Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2014, 23:12   #181
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
post wspólny

Shando Wishmaker błogosławił magię - dzięki niej (a dokładnie dzięki zaklęciu od druidki) niestraszne mu były mrozy, choć śnieg, szron i wilgoć i tak przeszkadzały. Cóż, w końcu to Cholerna Północ, więc czego się spodziewać, pomyślał czarodziej.
- Co dalej? - spytał się, patrząc na Vara i Kostrzewę - To wasze okolice, więc mam nadzieję że wskazówki szamana były dla was czytelne.
Calishanin skrzyżował ręce na piersi i czekał na odpowiedź.
- Nie przesadzajmy, moje plemię tak nisko nie wędruje zazwyczaj. Nieco bardziej na północ i owszem. - Odparł Grzmot na sugestie mezczyzny. - Obejdziemy dołem, z koniami lepiej nie ryzykować, wystarczy ze jeden poniesie i wszyscy możemy pospadac. - Odparł już na konkretne pytanie.
Kostrzewa skrzywiła trochę usta, ale nic nie powiedziała, wpatrując się w ośnieżone wierzchołki gór. Dla niej rozpadlina nie była żadną przeszkodą wartą nadkładania drogi, ale dla niedoświadczonej reszty faktycznie mogła być wyzwaniem… głównie psychicznym. Zresztą, druidka nigdzie się nie spieszyła, a im dłużej przebywała w górach, tym czuła się lepiej i był bardziej szczęśliwa. Wydłużenie drogi nie było więc takie złe - bo w końcu sprawiało, że więcej czasu mogła wędrować po podniebnym szlaku.
- Var dobrze mówi - Tibor oderwał wzrok od rozpadliny i rozejrzał się odruchowo, co już chyba wszystkim weszło w krew po wczorajszej zasadzce. - Obejdźmy to miejsce. Konie poniosą albo lawina zejdzie i będzie bieda. Musimy uważać na szczeliny w lodzie, następne mogą być bardziej podstępne.

Zastanowił się i któryś raz już dzisiaj z rzędu przyjrzał szczytom, znowu porównał z wrytą w pamięć mapą i naszkicowanym tam szlakiem.
- Wiecie, mam wrażenie że prędzej zmierzamy ku polu bitwy i zniszczonej ostoi o których opowiadał Karl Skirata, niż ku źródłom - rzucił wreszcie od niechcenia, dając ujście temu co za nim chodziło cały dzień. - Chyba że to jedno i to samo miejsce. Przynajmniej tak mi się wydaje po tym jak Dai’nan Springflower wyznaczyła drogę.
- Może być i na okrętkę. Mnie tam za jedno… - skomentowała zamyślona i niezbyt obecna Mara. Dziewczynka od jakiegoś czasu trzymała dystans i widać było, że mentalnie oddala się od swoich towarzyszy podróży błądząc myślami gdzieś bardzo daleko. Zmartwiony Oestergaard obejrzał się na nią i na równie cichą - co było do niej kompletnie niepodobne - Kostrzewę.
- Czy wszyscy dobrze się czują? Pewnie dziś-jutro dotrzemy do którejś z dolin, jeśli mamy pokusić się jutro o zwiad musimy być w pełni sił - nie wiadomo co nas tam czeka - napomniał.
- Jeszcze trochę słabuje, ale będzie dobrze, ciężko odpocząć w drodze kiedy dupsko odmarza. Mara, ty się lepiej zakutaj w jaki koc jeszcze, niemrawo wyglądasz, bardziej niemrawo jak zwykle, w nocy to się śpi jak się warty nie ma. - Var poklepał dziewczynę lekko po plecach i wyciągnął jedną ze swoich koszul, na dziewczynę pasowała niemalże jako płaszcz.
Dziewczynka z wdzięcznością przyjęła kolejną warstwę odzienia.
- Śpię przecież… - mruknęła coś niewyraźnie. - A że niespokojnie to nie moja wina…
- A czyja? - zaciekawiła się druidka - Z tym spaniem to jej tak nie zachęcaj - upomniała Vara - Bo w nocy coś dziwnego nalazło na obóz, ale nikt nic nie widział jakimś tajemniczym trafem. Wszystko wokół jak nieczystym ogniem wypalone, dziw, że my sami żywi wstaliśmy… Tak to pilnujecie bezpieczeństwa kompanów - sarknęła na resztę. Zrównała się z jednak z Marą i niby od niechcenia poklepała swoją pazurzastą dłonią po zwichrzonych włosach dziewczynki - Tylko nam od tego chłodu nie umrzyj. Mniej przyjemnie potem bić trupa, którego twarz się zna - zażartowała niezbyt subtelnie i odjechała znów na czoło kolumny. Od jej dotyku jednak, choć szorstkiego, rozeszło się przyjemne ciepło, które otuliło Marę lepiej niż najgrubszy koc.
Dziewczynka otuliła się szczelniej płaszczami i kocami. Na wrażenie ciepła odetchnęła jakby z ulgą odprowadzając druidkę wzrokiem.
- Albo mi się zdaje, albo jej w oko wpadłeś - skwitowala w kierunku Vara. - Jakby jeszcze była taka miła jak jest złośliwa…
- Dobrze pilnowali, w nocy Mara ćwiczyla obronę przed perytonami, może jeszcze coś z tego bedzie. - MruknąłGrzmot przeżuwąjacy spokojnie kawałek suszonego mięsa. - A teraz wio, bo cały dzień zmarnujemy.
Dziewczynka posłała olbrzymowi zaniepokojone spojrzenie a później przeniosła je na Burra wyraźnie gromiąc go wzrokiem czy czegoś przypadkiem nie wygadał.
- Racja, nie ma co czasu trwonić.
- Zzzimno coś się rrrobi, zaklęcie mi zanika - Shando dzwoniąc zębami wydukał do druidki - bbbbądź tak dobra i je odśwież, co?
- Pożycz od Mary płaszcz - Tibor doradził z najlżejszą nutką ironii. - Inaczej uświerkniesz i nici będą z tego obiecanego na sierocińce i świątynie złota.

Gdy grupa zawracała popatrzył jeszcze na rozpadlinę i tropy naokoło. One to - a raczej ich brak - zastanawiały młodego kapłana. Jeśli nieumarli nadciągali ku Keldabe od którejś z dolin ku którym drużyna zmierzała, powinni pozostawiać jakieś ślady. Tymczasem Var znajdował tylko tropy zwierząt. Dlaczego?

Po chwili i on zawrócił wierzchowca i rozejrzał się za Ferengiem. Chciał jeszcze pogadać z Kostrzewą o tym nocnym zdarzeniu a i sprawdzić co się dzieje z dziwną gałązką jemioły którą pokazała mu w Keldabe. Jak na razie tajemnice piętrzyły się a nie ulegały rozwiązaniu - może zwiad w dolinie coś zmieni, albo przybycie paladynów? Z jakiegoś powodu wspomnienie Arii Hightower nie opuszczało jego myśli.

Zgrzytnął zębami i zajął się obserwacją otoczenia...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline