Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2014, 16:14   #3
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Akbar Ahl-i-Batin
Miły dla niewieściego oka i wiecznie zadowolony z życia. Był, a właściwie uważał, że był czarującym kompanem w podróży. To czy tak było w rzeczywistości zależało od każdego z osobna. Ale faktem było iż znał wiele opowieści, zazwyczaj traktujących o jego przygodach. A miał ich tyle, że trudno było uwierzyć że ma tylko dwadzieścia lat. Albo musiał być starszy niż wyglądał, albo miał bardzo szybkiego wierzchowca. No bo możliwość, że to wszystko zmyślał była wszak nie do pomyślenia.

Spotkanie z żoną zmieniło go. O ile wcześniej był wesołym i beztroskim, to teraz… w sumie też był wesoły i beztroski ale za to o wiele uważniej dobierał słowa. A robił to nawet gdy nie było jej w zasięgu słuchu.

Było to zaiste zgodne małżeństwo, drugiego takiego próżno by szukać na całej pustyni. Razu pewnego zdarzyło się wam być nawet światkiem gdy mając inne zdanie na temat poczynionych obserwacji zachowania kobiet i ich wyglądu, pośpieszyli na stronę by sprawę rozwiązać bez światków. A że akurat wydmę na tle zachodzącego słońca zdarzyło im się do tego wybrać… cóż, Przeznaczenie.
Słów słychać nie było, bo te porywał ze sobą wiatr, ale gesty wiele mówiły o ich gorącym uczuciu. Zalotne poszturchiwanie palcem w pierś i ponętna poza godna skorpiona przed atakiem mówiły wszystko.
Nagle Akbar wskazał na stopy Dżamili, ta spojrzała i… oboje sięgnęli po sejmitary. Te zabłysły w świetle zachodzącego słońca, a potem rozpoczął się taniec. Podskoki i ciosy spadały na piasek u ich stóp. W końcu Akbar schylił się i podniósł długiego jak ramię węża, ten zwisał bezwładnie z jego dłoni. Nagle wąż wyprostował się i wyszczerzył paszczę, błysnęła stal, łeb poszybował w bok ciągnąc za sobą warkocz juchy. Akbar zaś schylił się nagle ściskając jedną dłonią drugą. Dżamila doskoczyła do niego i zaczęła oglądając ranę, siłą odciągnęła drugą rękę i popatrzyła na miejsce gdzie był kiedyś kciuk. Kciuk, który nagle się wyprostował i wesoło pozginał się kilka razy.
Sierpowy aż obrócił Akbara, a jego prawie że nowy burnus załopotał na wietrze, zaś turban, który wyglądał jakby miał więcej przygód niż jego właściciel zawadiacko się przekrzywił.


Gdy czcigodny Abdul il-Salun al-Makharii przekazał im szkatułę, Akbar z ukłonem i nieodłącznym uśmiechem przyjął ją i zawinął w sukno.
Możesz być spokojny panie. Ta szkatuła już jest dostarczone, tylko jeszcze nie pojęła tego i dlatego wciąż ją tu widzimy. Ale podejmuję się wbić jej to do głowy.
Nachylił się do szejka i rzekł szeptem:
- Wiesz panie, że ta skrzyneczka zamknięta jest na klucz? Ufam, iż odbiorca będzie ją miał jak otworzyć. Chyba, że ten także chciałbyś przekazać.


Przed sklepem
- Jak cię zwą przyjacielu? - zapytał starca. - Wiesz może, gdzie jest owo spotkanie kupców? Załatwilibyśmy wtedy naszą sprawę i moglibyśmy wtedy pomyśleć o naszych wygodach.
Towarzysze Akbara spojrzeli na niego. Jeszcze kilka minut temu namawiał ich by przed oddaniem przesyłki wstąpili do przybytku gdzie nawet straż boi się zapuszczać bez wsparcia ciężkiej piechoty. Powołując się na szerokie, aczkolwiek bliżej nie sprecyzowane znajomości.
 
Mike jest offline