Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2014, 12:09   #527
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Kyan odezwał się do towarzyszy po dokładnym zbadaniu pomieszczenia
- Najesona jest pulapkami nicym ciasto locynkami. Mamy tsy opcje…splubofac je losbloic, mosna je sdetonofac s bespiecnej odleglosci albo lysykofac pseplafe pses nie, flas s lannymi i niepsytomnymi. Do tego tseba fyfasyc tamte flota najsampierf.

Detlef spojrzał na tropiciela
- Rozbrajamy cholerstwo po kolei. Nie wiemy ile czasu przyjdzie nam forsować drzwi i nie chcę, żeby któryś wpadł na niezabezpieczoną pułapkę. Zacznijmy od tej pod stołem. Zdaje się, ze lampa też jest z tym połączona. Pomóż mi. - odrzekł bez wachania - Grundi ty kombinuj z tymi drzwiami, ale uważaj, żeby sufitu nam na łeb nie zwalić. - Dodał.

Krasnoludy kiwnęły tylko głową twierdząco że zrozumiały czego dowódca od nich oczekuje. Grundi oddalił się skupiając cała swoja uwagę na drzwiach. Pozostałą dwójkę czekało o wiele większe wyzwanie, gdzie błąd równał się śmiercią lub trwałym kalectwem.
Postanowili zając się latarnią której ewentualne podniesienie aktywowało wystrzelenie noża. Plan był wyśmienity, napięcie linki, odcięcie jej, obwiązanie łyczyska i blokada pułapki. Niestety tego dnia szczęście im nie dopisywało, Detlefowi linka wymsknęła się z ręki i aktywował pułapkę, mrugnięcie okiem i Prask!
Los od razu wymierzył karę dowódcy , sprężynujące badyle wtuliło się w mordę krasnoluda z ostrym plaśnięciem, po którym została pręga niczym przełęcz przecinająca góry.
Kyan ledwie zdusił salwę śmiechu, która uporczywie chciała znaleźć ujście z jego gardła. Nie było jednak czasu na ceregiele.
Druga pułapka jaką odkrył była to dzida gotowa przebić pechowca, który zruszyłby usypane gruzowisko. Krasnoludy szybko zasłoniły dzidę taczką licząc że nie posiada takiego impetu by ową przebić. Nie mając czasu na pieszczoty zdecydowali by w kontrolowany sposób aktywować ja i w ten sposób zniwelować jej zagrożenie. Detlef lekko wkurwiony wspomnieniem ostatniej pułapki zdecydował iż on będzie zwalniał mechanizm, a Kyan wspierał taczkę.

– No to slu… – dał znak dowódcy

Coś jebło, coś pizgło ogromna siła wstrząsnęła rękami krasnoluda i nagle wszystko ucichło, ten jednak stał dalej z taczką w rękach jak wmurowany.Jego źrenice były rozszerzone do granic możliwości….nie dalej jak na długość palca od jego oczu widniała piękna długa dzida, która jednak przebiła taczkę i o mały włos nie skróciła diametralnie jego żywota. Przełknął tylko ślinę nerwowo, a z jego odbytu dało się słyszeć tak każdemu znajomy dźwięk PRUUUUT….! Atmosfera zdecydowanie zgęstniała…

– khe… khe…khe… blisko było…plawie nogafice obslalem… – wycharczał krasnolud z niepewną i lekko skrzywioną miną

Gdy odłożył taczkę, poczuł jak zimny pot zrosił mu kark…

„ Było kurewsko blisko…ufff…za blisko...”

Kransolud wziął głęboki oddech, czego błyskawiczne pożałował krzywiąc się mocno pod ciężarem smrodu jaki omiatał ten teren sali...

Została ostatnia pułapka przy koksowniku, Wiedział że nie mają czasu, wiedział że musi zaryzykować ale był pewny swego, wyjaśnił dowódcy pokrótce co zamierza zrobić.
Detlef spojrzał na Kyana i kiwną zdecydowanie głowa iż zgadza się na jego pomysł.

Po chwili oba krasnoludy wycofały się z pomieszczenia,a Kyan został w nim sam.Nieopodal leżało luźno 40 metrów liny w czterech kawałkach, a on sam miał jeszcze dodatkowe 10 metrów wraz z kotwiczką. Przywiązał końce zdobycznych lin do siebie, a następnie wyciągnął swoją linę z kotwicą i połączył ja z resztą.
Przyjrzał się napiętej lince od koksownika z uwagą, następnie ustawił kotwice w taki sposób by mocne szarpnięcie liną z bezpiecznej odległości spowodowało aktywowanie pułapki.

Rozpoczął rozwijanie liny i wycofywanie się z Sali, gdy dotarł za drugi zakręt zatrzymał się.

– UWAGA! – krzyknął, a następnie szarpnął linę

Spodziewał się wiele, a otrzymał ciszę…nerwowo zaczął wybierać linę, aż kotowica przywitała się z jego dłonią. Zaciekawiony ruszył za pierwszy zakręt wychylając głowę zza winkla i zerkając w głąb komnaty… przywitała go cisza i ciemność.
Poprawił uchwyt na pochodni i miotnął nią w głąb sali i stało się…se oświetlił… coś pierdolnęło jakby sam Grimnir zabączył. Błysk, ogień, fala uderzeniowa aż zmusiła krasnoluda do odchylenia się, a szeroko rozwarte oczy były pełne zaskoczenia.Broda krasnoluda zawinęła się niczym szal wchodząc na plecy. Przez chwilę widział jeno gwiazdy i żółte tło, po chwili wzrok powrócił...
Słup ognia wystrzelił z sufitu i rozświetlił salę, nieprzerwany płomień uderzył w podłogę i smażył ją wesoło na chrupko… Upał był nieznośny… Kyan cofnął się odruchowo wziął swą linę z kotwiczką montując ją do plecaka. Był pewien iż słup ognia długo nie poszaleje, bo niby skąd i co miało go w takiej sile i pędzie utrzymywać…

 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 24-11-2014 o 00:10.
PanDwarf jest offline