowe sześć sztuk amunicji. To, plus sześć sztuk w magazynku miało zapewnić Nikolaiowi wystarczająca siłę ognia. Broń dobrze leżała w dłoniach. Była wyposażona w prosty celownik. Jednak Nikolai wiedział, że jest niepotrzebny.



Ta broń miała rozszarpywać cele w małej odległości. Uderzenie śrutu z nabojów kaliber 12 zbijało z nóg większych od niego. Trafienie w głowę praktycznie uniemożliwało identyfikację zwłok. Nawet przez sprawzenie uzębienia.
Może to lepiej, nie będę musiał za dużo celować. W sumie nie uczyli nas strzelać, więc ta broń to dobry wybór - myślał chłopak.

Drugą bronią okazał się pistolet maszynowy. W przeciwieństwie do shotguna ten egzemplarz w oczach rosjanina uchodził za koncepcyjny. Jego kształt nasuwał nieodparte skojarzenie z karabinem FN P90.



Nikolai nie był w stanie ocenić ile mieści nabojów. Przypuszczał, że około pięćdziesięciu. W tej chwili przezroczysty magazynek z tworzywa sztucznego był pusty. Również ta broń leżała idealnie w dłoniach. Choć duży chłopak wyglądał dość zabawnie przymierzając się do celowania z niewielkiego przecież pistoletu maszynowego. Odłożył broń z myślą, że to miła odmiana móc prowadzić ogień automatyczny. Shotgun nie dawał takiej możliwości.

Ostatnia półka zajmowała więcej miejsca niż pozostałe. Biorąc pod uwagę poprzednie bronie które oglądał, to tu mogła być wyrzutnia rakiet. Po jej otwarciu również tym razem okazało się, że Nikolai się przeliczył. To co zobaczył nie kojarzyło mu się z żadną bronią, którą stosowałaby jakaś współczesna armia.



Nikolai dzierżył w dłoniach pełnowymiarowy dwuręczny topór.
- To byłoby tyle jeśli chodzi o ciche eliminowanie przeciwników. - Powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek w pomieszczeniu.
Topór jak na gabaryty był bardzo lekki. Zastosowano w nim nowoczesne materiały kompozytowe. Było to lekkie zaskoczenie dla Nikolaia, bo spodziewał się, że raczej technologie wojskowe będą rozwijać przede wszystkim broń dystansową. Cóż, brak karabinu laserowego wynagradzał mu z nawiązką wielki dwuręczny topór, który miał jutro zabrać ze sobą w teren. Czymś takim z pewnością będzie mógł ściąć nie jedną głowę. Gdy o tym myślał mimowolnie spojrzał na River. Ciekawe co czuje ktoś, kto obcina głowę, ciekawe co się w nim zmienia. Rosjanin żałował, że nie porozmawiał dłużej z River. W ogóle z całego zespołu najwiecej rozmawiał do tej pory z Peterem i Liamem. I już w tym momencie wiedział, że nie przepada za żadnym z nich. Odłożył delikatnie swoją nową broń.
- To ja już idę do nas do pokoju, dobranoc wszystkim - powiedział, po czym odwrócił się i wyszedł. Chciał poczytać jeszcze chwilę przed snem i wypocząć. Jutro czekał ich kolejny ciężki dzień, a pewnie w pokoju Peter będzie się jeszcze przechwalać czego to on nie dostał.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-11-2014, 23:18   #50
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Nie mam żadnych wątpliwości pani doktor - powiedział jeszcze zanim drzwi się otworzyły po czym spojrzał znacząco na siostrę. Nie wiedzieć czemu zdawało się że uradował go fakt iż głosowanie zakończyło się fiaskiem, a przywódcy nie wybrano. Dowodził tego szeroki pojednawczy, a wręcz pocieszający uśmiech jaki wykwitł na jego obliczu w momencie gdy pani doktor powiedziała, że brak decyzji też jest decyzją. Jakby zapewniający ją, że to nie jej wina, że właśnie poniosła porażkę, a on zrobił co mógł no bo przecież zagłosował - W końcu, wszyscy żeby przetrwać, musimy sobie nawzajem pomagać i ufać, prawda?

Choć przez chwilę patrzył jej prosto w oczy jakby dowodząc, że nie ma niczego do ukrycia, z ulgą powitał wjeżdżające gabloty, które sprawiły, że mógł bezkarnie wzrok swój odwrócić. Oczywiście był prawie pewien, że podsłuchiwali. Podejrzewał, że tak będzie. Głupia, uparta River nie posłuchała go. Ale to niczego nie zmieniało. Skoro oni na te wszystkie kłamstwa, że im głupio, że tylu ludzi zginęło żeby ich tu przyprowadzić, że mogli im wywiercić dziurki w głowach (Bzdura! Nie wywiercili ich bo nie wiedzieli czy to nie uszkodzi ich mocy), że bla bla bla bla bla… Skoro zamierzali zakładać na nie maskę niezaprzeczalnie dobrotliwego i pełnego szczerego ciepła oblicza doktor Alreuny to i on nie będzie gorszy. Bo wszak to oni nie mieli wyboru. Novum potrzebowało psioników. A on potrzebował tylko się stąd wydostać najlepiej otrzymawszy supersprzęt dla superbohaterów, który zważywszy na ostatecznie poprawiające humor szkolenie mistrza Genga, rzeczywiście mógł być przydatny. I który też mu właśnie naiwnie dostarczali…

Od razu podszedł do wielkiej gabloty oznakowanej swoim imieniem. Tak jak sam był raczej szczupły, tak kombinezon, który dla niego zaprojektowano wyraźnie zdawał się braki tężyzny rekompensować jakimiś specjalnymi wzmocnieniami rozlokowanymi na poziomie wybranych partii mięśniowych.
- Suuper - powiedział podnosząc rękaw stroju i dotykając ciemno szarego materiału.
Broń była poumieszczana w odpowiednich kaburach stroju. A składał się na nią ciekawie wyglądający karabin automatyczny będący najbardziej pod ręką, zapewne jako broń pierwszego wyboru. Robin mimo iż do tej pory w swoim życiu widział właściwie wyłącznie pistolety w jakie wyposażona była ochrona, patrzył na to cudo równie krytycznie jak na przewidywalny w swoim zakończeniu komiks. Nieco większe uznanie przypadło pokaźnemu karabinowi snajperskiemu zatkniętemu na plecach, a już niczym nie ukrywane rozbawienie. Bo podczas gdy Nikolai z pewną chyba konsternacją łapał się za wielki topór dwuręczny, Robinowi dostała się dwudziestocentymetrowa namiastka miecza, który…
Aj!
Natychmiast przytknął usta do skaleczonego kciuka. Ostre to cholerstwo…

Spać poszedł “o czasie”.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172