Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2014, 18:14   #228
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Arnuk, czy tego nie widzisz? Oni wszyscy są Kanuk i naruszają nasze prawo!

Mężczyzna siedzący tyłem to wejścia uderzył płasko dłonią o kamienny stół. Jego adwersarz siedział jednak niewzruszony na przeciwko niego obserwując twarze okalających ich wianuszkiem mężczyzn. Arnuk starał się odczytać z nich emocje, tak jak to już robił wielokrotnie. Wielu z nich naturalnie zgadzało się z młodym wojownikiem. Pomrukiwali a kilku z nich nawet gniewnie przytupywało nogami. Większość jednak się wahała, czekała na odpowiedź Arnuka.

- Urunk hei - jego głos był opanowany, cichy. Zmuszający do słuchania i uspokajający. - Doskonale znam prawo. Wiem co mówi o Kanuk i Kamiennym Mieście. Wiem również co mówi o przodkach i powinności wobec nich. Tej nocy gdy obcy weszli do...

- Wiem! - przerwał gniewnie. - Wszyscy słyszeliśmy o przekazie, lecz czy sam nie twierdziłeś wielokrotnie, że wizja nie jest jasna i czytelna? Czy nie mówiłeś, że możemy jedynie domyślać się jej prawdziwego znaczenia? Powtarzam, wyślijmy Kanuk za Zasłonę. Niech przodkowie zdecydują o ich losie!

W nastałej nagle ciszy dało się słyszeć kamienie osypujące się po skalnej ścianie. Jakby ktoś nieostrożnie postawił stopę, na niepewnym podłożu. Wojownik stojący przy wejściu wyjrzał na zewnątrz lecz nie zauważył nic prócz nadchodzących ciemności.


Irga.


Samego momentu przejścia nie pamiętała. Jakby starczy organizm starał się wyprzeć z umysłu chwile, które zagrażają równowadze psychicznej. Pozostało jedynie jakieś niejasne wspomnienie jakby tonęła w czerni, która ją zalewała, ciągnęła na dno a ona walczyła bezskutecznie młócąc rękami, próbując wydostać się na powierzchnię. Nie pamiętała jak tego dokonała. Pamiętała swoją bezsilność, strach i przeświadczenie nieuchronnego końca, i pamięta jedną iskierkę pośród ciemności, która nie pozwalała jej przestać walczyć - Heke.

***

- Heke - wychrypiała z trudem przez zaschnięte wargi obejmując kurczowo ciepłe naczynie.

Twarz szamana zawirowała wokół niej wykrzywiając się w karykaturalnym grymasie pośmiertnej maski. Cały świat tańczył wokół jej ciała, nad którym nie miała władzy.

Twarze nachylające się nad nią.
Dłonie wyciągające się w jej stronę.
Wężowe pyski z rozdwojonym językiem.
Białe obłoczki na niewielkim wycinku burego nieba.

Wszystko zgasło.



Wszyscy prócz Irgi.


Garou nie było cały dzień. Wrócił dopiero wieczorem ponury niczym gradowa chmura z pakunkiem zawiniętym w matę trzcinową. Odciągnął ich od wejścia do drugiego pomieszczenia, które znajdowało się wewnątrz pieczary, nie miało okien a jedynym źródłem światła był ogień palący się w kominku.

- Obawiam się, że intencje naszych gospodarzy nie są zupełnie czyste - zaczął spoglądając z wyrzutem na kata.

Opowiedział pokrótce przebieg spotkania, którego był świadkiem.

- Wygląda na to, że część mieszkańców nie jest nam przychylna - zakończył historię. - Arnuk zdaje się być tutaj jakimś autorytetem i trzyma ich w ryzach, musimy jednak mieć się na baczności i pilnować siebie nawzajem. Jak Nena?

- Jest ciągle nieprzytomna - Kesa stała w półcieniu, obserwując towarzyszy, - odpoczywa, ale jej stan się polepszył. Powinna odzyskać świadomość lada chwila, lecz będzie ciągle osłabiona.

Kiwnął głową, akceptując informację, analizując możliwości.

- Musimy zostać póki nie odzyska świadomości - zdecydował. - Nie uda nam się uciec wlekąc ze sobą nieprzytomną. Póki co starajmy się unikać tubylców i w miarę możliwości nie opuszczać tego miejsca. Nie prowokujmy ich ale bądźmy przygotowani do natychmiastowego opuszczenia tego miejsca.

Spojrzał po zebranych.

- Zostawili nam broń, gdyby chcieli naszej zguby dawno już mieliby możliwość pozbawić nas życia - oponował Bernard.

- Może masz rację - przytaknął, - nie chciałbym abyś się mylił. Życie nauczyło mnie jednak podejrzliwości.

Rozsupłał rzemienie przy macie, którą ciągle miał przy sobie.

- Tutejsi używają czegoś takiego - wyciągnął z zawiniątka prosty kij, wydrążony w środku, jaki Wolner widział już przy Arnuku i Urunk hei - jako dmuchawki. Wkładają strzałkę tutaj - sięgnął po jedną z kilku pierzastych, krótkich strzał leżących obok i włożył ją z jednej strony do otworu - i silnym dmuchnięciem wystrzeliwują w cel.

Niziołek sięgnął po jedną ze strzałek, jednak ręka Garou złapała go za nadgarstek.

- Ostrożnie - ostrzegł go. - Groty nasączone są trucizną. Nawet lekkie skaleczenie powoduje dostanie się jej do obiegu. Może wywołać paraliż. Prawdopodobnie poczęstowali nas tym gdy zaskoczyli nas na szlaku.

Nagle oczy Mahr zabłyszczały gdy zdała sobie sprawę co jeszcze leży na rozwiniętej macie. Sięgnęła po przedmiot drżącymi z wrażenia dłońmi.

- Znalazłem to w jednej z jaskiń - zwrócił się do dziewczyny widząc jej podniecenie. - Mają tam niezły arsenał.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że broń była doskonałej jakości. Łęczysko było wykonane z nieznanego jej gatunku drewna, lekkie i elastyczne. Zdobiły go napisy, których nie potrafiła odszyfrować.

- Mam też to - wyciągnął na dłoni kilka strun, które doskonale nadawały się na cięciwy. - Następnym razem może znajdę jakieś strzały. Widziałem jak potrafisz się czymś takim posługiwać. Jest twój.




Irga.


Nie mogła otworzyć oczu. Powieki były ciężkie. Całe ciało obolałe. Słyszała głosy, które dochodziły do niej zniekształcone, z oddali. Jakby leżała zanurzona w jakiejś cieczy. Czuła ruch wokół niej. Muśnięcia wiatru na policzku. Mokry ślad łzy. Kołysanie. Jak wtedy na łodzi, na falującym morzu, gdy pochorowała się przy boku rybaka. Śmiał się wtedy a ona czuła słony smak wody, którą przecierała zmęczoną twarz.

Gdzieś nią nieśli. Rozmawiali ze sobą, krótkimi urywanymi słowami. Byli zdenerwowani. Spieszyli się.

W końcu położyli ją na stabilnym podłożu. Świat przestał się kołysać. Zdołała otworzyć na chwilę sklejone powieki. Zobaczyła nachylone nad sobą obce twarze. Dźwięki zaczęły przybierać formę słów.

- ...mawiający ze zmarłymi...

- ...węże...

- ...pozostał...



Wszyscy prócz Irgii.


Nagłe poruszenie na zewnątrz zwróciło ich uwagę. Podeszli do wyjścia. Pośrodku kotliny zebrał się tłumek mieszkańców. Otaczali centralne miejsce miasteczka, dyskutując nad czymś zawzięcie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline