Wszyscy
Nie podjęli wspólnie decyzji. Tylko
Nikolai i Liam, mimo protestów, oddali głosy – nie licząc oczywiście
Petera, który wskazał sam siebie. Jako drużyna nie wykonali jednak rozkazu. Siedzieli w ciszy, uciekając wzrokiem przed spojrzeniem pani doktor. Czego mogli oczekiwać? Że jak
Generał Daio przymusi ich do wybrania lidera poprzez szantaż lub otwartą groźbę?
- Brak decyzji też jest decyzją, moi mili – powiedziała w końcu–
Czasem pozwala zyskać cenny czas na zgromadzenie większej ilości informacji, a czasem… jest gorsza niż najgorsza decyzja. Ale o tym musicie przekonać się sami. Dobrze. Jutro wyruszycie bez lidera. To zmieni nieco plan ćwiczeń, ale nie odwoła ich. O szczegółach dowiecie się w trasie. Będziecie mieli pół godziny na zapamiętanie jak najwięcej szczegółów dotyczących terenu i utrudnień, które zostały dla Was przygotowane.
Kobieta wstała, wyjęła zza paska telefon komórkowy. Wstukała kilka klawiszy, po czym powiedziała do słuchawki:
- Przyślijcie „prezenty”.
Oczekując na tajemniczą przesyłkę,
Alreuna przysiadła na biegu ławki i przeciągnęła się swobodnie, jakby była na spotkaniu rodzinnym, a nie w pracy. Mimowolnie
Peter i Nikolai zwrócili uwagę na jej krągłe piersi i wąską talię, dodatkowo podkreśloną skórzanym, grubym paskiem. Mogli zresztą nieco lepiej się przyjrzeć, bo pani doktor patrzyła teraz głównie na
Liama i Robina. - Wiem, że czujecie się niepewnie. - odezwała się niby do wszystkich, ale do nich w szczególności -
My też. To nic przyjemnego powierzać swój los w ręce dzieci. Dzieci, które tak wiele wycierpiały, które… wykorzystano. Nie jesteśmy lepsi od naszych poprzedników, bo też chcemy was „użyć”, ale w przeciwieństwie do sytuacji sprzed 9 lat, my walczymy o życie. Każde z was jest warte kilka, a nawet kilkadziesiąt ludzkich żywotów. I ci ludzie już za was ginęli, żeby was tu dostarczyć, żebyście byli bezpieczni, bo… byliście ich nadzieją na lepsze jutro. Chcę tylko żebyście byli tego świadomi. Wciąż jednak macie wybór. Mogliśmy w trakcie budzenia uszkodzić wasze przysadki mózgowe. Wywiercenie dziurki na 6mm wystarczyłoby aby zapewnić sobie Wasze posłuszeństwo. Jednak… czym różnilibyście się wtedy od naszych wrogów? Bez osobowości? Bez wątpliwości? Keiko – zwróciła się do azjatki –
Ci, z którymi walczycie nie są już ludźmi. Są martwi i nie da się ich zabić. To są zwłoki, które poruszają się, lecz nie żyją w takim sensie, w jakim my żyjemy. To są nasi zmarli, których ciała są bezczeszczone przez straszny wirus. My przywracamy tym ciałom spokój. „Niech martwi będą martwymi, a życie należy do żywych” – takie były słowa ostatniego prezydenta USA.
Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszli wojskowi, a pomiędzy nimi wjechało 6 ruchomych gablot. W każdej z nich znajdował się dziwny kombinezon – rodem z jakiegoś filmu s-f. Co więcej, przy kostiumach znajdowała się prawdziwa broń!
Wojskowi wystawili gabloty na środek pomieszczenia, zasalutowali Aurorze, po czym odmaszerowali. Drzwi się zamknęły.
Pani doktor uśmiechnęła się, widząc zaciekawione miny swoich podopiecznych.
- To są wasze kostiumy bojowe. – wyjaśniła –
Każdy przygotowany na miarę i dostosowany do waszych predyspozycji oraz… mocy. Chcecie czy nie, jesteście naszymi bohaterami i wielu ludzi wciąż jest zdolna oddać życie za was. Te uniformy to efekt pracy naszych naukowców, którzy pracowali po 20 godzin dziennie od Waszego przebudzenia żeby maksymalnie ułatwić wam konfrontacje z wrogiem. Zadaniem tych strojów jest nie tylko chronienie Was przed niebezpiecznymi czynnikami pogodowymi, jak choćby kwaśne deszcze, ale też wzmocnienie waszej szybkości, wytrzymałości i siły. Możecie je obejrzeć. – kiedy nikt się nie ruszył, dodała – Broń nie jest naładowana. To wszystko na dziś. Za 43 minuty wyłączą światła i będzie obowiązywać cisza nocna, do tego czasu powinniście być już w łóżkach. Śniadanie jutro o 6.30. Kombinezony założycie dopiero przed wyjazdem, więc możecie przyjść nawet w pidżamach.
Przechodząc obok,
Alreuna pogłaskała
River po głowie. Ten gest był bardzo delikatny i jakiś taki… opiekuńczy?
Riv nigdy nie zaznała takiej pieszczoty od dorosłego. Tylko
Robin głaskał ją po głowie, gdy była smutna.
- Dobranoc – powiedziała
Alreuna, wychodząc z pomieszczenia i zostawiając ich sam na sam ze sobą i dziwacznymi strojami.