Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2014, 19:42   #21
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Sara obudziła się dość nagle, gdy o 6:00 przez megafony zagrała głośna muzyka na pobudkę. Mimo to kobieta czuła się bardzo dobrze. Nic ją nie bolało, włosy nadal miała na głowie, jej łóżko było nadal czyste i generalnie od razu mogła stwierdzić z zadowoleniem, że przespała noc bez żadnych niespodzianek. Wszystko wskazywało na to, że sprawa z Karlą była załatwiona.
Thorne wstała z łóżka i podeszła do lusterka, odkładając na blat szafki torebki z wodą, która wieczorem była jeszcze lodem. Jej oko wyglądało dobrze i do następnego ranka nie powinno być ani śladu. Rozcięcie wymagało zmiany plastra, ale za parę dni też nic już nie będzie widać... Takie drobnostki i tak nie miały dla Sary żadnego znaczenia, a już na pewno nie od czasu gdy zarobiła tę plugawą bliznę na policzku. Po minucie wyczerpała dzienny limit patrzenia w lusterko i odwróciła głowę z dość niewyraźną miną.
- Karla?! - rzuciła Sara, widząc że jej współlokatorka leży w łóżku jak zabita. Zdecydowanie ostatnie czego potrzebowała, to jej śmierć wywołana jakimś głupim uduszeniem się podczas snu.
- Nienawidzę tych pobudek - mruknęła niezadowolona blondynka.
Sara nie drążyła tematu i zaczęła się ubierać. Dopiero po paru minutach Karla zwlekła się z łóżka i poczłapała w stronę szafki.
- Jak się czujesz? - Zagadała Sara.
- Niewyspana, ale poza tym dobrze - odparła. - Tylko wiesz co, nie chcę gadać o wczorajszym, już nigdy. Powiem jeszcze tylko, że na miecze nie miałabyś szans. I miałam wyczerpujący dzień - dodała szybko, z mieszaniną tłumaczenia się ze swojej przegranej i groźby na ewentualną przyszłość.
- Okey, nie ma sprawy. I wierzę na słowo - powiedziała Sara, która też wolałaby aby podjęta kwestia, została przez wszystkich uznana za zakończoną. Jednocześnie kątem oka dostrzegła wiszący na ścianie miecz Klary.
- I innym też o tym nie mówmy, zgoda? - zastrzegła Klara.
- Zgoda - przystała Sara, dobrze rozumiejąc, że rozpowiadanie o czymś takim mogłoby nie tylko zaszkodzić czyjejś opinii, ale rozpętać konflikt wciągający większą liczbę osób i odsyłający ich potem do ambulatorium... lub kostnicy.
Karla skinęła głową i zajęła się szukaniem czegoś w szufladzie. Przez chwilę panowała dość dziwna, milcząca atmosfera, podczas której żadna z kobiet nie miała z czym się odezwać. Dopiero potem Sara dostrzegła, że Klara zbiera się do wyjścia z własnym szamponem w ręku.
- Mamy tu wydzielone prysznice? - Spytała.
- Tak, na ostatnim piętrze. Ale ciepła woda nie dochodzi i żeby ciśnienie było w miarę normalne trzeba się zadowolić chłodnym. Ale jest też jeden przy skrzydle szpitalnym, na parterze - poinformowała ją Klara.
- Dzięki - odparła Sara ze skromnym uśmiechem.
Karla miała już wyjść, ale zatrzymała ją ciekawość. Spojrzała na Sarę badawczym wzrokiem.
- Wydawało mi się, że wczoraj brałaś prysznic? - spytała.
- Tak, na naszym piętrze, za rogiem na końcu korytarza. Akurat nikogo nie było - odpowiedziała Sara wzruszając obojętnie ramionami.
Karla zmierzyła Sarę badawczym wzrokiem.
- Odważnie - podsumowała.
Obie wymieniły się lekkimi uśmiechami i blondynka opuściła pokój.
Sara zdawała sobie sprawę, że czeka ich jeszcze trochę pracy, ale wiedziała, że będzie między nimi dobrze. Nie żeby jej na tym jakoś szczególnie zależało. Skorpion nigdy nie przywiązywała większej wagi do nawiązywania i utrzymywania znajomości... a przynajmniej, dopóki nie trafiła do "Team Six". Sama nie wiedziała, czy jej podejście się zmieniło, ale w obliczu ostatnich niespodzianek i tajemnic wolała mieć wokół siebie sprzymierzeńców, a nie dodatkowych wrogów.

Potem Sara zameldowała się u dowódcy. Major Forrester nie wyglądał na zadowolonego, że ktoś mu zawraca głowę, ale takie były przepisy - Thorne musiała się do niego zgłosić.
Całe spotkanie nie trwało długo, gdyż major ścinał wszystko do minimum. Sara dostała plan kampusu, protokoły, kody i parę innych papierkowych bzdetów. Razem z pięć teczek dokumentów, z którymi do wtorku miała się dobrze zapoznać i do czwartku przekazać tę wiedzę swojej drużynie. Została też poinformowana o nowej osobie wcielonej do "Team Six", ale nie był to Tatsu, ani nikt kogo by wcześniej poznała. Odpowiednie akta miała dostać później, jak ktoś je wyciągnie z archiwum. Miała się też stawić z całą drużyną, na odprawę u majora Kentesa o 8:40.
Wróciła do siebie i zamknęła akta w szafce, a następnie pognała na śniadanie.

Już w kolejce do kontuaru gdzie wydawano posiłki, usłyszała jak dwóch żołnierzy rozmawiało o jakiś Świrze, który... coś tam narobił. W danym momencie nie przywiązała wagi do tego co dokładnie mówili, gdyż skupiła się na jedzeniu.
Jedzenie... było dość umowne i nie prezentowało się najlepiej. Doprawdy, oficerów mogliby karmić normalnie, a nie... tym czymś. Sara miała na talerzu papkę kukurydzianą która smakowała jak kurczak, papkę z brokułów która smakowała jak kurczak, "świeżą" paprykę która smakowała jak kurczak i dla urozmaicenia gamy smaków wzięła też trochę kurczaka, który smakował oczywiście jak trociny z pieprzem... W końcu musieli skądś wziąć cały ten smak kurczaka, prawda?
Sara obiecała sobie, że przy pierwszej okazji wyciągnie całą drużynę na jakiś porządny obiad. W końcu stać ją było, a zasługiwali na lepszy jadłospis.
Jak to w wojskowych miejscach publicznych czasem bywa, nie zabrakło osób podziwiających figurę Sary. Dobrze o tym wiedziała. Gdy tylko spoglądała w czyjąś stronę - niekoniecznie nawet bezpośrednio, zaraz ktoś odwracał gwałtownie głowę w innym kierunku... choć byli i tacy, którzy nie obawiali się "przyłapania". Kątem oka też mogła okazyjnie dostrzec wlepione w nią spojrzenia... Cóż, patrzeć i podziwiać każdemu wolno, zwłaszcza że było co podziwiać. Było to nawet budujące, że blizna na policzku nie umniejszyła jej atrakcyjności w oczach mężczyzn.
Śniadanie zaowocowało też nową znajomością. Nie tyle odnaleźli w szeregach Świra, ile on odnalazł ich. Był bardzo optymistyczny jak na żołnierza z odpowiednim stażem, ale Sarze akurat to nie przeszkadzało. Wolała nawet nadmiernego optymistę który poprawi morale drużyny, niż jakiegoś ponuraka lub partacza. Pierwsze wrażenie uznała więc za pozytywne, choć ksywa Maddoxa była dość zastanawiająca. Oby tylko "Świr" nie okazał się takim natrętem jak Werfel, ale na to były przecież nieomal zerowe szanse.

Zadanie jakie im wyznaczyli, wyglądało na proste i bezpieczne. Po tym co ostatnio przechodzili, Sara uznała to za dość podejrzane, ale nie martwiła się na zapas. Może ktoś faktycznie postanowił dać im coś lekkiego, dla rozluźnienia?
Nie miała czasu się rozpakować, ale zdołała zapoznać się z trasą ich małego konwoju i celem do którego mieli dostarczyć zaopatrzenie. GPS w pojazdach swoją drogą, ale osobista wiedza swoją. Warto było się przygotować.
Gdy Sara spytała o ewentualne wsparcie z powietrza, lub ostrzał artyleryjski na określoną pozycję, usłyszała jasną odpowiedź, że przecież z pewnością nie będzie takiej potrzeby. Cóż mogła zrobić? Westchnęła.
Z własnego przygotowania, Sara wzięła swoją snajperkę - podrasowaną PSG-99, pistolet Punisher i odpowiedni zapas amunicji. Do tego oczywiście wodę, apteczkę i nawet coś do jedzenia.
Pojazdy jakie wydano im na drogę były pierwsza klasa. Może warto zaoszczędzić na jakości jedzenia dla dobrze wykonanych maszyn. Z całą pewnością Made by Bauhaus!
Ciężarówka była dobrze opancerzona i miała już obsadzonych kierowców. Co prawda nie mieli okazji ich poznać, ale - nudne urzędasy, gdyby ktoś pytał Sarę o zdanie. Team Six miał się zająć eskortą i do tego celu przeznaczone mieli dwa pojazdy, do których Sara jako dowódca musiała odpowiednio przydzielić drużynę.
Thorne szkoliła się już w kierowaniu czołgu i podobało jej się prowadzenie większej maszyny, nawet wtedy gdy po drodze nie było nikogo do rozjeżdżania i ostrzeliwania. Szpica czy nie, wolała zasiąść za sterami pancernego pojazdu i nawet poświęciła kilka wolnych minut, aby zaznajomić się z kokpitem.
Pozostałych przydzieliła tak, aby jak najlepiej wykorzystać ich umiejętności. Starała się też przewidzieć pewne rzeczy i przygotować na różne ewentualności.
Cortezowi przydzieliła pozycję strzelca do jeepa. Mężczyzna specjalizował się w obsłudze broni ciężkiej, więc było to dla niego jak znalazł. Poza tym sam miał dość mocny pancerz, a do pancernego pojazdu lepiej było dać tych lżej obudowanych ludzi.
Derrena przydzieliła jako kierowcę, aby w razie rozdzielenia się pojazdów przejął on dowodzenie i poprowadził tę część drużyny. Zawsze należało się liczyć z taką opcją, a Derren nie raz pokazał na co go stać.
Reszta przydziału wyszła automatycznie. Wilson wydał jej się lepszym kandydatem do obsługi działka. Nawet wspominał, że zna się na urządzaniu rozwałek. Doktor Mallory zaś w pierwszej kolejności miał sprawiać, aby wszyscy przeżyli cali i zdrowi. Należało więc go zabrać do pojazdu pancernego - pozornie mniej bezpiecznego z racji wystawienia na szpicy, ale mimo wszystko dobrze opancerzonego. Mechaniczny kot Malloryego ruszył wraz z nimi. Zawsze mógł się przydać, a głupio by było wrócić z zadania i zastać go w kawałkach na złomowisku.

Szyk zaproponowany przez Derrena, brzmiał znakomicie i został bezapelacyjnie przyjęty. Prędkość, preferowana odległość między pojazdami, częstotliwość do kontaktu... Po obgadaniu wszystkich szczegółów, trasy i protokołów, byli gotowi do drogi. Oczywiście wyruszyli punktualnie.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 17-11-2014 o 14:05.
Mekow jest offline