Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2014, 19:31   #647
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Podczas podróży na miejsce hańebnej zbrodni, Gomez podszedł do Mercuccia i zagadał.
- Panie Mercuccio niezależnie od tego kto zabił barona to teraz najważniejsze jest powstrzymanie burdelu jaki zaraz ogarnie baronię. Czy jest jakiś wyznaczony następca, który może to zrobić? Może pan?

Słowa Gomeza zaskoczyły szambelana najwidoczniej, który przez chwilę jakby zastanawiał się co powiedzieć. W końcu jednak przemówił:
- Baron nie miał wyznaczonego dziedzica. Zapewne teraz jego generałowie rzucą się po schedę. O ile lata służby u Barona nauczyły mnie dyplomacji i poruszania się w świecie polityki, tak sprawy militarne są dla mnie zagadką. Żołnierze nie pójdą za mną. Pójdą za kimś silnym tylko - słowa wypowiadał ostrożnie. Można było dostrzec jakby strach, a może zaskoczenie propozycją Gomeza. - Nie minie tydzień a rzucą się sobie do gardła. Może z waszą pomocą... - Nie dokończył jakby bał się, lub czekał ma wasz ruch.

- Warto by przeanalizować sytuację na spokojnie i wybrać najlepszą opcję - powiedział wykrętnie Gomez.

- Umarł król, niech żyje król - idąca z tyłu Laura pokręciła głową, marszcząc gniewnie pokryte bliznami czoło. Rzuciła nożownikowi kpiące spojrzenie, lecz jej uwaga szybko skupiła się na baronim przydupasie. Chwilę nad czymś myślała, by w końcu splunąć Gomezowi pod nogi:
- Mamy, niczym potulne baranki, dać się zaprowadzić na rzeź? Chyba żeście się obaj z dupami na rozumy zamienili. Mamy coś do zrobienia, pamiętaj Wrzodzie... i nie mów w imieniu nas wszystkich. Nikt nie dał ci takiego prawa.

-O czym ty pieprzysz kobieto? - zripostował cyrkowiec - Nie ma barona, nie ma umów i zleceń do wykonania, no chyba że masz jakieś własne cele i pieniądze by nas wszystkich wynająć! Za jakiś czas zrobi się w baronii gorąco i nie wiadomo co się stanie, a ja nie mam ochoty stać po przegranej stronie. Pan Mercuccio jest jedyną osobą która ma informacje o potencjalnych kandydatach do władzy, więc nie przeszkadzaj nam w rozmowie Czarnulko, bo widzę że polityka nie jest na twój babski rozum.

Po tych słowach do uszu trójki dobiegło parsknięcie a potem rechot. Elfka nie dała się zostawić w karczmie mimo obrażeń i siedząc na koniu śmiała się złowieszczo. Nic nie mówiła dobrze wiedząc, że zaraz może się wydarzyć wiele ciekawego.

Wolf spojrzał przelotnie na Gomeza i Laurę, ale zignorował ostrzejszą wymianę zdań. Bardziej go pochłaniało obserwowanie pobojowiska.
- Pierścienie barona zniknęły - przypomniał. - [i]Będziecie chcieli się rozejrzeć za nimi. Kto wie, czy już teraz nie są słane jakieś listy w imieniu barona, albo i nie są przedstawiane przez khmm… zaufanych posłańców. Może się zrobić nie lada zamieszanie… ale to polityka, panie Mercuccio - dodał bez cienia ironii. - Nie wątpię że się na niej wyznajecie.
Jeszcze raz obejrzał się na pobojowisko i ponownie wrócił uwagą do rozmowy. Było przedziwnym zbiegiem okoliczności, że wpierw padł Milano, a później baron. Najemnik zastanawiał się, czy śmierć władyki to aby koniec zamachów, czy dopiero ich początek. Przy takim obrocie spraw każdy, kto był po tej samej stronie barykady był potencjalną ofiarą. Znając zaś niuanse i łgarstwa rządzące polityką, każdy mógł być też zagrożeniem.
- Postawcie sprawę jasno panie Mercuccio. Czego od nas oczekujecie? Przejęcia dowodzenia nad zbrojnymi martwego barona? Czy może macie jakiegoś kandydata, który potrzebuje wsparcia? Jasnym chyba jest, że bez stabilnej pozycji olejecie temat naszej misji ciepłym moczem. Każdy by tak zrobił i to zrozumiałe. My zaś potrzebujemy wsparcia w postaci cięższych mieszków, jeśli mamy dalej iść tą drogą. Zatem skończmy z niedpowiedzeniami i mówmy wprost.
Nie była to do końca prawda, bo misję mogli kontynuować i bez tego. W istocie zamierzał tak zrobić, gdyby sprawa z Mercuccio nie wypaliła. Jednak łatwiej się prze do przodu, jak jest za co zjeść i można się wyspać pod dachem raz na jakiś czas.

Szambelan zaczął chodzić w kółko. Myślał. Widać było że, próbuje odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji. Twarz jego zrobiła się blada, lecz w końcu zatrzymał się i zaczął mówić:

-Jest dwóch dowódców, którzy mogą chcieć przejąć władzę. Kapitan Fraser, stary i doświadczony weteran, obecnie przebywający w Baronii. Drugi natomiast to kapitan Deuval, przybędzie do Styratii za góra dwa dni. Niestety żaden z nich na polityce się nie zna, tak jak ja na żołnierce. Kwestia zatem co wy oferujecie i czego oczekujecie w zamian..Herr Wolf.. - spojrzał wyczekująco w kierunku najemnika.

W mniemaniu Wolfa zaczynała się ta brudna część. Wybór kandydata i decyzja co zrobić z drugim. Charknął, splunął na ziemię zastanawiając się nad opcjami.
- Będziecie mi musieli rzec co nieco o obu wspomnianych panie Mercuccio. Ale to nie jest rozmowa, którą trzeba prowadzić nad truchłami poległych - rzekł najemnik skinąwszy głową w kierunku pobojowiska - Na tą chwilę, prócz sprawców, tylko my wiemy o śmierci barona i trzeba będzie to wykorzystać. Jeśli się już zdecydujemy pomóc, będziemy mogli zaoferować wsparcie dla kapitana. Zbrojne i nie tylko. W zamian oczekujemy oczywiście monet, wsparcia przy wykonaniu obecnego zadania oraz stanowisk. Jaka konkretnie to będzie suma i jakie stanowiska, zdążymy jeszcze obgadać jak już wyjdzie na jaw na co się dokładnie porywamy i z jakimi zasobami. Trzeba wam jednak wiedzieć, że misja którą teraz robimy jest również ważka, a droga nam wypada ze Styratii do krasnoludzkiej twierdzy.
Wolf spojrzał po towarzyszach zastanawiając się jak to wszystko pogodzić i ułatwić poszukiwania kluczy.
- Wracajmy do karczmy. Pogadamy o tym na spokojnie bez zapachu gnijących ciał. Po drodze zluzujemy nasze juki ze zbędnego ekwipunku i zajedziemy do medyka po maści.

- Oczywiście trzeba obgadać wszystko w spokoju, ale może warto by zbadać miejsce tej haniebnej zbrodni - dodał Gomez. - Może jest szansa jeszcze dopaść sprawców.

Lotar spoglądając na miejsce mordu mógł stwierdzić jedno. Atak nastąpił szybko, ale ucieczka nastąpiła jeszcze szybciej. Napastnicy podzielili się na kilka mniejszych grup, które uciekły w kierunku Lasu Hvargir, Czarnych Gór lub samej Styratti, a także w kierunku Brovska. Cztery grupy liczące pięć osób, będzie nie dość że ciężko wytropić to i dogonić. Przewaga czasowa jaką mieli była znaczna.

- Gdybyśmy wiedzieli - powiedział Lotar - w którą stronę uciekł ten, który zabrał pierścienie, to może pościg miałby jakieś szanse. A tak... - Pokręcił głową. - Chcesz rzucać monetami, czy może pokręcić butelką? - spytał Gomeza.

- Podobna taktyka jak po zabójstwie Milano - odpowiedział cyrkowiec. - Skoro się rozłażą to i gdzieś się potem zbierają, a nawet jeśli nie to stopy włożone w ognisko znacznie poprawiają dar wymowy. Mam ochotę dorwać tych gnoi.

- Może i dorwiemy - powiedział spokojnie Wolf. - Ale w swoim czasie. To robota, którą pewnie ktoś się pochwali.

Znów nikt nie zaaprobował pościgu za bandziorami i Gomez choć nie był z tego zadowolony to już nie oporował, chyba zdążył się przyzwyczaić.
 
Komtur jest offline