Dzielnica Czarnystaw, Neverwinter
6 Tarsakh, 1479 DR
Świt Ze łzami w oczach biegła jeszcze przez parę zrujnowanych przecznic. Popatrzyła się, czy przypadkiem nie jest ścigana… Na szczęście. W końcu odcięła się od niezrównoważonych psychopatów. Oni byli winni wszystkiemu. To przez nich były wszystkie problemy. To oni jej grozili. To po nich trzeba sprzątać całą karczmę… I na dodatek samotnie. Cięzko było jej myśleć o tym, gdy z rozkołaczonym sercem lawirowała między korytarzykami znanego sobie miasta. Nawet w zrujnowanej jego części nie błądziła a odnajdywała coraz to większe nitki, by wrócić do swojego domu. A tam… Wiedziała, że zniknięcie dzieciaka będzie poważnym problemem. W głowie rozważała możliwości jego załagodzenia.
Karczma "Bezimienny Dom", Neverwinter
6 Tarsakh, 1479 DR
Świt W taki sposób trafiła w odpowiednie miejsce przy dokach. Otulona własnymi ramionami stanęła przed otwartymi drzwiami głównymi… W żaden sposób nie wróżyło to nic dobrego. Czyżby ich nie zamknęła…? Czyżby ci popaprańcy ich nie zamknęli, gdy wlekli ją nieprzytomną? Czyżby… Greg i reszta dziewczyn już wstały…? Zrobiła parę kroków do przodu a ostatnia wersja potwierdziła się. W sali głównej na samym wejściu już była smagana wrednymi spojrzeniami dwóch pozostałych pracownic. Greg zaś stał przy szynkwasie wycierając go. Na widok dziewczyny zatrzymał się, odłożył szmatę na bok i oparł się o ladę podpierając dłoń na podbródku.
- No proszę, kto tu do nas zawitał… - powiedział na głos, a wszystkie inne dziewczyny na chwilę przestały sprzątać by móc się lepiej przyjrzeć nadchodzącej awanturze.
Dziewczynę obleciał zimny dreszcz. Palce nerwowo zacisnęły się a na twarzy pojawił się grymas, który zdradzał nadejście tego, czego bardzo chciała uniknąć. Milcząc weszła głębiej.
- Nic mi nie powiesz? - zapytał Greg obchodząc szynkwas. Stał teraz naprzeciwko Etsy i nic ich nie dzieliło. - Żadnych słów wyjaśnień? Gdzie byłaś? Dlaczego uciekłaś? - z każdym słowem coraz bardziej rósł w nim gniew, aż w końcu zrobił się cały czerwony na licu i wykrzyczał jej prosto w twarz - nawet KURWA słowa przepraszam nie usłyszę z twych ustów, głupia dziwko?!
Usta zadrżały a myśli błądziły po nocnych wydarzeniach starając się odnaleźć choć jedno zdanie pasujące i nadające się do odpowiedzi na zadawane pytania. Każda wersja wydarzeń była zła. Każda była nie dopuszczalna. Stała jak słup, kurcząc się bardziej z każdym zadanym pytaniem. Każde następne dobijało coraz bardziej.
- Przep~raszam… - wydusiła z siebie tak jak tylko mogła osoba, która była czegoś w stu procentach winna - Nie uciekłam, przyrzekam.
- Nie uciekłaś? - Greg zaśmiał się nerwowo, zabrzmiało to wręcz jak śmiech szaleńca. - Duchem i ciałem ciebie tu nie było, a ten cały burdel muszą teraz sprzątać twoje koleżanki - rzucił posępne spojrzenie reszcie pracownic, które przez całą tą awanturę kompletnie zapomniały o swych obowiązkach. Widząc reakcję Grega zaczęły szybko zamiatać podłogę, lecz cały czas przysłuchiwały się ich rozmowie.
- Posprzątam wszystko, obiecuję… - wydukała nerwowo i niepewnie z uwagi na nacisk i rosnący strach - ...wszystko… - Przywarła obronnie ramiona do ciała z lekko opuszczonym wzrokiem, nie mogąc spojrzeć mężczyźnie w twarz.
Barman skrzyżował ramiona na piersi nie spuszczając dziewczynę z oczu. Czerpał niekrytą satysfakcję z jej uległości i przerażenia.
- Nie… nie będziesz już musiała sprzątać. Przygotowałem dla ciebie coś znacznie lepszego. Idź na górę - wskazał ruchem głowy stare drewniane schody.
Niewiedza, czym mogła być ta “niespodzianka” przyprawiła półelfkę o zimny pot i drżący oddech. Spojrzała się tylko na ułamek sekundy w oczy Grega, jakby szukając w nich potwierdzenia... I natychmiast pożałowała chwili, w której przyszło jej to do głowy. Nie mogąc nawet przełknąć śliny obeszła człowieka nerwowym łukiem i sztywna jak bela poczłapała we wskazane miejsce. Ruszyli razem na górę po wyjątkowo hałaśliwie skrzypiących schodach. Etsy z każdym krokiem czuła na swym karku oddech Grega, który miał wyjątkowo paskudny nastrój. Mężczyzna kazał jej pójść aż na samym strych, który był wyjątkowo małym i obskórnym pomieszczeniem. Pajęczyny i zniszczone zębem czasu meble legły się w każdym koncie.
- Zatrzymaj się… - powiedział w końcu Greg łapiąc ją za przedramię.
- Od teraz będzie to twój nowy dom aż w końcu znajdę dla ciebie stosownego klienta w jakimś burdelu - mówiąc to sięgnął po kawałek sznura leżącego obok na zakurzonej szafce i zaczął związywać jej dłonie. - Może jeszcze zwróci mi się moja mała inwestycja… - powiedział bardziej do siebie niż do dziewczyny.
Mając wystarczająco dużo czasu, żeby poblednąć, niewolnica była już cała biała ze strachu i stresu. Oczy rozszerzyły się na kłującą w serce informację. - N~nie… Prosz~szę… Nie będę nawet nigdzie wychodzić, będę posłuszna…Błagam… - zacinała się między słowami z przeszklonymi oczyma.
Greg zaśmiał jej się prosto w twarz, co chyba było nawet bardziej bolesne od wszystkich słów, które padły tego dnia. - Podjąłem już decyzję, ślicznotko. Od teraz będziesz grzać łóżko cuchnącym rumem i rybami marynarzom, a ja dzięki tobie zarobię nieco więcej grosza. Mógłbym powiedzieć, że trzeba było o tym myśleć wcześniej, ale prawda jest taka, że i tak miałem ciebie sprzedać. Po prostu przyśpieszyłaś to co nieuchronne.
- Błagam, nie… Wszystko naprawdę. Wszystko posprzątam… Nie rób mi tego… - wyduszała coraz bardziej rozpaczliwie przylegając do człowieka i łapiąc go za fartuch. Uwiesiła się na nim i gdyby nie trzymana za ramię padłaby błagalnie na kolana.
- Jeszcze dziś rano myślałem, że poszłaś po rozum do głowy i w końcu zdecydowałaś się na ucieczkę. Iście godna pożałowania jest uległość niewolnika… - mówiąc to związał ostatnią pętle na jej nadgarstkach i zabrał się za przywiązywanie drugiego końca liny do belki nośnej wiszącej ponad jej głową. - Myślę, że nie będziesz musiała tu długo wisieć. Dla takiej młodej dziewicy niejeden samiec byłby zdolny zabić… - dodał z obrzydliwym uśmiechem na twarzy.
- Nawet nigdy nie przyszło mi to do głowy! Przyrzekam! Nie rób mi tego!
Greg nic nie odpowiedział będąc zbyt pochłonięty przywiązywaniem dziewczyny do belki. Jej błagania, krzyki i łzy nic dla niego nie znaczyły. W końcu skończył wiązanie, pociągnął za sznur kilka razy by sprawdzić wytrzymałość supłów, po czym zadowolony z rezultatów cofnął się o kilka kroków by móc podziwiać swoje “dzieło”.
- Przepraszam! Już nie będę… Prze~prasz~am…! - piszczała szlochając, walcząc ze związaniem obronnie, jakby wciąż chcąc uniknąć kary - P~rzepraszam~m...
Greg zaśmiał się głośno, po czym odwrócił się do niej plecami, ale przed zejściem w dół rzucił jeszcze na odchodne - Pewnie widok błagającej o litość niewiasty złamałby mi serce… gdybym je miał. Jeszcze dziś pójdzie w miasto wieść, że stary Greg chce sprzedać w *dobre ręce* swoją najurodziwszą pracownicę - mówiąc to zszedł na dół po drabinie zamykając za sobą klapę, pogrążając związaną i samotną dziewczynę w kompletnych ciemnościach.
Słyszała już tylko swój drżący oddech i odgłos uginających się drewnianych stopni po których schodził Greg. Została w niesamowicie niewygodnej pozycji a siłą uniesione ręce zaczęły już drętwieć...