Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2014, 02:46   #26
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- O dzięki! Bo ja niezdążyłem sobie zrobić... - podaną kawę przyjął z wdzięcznością. Faktycznie poleciał od razu po wybudzeniu do konsolety a potem nie miał jak już się od niej oderwać. Zawsze tak było po wyjściu ze skoku. Co innego podczas normalnego lotu jak miał czas się przygotować na swoją wahtę. Więc przyniesiona przez esperkę kawa bardzo go ucieszyła.


Za to decyzji kapitana wcale nie przyjął lekko. Mruknął co prawda smutne - Tak jest szefie... - ale widać było, że jest skwaszony. Pokręcił tylko głową odwracając się do swojej kansolety. Wierzył, że daliby radę. On mół zaszyfrować i wysłać skondensowaną wiadomość do bazy. Pewnie Polarsi by to wykryli ale z ich systemami maskowania, sztuczkami jakie można było zrobić z Thoth'em i jego ciekawymi księżycami oraz zolnościami manewromymi pyskatego "Cukiereczka" mogli dać radę zniknąć ponownie. Byli najlepszymi specami jakich miała Federacja i mieli do dyspozycji najlepszy, do takich numerów statek! Daliby radę! Dlatego tak było mu ciężko na sercu gdy ich wodzu postanowił co innego.

Oczyma wyobraźni już widział co się dzieje na tamtym nieświadomym pędzącej przez pustkę ku niemu smierci. Najpierw zarejestrują wzrost aktywności u jednostki do której nadawali, potem odkryją prędkie sygnatury jakie oddzielą się od tej drugiej jednostki i pomknął ku nim. Energia i prędkośc sprawią, że przy takich odległościach zdążą domyśleć się czym są te sygnatury na ekranach. Na mostku zapanuje panika gdy będą gorączkowo starali się wykonać unik i zwiększyć prędkość tym swoim powolnym frachtowcem ale nie zdążą oczywiście. Wysokoenergetyczne wiązki zetknął się i przebiją bez problemu przez słabe cywilne pole siłowe, potem przejdą dalej prawie w ogóle nie tracąc na swojej nisczycielskiej sile i dotrą do pozbawionego pancerza kadłuba. Dopiero w tej chwili zaczną swoją nisczycielską pracę odprowując je i wszystko co znajdzie się za nim. Pokłady, grodzie, korytarze, przewozone towary no i załogę. Może trafią w główny generator i pójdzie w cholerę całe zasilanie. Tego nie wiedział. Ale w rozhermetyzowanych pomieszczeniach natychmiast ucieknie wszelkie powietrze oraz nie zamontowane na stałe przedmioty. I część załogi która przeżyła pierwszą sekundę uderzenia smiercioniosnych promieni. Nie spodziewali się walki więc pewnie są bez skafandrów co w takim scenariuszu oznaczało pewną i natychmiastową śmierć.

Gdy przebrzmi pierwsza salwa ci co przeżyją zastaną zdemlowany statek. Z wyprutymi pokładami, wrzeszczącymu alarmami, uciekającą atmosferą, wojskowym eufemizmem "stratach w ludziach". Sam zaś statek będzie wlókł za sobą w przestrzeni chmurę wyrzuconych w przestrzeń odłamków, grodzi, skrzynek, konsoli i ciał niczym jakaś wielka bestia krwawiąca tymi odlamkami. Te, których impet uderzenia niw wyrzuci zbyt daleko w przestrzeń, potem gdy będzie już po wszystkim, zaczną szybować leniwie wokół wraku zmieniając się w jego naturalne miktosatelity. Ale to potem. Wcześniej wśród załogi mostka ze zgrozą uświadomi sobie, że leci ku nim kolejna salwa nieznanego okrętu. A po nim następna bowiem taki spory frachtowiec nie było wcale tak łatwo unicestwić. W końcu któraś będzie jednak wystarczająco by przypieczętować jego los i na ekranie Morgana aktywna sygnatura zgaśnie wraz z życiem statku i zalogi i stanie się kolejnym, zimnym, dryfującym w przestrzeni odłamkiem. Tyle, że jako duże stężenie metalu na małej pwoierzchni ładnie odbijającym fale radarowe.


Tak to własnie powinno wyglądać. Do cholery, tak miało to wyglądać! A jednak na ekranie Ross'a i innych sygnatura felinickiej korwety kupieckiej wciąż uparcie się świeciła. Co więcej ku zaskoczeniu skanera odpowiedziała ogniem!

- Szefie, Sierściuch odpowiedział ogniem! Jest za wolny by zrobić unik takiej salwy... Polary mogli spudłować ale nie tyle razy na raz... Musi mieć mocne pola siłowe... Wojskowe pola siłowe. - mówił i myslał na bierząco meldując o tym co widzi na ekranie. Co prawda oryginalna sygnatura i to co kapita wygrzebał w rejestrach nadal wskazywały na tą fielicjańska jednostkę. Albo podobną... Ale to co widział na ekranie za cholerę do tego nie pasowało. Przy tak intensywnym polariańskim ostrzale z kupieckiej jednostki już powinien być wrak, tak jak się spodziewał od początku. A ta wciąż leciała i jeszcze odpowiadała ogniem! Skąd do cholery na tych kupieckich żyłach aktywne uzbrojenie! Przecież to i waży, i energię zżera, i obsługę musi mieć dodatkową i trzeba za to wszystko zaplłacić! Czyli w ogóle się nie kalkuluje. Bo przecież można mieć dodatkowe miejsce na towar który można sprzedać i mieć zysk za który można kupić następny towar czy nowy sotatek. I tak się to kręciło. Więc...

- To chyba hest Q - Ship. - podał standardową i tradycyjną nazwę na statki - pułapki. Pomysł starszy niż podbój wszechświata ale nadal się sprawdzał. W specyficznych sytuacjach ale mieli własnie z taką doczynienia. Należało wziąć standardowy kupiecki czy pasażerski statek by na ekranach i nawet z wyglądu nadal zachowywał się jak oryginalny statek i domocować mu uzbrojenie, skanery, pancerz, generatory osłon... W efekcie dosstawało się całkiem niezłą siłę ognia. Problemem była dalej ślimacza prędkość, manewrowość czy przyśpieszenie ale za to dość tanio można było przerobić tak sporo statków i zasieg miały przyzwoity. Co prawda do pełnowymiarowych statków wojennych się nie umywały ale przewagę nad zwykłymi jednostkami handlowymi miały znaczną. A jesli wykorzystać zaskoczenie można było nawet pokusić się o nawiązanie walki z pojedynczym okretem wojennym, najczęsciej z jakimś samotnym rajderem tak jak własnie działo się to teraz.


- Mogą mieć wojskowe skanery więc od poczatku wówczas by wiedzieli, że to Polary. Prawie na pewno też mają wojskowe osłony, być może pancerz. Raczej został oryginalny napęd a więc prędkość i manewrowość bo inaczej w walce jak maska opdała już by tego użyli a nie używają. Więć hipernapęd też mogą mieć sprawny. Siłe ognia i precyzję obsługi mają chyba jak widać zbliżoną do Polarsów. Właściwie... To może w takim razie być dowolna jednostka skoro już tak klamią w eterze... - podzielił się własnymi wnioskami z tego co widział u siebie na konsolecie. Zamyślił się nad tym. Wyglądało, że mieli doczynienia albo z jakimiś piratami albo jakimś tajnym projektem floty. Tylko nie wiedział spod jakiej bandery tej floty. Jeśli statek był uzbrojony i gotowy do walki prawdopodobnie nadajac komunikat chcieli zwabic Polarów bliżej bo wówczas mieliby większą szansę na znisczenie ich okretu. Bo ukryć wyjścia ze skoku raczej by nie dali rady chyba a i jak większość jednostek pewnie nie mogli od razu wykonać następnego skoku. Byli więc chwilowo uwięzieni w tym układzie i to na widelcu Polarów choć jak widać nie tak całkiem bezbronni. Jeśli tak było to ci z tego Q - Shipa mieli głowy na karku i sporo zimnej krwi w żyłach.


Po zaskoczeniu przebiegiem walki Ross obserwował jej przebieg. Wymiana ognia trwała kilka minut aż w końcu zaczął się chyba wyścig do asteroid. Najwyraźniej nie mogąc uzyskać decydującego wyniku w starciu na sporą jak na dysponowaną broń odległość kapitan cywilnej jednostki postanowił wymanewrować przeciwnika. Uciec tak wolną jednostką nie mógł ale chyba chciał skrócić dystans kryjąc się między kosmicznym złomem lub moze nawet mając nadzieję na to, że w ogole się oderwie od przeciwnika. No chyba, że leciał po coś konkretnie ale Ross prócz "Kamulca" nie widział tam nic ciekaweggo. Chyba, że na którejś z asteroid mieli jakaś swoja bazę czy co...


Gdy tak obserwował wynik tego kosmicznego meczu a potem wyścigu już większość emocji mu opadła. Za to obudziło się w nim zaciekawienie tą nieoczekiwana sytuacją. Takiej sekwencjo zdarzeń za cholerę się nie spodziewał. Za to miał czas podumać nad tym co znalazł kapitan w rejestrach sondy oraz o przeprowadzonej symulacji wskazującej na to, że "Kamulec" przyczynił się do rozwalenia sondy.

- Mogę na to zerknąć? - spytał zerkając na odzyskane dane. Chwilę sledził na własne oczy i surowe dane i te z symulacji i nie miał do nich zastrzeżeń. Skoro jednak cos w nazwie było z wykrywaniem czy sygnaturą to nie oparł się pokusie by na to nie spojrzeć pod kątem swojej specjalności. Przez chwilę bawił się we własne symulacje i pomiary po czym ogłosił wyniki. - Na moje to ten "Kamulec" jest obcego typu. Ale jakby przyjąć nasz, federacjański standard to musiałby być wielkości krążownika... - rzekł widząc jaką sygnaturę pozostawił w rejestrach sondy obcy pojazd kosmiczny.

- Wygląda na to, że najpierw pojawił się "Kamulec" a zaraz potem Polary. Prawie jednoczesnie wyszli ze skoku i weszli w zasięg sondy. Ta nadała sygnał który odebrała nasza baza co pewnie zaraz potem wykrył "Kamulec" i ją usmażył. No a potem niewiadomo co się działo do czasu aż my się pojawiliśmy i co tu jest to widać. - na głos odtworzył najprawdopodobniejszą według niego sekwencję zdarzeń. Tyle dał radę obadać z miarę szybkich oględzin ale na dłuzsze posiedzenie nie bardzo miał teraz czas. Zresztą na tą chwilę do czasu skrócenia odległości byli tylko obserwatorami więc i tak musieli spadać do kajut na odpoczynek co zarządził kapitan.


Sam odpoczynek był taki sobie. Jak na warunki alarmu czerwonego całkiem spokojny i nudny zresztą. Nie można było robić nic sensownego z rozrywki bo poza kajutami trzeba było łazić w kombinezonie. Jedynie u siebie można było chwilę odsapnąć. Więc Morgan skorzystał biorąc prysznic, czytając książkę czy pogadując sobie podczas posiłku który uznał za obiad w kantynie z kim się dało ale większość czasu po prostu przespał i przeleżał u siebie. Wiedział, że ten zapas mocy pewnie mu się wkrótce przyda.


----


- I jak sytuacja na froncie? - spytał raźno wchodząc na swoją wahtę na mostek. Skoro nie było żadnych wezwań więc zakładał, że nie stało się nic specjalnego czyli pewnie dalej lecieli przez próżnię ku swemu przeznaczeniu. Gdy tylko przejął swoje stanowisko od Jones'a okazało się, że faktycznie tak było.

Ross siedział właśnie wpatrzony w swoją konsoletę i główkował jak z pokladowego sprzętu wycisnąć więcej odpowiedzi. Gdy jego konsoleta nagle zgasła. Tak samo jak wszystkie na mostku. Ba! Cały statek zgasł! Nie wyczuwał nawet tego charakterystycznego pomruku urządzeń które balansowały na granicy słyszalności i do którego był tak przyzwyczajony, że musiał się specjalnie starać by go chcieć usłyszeć. Co innego, gdy coś zaczynało szwankować brzęcząc nie tak jak trzeba no albo w ogóle milczeć.

Ross przeszedł podczas szkoleń na symulatorach różne scenariusze, taki jak ten też ale do cholery nie spodziewał się go przeżyć podczas normalnego lotu. Bojowego lotu. Z alarmem czerwonym na pokładzie i podczas kursu ku wrogiej jednostce Polarian. ~ O ja pierdolę... ~ to było pierwsze co mu przemkło przez myśl. W pierwszej chwili zaskoczenie było chyba powszechne bo w pierwszej sekundzie panował bezruch, ciemność i cisza.

Cisza się przedłużała. Przynajmniej ze strony pokładowych urządzeń. To już było nienormalne. Na symulatorze ćwiczyli taki scenariusz gdy przechodzili na zasilanie awaryjne. A teraz zasilanie awaryjne również milczało. Zupełnie jakby ktoś wyszarpał cały generator i źródła energii ze statku. Cisza przdłużała się a Ross czuł jak mu się ciało oblewa zimnym potem. Skoro wszystko siadło to maskowanie też. Były co prawda bierne systemy jak malowanie pochłaniające i tłumiące relfeksy czy emisję ciepła ale to było tylko poboczne i pomocnicze systemy w porównaniu do tych zasilanych energią. A więc w efekt będzie taki, że tam, na tych cholernych zatopionych polariańskich korytarzach i mostkach taki koleś co ma jego fuchę nagle odkryje, że mu "wyskoczył" federacjański oktęz zbliżający się do nich kursem kolizyjnym. No nie trzeba było mieć dużo wyobraźni by sobie wydumać co w takiej sytuacji te polarowe nerwusy mogły zrobić. A oni bez mocy mogli tylko mknąć ruchem prostoliniknym jednostajnie przyśpieszonym ku ich celownikowm. Nawet van Belzen bez mocy w silnikach ich by nie uratowała.

Ale nagle coś w trzwiach ich "Ajolos'a" zacharczało, zawyło, zagwizdało i jednostka znów zaczęła budzić się do życia. A wraz z nią nadzieja, że jednak mają szansę wyrwać się z tej nieciekawej sytuacji! I mimo, że Morgan widział cała listę niesprawnych czy uszkodzonych systemów zamierzał zrobic co się da by uratować swój okręt, załogę no i siebie oczywiście. Teraz gdy znów miał odczyty ze swojej konsoli mógł znów wrócić do tego w czym był dobry.

- Dwie nowe sygnatury! Małe i prędkie. Wystrzelone z Dużego Polara. Pewnie sondy, myśliwce albo torpedy. Dajcie mi cała odzyskaną moc na systemy maskowania. Jak im znikniemy z namiaru zyskamy czas na resztę. Jak nie to będą strzelać aż nas w końcu rozwalą. - rzekł pewnym siebie głosem. Wraz z maskowaniem mógł też pobawić się systemy zakłócania i znikania więc nawet jak to były jakieś torpedy miał szanse je oszukać.

- Kurwa, nie wiem co to było... To nas wyłaczyło na amen. Jak impuls z działa EMP i to wręcz z przyłożenia bo przenicowało nam cały statek. Ale strzał by trochę leciał i dałoby się wykryć kto strzela. Tak samo z torpedami czy minami z takimi głowicami. Na pewno nie oberwaliśmy od żadnego z zauważonych okretów w tym systemie. - zameldował kolejno gdy walczył na konsolecie o odzyskanie kontroli nad systemami maskowania. Wyglądało jaby dostali skondesnowaną falą impulsu albo jakby coś odcięło przepływ energii z wszelkich generatorów, nawet zapasowych do reszty okretu. Bo nawet jakby oberwali powinni zadziałać systemy awaryjne. Szansa, że wysiąda i główne i awaryjne była naprawdę minimalna. No i żeby tak oberwać musieliby najpierw zostać namierzeni co po zachowaniu na ekranie widział, że się raczej nie stało. A i nawet wówczas wykryłby i otwarcie ognia i nawet przy prędkosciach światła to i lot pocisków, energii czy rakiet w ich stonę. Tak jak teraz wykrył te wystrzeleni w ich stronę przez Polarów kolejnych obiektów.

- Wyglada jakbyśmy przelecieli przez jakąś niewykrywalną, ścianę EMP która nas przenicowała... - rzekł w końću w zamyśleniu. To mu mówiło obserwacja tego co widział w tej chwili na pokładzie i swojej konsoli. Tyle, że nigdy wcześsniej nie słyszał o taki zjawisku czy urządzeniu. Ani w Federacji, ani poza nią, ani u Polarów ani nigdzie. Cokolwiek by to jednak nie było już to minęli i byli po drugiej stronie tego czegoś. Nie widział czy na dobre ale w tej chwili priorytetem byli Polarianie i odzyskanie maskowania przeciw nim.
 
Pipboy79 jest offline