| Lena była bardzo zadowolona, że wszyscy z drużyny przystali na jej sugestię odnalezienia mułów. Zgodność i wspólne działanie jakim się wykazali napawały optymizmem i dobrze świadczyły na przyszłość.
Lonelywood do którego się udali budził już nieco inne uczucia - las był taki opustoszały i cichy. W mieście nie słyszeli żadnych pogłosek na jego temat, ale nazwa lasu nie wzięła się przecież znikąd. Nie wspominając już o spadających gwiazdach i dwóch słońcach. Vikary i pozostałe wierzchowce też wyczuwały, że coś jest nie tak. Lena choć młoda, nauczyła się już w życiu, aby nie lekceważyć tego typu znaków, więc miała oczy i uszy szeroko otwarte. Jednocześnie coraz bardziej martwiła się o zaginione muły i miała nadzieję, że wkrótce odnajdą je całe i zdrowe.
Niestety, jakby mało było zmartwień, natknęli się na zmasakrowane ciała wilków. Lena od razu pochyliła głowę i zmówiła modlitwę w intencji dusz tych biednych zwierząt, które nie zasłużyły sobie na taki los. Cokolwiek im to zrobiło, było to nienaturalne. Dzikie zwierzęta i bestie zabijały dla mięsa, a tutaj doszło do zwykłej brutalności... a raczej właśnie niezwykłej. Co właściwie zaszło i kto był za to odpowiedzialny? Lena wzięła sobie za punkt honoru się tego dowiedzieć i odpowiednio wymierzyć sprawiedliwość winnemu. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że cokolwiek rozszarpało wilki, nadal musiało czaić się w pobliżu i przy swej sile zagrażało im wszystkim, nie wspominając już o tych biednych i bezbronnych mułach, które zgubiły się nie wiadomo gdzie.
Na szczęście, udało im się je odnaleźć. Były całe i zdrowe, a gdy tylko Lena je dostrzegła, całe napięcie opadło, a uczucie ulgi wypełniło jej serce... do momentu, aż głowy tych niegdyś spokojnych zwierząt zwróciły się w ich stronę. Od razu było widać, jak bardzo zostały zmienione - zmutowane lub przeklęte. Gdy okazały im swe złowrogie oblicze, Lena poczuła jakby całe mrowisko w mgnieniu oka przebiegło jej po plecach i karku.
O bogowie! To nie były już ich muły! Co im się stało? Kto im to zrobił i dlaczego?
Lena zrozumiała, że to właśnie ich przemienione muły zapewne odpowiadały za tamte wilki. I o ironio, że to one były tymi bestiami, przed którymi mieli uratować bezbronne muły.
Pytań i wątpliwości było wiele, ale nie było czasu się nad niczym zastanawiać, gdyż potwory nie tylko stwarzały zagrożenie, ale i rzuciły się do ataku na swych niedawnych właścicieli.
Lena nie była z siebie zadowolona. Za bardzo przejęła się losem zwierząt i w efekcie nie zareagowała od razu, czyli tak jak powinna była. Co gorsza, przemieniony muł rzucił się akurat na nią - a nawet jeszcze gorzej, bo na jej wierzchowca Vikarego. Kolejnym błędem Leny był brak wcześniejszego przygotowania się do walki, w efekcie czego jej koń brał w niej udział. To był wierzchowiec, a nie koń bojowy.
Vikary, na bolesne ugryzienie go zareagował paniką i strachem - zarżał wystraszony i próbował odsunąć się od zagrożenia, na co nie można mu się było dziwić.
Lena utrzymała się w siodle, ale nie mogła pozwolić na taki przebieg wypadków. Nie mogła pozwolić, aby cokolwiek raniło jej niewinnego konia, nie wspominając o jej towarzyszach i wszystkich innych żywych stworzeniach. Nie tak dawno sama powiedziała, że "strach i gniew nie są rozwiązaniem" i w tamtych okolicznościach była to prawda, ale nie w tych. Gdy Vikary, jej koń i przyjaciel został zraniony, kobietą aż wstrząsnęło. Jej serce zaczęło bić mocniej, krew w żyłach płynęła szybciej, oddech przyspieszył, mięśnie się napięły, a prawa dłoń sama puściła wodze i złapała za rękojeść miecza. Gniew, jaki wywołało zranienie Vikarego dodał Lenie sił i woli do działania, a kobieta wiedziała jak je wykorzystać.
W pełni zdając sobie sprawę, że nie może walczyć z konia, momentalnie postanowiła z niego zeskoczyć. Wyrzuciła stopy ze strzemion, lewą ręką złapała za przedni lęk aby mieć podparcie, nachyliła się do przodu całym tułowiem i jednocześnie wyciągnęła miecz z pokrowca prawą ręką i przerzuciła swą prawą nogę nad zadem konia. Miała nadzieję, że uda jej się skłonić Vikarego do półobrotu, ale w tej pełnej paniki i pośpiechu sytuacji było to dość trudne i wyszedł im zaledwie ćwierćobrót. To musiało jej wystarczyć. Z wysoko uniesionym mieczem zeskoczyła na lewą stronę konia, w dużej mierze znajdując się pomiędzy zwierzętami.
Nie miała zamiaru pozostać dłużna przemienionemu mułowi, za to że skrzywdził jej konia, o wilkach nie wspominając. Podjęła decyzję, aby wykorzystać impet powstały podczas zeskakiwania i tym silniej ugodzić bestię swym mieczem. Gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, zamiast jak zwykle amortyzować uderzenie zgiętymi w kolanach nogami, Lena zostawiła pęd samemu sobie i skierowała jego siłę w zadanie potężniejszego ciosu.
Zdawała sobie sprawę, że cios ten będzie mniej precyzyjny, ale wiedziała że gdy trafi, to z pewnością będzie silniejszy. Warto było zaryzykować.
Tak czy inaczej, stanęła przed Vikarym z nadzieją obronienia go i oczywiście trzymania stwora z daleka od towarzyszy, którzy z tego co usłyszała zdecydowali się na broń dystansową. |