Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2014, 21:58   #25
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Jakoś tak w życiu nic się nie układa jak byśmy chcieli. Jeden niefortunny przypadek goni kolejny w nim się zorientujemy pędzimy w wagoniku rollercostera po hiperboli pecha...
Postrzał jeszcze by jakoś przełknęła ale wjazd terminatorów z BORBL było już przesadą konkurującą z wielkim pryszczem, który nawiedził Kate rankiem przed balem maturalnym.

- Siostro. To funkcjonariusze Biura Ochrony Rady Bezpieczeństwa Londynu, panowie Mac Cormack i Wenston. Prowadzą śledztwo, w sprawie związanej z rytualnymi morderstwami, które miały ostatnio miejsce na terenie naszej metropolii. Jedna z sióstr wzywała wczoraj rikszę pod nasz klasztor. Sprawdziliśmy w zeszycie wyjść i okazało się, że byłaś nią ty. Panowie mają kilka pytań. Proszę bardzo, przejdźmy do stołu.
Siostra Zofia wskazała stary mebel o imponujących rozmiarach stojący pod oknem.

Katie zmierzyła dwóch mężczyzn chłodnym spojrzniem, skinęła przeoryszy i wartkim krokiem ruszyła z nią. Zajęła miejsce przy stole zaplatając palce i strzelając z kłykci.
- I co w związku z tym? - wypaliła niezbyt uprzejmie. W końcu nie za medal w kategorii "pomocna dusza roku" dorobiła się przydomka "Bezduszna Katie".

- Chcieliśmy zapytać, czy nie była siostra przypadkiem zamieszana w strzelaninę, w której zginął nasz funkcjonariusz - jeden z agentów Biura zadał pytanie wprost, bez owijania w bawełnę.

- A zginął funkcjonariusz? - zapytała z nieskrywanym zaciekawieniem. - Przecież to oni mieli broń i nie zawahali się jej użyć.

Jeden z agentów zmrużył oczy, jak drapieżnik, chociaż musiał być człowiekiem, bo żaden loup-garou nie dałby radę wejść na poświęconą przez siostry ziemię. Drugi jednak przybrał na twarz maskę zatroskania.
- Niestety tak - powiedział ze smutkiem w głosie. - Dobry człowiek. Ojciec trójki dzieci. Oddany służbie. Zabity z zimną krwią podczas wykonywania obowiązków służbowych. Ścigał wyjątkowo niebezpiecznego przestępcę obdarzonego nadnaturalnymi zdolnościami. Sprawa jest niezwykle ważna i zagraża bezpieczeństwu nie tylko Londynu ale i całej Wielkiej Brytanii. Udało nam się ująć jego wspólnika, a on powiedział, że ten przestępca opuścił pub wraz z jedną zakonnicą z zakonu sióstr. Ów świadek zeznał też, że ta zakonnica mogła być w zmowie z naszym przestępcą, co ja oczywiście uważam za nadmiar wyobraźni i chęć mataczenia przy śledztwie. Niemniej jednak procedury wymagają, bym podjął ten wątek. Z dokumentów odnotowujących wyjścia z klasztoru tylko siostra przebywała poza jego murami na tyle długo, by mogła być osobą, o której wspominał ujęty wspólnik. Miałem nadzieję, że siostra rzuci nam nieco światła na tą sprawę. Zatem, czy może siostra coś nam powiedzieć na temat tego, co wydarzyło się wczorajszego wieczora podczas próby regulacji ekstremalnie groźnego przestępcy nie wahającego się wykorzystywać swoich nadnaturalnych mocy do popełniania ciężkich zbrodni?

- Groźny przestępca zagrażający bezpieczeństwu Londynu a nawet całej Wielkiej Brytanii? Jest pan pewien, że mówimy o rykszarzu? - Katie przyjrzała się mężczyznom z cieniem niedowierzania jakby chcieli wcisnąć jej dorodny kit. - Poza tym, skoro zginął jeden z funkcjonariuszy BORBLu to co stało się z drugim?

- Na niektórych akcjach pracujemy w pojedynkę - wyjaśnił "uśmiechnięty". - Tak było i w tym przypadku. Poza tym, siostro, skąd pani wie, że poszukiwany przez nas czarownik jest riksiarzem?

Drugi agent przyglądał się jej bacznie. Miał przenikliwe, gadzie spojrzenie, które ani odrobinę nie podobało się Harriet.
- Proszę pamiętać, że kłamstwo jest grzechem - wycedził przez zęby "zimnooki". - A zakonnicą chyba nie wolno grzeszyć, prawda.

Kto by pomyślał, palant odkrył Amerykę!

- Jesteśmy tylko ludźmi, funkcjonariuszu Wenston. - Odpowiedziała siostra Zofia, lecz przyglądała się Harriet bardzo uważnie.

- Cóż, myślałam, że to elementarna zasada, aby w takich zawodach pracować w parach.- podzieliła się refleksją. - Skoro zaś wasz martwy agent był sam nie macie jak zweryfikować przebiegu zdarzeń. I tak, wiem, że to riksiarz ale nie mówiłam o żadnym czarowniku ale o Troyu Dentonie, z którym akurat byłam gdy pojawił się wasz narwany funkcjonariusz i zaczął strzelać. Rozumiem, że był na służbie i miał zadanie ale używanie ostrej amunicji pośród bogu ducha winnych cywili nie jest rozsądne. Żądam wypuszczenia Troya, on nie jest niczemu winny a już na pewno nie jest żadnym czarownikiem.

- Mówimy tutaj o pani spotkaniu z Niezawodnym. Tak nazywa się poszukiwany przez nas czarownik. Dla powagi sprawy pokażę pani coś.

Położył przed nią zdjęcia. Dzieci z poderżniętymi gardłami. Ciężarna kobieta z wyprutym płodem. W tle wyrysowane symbole związane z czarną magią.
- To dzieło pana Niezawdonego. A to jego fotografia.
Na stole pojawiło się kolejne zdjęcie. Dobrze jej znana twarz cherubinka.
- Pan Troy potwierdza, że spotkała się pani z Niezawodnym bo chciała, by coś przeskanował, jakąś monetę. Potem wyszliście państwo na zewnątrz. Kiedy długo nie wracaliście wyszedł by sprawdzić co się stało. Kiedy dowiedział się o strzelaninie w zaułku i zabitym mężczyźnie sam zgłosił się do policjantów i w ten sposób wpadł w nasze ręce. Dlatego, dla dobra śledztwa i pani osobiście, prosiłbym o nieco większą wolę współpracy. Kontakty z infernalnym czarownikiem i prośba o użycie przez niego mocy może zostać potraktowane jako współudział. Proszę o tym pamiętać.

Katie rozpoznała na fotografii Niezawodnego ale niczego to nie dowodziło. Piotr mógł być równie dobrze winny jak i paść ofiarą nagonki BORBLi na ludzi dysponujących mocami. Nie leżało w jej gestii zajmowanie jakichkolwiek stanowisk tym bardziej, że musiałaby najpierw przeprowadzić prywatne śledztwo aby wyrobić sobie zdanie. Chciała jedynie przysługi ze strony człowieka na którego polowali funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa co czyniło całą sprawę bardzo problematyczną…

- Moja wola współpracy jest niezachwiana - zapewniła wyciągając z kieszeni sutanny paczkę papierosów i odpalając jednego bez pardonu. - Pan Denton zeznał prawdę. Miałam sprawę do pana Niezawodnego ale nie zdążył mi pomóc. Pojawił się wasz agent i… do mnie strzelił, zupełnie bez powodu. Niezawodny uciekł, ot cała historia. Czy Troy Denton zostanie zwolniony? To porządny człowiek, nic złego nie zrobił.

- To oceni śledztwo. Ale jeżeli niczego nie zrobił, zostanie zwolniony. - Wenston spojrzał w stronę okna. - Wróćmy jednak do tych wydarzeń. Została pani postrzelona, tak? Zapewnie niegroźnie, skoro rozmawiamy. Oczywiście może pani wnieść oficjalną skargę na naszego agenta, ale ze względu na jego rodzinę i to, że już nie żyje, byłoby to niepotrzebne. Oczywiście może pani wnieść skargę na Wydział Regulacji. Rozpatrzymy ją. Chyba, że sprowokowała pani naszego agenta. Może wstawiła się pani za Niezawodnym, próbowała go chronić?

- Nie poczyniłam nic aby sprowokować waszego agenta. Proszę nie stawiać mnie w takim położeniu jakbym czuła się czemukolwiek współwinna. Proszę także abym mogła zobaczyć się z panem Dentonem i upewnić się, że jego obywatelskie prawa są przestrzegane. Jeśli odpowiedział na wszystkie państwa pytania to chyba czas go zwolnić.

- O tym, czy czas kogoś zwolnić, czy nie, na szczęście, nie decydują zakonnice - wtrącił mniej gadatliwy Cormac. - Myślę, Wenston, że ona nic nie wie, lub zwyczajnie nic nam nie powie. Tracimy tutaj czas. Od tych katolskich pingwinów robi mi się niedobrze. Powinni się nauczyć, że tutaj nie przepadamy ani za nimi, ani za ich papieżem. Marnujemy tutaj czas.

- Też tak sądzę, panowie - siostra Zofia posłała im zupełnie spokojne spojrzenie. - Wezwę którąś z nowicjuszek, by odprowadziła panów do drzwi. A następnym razem, gdy będą panowie chcieli przesluchać którąś z moich zakonnic to proszę postarać się o odpowiednie dokumenty. Nie zwykłam wyświadczać przysług ludziom o tak negatywnym podejściu do wiary, którą reprezentuję.

Zadzwoniła dzwoneczkiem i w drzwiach stanęła jakaś młoda zakonnica.
- Siostro Aurelio. Proszę odprowadzić panów do wyjścia.

Cormac wygladał, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale Wenston powstrzymał go jednym spojrzeniem.
- Dziękujemy za pomoc.
Obaj agenci Biura skierowali się do wyjścia.

- Ty jeszcze zaczekaj, siostro - przeorysza spojrzała na Hariett, a jej mina była jak pokerowa maska.
To nigdy nie wróżyło nic dobrego. Ta kobieta była jak jednoosobowa jednostka szybkiego reagowania w sutannie. Siała realny postrach.
- O co tym razme chodzi? - zapytała, kiedy była pewna, że agenci już sobie poszli.

- O nic siostro - Katie westchnęła wbijając opuszki palców w kąciki oczu, czuła, że od tej psychicznej napaści zaczyna boleć ją głowa. - Spotkałam się z panem Niezawodnym ale nie znam go. Nie zdążyłam z nim nawet pomówić kiedy wpadł ten agent BORBLu i mnie postrzelił. Gdyby nie moje moce leczenia dane mi od Pana, na pewno byłabym już martwa… Koniec opowieści.

- Musisz bardziej uważać.
Katie uchyliła jedną powiekę. Spodziewała się kazania, na którym można przysnąć, obudzić się i znowu przysnąć.
- Nie zrobiłam nic złego - odparła nie starając się nawet zamaskować rozdrażnienia. - A teraz… czy mogę już pójść do siebie?
- Oczywiście. To klasztor, nie więzienie.

Czasem miała wątpliwości ale wolała nie dzielić się tym spostrzeżeniem.

Po kolacji zmieniła sobie opatrunki i zafundowała spacer do najbliższej budki telefonicznej. Piotr Niezawodny w niej nie figurował, Troy Dentom również.
Zapewne pracując jako riksiarze podnajmowali od kogoś mieszkania albo stancje i nie byli zarejestrowanymi lokatorami. Znalazła za to 124 innych Dentonów i 4 osoby o nazwisku Niezawodny. To drugie dawało jakieś nadzieje, że jest wśród nich jakiś krewny tego właściwego. Wykręcała po kolei wszystkie numery przedstawiając się jako siostra Kate, znajoma Piotra. Może gdzieś się jej poszczęści...
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 25-11-2014 o 22:06.
liliel jest offline