Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2014, 20:25   #2
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
„Doprawdy, wyroki losu są niezbadane”, pomyślał Malik. W istocie jednak nigdy przedtem nie zastanawiał się tak naprawdę nad swoją przyszłością. Jego całe życie wypełniały nauki i służba u mistrza Abdullaha. Niewielki erem przy wodopoju i bezmiar pustyni: oto był cały jego świat. Za towarzystwo miał jedynie swojego pana oraz wielbłądzice, którymi się zajmował. Czasem przybywali różni ludzie z daleka, wymieniając swoje owoce, płótna czy papiery na mądre słowa uczonego eremity, ale nigdy nie zamieniali słów z Malikiem, który był przecież tylko uczniem i sługą. Oto wszystko co do tej pory było jego życiem.

Teraz zaś stał pod bramą grodu zwanego Miastem Królów i przez pewien czas podążał za swoimi towarzyszami podróży oniemiały z zachwytu. Spoglądał jak urzeczony na piękne białe wieże, kolorowy bazar, arabeski na kolumnach. Zastanowił się jak bardzo tu nie pasuje: on, ze swoją prostą białą szatą i turbanem, laską w dłoni i w dodatku ciągnąc za sobą upartą wielbłądzicę o imieniu Rand. „Właśnie to zwierze kazał mi wziąć mistrz”, pomyślał Malik i w duchu powrócił do jeszcze niedawnych wydarzeń.

Wspomnienia te były o tyle bolesne, że nie mógł z nich wyrugować śmierci swojego mistrza. Młodzieniec kochał bowiem starego Abdullaha niczym ojca, którego to zresztą nie pamiętał. Od dzieciństwa pobierał od niego nauki, a także zajmował się codziennymi obowiązkami, których starzec nie mógł już wykonywać. Agonia eremity była też dosyć bolesna, bowiem przez cały tydzień leżał zmorzony w łóżku i ledwo dychał. Było to też wyczerpujące doświadczenie dla Malika, który kiedy tylko obowiązki w obejściu pozwalały trwał przy nim, dniem i nocą. Pustelnik wydawał też wtedy swojemu uczniowi wiele dziwnych poleceń, przez które ktoś inny mógłby uznać że majaczy, ale młodzieniec wiedział, że jego pan zachował władzę na umyśle do samego końca.

Wiele z tych poleceń wciąż jest enigmatycznych dla Malika. Jak na przykład życzenie, aby po jego śmierci rozlać wodę z trzech dzbanów, które od lat stały w kącie pokoiku zmarłego, i zakrzyknąć przy tym trzy razy imię „Ali”. Jednak były też takie, które rozwikłał, jak zawoalowane polecenie opuszczenia pustelni i udania się w świat w poszukiwaniu mądrości. „Mądrości”, pomyślał Malik, uśmiechając się pod nosem. Ostatniego dnia agonii mistrz pobłogosławił go na drogę i nadał mu przydomek „al-Hakim”, co znaczy: mądry. „Ileż ja muszę wciąż zgłębić wiedzy, by móc dorosnąć, do takiego miana”, powiedział w myślach. A przecież dalej nie rozumiał do końca nauk nieodżałowanego mentora.

- Zasnąłeś?- spytała zgryźliwie Latifiyah, szturchając go w bark i udzielając dalszej reprymendy by przestał śnić na jawie i patrzył dokąd idzie. Unosząca się koło niego dżin także rozglądała się po mieście i Malik już czuł, że jeszcze dziś zacznie na niego wyrzekać, jak to pozbawia ją należnej jej wygody, a on oczywiście będzie jej musiał coś odpowiedniego podarować, by się udobruchała. Na razie jednak po cichu chłonęła widoki zaciekawiona, przynajmniej aż dotarli do gorszej dzielnicy.

- Trochę się pozmieniało- skomentowała zerkając na młodego sha’ira, który z wyraźnym zmieszaniem przyglądał się scenerii tak różnej od poprzedniej. Idąc dalej jednak przywołał spokojny wyraz twarzy i zamiast na żebraków postanowił patrzeć na swoich towarzyszy.

Bycie członkiem takiej grupy było dla niego novum. Trochę ponad dwa tygodnie temu spotkał ich w pewnej oazie i gdy okazało się, że ich kierunki podróży są zbieżne, ruszyli razem, aż dołączyli do orszaku szejka Al-Makharii. Głowa pustynnego klanu zrobiła na nim dobre wrażenie, a nawet udało Malikowi przeprowadzić z nim kilka uczonych rozmów. Malik zwierzył się mu także ze swojego pragnienia, zatem szejk polecił mu by znalazł uczonych, z którymi mógłby przedyskutować to, czego nie pojmował z nauk mistrza Abdullaha oraz skrybów, którzy ochronią to nauczanie od zapomnienia. Muluk wydawało się według szejka najlepszym miejscem na rozpoczęcie takich poszukiwań, zatem sha’ir był pełen nadziei.

***

Na powitanie starca Malik odpowiedział ukłonem i słowami:

- Niech gwiazdy i los ci sprzyjają, o czcigodny. Twe dni niech wypełnia radość i pokój, a Wieczna Mądrość niechaj oświeca twoje drogi.

- Skoro szlachetnego bin Nassura nie ma, to pragnąłbym w międzyczasie odwiedzić kram twego syna, panie. Choć nie mam wiele pieniędzy, pragnąłbym zakupić tkaninę, jaka się spodoba mojej ważnej towarzyszce- tu wskazał na unoszącą się u jego boku Latifiyah.

- Czy mógłbyś jeszcze, o ile twoja łaskawość pozwoli, udzielić mi informacji gdzie i kiedy spotykają się w tym mieście uczeni, rozmawiający o sprawach ducha i umysłu?

W sprawie wyboru seraju postanowił zdać się na opinię towarzyszy, którzy częściej bywali w miastach.
 
Earendil jest offline