Droga w stronę miasta była najmniej uciążliwa dla androidów. Światło, które najwidoczniej raniło ludzi, odniosło porażkę w walce z kamerami w oczach. Rustowi nie doskwierał też głód, pragnienie, czy chociażby zmęczenie. Czy człowieczeństwo było warte tego wszystkiego? W tej sytuacji na pewno nie...
Rust posiadał niewiele informacji o powierzchni, dlatego nie mógł oszacować czy fakt, iż po drodze nie natrafili na żadne zwierzę było czymś normalnym, czy też mieli - jak to ujmują ludzie - szczęście.
Zauważywszy brak owoców na ziemi, Rust automatycznie uruchomił termowizję i zaczął się rozglądać. Potem zaczął dokładnie przyglądać się, czy zwierze nie zostawiło jakichś śladów na ziemi.
Następnie, zostawiając sprawę wnyk ludziom, podszedł do najbliższego, będącego w dobrym stanie - jak na realia postapokaliptycznego miasta - budynku. Zatrzymał się przy drzwiach bądź ich pozostałościach, po czym przyłożył do nich swoje "ucho", które stylizowane na ludzkim, miało w sobie po prostu zwykły mikrofon. Po dziesięciu sekundach nasłuchiwania, uderzył w nie trzy razy z odpowiednio wyważoną siłą by poinformować potencjalnych mieszkańców o ich przybyciu, ale nie zaalarmować sąsiadów.
W razie gdyby nie usłyszał żadnych niepokojących dźwięków, miał zamiar wejść do środka i przeszukać dokładnie każdy zakamarek budynku. Był również przygotowany na potencjalne zagrożenia, gdyż założony na sztuczną dłoń kawałek kadłuba ze statku Hostian, w połączeniu z siłą androida, mógł wyrządzić sporo szkód w organicznym ciele. |