Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2014, 22:18   #5
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dwa dekadni… Jadąca ulicami Muluk Aria nadal kręcila z niedowierzaniem głową. Dwa dekadni wspólnej podróży i szejk Abdul il-Salun al-Makharii, przywódca klanu Lisów Pustyni powierzył im cenną przesyłkę, od dostarczenia której zależał jego honor (a pewnie i wiele więcej). Arii nie mieściło się to w głowie. Owszem, przez kilka dekadni przebywania w tym dziwacznym kraju, jakim była Zakhara, dziewczynka zdołała poznać i w pewien sposób nawet docenić panujące tu osobliwe zwyczaje, które urastały do rangi prawa i przymusu. Religia, gościnność, honor, rodzina… Zaledwie to ostatnie było jej znajome i bliskie; w każdym razie w ograniczonym (skrzydlatym i pazurzastym) zakresie. Przez długi czas honor uważała za idiotycznie nieżyciową cechę, bezwarunkową gościnność zaś za kretynizm graniczący wręcz z tendencjami samobójczymi. Jednak Janos wydawał się zafascynowany ideą honoru, słowności, odwagi, niezachwianej godności osobistej - więc z czasem nauczyła się również je cenić; przynajmniej w teorii. Skoro imponowały jej wielkiemu bratu, to coś musiało w nich być. Jednakże ideały ideałami, ale w Zakharze - tak jak wszędzie - pełno było oszustów, szalbierzy, wszelkiej maści krętaczy i wyzyskiwaczy; o złodziejach czy mordercach nie wspominając. Dlatego czarodziejka pilnie czuwała nad tym, by kuszące, idealistyczne hasła nie przysłoniły Janosowi rozsądku. Ona z zachowywaniem pozorów nigdy nie miała problemu; zresztą na większość niewygodnych pytań autochtonów można było odpowiedzieć: “wszystko w rękach Przeznaczenia”, rozwiązując problem, a dodatkowo zyskując sobie tym ich uznanie.

Dlatego też zachowanie szejka nie mieściło jej się w głowie. Szejk był STARY, musiał wiedzieć jak działa świat; najlepszym tego dowodem były jego podejrzenia względem śmierci swojej córki,
Aidy. Musiał wiedzieć, że w drodze walczyli wespół z innymi by przeżyć, byli uprzejmi i pomocni, gdyż podróż z silną, zbrojną karawaną leżała w interesie przypadkowych podróżnych. A on powierzył im mahoniowe pudełko z cenną zawartością, choć byli zaledwie dzień drogi od Muluk i mógł wysłać tam chociażby kilku swoich ludzi, którzy wróciliby potem galopem. Ryzyko jasna rzecz, lecz - według Arii - nieporównywalnie mniejsze. Zgroza. Niemniej jednak Aria czuła się w pewien sposób zobowiązana do dotrzymania słowa (rzecz jasna Janos tym bardziej). Bezinteresowna gościnność i serdeczność jaką szejk okazywał przypadkowo spotkanym ludziom mocno poruszyła w dziewczynce strunę, której dźwięk zazwyczaj usilnie próbowała stłumić. Z niechęcią musiała przyznać, że przywiązała się do brodatego wodza i nie chciała go zawieść; tym bardziej, że do innych wybranych przez szejka osób zwyczajem nabytym przez lata praktyki nie miała zbytniego zaufania.

I o, proszę! Ledwie wjechali do Muluk, a Malik al-Hakim zamiast pilnować powierzonego im mienia wybierał się na zakupy - ani chybi dla swojej dżiniji, Latifiyah. Podczas miesięcy podróżowania po ‘zewnętrznym’ świecie Aria nie mogła nie zauważyć, że na widok pięknej buzi i ponętnych kształtów (zwłaszcza jej siostry, Iris) mężczyźni tracą rozum. Malik najwyraźniej (mimo uczonej mowy i wyszukanego sposobu bycia) nie był wyjątkiem. Co prawda dziewczynka nie miała jeszcze za bardzo czym kusić, ale z czasem miała zamiar nauczyć się korzystania w pełni z tego osobliwego daru przyrodzonego jej płci. Oczywiście w mocno ograniczonym zakresie. Czarodziejka nie była już dzieckiem i wiedziała skąd bierze się potomstwo. Madame Lehzen wytłumaczyła jej to szybko i brutalnie gdy dziewczynka dostała pierwszej miesiączki, skutecznie zniechęcając podopieczną nie tylko do posiadania dzieci, ale i do aktu prokreacji w ogóle.

- Powinniśmy zanocować w poleconym nam już wcześniej miejscu - rzekła surowo do towarzyszy, przekuwając myśli w czyn. Dla postronnego obserwatora musiało to być dość zabawne: dziewczynka o aparycji porcelanowej lalki pouczająca rosłych wojowników. - Ktoś, kto nie został zaproszony na zebranie czcigodnych kupców zapewne sam nie jest wart zaufania - dodała ciszej, po czym znów podniosła głos. - Jednakże odnalezienie Hasana bin Nassura na zebraniu nie jest złym pomysłem - im szybciej pozbędą się przesyłki tym lepiej. Jednakże jeśli obcy starzec pokierował ich w jakieś podejrzane ulice miała zamiar protestować.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-11-2014 o 12:45.
Sayane jest offline