Monotonny pustynny krajobraz działałby uspokajająco, gdyby nie fakt, że znajdowali się w strefie wojny a tu każda utrata czujności równała się śmierci. Własnej, lub kogoś z oddziału. Derren bacznie rozglądał się wokół, wypatrując zasadzki, jednak podróż przebiegała bez niespodzianek. Kierowcy ciężarówki byli dość małomówni i wywoływani przez radio odpowiadali tylko półsłówkami a wszelkie sprośne żarty i pytania czy są parą i czy uprawiają hydraulictwo odbytnicze na postojach puszczali mimo uszu. Imperialczyk chyba nie trafił w ich wysublimowane poczucie humoru.
Dunsirn odkręcił kolejną butelkę z napojem izotonicznymi i pociągnął solidny łyk. Zaraz potem odstawił płyn i wyprostował się na siedzeniu. Mallory miał rację – faktycznie pogoda zaczynała się zmieniać. Niesiony wiatrem tuman rdzawoczerwonego pyłu był tak gęsty i wszechobecny, że przysłonił nawet blask słońca. Wokół momentalnie zrobiło się ciemno. Gryzące drobinki wirowały wszędzie – wciskały się pod pancerz, grzechotały na przedniej szybie, zbierały grubą warstwą na podłodze jeepa. Potęga żywiołu zapierała dech. Dosłownie i w przenośni, bo siła wiatru powodowała, że Rusty z trudem mógł wciągnąć powietrze do płuc. „Następnym razem jadę w zamkniętym pojeździe” – mruknął strzepując rdzawe drobinki z deski rozdzielczej i sprawdzając odczyty stanu urządzeń pokładowych, zwłaszcza temperatury silnika. „Tylko się nie zatrzyj” – pomyślał. Było to jednak dmuchanie na zimne – jeep Capitolu był stworzony do jazdy w takich, a nawet cięższych warunkach.
Imperialczyk przestał przejmować się samochodem, bo jego uwagę przykuły symbole apostołów formujące się tu i ówdzie z wirującego piachu – niechybny znak, że ktoś w okolicy bawił się Mroczną Harmonią i wykorzystał plugawe moce do stworzenia lub wzmocnienia potężnego zjawiska atmosferycznego. Legion atakował pod osłoną burzy, lub w inny sposób służyła mu za dywersję.
Kształt, który wyłonił się z rdzawego pyłu był ogromny. I trzymał równie ogromną broń w rękach. Biogigant zbliżał się do nich powoli, ale nieubłaganie, doskonale kierowany światłami pojazdów.
- Wyłączcie światła! Też w kokpicie, pełne zaciemnienie! – Derren widząc, że Sara ma kłopot z pojazdem wydał rozkaz kierowcom ciężarówki a następnie sam wyłączył oświetlenie jeepa, aby chociaż nieco trudniej było namierzyć poruszający się samochód. - Cortez, będzie rzucało! – krzyknął i wcisnął gaz. Osiem cylindrów kryjące się pod maską Jeepa mruknęło głośniej, dając zapowiedź ukrytej potęgi jaką szczyciła się myśl motoryzacyjna Capitolu. Samochód wyskoczył na przód, błyskawicznie wymijając ciężarówkę i tworząc swego rodzaju dywersję. Imperialczyk skierował pojazd na lewo od pozostałych dwóch i lekko zwalniając dał Cortezowi dobry widok na cel.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 23-11-2014 o 21:47.
|