Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2014, 13:53   #21
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Powrót na Ajolosa nie należał do najprzyjemniejszych. Skrzywiona mina mówiła wszystko. Młody jak zwykle chciał pokazać jakie to ma wielkie i owłosione jaja, bawiąc się drążkiem sterowniczym, niczym nastolatek któremu dali do zabawy wielkie cycki. Gdy West przyspieszył, jego pasażer w pierwszej chwili poczuł jak jego własne jaja kurczą się do rozmiaru orzeszka, by potem poczuć jak żołądek uderza mu do gardła. Dłonie zwiadowcy mocno chwyciły się oparcia fotela, jakby ten bał się pomimo pasów, że wyląduje mordą na szybie. W pierwszym odruchu miał ochotę zwrócić na Westa zawartość swojego obiadu, jednak powstrzymał się - mogło by się to nie spodobać mu. Głośne beknięcie wydobyło się z ust Jonesa, który uśmiechnął się szeroko. Niech młody ma swój czas. Widać gołym okiem, że był w żywiole a statek matka pojawił się już na widoku. Ulga, którą ukrył za uśmiechem, na szczęście była prawie nie do zobaczenia. W końcu West zaczął zwalniać, i wszystko powoli zaczęło wracać do normy.

***

Dom. Słodki dom, zdawała się mówić mimika twarzy zwiadowcy, gdy tylko postawił stopę na AJOLOSIE. Uśmiech jednak szybko zgasł, gdy okazało się, w jak wielkiej i czarnej dupie się znaleźli. Twarz mężczyzny stężała, a on sam czuł ten dziwny wewnętrzny nie pokój. Statki, które zaczęły się zbierać, nie wróżyły nic dobrego. Nie widział kapitanów wszystkich okrętów siedzących przy jednym stoliku i pijących sobie kawkę oraz maczających w niej ciasteczka. Zaschło mu w gardle i poczuł, że najchętniej przepłukał by gardło jakimś piwem, którego oczywiście nie miał pod ręką. Pierdolone szczęście, chciał już powiedzieć na głos ale powstrzymał się.

Walka kosmiczna nie była czymś co niedźwiadki lubią najbardziej, i nawet taki twardziel jak Jones, wiedział że podczas takiej walki nie ma za bardzo wielu dróg ucieczki. Ile rzeczy mogło się spierdolić na które nie miało się wpływu. Kolejny minus był taki, że jak dostaniesz z takiej fototorpedy czy innego chujstwa to twoje szczątki będą dryfowały gdzieś sobie w kosmosie. Chociaż może to lepsze niż być zakopany w ziemi. Żaden pies nie wygrzebie cię z niej i nie zrobi sobie z twojej kości zabawki. Delikatny grymas, w formie uśmiechu, pojawił się na zarośniętej mordzie Jonesa. Cóż, przynajmniej jeśli ich trafią, i statek pierdolnie to umrze szybko, a nie będzie wykrwawiał się powoli na śmierć w jakiejś zatęchłej dziurze.

Szedł jednak w milczeniu na mostek, zastanawiając się co do cholery tu się dzieje. Tak samo sonda. Zniszczona przez EMP. Celowa robota. Może sonda coś wyniuchała, Tylko co. To jednak była działka Clarke’a. Ten cyber-żłób na pewno były szczęśliwy mogąc po-kopulować sobie z taką sondą, i odkrywając jej najgłębsze tajemnice. Pewnie by ją masował, pieścił, i szeptał jej czułe słówka byle otworzyła się przed nim na rozcież. Cóż, każdy lubi coś innego. Prawie się zaśmiał, ale prawie..robi różnice.

Czekał spokojnie na to co odczytają z danych, które przyniósł i liczył że nie będą narażać swoich dup dla ludzi-kotów. Chociaż dla jednej kotki można by zaryzykować, o ile umiała by się odpowiednio odwdzięczyć. Prężąca się, ujeżdżająca kotka, która w dodatku miauczy to nie częste doświadczenie. Warte ryzyka. To było pewne. Włożył sobie cygaro do ust, ale go nie podpalał. Kapitan by się znów wkurzył. Lepiej było go nie drażnić.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline