Gotfryd, wzbogaciwszy się o piętnaście sztuk złota, przychylniejszym nieco okiem spojrzał na świat, zaś konieczność zostania grabarzem nie zdała mu się aż takim złem. No i zgadzał się Wolmarem - wypadało pogrzebać resztki ofiar.
Robota nie zajęła aż tyle czasu, jak się tego obawiał Gotfryd, tak że do Nuln zdążyli dopłynąć nim zapadł całkowity zmrok.
Miasto - przynajmniej na pierwszy rzut oka - wyglądało niezbyt interesująco.
Ale to się mogło zmienić po dokładnym przyjrzeniu się z bliska.
- W "Powrocie Zbója" pewnie są zbójeckie ceny, zaś w "Złotym Talarze"... pewnie za wszystko złotem trzeba płacić i łatwo sobie wyobrazić, ile tam wszystko kosztuje - zażartował Gotfryd. - Życie na szlaku jest jednak znacznie tańsze - dodał. - Ale przynajmniej na pierwszą noc proponowałbym tego "Zbója". Jest zdecydowanie bliżej.
- No i - dodał ciszej - warto by się zastanowić, czy skorzystać z tego zaproszenia. Bal maskowy... Ktoś z was mógłby się tam wybrać. W gospodzie z pewnością wiedzą, kiedy ma być odsłonięcie armaty.
Po co robić wielkie ceregiele z powodu jakiejś tam armaty, tego nie wiedział, ale skoro bogacze nie mieli nic innego do roboty... A nuż by się dało dowiedzieć czegoś ciekawego. |