Roran przetarł strudzoną twarz i zdał sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec dnia.
Dzisiaj dwie potyczki już wygrali i nie uśmiechała mu się kolejna. Dodatkowo Bhazer był dziwnie nie spokojny, wybiegł z budynku i zaczął szczekać. Roran wybrudzony juchą hobgoblinów wychylił się z zajazdu z bronią w ręku. Zobaczywszy znajome twarze aż się uśmiechnął. Podobnie swe zadowolenie okazał Bhazer skacząć na Hakriego i radosnie obszczekując Wolfganga.
Roran schował broń i z przyjemnością przyklepał "miśka" z krasnoludem jednocześnie brudząc go krwią zielonoskórych, którą miał na sobie. Wymienił także uścisk dłoni z Wolfgnangiem. Po czym wyciągnął gorzałę, upił same duże trzy łyki i dał je nowych towarzyszom a także później jak miał w zwyczaju puścił w koło.
- No to jak zwykle wiecej szczęscia mieliście niż włosów na jajach. Hahaha - zaśmiał się rubasznie ze swojego dowcipu. Dobra bitka, trochę alkoholu i dawno nie widziane twarze poprawiły mu humor.
- Dobra, to ja idę z wami. wskazał głową Thurina - Ten zajazd już mi na nerwy działa i im szybciej się ruszymy tym lepiej.
Roran wziął ze "skarbów" trochę bełtów i zapasowe topory, które mogą mu się później przydać. Nie był typem zbieracza a także nie miał głowy do interesów wieć zostawił te sprawy towrzyszą a szczególnie Jochenowi. |