Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2014, 22:27   #532
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Teraz
Potworna mara szła przez korytarze, zostawiając za sobą trupy i krwawy ślad. W dłoniach trzymała rusznicę, a przy boku miała przytroczony topór i sztylet. Oba ostrza pokryte były krwią, tak samo jak i ich właściciel. Nie można było powiedzieć, że szedł on, bowiem podpierając się o ścianę przesuwał się bardzo powoli do przodu. Co jakiś czas kasłał a z ust wypływała mu krew. Na nodze miał przewiązany kawałek szmaty, który był całkowicie nasiąknięty krwią. Pancerz na wysokości kolana był rozszarpany tak samo jak skóra i mięsień w tym miejscu. Pomimo przewiązania kawałkiem ubrania, krew cieknie mocno spływając po nogawce spodni. Na głowie niegdyś pieszy miał czepiec, ale teraz głowa nie była niczym chroniona. Widoczne były nawet delikatne zadrapania na policzku i skroni. Umazany cały we krwi mógł przestraszyć nie jednego, choć stan w jakim był, nie świadczył by był on zagrożeniem dla kogokolwiek.

Thorgun, bo tym była ów mara, schodziła powoli kierując się po rampie do tunelu. Pierwszym kogo dostrzegł krasnolud był Detlef, a potem Kyan. Cała reszta jego drużyny, gnieździła się na końcu korytarza. Chuj wie było co tam robili. Gdy tylko strzelec doczłapał do Detflefa rzucił tylko:

-Ominęła was zajebista walka -Uśmiech nie znikał z jego twarzy-Chyba jestem troszkę ranny - i po tych słowach Thorgun padł na ziemię.

Parę chwil wcześniej

Thorgun przysunął sobie stopą pochodnię, i stanął tak by cienie były przed nią. On sam wyjął Miruchnę, i przymierzył. Czekał spokojnie jedynie mówiąc do siebie raczej:
-No dobra szczurze mendy chodźcie do Mirusi. Czas się przywitać… - i pożegnać dodał w duchu Thorgun. Nie wiedział tylko kto się będzie żegnał z życiem. Sam czuł się zmęczony tym wszystkim, i może po prostu chciał sprawdzić czy Bogowie Przodkowie przyjmą go do swych hal. Tego nie mógł nikt wiedzieć, kto nie umiał czytać w myślach, choć i tak nie wiele by to dało. Teraz w głowie strzelca panował istny pierdolnik. Setki myśli latały mu po głowie, a przed nim ciemny korytarz. Pochodnia co nie co rzucała światła, ale słowo się rzekło i krasnolud ma przejebane.

Walka była jego żywiołem, i nie Khazad niezlękł, się gdy z ciemności wypadły na niego trzy szczury. Oko było pewne, a nerwy ze stali. Dłoń trzymała dziarsko Miruchnę, a lufa jej nie drygnęła nawet o cal w powietrzu. Pot choć spływał po skroni krasnoluda, ten z uśmiechem zamierzał przyjąć nie proszonych gości. Zdawało się nawet, że strzelec coś nuci wesoło pod nosem.


Każdy ważący po 150 kg żywej masy mięśni i wkurwienia, szybki i zabójczy szczur mutant biegł prosto na krasnoluda. Bum...rozległo się echo po korytarzu i kątem oka strzelec dostrzegł jak kula wyrywa kawał mięsa z pędzącej bestii. Ta jednak nie zamierzała się zatrzymać mimo odniesione rany. Dwa bełty gdzieś pomknęły z ciemności, lecz Bogowie mieli go w swojej opiece. Żaden jednak nie dosięga celu. W tym momencie Miruchna już leżała na ziemi, a dłoniach krasnoluda błyszczał złowrogo topór i sztylet. Tą walkę miała rozstrzygnąć krew i stal.

W tym czasie jedna z bestii wyskoczyła wysoko w powietrze chcąc zacisnąć szczęki na gardle Thorguna, ale zrządzenie losu sprawiło, że ten wylądował na innej pędzącej bestii, przeszkadzając jej w ataku. Ostre niczym brzytwy zębiska mijają centymetry od nogi Khazada. Podobno do trzech razy sztuka, i musi być coś w tym powiedzeniu bowiem trzeci napastnik trafił idealnie. Paszcza wielkiego szczura zaciska się na prawym biodrze Thorguna, powodując pierwsze obrażenia u niego. Krew zaczyna ściekać po nodze strzelca. To powoduje wściekłość u krasnoluda, który zaczyna młócić na lewo i prawo swoim toporem. Jedna z bestii dostaje idealnie w korpus, i długa szeroka rana otwiera się na brzuchu stwora. Ten jednak nie umiera tylko walczy dalej, chwytając mocno za nogę krasnoluda. Zęby wbijają się głęboko w skórę, i bestia zaczyna wyszarpywać kawałki mięsa. Ból towarzyszy Thorgunowi przy tym , ale nie ma czasu by płakać, myśleć nad tym czy pisać skargę do mamusi. To jest kurwa wojna!!!
Kolejne bestie atakują na szczęście obrońcy udaje się jakoś odganiać przez chwilę od nich. Coraz bardziej krwawi, lecz mimo to uderza ponownie swoim toporem w trzymającą go bestię. Topór zagłębia się ponownie głęboko w ciało bestii, idealnie w tym samym momencie gdy, zdradziecki skaven rani go z kuszy. Bełt przecina policzek, zostawiając na nim krawy ślad. Cóż, wygląda to trochę jak zacięcie po goleniu lecz Thorgun modli się w duchu by bełt nie był zatruty. Walka zaczyna robić się coraz bardziej brutalna bowiem kolejna bestia rani poważnie dzielnego Khazada. Zapewne, gdyby miał spamiętywacza, jego porażkę miałby kto upamiętnić jakimś poematem a tak… A tak Thorgun musi dalej wywijać tym swoim żelastwem, wiedząc że jeśli padnie jego truchło posłuży jako pokarm dla szczurów. Chujowa perspektywa nakręca go coraz bardziej pomimo tego że jedna z bestii szarpie mocno za skórznię na wysokości klatki piersiowej, a bełty latają jak pokurwiałe. Thorgun robi potężny zamach toporem i odcina szczurowi wszystkie pazury, razem z paluchami. Krew obryzgała krasnoluda, i jeśli ktoś będzie chciał straszyć swojej dzieci, wystarczy że upamiętni strzelca na jakimś obrazie. Ten wygląda jak chodzące nieszczęście krwawiące z kilkunastu ran, pokryty cały juchą i szczurzymi kawałkami mięsa. Trzy bestie są poważne ranne, tak samo jak i obrońca, który jednak musi się także zmagać z nadchodzącymi ciemnościami i ukrytymi w mroku strzelcami. Sytuacja zaczyna robić się coraz gorsza, co powoduje że strzelec musi postawić wszystko na jedną kartę. Wymierzony cios trafia do celu i odcina szczurowi ucho. Kolejny idealnie zagłębia się w grzbiet, trafiając przez żebra do serca. Gdy topór zostaje wyciągnięty, jego właściciel zostaje obryzgany przez krew. Cała twarz, i szaty wyglądają jak...ale nie ma czasu zanosić rzeczy nad rzeczkę, co by je wyprać. Jeden ze strzelców posyła kolejny bełt. Tym razem jednak trafia w udo, które zostaje przebite na wylot. Ból i krwotok powodują że Thorgun nie ma szans na ucieczkę. Jego jedyną szansą jest wybić wszystkich, co zaczyna robić. Uderzenie toporem od dołu idealnie wyrywa kawał mięsa i flaków, a przez dziurę na grzbiecie wyciągnięty zostaje kawałek płuca. Bestia pada choć żyje. Jednak niczym śmiertelnie ranny pies, leży na boku i skamle cicho, krew tryska z licznych ran...wykrwawia się.
Pochodnia gaśnie w momencie gdy wszystkie trzy bestie umierają. Strzelcy uciekają w popłochu. Thorgun pada na ziemię, brocząc krwią. Ma mało czasu by się jakoś opatrzyć i podążyć śladem swoich towarzyszy.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline