Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2014, 20:04   #7
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Pierwsze kroki na nowej drodze
Słońce chyliło się ku zachodowi. Minęły już ponad dwa tygodnie od śmierci mistrza Qashida. Yat nawet podczas ostatniego wydechu pustelnika, gdy jego dusza uciekała do świętej i czystej krainy zmarłych, nie czuł smutku. Czyż starzec nie był szczęśliwy, mogąc w spokoju umrzeć ze świadomością, iż spełnił swoją rolę, zapisaną mu przez Przeznaczenie? Delikatny uśmiech rysujący się pod długą i biała jak księżyc brodą, był nad wyraz znaczący, by mogło być inaczej. Teraz ciężar nałożony przez Przeznaczenie spadł na Yata. A był to ciężar zdecydowanie większy, niż ten, który przez całe życie nosił Qashid. „Z woli Przeznaczenia przyjdzie Ci podążać krwawą ścieżką. Jest to droga kręta i pełna przeszkód, jednak losy wielu zależą od tego czy dotrwasz do jej końca.” Słowa, które padły niegdyś z ust jego mistrza, Yat potrafiłby wyrecytować nawet w środku nocy, wybudzony z najgłębszego snu.

Od tego czasu Yat żył w ciągłej podróży. Błogosławieństwo Przeznaczenia dawało mu siłę by nieustępliwie podążać naprzód. Jego niezbyt rosłe, lecz zahartowane i umięśnione ciało było co dzień poddawane ogromnej próbie. Czarne, długie włosy lepiły się do jego opalonej skóry, jednak maska cierpliwości i wyrozumiałości nigdy nie schodziła z jego twarzy. Wiedział, że chwila zwątpienia może przynieść mu zgubę i hańbę. Nie mógł także zawieść mistrza, który do chwili śmierci pokładał w nim całą swą wiarę i nadzieję.

Teraz, po tak długiej wędrówce w końcu zbliżył się do pierwszego kamienia milowego na swej drodze. Niewielkie miasto portowe rozciągało się przed nim, a kawałek dalej, w pomarańczowym blasku kładącego się do snu słońca, migotało morze. Przewodnikiem za dnia był mu wiatr, a nocą gwiazdy. Znaki. Niezauważalne przez szarych ludzi drogowskazy, postanowione mu przez Przeznaczenie, doprowadziły go w końcu przed oblicze pierwszego, z którym dzielić miał swój los. Przez całą drogę zastanawiał się, kim może być jego nowy towarzysz, skoro nawet samo Przeznaczenie się nim interesowało.

Spotkanie przebiegło po jego myśli. Następnego dnia Yat ponownie - tym razem ze swym nowym towarzyszem - ruszył w drogę. Już wkrótce przekonał się, że Przeznaczenie nie dobierało mu przypadkowych towarzyszy. Wiara i wytrwałość barda zaimponowały mnichowi. Bo w końcu ilu poszukiwaczy przygód potrafiłoby się zmusić do wędrówki z obcym, głoszącym enigmatyczne przepowiednie, pustelnikiem. Udało mu się nawet przekonać Barda do zaprzestania wędrówki w środku dnia, w czasie największego upału, gdy wiatr przestał ustał, a gromadka fenków (zwanych także lisami pustynnymi) rozpierzchła się przed nimi. Przeznaczenie, chciało, bowiem połączyć ich losy z kolejnymi wybrańcami.

Po kilku godzinach, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, zza wydm wynurzył się klan Lisów Pustyni. Gromada ta wyrwała Yata ze stanu głębokiej medytacji, gdy to próbował ponownie usłyszeć szepty Przeznaczenia. Mnich wiedział, że wśród nich znajdują się wybrańcy. Przeznaczenie w bardzo sprytny sposób połączyło ich z bogobojnym Al-Makharim, który głosił jego prawdy niemal z tą samą zażartością co Yat. Mistykowi bardzo szybko udało się stworzyć nici porozumienia z klanem Lisów Pustyni, a szczególnie silne z podróżującymi wraz z nimi wybrańcami. Nie miał pewności, czy wszyscy uwierzyli w prawdy, które tak dumnie głosił, jednak nie zmieniało to faktu, że byli oni ich integralną częścią.

Przeznaczenie wita w Muluk.
Widok miast zawsze wprowadzał Yata w stan głębokiej zadumy. Zastanawiał się, ile to wspaniałych osób musiało przekraczać jego bramy. Ile z nich zostało dotarło tu kierowanych przez Przeznaczenie. Tacy ludzie zawsze docierali tu w odpowiednim momencie, mimo, że z pozoru wydawać by się mogło, że tak nie jest. Zastanawiające było także, ilu z nich było świadomych swej roli. I ilu potrafiło wytrwać do końca w ich trudach. Tak wiele pytań kłębiło się w jego głowie, jednak na żadne z nich nie potrafił odnaleźć pewnej odpowiedzi. Mógł liczyć tylko na to, że czas i Przeznaczenie przyniosą je mu już wkrótce.

Strażnik i sługa. Oboje przedstawiali całkowicie sprzeczne obrazy. Jedne szczery i honorowy, reprezentujący sobą wzniosłe wartości. Zaś drugi tajemniczy i chytry, wywołujący w ludziach jedynie niechęć i odrazę. Czyż to przypadek przedstawił im te dwie sprzeczności? Od poznania mistrza Qashida, Yat przestał wierzyć w przypadek, a przynajmniej w to, że może go takowy spotkać. Przeznaczenie miało swój własny, nieznany nikomu plan, i choć mnich był jego częścią, to nie mógł wiedzieć, co zostało dla niego przygotowane.



Yat przysłuchiwał się cierpliwie wypowiedzią jego towarzysz. Nie miał zamiaru nikomu przerywać, ani się z nikim kłócić. Gdy nastała cisza, mnich w końcu odezwał się cichym acz pełnym rozwagi głosem.

-Wybrańcy – zwrócił się do nich w zwykły mu już sposób. – Czy nie widzicie znaków, które podstawiło wam Przeznaczenie? Wcale nie przypadkiem znaleźliśmy się tu, w ten właśnie dzień. Zebranie kupców, które odbywa się w tej chwili, powinno być naszym celem. Z pewnością uda nam się odnaleźć tam nie tylko Hasana bin Nassura.
-Poza tym, przytulny nocleg zaoferowany przez tego tu mości pana… – ukłonił się sługą przed z szacunkiem – …wydaje się nader obiecujący i wnioskuje by, to tam się udać przed nadejściem nocy.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 25-11-2014 o 20:08.
Hazard jest offline