Udowodnić nie chcę nic.
Aby cokolwiek udowodnić potrzebował bym konkretnych danych których nie posiadam i nigdy nie poszukiwałem (zaznaczę jeszcze, że w tym temacie nikt jeszcze nie podał konkretnych danych). Przedstawiam jedynie moje własne przekonania. Może kogoś przekonam, może wymuszę przemyślenia, albo jedynie sprowokuję.
Nie znam statystyk ani sposobu nauczania w innych krajach. Ale podejrzewam, że gdyby ktoś się przyjrzał i pozbierał dane to okazało by się, że istnieje bezpośrednia zależność pomiędzy:
- napiętnowaniem seksualności i partactwem w dziedzinie przekazania wiedzy na ten temat
a
- ilością przestępstw na tle seksualnym.
Mój główny argument: znoramalizowanie tematu seksu dodało by kobietom odwagi by zgłaszać nadużycia na policję. Gdyby wszystko było zgłaszane, a nie ten niewielki odsetek jak jest teraz, to potencjalni gwałciciele znacznie bardziej bali by się podejmować zamierzonych czynów (jeśli koleś ma 90% szans, że ofiara nawet nikomu o tym nie powie... co to za ryzyko?).
Jedynym do czego można się przyczepić do tego argumentu, gdzie można doszukiwać się jego słabości to założenie wystosowane w pierwszym zdaniu.
Z uwagi na to, że psychologię studiuję akurat tak długo by dojść do sokratesowskiego "wiem, że nic nie wiem" nie ośmielam się tego uznawać za fakt, a jedynie jako wiarygodną tezę w którą zamierzam -wstępnie wierzyć- póki nie nie usłyszę argumentów (podanych w liczbach) które zaprzeczą temu bądź potwierdzą. |