Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2007, 08:12   #14
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jacek Kryczyński

Minął Szpital Zbawiciela (dawny Kopernika ) jak zawsze zastanawiając się co zdecydowało, że astronom naraził się nowej władzy. Chyba niezbyt moralnym prowdzeniem, choć możliwe, że miała tu wpływ jego teoria, w końcu o "Obrocie sfer niebieskich" było do XIX, czy XVIII wieku na indeksie papieskim.

Przeciął Planty, tuż przy nich piętrzył się ponury gmach Komisji Wyznań komórki BRz zajmującej się kontrolą obywateli. Jacek przez chwile dumał, nad złośliwością matki Historii, wszak był tu dawniej Komitet Wojewódzki PZPR. Pamiętał prawie codzienne zadymy pod budynkiem, teraz jak głosiły plotki za ognoioodpornymi żaluzjami czaiły sie lufy km-ów, a wokół budynku aż roiło się od patroli. Ot "przyszło nowe" jak napisał pewien poeta w latach 40-stych.

Załomotał butami po zelaznych stopniach knajpy "U Jana" ( dawniej " John Bull" ) przy Małym Rynku, teraz knajpy eMBeków. Sztniarz,ochroniarz i kapuś w jednym, nie robił mu kłopotów z wejściem, widział go tu wszak nie raz, na pytanie o Marka Gorgonia odpowiedział wręcz uprzejmie, co mogło znaczyć, że jego stary kumpel z czasów walk na Ukrainie znów awansował.
Zerknął na zegarek, miał ponad dwie godziny czasu do spotkania, a pelętanie sie po mieście nie było najmądrzejszym wyjściem.

W dużej piwnicy dyskretnie oświetlonej blaskiem lampek panował miły chłód. Stoliki rozstawione w dużych odległościach od siebie zapewniały swobodę rozmów i dyskrecję. Ot jeszcze jeden przepis bezpieczeństwa. Bo niby po co jeden funkcjonariusz ma wiedzieć o czym mówi inny ? Jak głosiła plotka przebito tu przez podziemia tunel do budynku KW odległego o jakieś 120 metrów.

Chwilę rozgladał się, aż w końcu wypatrzył w końcie wysoką postać przyjaciela. Wysoki, szczupły Marek jaz zwykle ubrany był w "mojkę" z narzuconą na nią sztruksową marynarką. Już ten strój, zamiast obowiazującego innych "pogrzebowego" garnituru świadczył o jego wysokiej pozycji.
Dopiero gdy ze zgrzytem odsunął żelazne, secesyjne krzesło Gorgoń podniósł głowę znad papierów i ruchem od niechcenia zgarnął pozostałą mu ręką leżące na blacie papiery na kolana.

- Zdrastwuj prijatiel - powitał Jacka. Ten wykonał gest ni to powitania, ni pytania o mozliwość przysiąścia się. Klapnął na stołek i już bez pytania nalał sobie sporą porcję wódki do szklanki eMBeka. Przypatrzył sie etykiecie wyobrażającej człowieka w papasze, czy moze budionnówce.
- "Machnowka" ?
Zadał pytanie wspominając jednocześnie jak pity za pierwszym razem w lasach nieopodal Hulajpola bimber mało nie spalił mu gardła. Z czasem się przyzwyczaił, ale za każdym razem jego charakterystyczny słodko-kartoflany smaczek budził wspomnienia.

Wskazał głową na schowane przed chwilą papiery.
- Znów zgarneliście paru studentów ? Co wam szkodzą te dzieciaki ? My też się buntowaliśmy, jak dobrze pamiętasz. Pamietasz jeszcze ? - spytał opróżniając szklankę.
- To nie dzieciaki, lecz wichrzyciele i przyszli terroryści - sprostował łagodnym głosem Gorgoń nalewając teraz sobie równie solidną porcję bimbru.
- I co ? Powiesicie ich ? Za co, to tylko narwane szczeniaki ?
- Za szyję - padła najkrótsza z możliwych odpowiedzi - i pewnie kiedyś powiesimy Ciebie - uzupełnił Marek z kolei napełniając szklankę Jackowi. Ten wzruszył ramionami.
- Zapewne, ale pamietaj, ze teraz jestem innym człowiekiem. Staram się, nawet ten buc Małko to docenia. Obserwował jednoczesnie twarz Gorgonia, ale temu nie drgnęła nawet brew na wzmiankę o rednaczu.
- To nie buc tylko skurwysyn - sprostował eMbek - i regularnie na Ciebie donosi, jak na każdego w redakcji. A czemu Ty nie donosisz ? Padło pytanie okraszone skąpym usmiechem.
- Sam wiesz - Jacek ponownie wzruszył ramionami. Nie lubię.
Gorgoń pokiwał tylko głową w odpowiedzi.
- Spieprzaj stąd - zaproponował. Za chwilę zjawi sie tu pewna pinda z KiChy (Kolegium Chrześcijańskiego - dawniej Ministerstwa Kultury ) i nie chcę by cię tu widziała. Jej mąż jest na placówce w Hiszpanii i pieprzy tam swoją sekretarkę, panienka chce mu zapłacić pieknym za nadobne. Strzemiennego ?
Jacek podziekował, wypił i podniósł sie od stolika.
- No to na razie - pożegnał przyjaciela, kumpla z partyzantki, przeciwnika ? Do cholery to życie jest wkurwiające myślał wspinając sie po schodach do wyjścia. W głowie czuł lekki zamęt po wypitym alkoholu.

"Raider" znów bedzie kręcił nosem, że pije.

Ale co ten gówniarz wie o życiu ?

Dumał kierując sie do Kościoła Mariackiego.
 
Arango jest offline