Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2007, 16:51   #11
 
Nevdring's Avatar
 
Reputacja: 1 Nevdring ma wyłączoną reputację
Wiktor Zakurski

Drzwi zostawił lekko uchylone – jakiż głupiec odważyłby się ukraść pojazd Diakona? Zapiął starannie marynarkę i spokojnym krokiem udał się w stronę ziejącego czernią wejścia. Podwórze, gdzieniegdzie upstrzone zbrązowiałą trawą i zwierzęcymi odchodami było opustoszałe, nie licząc śledzącego go wzorkiem psa. Idąc rozglądał się uważnie dokoła i nawet pozwolił małemu pieniaczowi „rasy” kundel złapać nogawkę spodni. Patrzył z zaciekawieniem, jak śmierdzące, włochate coś ślini mu ubiór i lekko westchnął. Nie minęła długa chwila, gdy upierdliwiec zapiszczał przeraźliwie pod kopniakiem obutej stopy. Agresor odskoczył nieznacznie wpatrując się oszołomiony, a Zakurski jedynie uśmiechnął się do niego i silnie powtórzył cios, miażdżąc mu łapę. Niepomny na rozpaczliwy skowyt, otarł zafajdaną podeszwę o starą, szmacianą lalkę (ach, cóż to był drzewiej za hit – „Moherka” dla każdej cnotliwej panny!) leżącą na potrójnych schodkach i zadzierając głowę, przystanął. Ledwie trzy piętra budynek liczył, mimo tego obszedł go sprawdzając możliwe wyjścia – żadnego nie było. Uważnie zrobił kroków parę zagłębiając się w cuchnącą i wilgotną (co było zastanawiające biorąc pod uwagę suchotę ostatnich dni) klatkę schodową. Stopnie wiodące na piętro były zatarasowane deskami i innymi sprzętami, dość skutecznie uniemożliwiając przedostanie się na drugą stronę. Poświęciwszy tej kwestii jeno chwil kilka, zaczął nasłuchiwać.
Z mieszkania numer 2 dochodził cichy „głos” telewizora, a z miejsca docelowego piękna, zastanawiająca cisza. "Myśliwy" lekko znalazł miejsce w dłoni, muskając podświadomość właściciela szeptem złowrogim.

- Ad maiorem Dei gloriam – poruszył bezgłośnie wargami i kolejny dziś raz wykorzystał prawą stopę, tym razem na lekkich, starych drzwiach otwierających się do wewnątrz.
 
__________________
"...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne."
Nevdring jest offline  
Stary 17-03-2007, 00:58   #12
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 8.30

Antoni Dyszak
Zajrzał do pokoju. Tak jak myślał, czterech jego „przyjaciół” leżało bezwładnie na fotelach i kanapie. Dawer, na wpół przechylony, dotykał niemal głową podłogi. Rygulskiemu głowa opadła na piersi, powieki pod przymkniętymi powiekami poruszały się chaotycznie, jak gdyby diakon był w fazie REM, wyjątkowo koszmarnej należy dodać. Dyszak uśmiechnął się krzywo. Teraz już nie było odwrotu. Należało działać. Im szybciej i nieprzewidywalniej, tym lepiej. Błyskawicznie odebrał nieprzytomnym broń i powiązał ręce i nogi, a potem usiadł na podłodze i czekał. Kilka minut później ocknął się pierwszy z diakonów. Początkowo próbował się zerwać, lecz Dyszak krótkim kopnięciem w bok kolana posłał go z powrotem na kanapę. Diakon stęknął z bólu i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem. Powoli wracała mu świadomość, a wraz z nią w oczach pojawił się lęk. Dyszak przyznał w duchu, że facet był dobrze wyszkolony. Lęk ustąpił miejsca zimnej wściekłości:
- Dyszak, czy ciebie już do końca pojebało? To koniec, podniosłeś rękę na diakona. Czapa albo Eliasz!
Dyszak wzruszył ramionami. Powoli odzyskiwali przytomność pozostali. Gaz musiał mieć wyjątkowo paskudne działanie, bo kręcili głowami, mrużąc oczy, uciekając nimi przed światłem. Antoni wstał, podszedł do pierwszego z diakonów, a potem chwycił go oburącz za głowę i gwałtownym ruchem skręcił mu kark. Głośne chrupnięcie zadziałało wyjątkowo motywująco na pozostałych. Dawer zawył ze strachu, a Rygulski szarpnął się, próbując rozerwać więzy. Dyszak w tym czasie podszedł do kolejnej z ofiar i równie beznamiętnie zabił go. Dawer zaczął straszliwie kląć, jednocześnie starając się oswobodzić:
- Kurwa, Dyszak, ty pojebie!!! Co robisz?! My tylko pogadać chcieliśmy. Serafin chciał cię z urlopu zdjąć!!! Co ci odwaliło?!!
Rygulski, śmiertelnie blady, wtórował koledze:
- Antek, to pomyłka. Nie chcieliśmy cię aresztować. Wezwanie jest, jakaś specjalna misja. Do Serafina. Daj spokój!!!
Chrrrrrup!! Dawer, z groteskowo obróconą głową opadł na podłogę. Rygulski łykał powietrze, niczym ryba wyciągnięta z wody. Dyszak uśmiechnął się do niego:
- I kto teraz jest w dupie, młodszy diakonie?

Wiktor Zakurski
Łup! Kopnięte drzwi odskoczyły od framugi i z rozmachu rąbnęły w brudną ścianę po drugiej stronie. Diakon wpadł do środka, trzymając oburącz „Myśliwego”. Ruchem kciuka przestawił przełącznik na tryb trzystrzałowej serii. Pewnie zbytecznie. Niemal każdy obywatel Błogosławionej Rzeczypospolitej robił pod siebie na samą myśl o przeciwstawieniu się diakonowi, ale nigdy nic nie wiadomo.
W mieszkaniu panowała cisza. Jedynie zza ściany dobiegał stłumione dźwięki – telewizor, poranna msza. Wiktor sunął wzdłuż ściany przedpokoju, obserwując wnętrze mieszkanie wzdłuż linii celowniczej pistoletu. Było cicho, stanowczo za cicho. Z korytarza można było wejść do dwu pomieszczeń. Lewe prowadziło z pewnością do sypialni, prawe prawdopodobnie do kuchni. Nie miał wsparcia, był sam i sam musiał sprawdzić tę nora. Co pierwsze kuchnia czy sypialnia? Musiał być ostrożny. Zły wybór mógł okazać się ostatnim wyborem.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 17-03-2007, 01:12   #13
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Antoni Dyszak

- Tak? Zdjąć z urlopu, powiadasz? I to tyle? Bo wiesz, jeżeli mnie zaciekawisz... Jeżeli powiesz jebaną prawdę, to może nie skończysz jak reszta tych kurwiszonów. Oczywiście nie mogę cię zostawić żywego, ale powiedzmy... Wziąłbym cię razem ze sobą. Wylatuje stąd za dwie godziny, do Hiszpanii.- przerwał, wyjął papierosa, zapalił, zaciągnął się kilka razy, strasznie szybko.

- Rygul kurwa, jestem w dupie. Mam wykurwiście przejebane, jestem w absolutnej dupie. Zrobiłem coś złego i muszę wiedzieć, czy Oni wiedzą... Ci na górze, czy Prymas i reszta wie... Powiedz co wiesz, proszę. Mogę cię wziąć ze sobą, mogę Cię bezboleśnie zabić i oddać twoje ciało rodzinie, żeby dobrze cię do grobu wrzucili... Ale kurwa, Rygulski, powiedz mi wszystko co wiesz!- ostatnie zdanie Dyszak wywrzeszczał, przykładając "rozmówcy" do czoła spluwę.

Nikt normalny by go nie okłamał, nikt nie traktowałby go niepoważnie. Miał nadzieje, że ostatni z żywych diakonów także wyśpiewa mu wszystko jak na spowiedzi w jebany pierwszy piątek.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 17-03-2007, 08:12   #14
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jacek Kryczyński

Minął Szpital Zbawiciela (dawny Kopernika ) jak zawsze zastanawiając się co zdecydowało, że astronom naraził się nowej władzy. Chyba niezbyt moralnym prowdzeniem, choć możliwe, że miała tu wpływ jego teoria, w końcu o "Obrocie sfer niebieskich" było do XIX, czy XVIII wieku na indeksie papieskim.

Przeciął Planty, tuż przy nich piętrzył się ponury gmach Komisji Wyznań komórki BRz zajmującej się kontrolą obywateli. Jacek przez chwile dumał, nad złośliwością matki Historii, wszak był tu dawniej Komitet Wojewódzki PZPR. Pamiętał prawie codzienne zadymy pod budynkiem, teraz jak głosiły plotki za ognoioodpornymi żaluzjami czaiły sie lufy km-ów, a wokół budynku aż roiło się od patroli. Ot "przyszło nowe" jak napisał pewien poeta w latach 40-stych.

Załomotał butami po zelaznych stopniach knajpy "U Jana" ( dawniej " John Bull" ) przy Małym Rynku, teraz knajpy eMBeków. Sztniarz,ochroniarz i kapuś w jednym, nie robił mu kłopotów z wejściem, widział go tu wszak nie raz, na pytanie o Marka Gorgonia odpowiedział wręcz uprzejmie, co mogło znaczyć, że jego stary kumpel z czasów walk na Ukrainie znów awansował.
Zerknął na zegarek, miał ponad dwie godziny czasu do spotkania, a pelętanie sie po mieście nie było najmądrzejszym wyjściem.

W dużej piwnicy dyskretnie oświetlonej blaskiem lampek panował miły chłód. Stoliki rozstawione w dużych odległościach od siebie zapewniały swobodę rozmów i dyskrecję. Ot jeszcze jeden przepis bezpieczeństwa. Bo niby po co jeden funkcjonariusz ma wiedzieć o czym mówi inny ? Jak głosiła plotka przebito tu przez podziemia tunel do budynku KW odległego o jakieś 120 metrów.

Chwilę rozgladał się, aż w końcu wypatrzył w końcie wysoką postać przyjaciela. Wysoki, szczupły Marek jaz zwykle ubrany był w "mojkę" z narzuconą na nią sztruksową marynarką. Już ten strój, zamiast obowiazującego innych "pogrzebowego" garnituru świadczył o jego wysokiej pozycji.
Dopiero gdy ze zgrzytem odsunął żelazne, secesyjne krzesło Gorgoń podniósł głowę znad papierów i ruchem od niechcenia zgarnął pozostałą mu ręką leżące na blacie papiery na kolana.

- Zdrastwuj prijatiel - powitał Jacka. Ten wykonał gest ni to powitania, ni pytania o mozliwość przysiąścia się. Klapnął na stołek i już bez pytania nalał sobie sporą porcję wódki do szklanki eMBeka. Przypatrzył sie etykiecie wyobrażającej człowieka w papasze, czy moze budionnówce.
- "Machnowka" ?
Zadał pytanie wspominając jednocześnie jak pity za pierwszym razem w lasach nieopodal Hulajpola bimber mało nie spalił mu gardła. Z czasem się przyzwyczaił, ale za każdym razem jego charakterystyczny słodko-kartoflany smaczek budził wspomnienia.

Wskazał głową na schowane przed chwilą papiery.
- Znów zgarneliście paru studentów ? Co wam szkodzą te dzieciaki ? My też się buntowaliśmy, jak dobrze pamiętasz. Pamietasz jeszcze ? - spytał opróżniając szklankę.
- To nie dzieciaki, lecz wichrzyciele i przyszli terroryści - sprostował łagodnym głosem Gorgoń nalewając teraz sobie równie solidną porcję bimbru.
- I co ? Powiesicie ich ? Za co, to tylko narwane szczeniaki ?
- Za szyję - padła najkrótsza z możliwych odpowiedzi - i pewnie kiedyś powiesimy Ciebie - uzupełnił Marek z kolei napełniając szklankę Jackowi. Ten wzruszył ramionami.
- Zapewne, ale pamietaj, ze teraz jestem innym człowiekiem. Staram się, nawet ten buc Małko to docenia. Obserwował jednoczesnie twarz Gorgonia, ale temu nie drgnęła nawet brew na wzmiankę o rednaczu.
- To nie buc tylko skurwysyn - sprostował eMbek - i regularnie na Ciebie donosi, jak na każdego w redakcji. A czemu Ty nie donosisz ? Padło pytanie okraszone skąpym usmiechem.
- Sam wiesz - Jacek ponownie wzruszył ramionami. Nie lubię.
Gorgoń pokiwał tylko głową w odpowiedzi.
- Spieprzaj stąd - zaproponował. Za chwilę zjawi sie tu pewna pinda z KiChy (Kolegium Chrześcijańskiego - dawniej Ministerstwa Kultury ) i nie chcę by cię tu widziała. Jej mąż jest na placówce w Hiszpanii i pieprzy tam swoją sekretarkę, panienka chce mu zapłacić pieknym za nadobne. Strzemiennego ?
Jacek podziekował, wypił i podniósł sie od stolika.
- No to na razie - pożegnał przyjaciela, kumpla z partyzantki, przeciwnika ? Do cholery to życie jest wkurwiające myślał wspinając sie po schodach do wyjścia. W głowie czuł lekki zamęt po wypitym alkoholu.

"Raider" znów bedzie kręcił nosem, że pije.

Ale co ten gówniarz wie o życiu ?

Dumał kierując sie do Kościoła Mariackiego.
 
Arango jest offline  
Stary 17-03-2007, 13:34   #15
 
Nevdring's Avatar
 
Reputacja: 1 Nevdring ma wyłączoną reputację
Wiktor Zakurski

Brud, smród i ohyda. Plugawa nora upadłego człowieczka. Zatęchłe powietrze uderza w nozdrza „zapachem” seksu i czegoś trudnego do zidentyfikowania. Rutynowo, na lekko ugiętych nogach przesuwa się w stronę prawego wejścia, aby w ostatniej chwili bezszelestnie wpaść do przeciwnego...

Krzyk. Wysoki, przenikliwy – ginie w nicości. Zakurski mruga oczami z niedowierzaniem. Białe skrzydła, tunika ufajdana krwi plamami. Wokół niego ciemność, tylko scena przed nim wyraźna, jasna – zatrważająca. Chce stać, ale idzie. Krok za krokiem zbliża się. Wyniosła postać go dostrzega. Porusza ustami, mówi coś, ale kolejny wrzask zagłusza jej słowa. Wiktor już całkiem blisko zauważa u stóp Wysłannika jakiegoś mężczyznę. Błysk. Zimne ostrze całuje szyję. Głowa toczy się i krwawi o cal przed stopami Diakona. Wargi...poruszają się... Pozbawione tęczówek, białe oczy wypełniają mu całe pole widzenia. Tonie. Zapada się w istotę cierpienia palącą jego serce. I nagle ten odgłos – zbawienny. Odrywa go, wyciąga.
CHRUP, MLASK, CHRUP – powtarzane echem dochodzi i obezwładnia. Postać kuca nad ciałem. Szybko, raz za razem rwie je na strzępy. Niczym wściekłe zwierzę rozrzuca na boki, wbija się coraz głębiej i głębiej. Nieznaczne rzężenie uwalnia z siebie Głowa – i cisza. Monstrum zamiera - cisza. Wstaje powoli, odwraca się - cisza. Z zakrwawionych, rozciągniętych w nienaturalnie szerokim uśmiechu warg odpadają kawałki mięsa. Cisza...

Potrząsa głową. Jest w sypialni. Krew, fekalia – coś dymi okrutnie w kącie pokoju. W ciągłym ruchu bada pomieszczenie depcząc po miękkim czymś. Mroczno, niewiele dostrzega, okna zasłonięte burymi kotarami. Cichy, przekrzywiony telewizor rzuca niebieskawe cienie na duże, rozbebeszone łoże. Zbliża się bezwiednie – na nim trup. W groteskowej pozycji rozwalony, w kilku miejscach skóra odchodzi już od kości. Brak mu lewej dłoni i lewego ucha. Odwraca się, marszczy nos. Czujność powraca, obłędne myśli spycha w bok. Wyłapuje niewielki szmer najpewniej z kuchni dolatujący. Spogląda raz jeszcze na zwłoki i rusza wiedziony obrzydzeniem.
 
__________________
"...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne."
Nevdring jest offline  
Stary 22-03-2007, 21:49   #16
 
kemuri's Avatar
 
Reputacja: 1 kemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodze
Julia Lisiecka
Wśród przeglądanych notatek z gabinetu kilkakrotnie natknęła się adres Jadwigi Lisieckiej. Z treści kilku listów wynikało, że jest z Ryszardem w bliskim kontakcie. Zdumiało to Julię, ale kiedyś mogło się przydać. Nie potrafiła określić ile lat miała ta kobieta, czy była siostrą czy też jakąś dalszą krewną. Chyba nieco starsza od niej, wskazywałby na to kształt liter, zupełnie inny niż ten, którego uczono w szkołach katolickich. Wychodząc z gabinetu zawołała Zofię.
Dla postronnego obserwatora była to kobieta nijaka, ale Julia doskonale wiedziała, że ma nerwy ze stali i ze niejedno już w swoim życiu przeszła.
Tak pani Julio? W czym mogę pomóc? Mimo próśb, gróźb niemalże, Zofia zawsze zwracała się do niej oficjalnie choć ton przeczył słowom. Była w jej głosie jakaś miękkość, coś co sprawiało, że Julia ufała jej bez zastrzeżeń, bo zwyczajnie czuła, że Zofia traktuje ją jak córkę.
Zosiu proszę wejdź do pokoju. Mam do Ciebie prośbę. Gdy wróci Piotr będę musiała wyjść. W sprawie Ryszarda. – wyjaśniła, widząc jak oczy Zofii stają się coraz większe ze zdumienia. Chciałabym abyś przez ten czas zaopiekowała się Piotrem.
Tak wiem, że ma opiekunkę – odpowiedziała na nieme pytanie Zofii – po prostu chcę abyś miała na niego baczenie. Po chwili wahania dodała cichutko – Na siebie też uważaj, bo naprawdę nie wiem co dalej będzie.
Julia po raz pierwszy w życiu nie wiedziała jaka decyzja będzie dobra. Ale musiała wiedzieć co się stało z Ryszardem. Postanowiła, że poczeka na syna i pod pozorem zakupów na kolację dla gości pojedzie do centrum. A zanim wrócą schowa broń. Chyba w lesie będzie najbezpieczniej. W końcu miała kilka swoich ulubionych miejsc, o których nawet mąż nie wiedział.
Teraz chcę się przejść, tak dawno nie spacerowałam. Miała nadzieję, że Zofia nie będzie pytać. Nie chciała jej okłamywać, ale prawda mogła ją zabić i to chyba dosłownie.


Ubrana w letni, długi i bezkształtny płaszcz, wyszła z domu. Chowając się wśród zarośli wyciągnęła raz jeszcze broń. Była ciężka ale gdyby umiała się nią posługiwać … mogła by strzelać trzymając oburącz. „Do kogo miałabym strzelać”- zapytała samą siebie. „Dlaczego miałabym strzelać i do kogo?” Ale broń miała w sobie coś co ją pociągało. Obejrzała ją dokładnie, mimo to nadal nie wiedziała jak jej używać.
Zapakowała ją w worek foliowy i zakopała w ziemi pod drzewem, które bardzo lubiła. Całość przysłoniła runem leśnym.
 
__________________
"Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć".
Mark Twain

Ostatnio edytowane przez kemuri : 30-03-2007 o 15:27.
kemuri jest offline  
Stary 26-03-2007, 19:53   #17
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 10.30

Jacek Kryczyński
Wyszedł na Rynek. Dziwnie opustoszały o tej porze dnia. Pochylił się, zgarbił, wzrok pokornie wbił w bruk. Tak było bezpieczniej, diakoni wtedy mniej się czepiali. Najgorzej to iść prosto i patrzeć ludziom w twarze, natchnione fałszywą pobożnością. Nie chrześcijaństwo a hipokryzja była religią ustawową w tym kraju. Jacek przeszedł obok pancerki z białym krzyżem Diakonatu i łacińską sentencją: Ubi autem est humilitas, ibi est sapientia. Były bojownik UAS, opozycjonista i anarchista wciągnął głowę w ramiona, stając się żywym dowodem na prawdziwość łacińskich słów. Jeden z diakonów wypluwał ciąg wyrazów, w rozwlekłym meldunku okraszonym co jakiś czas soczystą „kurwą macią”. Drugi uderzał ospale, lecz rytmicznie krzyżem z plastali w opancerzoną dłoń. Jacek minął ich i wszedł do Mariackiego. Kościół jak zawsze był pełny po brzegi, ale Kryczyński doskonale wiedział, gdzie szukać „Raidera”. Młody chłopak siedział na wąskiej ławeczce obok konfesjonału i z uduchowioną twarzą wsłuchiwał się w kazanie traktujące jak to ostatnio najczęściej bywało o grzesznikach z Rosji i grożącym im ogniu piekielnym. Czy to jakiś wstęp do kolejnej poruchawki nadgranicznej? Mniejsza z tym, Kryczyński nie zważając na złe spojrzenia sąsiadów przepchnął się naprzód i stanął obok „Raidera”. Chłopak, wysoki i postawny brunet lekko skinął głową i wyszeptał:
- Witaj "Cedr". Jesteś wcześniej.

***
Wiktor Zakurski
Nie czuł niczego, poza uniesieniem. Znów jest narzędziem w dłoniach Pana. Mocno chwycił „Myśliwego” i ostrożnie stawiając stopy, ruszył w stronę kuchni. Szmer powtórzył się, lecz Zakurski nie przyspieszył. Nadal powoli, ostrożnie zbliżał się do celu. Tępa, gruba lufa pistoletu wyznaczała jego azymut. Wiązka lasera z podlufowego celownika błądziła po załamaniach szarej od brudu kotary. Metr przed wejściem zatrzymał się, uspokoił oddech, jak go uczyli na szkoleniu, spiął mięśnie i wystrzelił naprzód niczym sprężyna. W ułamku sekundy znalazł się w pomieszczeniu, omiatając jego wnętrze laserem. Za rzędem szafek, ktoś się krył:
- W imię Pana Najwyższego i Diakonatu, sługi jego wyjdź z rękoma w górze!
Kontrolował sytuację, toteż mógł sobie pozwolić na pełną formułkę aresztowania. Zwykle hołdował zasadzie opata Arnauda-Amaury’ego Caedite eos! Novit enim Dominus qui sunt eius, wierząc, ze Bóg faktycznie wstrzyma jego dłoń, gdyby miał niewinnego pokrzywdzić. Nigdy nie wstrzymał.
Postać za szafkami wyprostował się i wyszła, trzymając wysoko w górze ręce:
- On był grzesznikiem. – wyszeptała w uniesieniu. – Byłem narzędziem Pana.
Zakurski zapalił światło, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Był to nijaki blondyn, wysoki i chorobliwie szczupły. Lśniące oczy nasuwały skojarzenia z średniowiecznymi eremitami, jedna w odróżnieniu od nich mężczyzna był gładko ogolony.
- Połóż się na ziemi – zakomenderował Zakurski. Mężczyzna nadal stał z uniesionymi rękoma, uporczywie wpatrywał się w oczy diakona:
- Też byś go ukarał. Sprzedawał zło…
- Połóż się – złożył się do strzału, wiązka lasera celowała idealnie w środek czoła desperata, który powoli schylił się, wciąż patrząc się w oczy Wiktora.
- Bóg z Tobą diakonie…
***
Antoni Dyszak
Rygulski nie wydawał się przekonany. Przez chwilę milczał, wbiwszy wzrok w stary dywan. Zagryzł walki, które zbielały jeszcze bardziej.
- Antek, przepieprzyłeś wszystko. Miałeś do służby wrócić. Serio, a teraz? Ale jest szansa daj mi zadzwonić, a to odkręcę. Wrobimy jakiegoś kutasa w śmierć tych trzech – wskazał głową trupy. – Wtedy będziesz czysty, a ja żywy… Wrócisz do roboty i będzie w porządku, co? A tak? Jak wylecisz do Hiszpanii? Skąd? Helikopterem? Wszyscy cię namierzą, będziesz tropiony jak zwierzyna. Kiedy ostatnio słyszałeś o zabójstwie trzech diakonów na raz? Kurwa, będziesz wrogiem numer jeden!! A nawet jak zwiejesz do Hiszpanii, to ekstradycja cię czeka. Pamiętasz? Mamy umowy z Unią. Nie masz absokurwalutnie żadnych szans!!! Chyba że mi zaufasz…
To powiedziawszy spokojnie spojrzał w oczy Dyszaka:
- Spójrz na siebie. Jako diakon jak byś ocenił kolesia, który tak się zachowuje, tak wygląda? Ani chybi heretyk. Każdy diakon cię wylegitymuje… Nie masz szans.
***
Julia Lisiecka
Zofia skinęła głową:
- Dobrze proszę pani, ale pan Ryszard może być niezadowolony, kiedy wróci. Pani, proszę wybaczyć, powinna zostać w domu, z synem. Pan Ryszard pewnie ma swoje obowiązki. I… - zawiesiła na chwilę głos – To chyba nie jest właściwe, proszę pani.
Julia przez chwilę czuła złość na kobietę. Jakim prawem próbuje ją pouczać, ale uspokoiła się, pamiętając o tym, że prawdziwa katoliczka nie okazuje złych emocji:
- Zofio, wiem, co robię. Zrób, jak każę.
- Dobrze proszę pani.
***
Ukryła broń. Ciężki kawał stali, który w ułamku sekundy potrafi pozbawić człowieka życia. Może już kiedyś pozbawiła. Przecież nie wiedziała, czym tak naprawdę zajmuje się jej mąż. Wyjęła z torebki starą kopertę i raz jeszcze sprawdziła adres:

Jadwiga Lisiecka
Prusy 17
Kraków 32-010.

Prusy, podkrakowska wioska. Bieda straszna ponoć, poza miastem. Jak tam dojechać? Samochodu nie miała, zresztą kobieta sama, podróżująca przez miasto szybko wzbudzała podejrzliwość Milicji Bożej czy innych służb. Co robić.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 26-03-2007 o 20:03.
kitsune jest offline  
Stary 27-03-2007, 00:46   #18
 
Nevdring's Avatar
 
Reputacja: 1 Nevdring ma wyłączoną reputację
- Co ty możesz wiedzieć o MOIM Bogu, żałosna istoto?- nim pytanie zmusiło plugawca do odpowiedzi, Zakurski obniżył nieco lufę i nacisnął spust. Wrzask. Grzesznik opada na jedno kolano oburącz łapiąc za krwawiące, drugie. – Co ty możesz wiedzieć o moim Bogu...? – długi, bardzo długi i przenikliwy wrzask kolejny. Diakon lekkim ruchem odrzuca włosy, rozkoszując się odorem strachu klęczącego zabójcy. „Myśliwy” pieści jego prawą dłoń, kusząc smużką dymu i z satysfakcją mierząc w korpus.
- Błagam... – dochodzi go przerywany jękami bólu głos. – Uwolniłem...jego...duszę. - Pan mnie wynagrodzi! – mężczyzna wykrzykuje już klęcząc i unosi zakrwawione dłonie w geście modlitwy kapłańskiej.
- NIC nie wiesz o moim bogu... – z ledwo zauważalnym smutkiem w głosie kontruje Wiktor i trzeci raz suche „klik” poprzedza jęk rozpaczy.
- Aaa, auu, aaa... – mężczyzna wydaje z siebie nieartykułowane dźwięki, rozszerzonymi oczami szukając lewej dłoni. Szkaradnym kikutem tryska krwią dookoła nie mogąc odnaleźć zagubionego członka.
- Nie...moja ręka...moja ręka...moja... – porusza już bezgłośnie wargami.
- Hic vivi taceant. Hic mortui loquuntur – szeptem ogłasza Diakon i po raz ostatni naciska spust. W kącie pomieszczenia Śmierć błyska radośnie fosforyzującymi ślepiami. Zakurski potrząsa głową – Widmo znika.
Podchodzi do ciała uważnie omijając kawałki miękkiej, różowawej tkanki. Ściąga brwi wyłapując ostry zapach i szeptem odmawia modlitwę.

Kilka minut później jest już przed budynkiem. Zupełnie ignoruje lękliwe spojrzenia nielicznych, sprowadzonych wystrzałami osób, które i tak po chwili umknęły przezornie. W drodze do samochodu wyciąga chusteczkę i starannie przeciera dłonie. Uważnie, dokładnie, palec za palcem, zakamarek za zakamarkiem. Co rusz wraca, do czerwoności ścierając niewidoczne coś. Po dłuższej chwili ze wstrętem odrzuca materiał. Otwiera drzwi i sięga po służbowy telefon. Wyciszona klawiatura ugina się osiem razy, a po chwili w słuchawce rozlega się delikatny, kobiecy głos.
- Diakon Zakurski. Krupnicza 14/1. Akcja zakończona powodzeniem. Grzesznik stawiający opór zlikwidowany. Raport wieczorem – nie czekając na odpowiedź kończy rozmowę.
Będąc już w samochodzie uaktywnia komputer. – Autopilot. Kierunek: Dom.
Pojazd rusza wolno, Wiktor zaś odchyla się nieco w fotelu i zamyka oczy. Przyciemnione szyby nie ukazały już światu płynących z nich łez...
 
__________________
"...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne."

Ostatnio edytowane przez Nevdring : 27-03-2007 o 00:57.
Nevdring jest offline  
Stary 29-03-2007, 14:34   #19
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Antoni Dyszak

Spoglądał jeszcze przez chwilę na Rygulskiego, a ten miał spore powody do srania w gacie. Z oczu Dyszaka zniknęła bowiem histeria, a pojawiła się wściekłość... Oczy Archanioła płonęły...

- Nie ufam ci, kurwa...- wyszeptał Dyszak

Jego ręka była szybsza, niż spojrzenie jego więźnia. Uderzył w głowę, a dokładniej w jej dół, w brodę, "podbijając" głowę Rygulskiego do góry z charakterystycznym chrzęstem. Nawet nie zdążył krzyknąć. Antoni westchnął cicho- jeszcze nie ma południa, a już ubił czterech swoich. Ale cóż robić- musiał działać. I ciągle musi, bo jego wielka próba dopiero nadchodziła...

Najważniejsze to pozbyć się ciał. Musiał dowiedzieć się, co dzieje się wokół niego- czy przyciągnęli wsparcie, czy mieli wyciągnąć go wprost pod snajperów? Pewnie na zewnątrz czeka jeszcze paru diakonów, celują w jego drzwi i okna... Ale nie mógł tak siedzieć. Musiał zaryzykować.

Z szafy, tam gdzie trzymał przepisowy strój diakona, wyjął prawdziwe cudeńko. Lornetka z cyfrowym obrabianiem obrazu, przybliżenia i te sprawy wykonywane rzecz jasna komputerowo... Dostał ją jako jedyny w oddziale, na próbę i do użytku podczas akcji. Jakże teraz mu się przyda.

Przyszedł czas na najgorszy element jego planu. Podchodził do każdego z okien, delikatnie odsuwał zasłonę i wyglądał na zewnątrz- szukał obstawy, szukał ciężkiego sprzętu i, w szczególności, szukał wozów diakonów. W jego głowie krystalizował się pewien plan...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 01-04-2007, 17:47   #20
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 10.45

Wiktor Zakurski
Przez chwilę oddal się upragnionemu uczuciu spełnienia. Kolejni grzesznicy znaleźli swój kres i swą karę dzięki niemu. Po raz kolejny przysłużył się Bożej Sprawie. Jeden heretyk handlujący zakazanymi filmami, drugi polujący nań. Jak pokrętne są drogi Szatana, by karać grzesznika dłońmi innego grzesznika? Zakurski złożył dłonie do modlitwy. Przed oczyma wciąż miał chorobliwie chudego heretyka, który spokojnym głosem prawił, iż Pan mówi przez jego czyny. Stoi przed rzędami szafek. Co ciekawe stoi spokojnie, patrząc w oczy Zakurskiemu. Nie sięga po broń, która leży na szafce. O wyciągnięcie ręki. To wielki rewolwer nowej generacji. Jedna z tych giwer robionych na zamówienie Diakonatu. Masywna maszyna na dwunastomilimetrowe naboje nowej generacji. Nieosiągalna na rynku cywilnym… nieosiągalna na rynku cywilnym… - słowa odbijały się echem pod czaszką.
***
Antoni Dyszak
Lornetka była prawdziwym cudem. Jak jakieś pieprzone szpiegowskie oko. Błyskawicznie wyłapała w promieniu 300 metrów od okien dziesięciopiętrowa trzy samochody Diakonatu i namierzyła transmisję centrum dowodzenia C4I jakieś pół kilometra stąd. A ilu mogło być z drugiej strony budynku? Kto wie. Natomiast wydawało się, że dachy były czyste, żadnych snajperów. I jakoś nie było widać śmigłowców. Co by znaczyło, że jeszcze nie dotarła tu grupa interwencyjna. Może była w drodze? Bo tego, że dowództwo wiedziało o śmierci czterech swoich agentów, był Dyszak pewien. Z pewnością osobiste chipy wykryły wygaśnięcie impulsów nerwowych i wysłały alarmujące sygnały do centrum kontroli. Miał bardzo mało czasu. Musiał w 2-3 minuty wydostać się stąd, ale po drodze miał kilka przeszkód. Diakoni w wozach, dalsze patrole, nadciągające posiłki, w tym śmigłowiec z grupą specjalną i cholera wie, co więcej. A potem co? Zabił czterech diakonów. Tego nikt mu nie wybaczy. Już dziś w mediach wszyscy zobaczą jego twarz ze szkarłatnym, otoczonym piekielnymi płomieniami napisem HERETYK.
I pomyśleć, że jeszcze niedawno jego oddział polował na takich jak on. Oto ironia losu godna Błogosławionej RP.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172