Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2014, 21:08   #526
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Po trzech dniach drużyna w końcu przebiła się przez twardą skałę, po drugiej stronie spotkali Ergana wycieńczonego i poranionego. Dirk nie był w stanie poparzonymi dłońmi zmieniać opatrunki, dlatego gdy Thorin odwijał bandarze z kolana, Dirk końcem palca wcierał Czerwony łój w paskudną ranę lewego kolana, która po wybuchu się otworzyła. Wcierając maść w kolano wcierał ją także w poparzonego palca, który znacznie szybciej, w porównaniu do reszty dłoni, zaczął się regenerować. Dirk zaobserwował jak maść ożywiała naskórek na palcu, jak sterylizowała ranę, pomagała organizmowi usunąć toksyny. Z reszty ran na dłoni, szyi sączyło się osocze, skóra pękała przy byle ruchu, pulsowało gorąco. Po trzech dniach rozpoczęło się charakterystyczne, jeszcze delikatne swędzenie w kolanie, świadczące o tym, że rana się zaczyna goić. Dirk przeliczył skromny zapas Czerwonego łoju, siedem dawek, tyle powinno wystarczyć na pod reperowanie stanu nogi. Postanowił aby zużyć kilka dawek na poparzone dłonie. Obrażenia te sprawiały, że Dirk czuł się bezradny. Obawiał się o to czy jeśli zastosuje choćby o jedna dawkę za dużo na dłonie to czy wystarczy do końca kuracji na kolano. Mimo wszystko młody alchemik postanowił choćby po części zregenerować dłonie, jak tylko nadarzała się okazja, gdy Thorin zdejmował bandaże, Dirk delikatnie, końcówką palca nakładał Czerwony łój na poparzenia.

Przez ten krótki okres, ciszy przed burzą, Urgrimson miał wiele czasu aby przemyśleć wiele spraw. Z jednej strony nie był zadowolony z sytuacji w jakiej się znalazł i całej tej wyprawy, z drugiej wizja Azul, które może upaść pod naporem armii zielonych i skavów. Była to straszna wizja wlewająca smutek i rozpacz do serca młodego khazada. Czarę goryczy przepełniała beznadziejna sytuacja w jakiej się znalazł. Wiedza, że mógł się zachować tak jak zwykle, czyli samodzielnie o wszystko zadbać by uniknąć sytuacji w jakiej teraz znalazł się oddział, ta wiedza, ta świadomość były o kroplę za wiele w czarze goryczy. Dirk stał się ospały, wykonywał tylko najpotrzebniejsze prace. Jadł, wydalał, mył się, spał. Większość czasu jak nie czytał zdobycznej księgi, która była odskocznią dla umysłu, siedział i analizował informacje, które posiadał.
Coś się nie zgadzało, może to co brał na początku za rozkazy od wodza orków było jakiegoś typu umową, kontraktem. Teraz na spokojnie rozumując dochodził do wniosków, że ani skaveni ani orkowie nigdy w historii ze sobą nie zawierali sojuszy, bardziej było to tymczasowe zawieszenie broni. Zadanie nie łatwe, by wywiedzieć się jakie cele przyświecają skavenom, a jakie orkom.
“Czy te dokumenty skaveńskie posiadają ważne informacje? A jeśli tak to, czy potrafili byśmy je właściwie użyć? Co te dwie wrogie nacje połączyło? I czy są połączone, a może nie działają wspólnie? Jaka sytuacja ponownie by poróżniła obie plugawe nacje?”
Dirk liczył na to, że armia Azul ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie, inaczej było już po nich.
Także myślami wracał do sytuacji obecnej. Ruszyli w marnym stanie, zupełnie nie przygotowani jak jakaś banda dzieciaków. Dorrin ledwie się poruszał, a obecnie kilku kolejnych miało podobny problem wliczając w to samego Dirka. Na komisariacie milicji politycznej czytał o potyczkach czarnego sztandaru i nie dawał wiary w to co czytał. Teraz na własnej skórze doświadczał braku współpracy oddziału, braku podziału ról. U kapitana Karguna każdy wiedział gdzie jest jego miejsce i jakie ma zadania. Było to oczywiste, bo Kargun doskonale wiedział co kto potrafi, w czym jest dobry, a jakie są jego słabe strony. Kargun dbał w szczególności o logistykę, w obecnym oddziale logistyka była jedynie niezrozumiałym pojęciem. Dirk był rozczarowany, sam delikatnie popchnął Detlefa w kierunku dowództwa. Tam, wśród ruin Detlef wyglądał na mądrego przywódcę. Jak bardzo Dirk się pomylił? I gdy detlefowy rokosz się powiódł, gdy Detlef przejął obowiązki sierżanta ogłaszając swoją kandydaturę, chwilę po tym umył ręce od odpowiedzialności.
“Dowódca tylko podczas walki. Ha! Dobre sobie, to tak jak by król orzekł płaćcie mi podatki, a reszta, reszta mnie nie obchodzi, wolna wola róbcie co chcecie. Kto by chciał takiego króla?”
Do tego całego bigosu dochodzili spiskowcy Bonarges. Możliwe, że wśród drużyny był wraży agent, możliwe że Kyan lub Huran, albo obaj, byli agentami. Kyan był przydzielony Galebowi, ale sprytny agent potrafiłby podsunąć tego typu myśl swemu przełożonemu. Tak samo jak Dirk planował podsuwać niektóre pomysły Detlefowi, bądź brać na siebie nie swoje obowiązki, by ponownie nie dopuścić do tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znaleźli. Huran, on przyłączył się, bo namówił do tego Detlefa, może nawet go przekupił. Poza tym Detlef właśnie Dirkowi i Thorinowi nakazał mieć oko na niego. Huran z jakiegoś powodu chciał wymknąć się z Azul. Możliwe, że był ściganym przez prawo i schował się wśród walczących, a gdy nadarzyła się okazja postanowił uciekać. Możliwe, że był agentem Bonarges i na własną rękę chciał się wydostać z Azul, a banda Detlefa stała się okazją, którą pochwycił oburącz. Im więcej Dirk o tym myślał, tym większa złość w nim rosła. Nie była to złość typowa dla khazadów, gwałtowna i destruktywna. Dirk złość przekuwał w cierpliwość, zachowując pozory obojętności, ukradkiem spod bandaży obserwował każdego z oddziału, bo każdy mógłby być potencjalnym agentem. Dirk wiedział, że jedynie jako jednolita jednostka mają szansę nie tylko przeżyć ale także zyskać sławę. Postanowił sobie, robić wszystko co trzeba i tak jak trzeba. Jeśli Detlef czegoś nie zrobi, Dirk będzie się dwoił i troił aby wszystko było jak należy. Jako cichy pomocnik nie mógłby liczyć na pochwały, które zresztą Dirkowi były obojętne, bynajmniej z ust tych których nie darzył szacunkiem. Jednak tylko taka aktywność umożliwiała aby przetrwać. Gdyby sam zorganizował zbiórkę kasy na lekarstwa, teraz wszyscy ponownie w pełni sił staliby na nogach. Ale poprzedni sierżant olał kwestie składek.

I gdy tak siedział i rozmyślał, podliczał wszystkie informacje, poczuł coś dziwnego, jakiegoś rodzaju falę, której źródłem był Galeb. Podobne odczucie towarzyszyło podczas zaklinania Mocy w magicznych eliksirach przez ojca Dirka, Urgrima. Urgrim Harginson był już wtedy biegłym Mistrzem Alchemii. Asystujący Dirk przy zaklinaniu Mocy wiele razy doświadczał tego dziwnego stanu, tej czystej energii, która przechodziła przez ciało pozostawiając dziwny metaliczny posmak w ustach. Tym razem było bardzo podobnie, jedynie smak w ustach nie był metaliczny, a jakiś nie określony. I tak jak Ojca, tak teraz Galeba, Dirk obserwował w milczeniu, pełen fascynacji, nie śmiał mu przeszkadzać. Mistrz Run zbierał Moc, bądź czynił jakieś uroki, czy też gusła odprawiał, a może przekówał swoją wolę, swojego ducha.

Dirk był gotów do wymarszu w każdej chwili, a wymarsz mógł być zarządzony w każdej chwili. Spakował wszystko co posiadał, upewnił się jeszcze czy nie ma uszkodzeń plecaka, czy wszystko jest na swoim miejscu. Gdy Thorgun orzekł, że mają towarzystwo, Dirk był już na nogach z plecakiem na plecach, tarczą przewieszoną z lewego boku, z hełmem na głowie. Po tym jak oddział został ostrzelany czas było ruszyć. Dirk pomógł Erganowi wstać oraz służył pomocą jako podpora. Poruszali się w tempie Ergana, który ledwie powłóczył nogami oraz miał problem z utrzymaniem równowagi. Dirk przyświecał pochodnią trzymaną w lewej ręce, a prawą obejmował Ergana tak by ten się nie przewrócił.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 23-11-2014 o 10:56.
Manji jest offline