Stanęło na Złotym Talarze, który okazał się całkiem przyzwoitym lokalem, a ceny były tylko nieco wyższe od przeciętnych. Można w nim było dobrze zjeść i wypić, gdyż wybór był całkiem spory, a ponadto porządnie się wyspać – łóżka były komfortowe, pościel czysta a okolica cicha, co sprzyjało porannemu lenistwu.
Jako, że karczma była zatłoczona nie było problemu z dowiedzeniem się paru ciekawych rzeczy. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali finału Tygodnia Czarnego Prochu – wówczas miało dojść do odsłonięcia nowego działa, Magnusa. Armata miała ponoć niespotykane rozmiary – była największym działem w Imperium i całym Starym Świecie, przewyższając nawet osławione krasnoludzkie kolubryny. Wydarzeniem miał być też bal maskowy organizowany przez ekscentryczną Księżną-Elektorkę, ale udział w nim zapewnieni mieli tylko nieliczni wybrańcy. Reszcie pozostawały uliczne zabawy, oglądanie występów cyrkowców i wędrownej menażerii, która przybyła do miasta oraz opilstwo i obżarstwo w licznych ulicznych straganach.
Rankiem, dosyć późnym grupa awanturników opuściła Złotego Talara i skierowała swoje kroki w stronę koszar, aby tam zasięgnąć informacji na temat odnalezionego w opactwie zmasakrowanego oddziału. Okolice Imperialnej Akademii Artylerii, przy której mieściły się koszary rozbrzmiewały hukiem salw treningowych, szkolących się żołnierzy. Pełno tu było wojaków w czarnych mundurach ze złotymi zdobieniami, co potwierdzało tezę o pochodzeniu zniszczonego regimentu. Wypytywani szeregowi soldaci, weterani, a nawet podoficerowie nie byli za bardzo w stanie pomóc. Sytuacja wyglądała tak, że oddziały wysłane na północ dopiero wracały ze starć z wojskami Archaona i nikt nie wiedział, które zostały rozbite lub zniszczone, a które nie poniosły strat. Jeden z oficerów powiedział, że minie jeszcze dużo czasu, aż zostaną dokładnie określone straty i stan osobowy wojsk nulneńskich.
Wracali do Złotego Talara w niezbyt dobrych nastrojach, mijając buchające dymem i gorącem kuźnie i warsztaty, w których wytwarzano części maszyn, kule armatnie i broń. Na ulicach rozpoczynała się już zabawa. Czuć było festiwalową atmosferę. Najszybciej podłapał ją Markus, niezauważenie odłączając się od kompanów i przyłączając do świętujących, podchmielonych żaków, z którymi zaczął śpiewać sprośne pioseneczki. |