Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2014, 20:04   #125
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Gdy odzyskali już wzrok, w pokoju leżały tylko dwa nieprzytomne wilkołaki. Ciało Chamberlaina zniknęło, podobnie jak więżąca go przez lata kopuła. Aoatea pognała w stronę swej nieprzytomnej krewnej. Chwyciła jej ciało w ramiona i przyłożyła ucho do piersi, a potem twarzy szukając najdrobniejszych oznak życia. Łzy, jakie zabłysły w jej oczach chwilę później, były najlepszym dowodem na to, że ich nie znalazła. Tymczasem Sonny podszedł sprawdzić, co z Fabieniem. Ten miał jak widać więcej szczęścia. Był co prawda nieprzytomny, ale wedle osądu Japończyka miał się z tego wylizać.

Pomiot Żmija został zniszczony, podobnie jak więżąca go niezwykła kopuła. Ostatnim problemem do rozwiązania była wilkołacza chęć zemsty na Sonny’m. Aoatea Mathews była jednak jak widać zbyt pogrążona w żałobie, by rozstrzygać stare waśnie. Ryozo i John w duchu cieszyli się z takiego obrotu sprawy, obaj mieli stanowczo dość Umbry.

Minęło trochę czasu, nim młoda wilkołak opanowała swe emocje na tyle, że mogła zrobić cokolwiek. I zrobiła zdaniem magów rzecz najgorszą z możliwych, rzuciła się bowiem na Hokori’ego najwyraźniej uznając, że śmierć jej pobratymczyni jest wyłącznie jego winą. Jedynym, co obroniło Eutanatosa przed wilczą paszczą i pazurami była inna wilcza paszcz i pazury. Biały wilk, który wcześniej razem z sobie podobnymi walczył ze Zmorami, teraz odstąpił od nich, by stanąć po stronie Sonny’ego. Dwa wilcze cielska zwarły się ze sobą. Młoda wilkołak odstąpiła jednak od dalszych ciosów najwyraźniej dostrzegając, że tej walki nie ma szansy wygrać, że przeciwnik jest zbyt silny. Biały wilk wydał z siebie przeciągłe wycie, najpierw jedno, potem kolejne. Magowie niestety nie potrafili zrozumieć jego “słów”. Musiał być jednak przekonujący, bowiem niechęć i żądza mordu w oczach Aoatei, może nie zniknęły zupełnie, ale znacznie osłabły.

Czas było wracać do domu. Na czele pochodu szedł biały wilk na swych barkach podtrzymujący ciężar nieprzytomnego Fabiena, zaraz za nim kroczyła Aoatea niosąca swą poległą krewną. Transport szczenięcia pozostał w gestii magów. Tego wyzwania podjął się John, pozostawiając pomoc Sonny’emu w rękach Ryozo. A było w czym pomagać, wycieńczony walką i ranami Japończyk słaniał się na nogach.

Wilkołaki powiodły ich z Umbry zupełnie inną drogą, niż ta, którą się tu dostali. Trudno powiedzieć, lepszą czy, gorszą. Na pewno dłuższą, nie wykluczone jednak, że bezpieczniejszą. Gdy wreszcie znaleźli się po właściwej stronie Rękawicy, obaj magowie odetchnęli z ulgą. Udało im się wyjść cało z tej kabały. Teraz każdy mógł się rozejść w swoją stronę, wrócić do swoich spraw.



Fabien Dante

Fabienowi nie dane było uczestniczyć w Rytuale Oczyszczenia, jakiemu poddano szczenię. Po pierwsze dlatego, że - gdy go odprawiano - theurg wciąż był nieprzytomny. Po wtóre (i chyba najważniesze) zaś dlatego, że mimo swych niewątpliwych zasług na rzecz walki ze Żmijem i ocalenia szczenięcia, dla tutejszych Garou wciąż był obcy.

Choć przytomność Dante odzyskał już następnego ranka, minęło kilka dni, nim w pełni doszedł do siebie. Cały ten czas spędził w domu pani prawnik pod czujnym okiem jej i jej teściowej. Obie kobiety zadbały o to, by mógł w spokoju wydobrzeć. Nie szczędziły mu również odpowiedzi na dręczące go pytania. W granicach rozsądku oczywiście. To właśnie od Karen i Aoatei dowiedział się o przebiegu rytuału i o jego powodzeniu.Także o tym, że starszyzna otoczyła młodego Akamu opieką. Co prawda było to zdecydowanie wbrew woli Leilani, ale mimo najszczerszych chęci kobieta nie mogła zmienić dwóch rzeczy. Naturalnej chęci młodzieńca do poznania swego ojca, jak i tego, że potrzebował on podobnych sobie, by nauczyć się żyć ze swym dziedzictwem. Nawet jeśli nie miała pojęcia, czym owo dziedzictwo jest, jako matka instynktownie musiała wyczuwać, że z jej synem jest coś nie tak. Tak więc Akamu pozostał w Honolulu, a Leilani siłą rzeczy została razem z nim.

Pobyt u pań Mathew musiał wreszcie dobiec końca. Fabien nie chciał nadużywać ich gościnności. Doskonale zdawał też sobie sprawę z tego, że opieką nad nim obie kobiety nie zaskarbiły sobie życzliwości reszty wilkołaczej familii. Co prawda nigdy nie wspomniały słowem o ewentualnych kłopotach, ale patrząc na stosunek rodziny Paopao do obcych, nie trzeba było być mistrzem dedukcji, by to wywnioskować.

Tak więc, jak tylko stan zdrowia mu na to pozwolił, Fabien wrócił do swojego hotelu, by następnego dnia zakupić bilet lotniczy i wrócić do Nowego Orleanu. Wracał jednak jako zwycięzca, z poczuciem dobrze wypełnionej misji, gotowy na nowe wyzwania rzucane mu przez duchy przodków.



Ryozo Sakamoto

To był długi dzień, długi i męczący, zdecydowanie zbyt długi i zbyt męczący. Dlatego Ryozo Sakamoto z wdzięcznością przyjął myśl, że już za chwilę będzie u siebie. Będzie mógł w ciszy i spokoju opaść na swój fotel i napić się herbaty razem z żoną. Co prawda nie będzie mógł podzielić się z nią swymi przeżyciami, ale nawet to nie przeszkodzi Kasumi obdarzyć go ciepłym uśmiechem i pełnym czułości i wsparcia dotykiem.

Jakież zatem było jego zdziwienie, gdy po przekroczeniu progu nie zastał swej żony uśmiechniętej, lecz całą we łzach. Ryozo nigdy nie był w tym dobry, dlatego nawet nie podjął próby słownego pocieszenia. Zamiast tego usiadł obok Kasumi i objął ją, gdyż wydawało mu się, że właśnie tego teraz kobieta potrzebuje.

Gdy tak siedział w milczeniu udzielając żonie ramienia do wypłakania, coś przykuło jego uwagę. Mały, podobny długopisowi przedmiot leżący tuż przed nim na blacie ławy. W pierwszym momencie nie rozpoznał go. Kiedy jednak w maleńkim okienku dostrzegł dwie czerwone kreski, wszystko stało się jasne.



***

Sonny Hokorii zniknął z życia pana Sakamoto równie niespodziewanie, jak się w nim pojawił. Kilka dni po wycieczce do Umbry Ryozo znalazł w swojej skrzynce pocztowej niezaadresowaną kopertę, która po otworzeniu okazała się zawierać list od Eutanatosa. W sumie list to dość szumne określenie na ową zawartość. Bardziej trafnym byłaby notka. Owa notka składała się tylko z kilku zdań. Sonny dziękował w nich Ryozo i Johnowi za pomoc. Informował również, że nie będzie ich więcej niepokoił swoją obecnością. Wracał do Tokio.

Powodów tak nagłego wyjazdu Akashic mógł się jedynie domyślać. Najwyraźniej, o ile młoda wilkołak dała się przekonać białemu wilkowi, by nie czyniła Hokoriemu krzywdy, o tyle jej krewni zapewne nie byli już tak chętni do porzucenia wendety. Sonny robił jedyną rozsądną w tej sytuacji rzecz. Uciekał tam, gdzie - jak się wydaje - macki jego wrogów nie sięgały.

John Kaewe

Minęło kilka dni, nim John zdołał wrócić do norma po przygodzie w Umbrze.
Pewnego dnia Moani jak zwykle zaserwowała mu na dzień dobry porcję najświeższych informacji. Doktor Kaewe przysłuchiwał im się jedynie połowicznie, gdzieś między smażeniem jajek na bekonie, a pakowaniem papierów potrzebnych na zajęcia. Telewizor przykuł całą jego uwagę dopiero, gdy na ekranie pojawiło się zdjęcie Anny przeciągnięte czarnym kirem.


- Dziś nad ranem Anna Wiedernikow została znaleziona nieprzytomna w pokoju w jednym z luksusowych hoteli w Honolulu - relacjonowała terenowa wysłanniczka telewizji.- Przybyły na miejsce lekarz pogotowia stwierdził zgon. Jak podaje rzecznik policji, prawdopodobna przyczyna to przedawkowanie leków nasennych, ale potwierdzi to dopiero sekcja zwłok. Policja wyklucza udział osób trzecich. Domniemane samobójstwo żony rosyjskiego businesmana, Borysa Wiedernikowa, może być wynikiem ostatnich nieprawidłowości wykrytych przez FBI w Fundacji imienia Wiedernikowów zajmującej się pomocą i leczeniem osób uzależnionych od narkotyków. Wczoraj wieczorem agenci FBI wkroczyli do znajdującej się w Honolulu kliniki prowadzonej przez Fundację. Nieoficjalne źródła donoszą, że wśród dokumentów zabezpieczonych przez agentów znajdują się te, wskazujące iż na pacjentach kliniki prowadzono nielegalne eksperymenty. Warto wspomnieć, że to Anna Wiedernikow sprawowała faktyczne kierownictwo nad Fundacją, zatem to właśnie jej podpisy muszą się znajdować na wspomnianych wcześniej dokumentach. Kierownik kliniki odwykowej, Muam Mirimanoff, odmawia komentarza w tej sprawie, podobnie mąż zmarłej, Borys Wiedernikow.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline