Stolem siedział spokojnie i przyglądał się psu, odpłynął na chwilę, więc w pierwszej chwili nic nie odpowiedział Radowitowi... dopiero później stwierdził.
- Skałomiot jestem. Idę, bo tak nakazuje sumienie... oraz obowiązek wobec kapłana. Przeraźliwy ryk tej bestii. Niech Perun ma nas w opiece.
Mężczyzna spoglądał w dal, jednocześnie niecierpliwił się i wyczekiwał przyjścia kapłana. Mimo wszystko wybudzony był dość niedawno. Co nie znaczy, że się obawiał o siebie. Raczej nie lubił, gdy tak kapłan znikał. Nagle usłyszał jakieś imię. Nie znał jej, więc jedynie nieznacznie ruszył ramionami.
- Nie boisz się, Radowicie? Co cię skłania do podróży? - musiał czymś zająć swoje kamienne myśli. |