| Dwa dekadni… Jadąca ulicami Muluk Aria nadal kręcila z niedowierzaniem głową. Dwa dekadni wspólnej podróży i szejk Abdul il-Salun al-Makharii, przywódca klanu Lisów Pustyni powierzył im cenną przesyłkę, od dostarczenia której zależał jego honor (a pewnie i wiele więcej). Arii nie mieściło się to w głowie. Owszem, przez kilka dekadni przebywania w tym dziwacznym kraju, jakim była Zakhara, dziewczynka zdołała poznać i w pewien sposób nawet docenić panujące tu osobliwe zwyczaje, które urastały do rangi prawa i przymusu. Religia, gościnność, honor, rodzina… Zaledwie to ostatnie było jej znajome i bliskie; w każdym razie w ograniczonym (skrzydlatym i pazurzastym) zakresie. Przez długi czas honor uważała za idiotycznie nieżyciową cechę, bezwarunkową gościnność zaś za kretynizm graniczący wręcz z tendencjami samobójczymi. Jednak Janos wydawał się zafascynowany ideą honoru, słowności, odwagi, niezachwianej godności osobistej - więc z czasem nauczyła się również je cenić; przynajmniej w teorii. Skoro imponowały jej wielkiemu bratu, to coś musiało w nich być. Jednakże ideały ideałami, ale w Zakharze - tak jak wszędzie - pełno było oszustów, szalbierzy, wszelkiej maści krętaczy i wyzyskiwaczy; o złodziejach czy mordercach nie wspominając. Dlatego czarodziejka pilnie czuwała nad tym, by kuszące, idealistyczne hasła nie przysłoniły Janosowi rozsądku. Ona z zachowywaniem pozorów nigdy nie miała problemu; zresztą na większość niewygodnych pytań autochtonów można było odpowiedzieć: “wszystko w rękach Przeznaczenia”, rozwiązując problem, a dodatkowo zyskując sobie tym ich uznanie.
Dlatego też zachowanie szejka nie mieściło jej się w głowie. Szejk był STARY, musiał wiedzieć jak działa świat; najlepszym tego dowodem były jego podejrzenia względem śmierci swojej córki, Aidy. Musiał wiedzieć, że w drodze walczyli wespół z innymi by przeżyć, byli uprzejmi i pomocni, gdyż podróż z silną, zbrojną karawaną leżała w interesie przypadkowych podróżnych. A on powierzył im mahoniowe pudełko z cenną zawartością, choć byli zaledwie dzień drogi od Muluk i mógł wysłać tam chociażby kilku swoich ludzi, którzy wróciliby potem galopem. Ryzyko jasna rzecz, lecz - według Arii - nieporównywalnie mniejsze. Zgroza. Niemniej jednak Aria czuła się w pewien sposób zobowiązana do dotrzymania słowa (rzecz jasna Janos tym bardziej). Bezinteresowna gościnność i serdeczność jaką szejk okazywał przypadkowo spotkanym ludziom mocno poruszyła w dziewczynce strunę, której dźwięk zazwyczaj usilnie próbowała stłumić. Z niechęcią musiała przyznać, że przywiązała się do brodatego wodza i nie chciała go zawieść; tym bardziej, że do innych wybranych przez szejka osób zwyczajem nabytym przez lata praktyki nie miała zbytniego zaufania. I o, proszę! Ledwie wjechali do Muluk, a Malik al-Hakim zamiast pilnować powierzonego im mienia wybierał się na zakupy - ani chybi dla swojej dżiniji, Latifiyah. Podczas miesięcy podróżowania po ‘zewnętrznym’ świecie Aria nie mogła nie zauważyć, że na widok pięknej buzi i ponętnych kształtów (zwłaszcza jej siostry, Iris) mężczyźni tracą rozum. Malik najwyraźniej (mimo uczonej mowy i wyszukanego sposobu bycia) nie był wyjątkiem. Co prawda dziewczynka nie miała jeszcze za bardzo czym kusić, ale z czasem miała zamiar nauczyć się korzystania w pełni z tego osobliwego daru przyrodzonego jej płci. Oczywiście w mocno ograniczonym zakresie. Czarodziejka nie była już dzieckiem i wiedziała skąd bierze się potomstwo. Madame Lehzen wytłumaczyła jej to szybko i brutalnie gdy dziewczynka dostała pierwszej miesiączki, skutecznie zniechęcając podopieczną nie tylko do posiadania dzieci, ale i do aktu prokreacji w ogóle. - Powinniśmy zanocować w poleconym nam już wcześniej miejscu - rzekła surowo do towarzyszy, przekuwając myśli w czyn. Dla postronnego obserwatora musiało to być dość zabawne: dziewczynka o aparycji porcelanowej lalki pouczająca rosłych wojowników. - Ktoś, kto nie został zaproszony na zebranie czcigodnych kupców zapewne sam nie jest wart zaufania - dodała ciszej, po czym znów podniosła głos. - Jednakże odnalezienie Hasana bin Nassura na zebraniu nie jest złym pomysłem - im szybciej pozbędą się przesyłki tym lepiej. Jednakże jeśli obcy starzec pokierował ich w jakieś podejrzane ulice miała zamiar protestować.
Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-11-2014 o 12:45.
|