Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2014, 23:24   #28
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
W przeciwieństwie do swoich nowych współtowarzyszy, Świr czuł się fantastycznie. Szefowa zadecydowała zgodnie z jego chęciami - zasiadł w pancerniaku, za sterami półautomatycznej armaty małokalibrowej. Kiedy konwój ruszał, Maddox znów się wyszczerzył w sposób wręcz nieludzki. Zaraz jednak tego pożałował, bo dostał kurczy mięśni twarzy - toteż następne parę minut miał spędzić na bolesnych jękach i memłanych przekleństwach...


Wrota hangaru otworzyły się, wpuszczając do środka mocne, acz zimne, marsjańskie światło. Fotonów doszły fale dźwiękowe. Potężne silniki trzech pojazdów obwieściły światu swoją obecność ogłuszającymi rykami. Jeden po drugim, zaczęły się wyłaniać. Pancerniak, ciężarówa, terenówka.


Konwój opuścił hangar i przyspieszył, wzbijając tumany rdzawego pyłu. Pył... marsjański pył był wszędzie. Był elementem marsjańskiego życia. Jedną z niewielu stałych w oceanie zmiennych. Drugą stałą było błękitne niebo, pod którym właśnie teraz mknęli, oddalając się od bazy. Za stałą można też było uznać dominację Capitolu na Marsie. W końcu, ten stan rzeczy trwał już od setek lat, mimo wysiłków Imperialu i innych megakorporacji.

Paradoksalnie, za stałą uchodziła też reputacja Marsa. W końcu, bycie planetą nazwaną na cześć starożytnego bóstwa wojny do czegoś zobowiązywało.

Żołnierze Zagłady nie wiedzieli jeszcze, w jak paskudne gówno zdarzy im się wdepnąć... tym razem. Nie był to jednak problem. Nie dla Pustynnego Skorpiona. Reszta jego "Team Six" być może o tym jeszcze nie wiedziała, ale Mars był ich nowym domem. Domem, w którym nauczą się żyć. Domem, który nauczą się kochać. Domem, o który będą walczyć.

Alternatywa była rażąco jasna. Do ich nowego domu zakradł się bowiem nieproszony gość. Seryjny morderca. Legion Ciemności.


Burza piaskowa spędzała sen z powiek żołnierzom obsadzającym fortyfikacje na Linii McCraiga. Była potężna - i stawała się coraz potężniejsza z minuty na minutę. Widać było znaki działalności Nefarytów i ich przeklętej Mrocznej Harmonii.

Maddoxowi mina nieco zrzedła. Czyżby na Linii nie było żadnych magików z Bractwa? A może byli, ale zachowywali swoją "Sztukę" na "godniejszy cel"? Tak czy inaczej, mnóstwo ludzi miało dziś z tego tytułu ucierpieć. Pod osłoną burzy i szemranych sztuczek, ku liniom okopów, zasieków i bunkrów zdążały hordy legionistów i nekromutasów, z pewnością wspieranych przez ezoghule, razydów i diabeł (czy inny Algeroth) wiedział, co jeszcze.

Przez umysł Skorpiona przeleciała myśl: czy miało to związek z ich tajemniczym ładunkiem? Zachowanie kierowców i wartowników na tamtym posterunku kontrolnym sugerowało, że wieźli coś cholernie ważnego.

I jeszcze cholerniej spóźnionego.

Na propozycję cybertronikowego łapiducha odpowiedział nerwowym przygryzaniem wargi i wierceniem się w siedzisku. Jakieś nowe superbatoniki? Słyszał, że Cybertronic potrafił zrobić ze zwykłej kawki ambrozję, która dawała siłę Merkurego, szybkość Heraklesa i życzliwość Hadesa (czy jakoś tak). Wystarczyło dolać wody.

Może tu było podobnie?

- Hmm... chętnie, Braxi, ale ten... no... trochę później, wiesz? Jak wykręty i mutasy wyskoczą.

Nagle, wóz wpakował się do rowu. Wilson przyrżnął opancerzonym czołem prosto w deskę rozdzielczą pokładowego radyjka, psując je i wyłączając fajne, ciężkie brzmienia (które ostatnio ginęły w dźwiękach burzy i pierwszych odgłosów walk).

- Jak jeździsz, men? Jak jeździsz, maderfaker men?! - krzyknął do baby za kółkiem - A taki muzak przekurw był, no!

Pomimo swych jęków i szlochów, znał procedurę. Obserwując okolicę przez systemy optyczne, dostrzegł... biogiganta. Zareagował w sobie odpowiedni sposób. Zaraz spróbował wycelować w tłustą dupę kolosa, ponaglony słowami Braxtona. Miał jednak poważne trudności - burza ograniczała widoczność, zaś kąt nachylenia pojazdu, pozostającego w rowie, był iście paskudny. Zaczekał więc, przygotowując chyba po raz setny swój wór z granatami, drugi wór z amunicją oraz broń osobistą - po czym nerwowo zaczął podskakiwać na fotelu i uderzać lekko palcami o spusty armatki.

- Weźcie się pospieszcie, Szóstaki. Ten grubas prosi się o liposukcję.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline