Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2014, 15:43   #9
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację

W tajemnicy…

Półsmok przerwał rozpamiętywanie niedawnej katastrofy i z rozbawieniem zerknął na staruszka. Źle wróżyło sekretowi kupców że przyjezdni dowiadywali się o nim w pięć minut po dotarciu do Muluk. Zaraz jednak skrzywił się w duchu gdy doleciała go świeża fala smrodu. W porównaniu z Północą Południe miało jeden zdecydowany minus - pustynny upał sprawiał że w miastach wszelki odór stawał się wręcz namacalny. Janos Lazarides zdusił niesmak i upewnił się że “siostrzyczka” stoi obok. Potem rozejrzał się z ciężkim, dwuręcznym mieczem w dłoni i machinalnie przeczesując twarde jak druty włosy.

Przez te kilka tygodni w Zakharze nauczył się szacunku wobec tubylców, mających u niechętnych im postronnych opinię miłośników kóz i innych kopytnych. Gościnność, poczucie własnej godności i honoru, pobożność, oddanie rodzinie… zwłaszcza to ostatnie przemawiało do niego, pozbawionego jakiejkolwiek rodziny - z wyjątkiem Arii. Spojrzał na dziewczynkę z czułością, która na krótko zdusiła strach i złość jakie powracały do niego wciąż i wciąż od chwili uwięzienia w Simbayi. Gdyby nie ucieczka… O siebie nie dbał, ale myśl o tym co w więzieniu mogłoby się stać “siostrze” sprawiała że mróz go przechodził… Na szczęście umknęli, a szejk Lisów Pustyni ocalił ich i pozwolił podróżować wraz z klanem, nic sobie nie robiąc z odmienności przybyszów z Północy.

Półsmok mierzył ponad siedem stóp wzrostu, a nawet luźny, podróżny strój nie całkiem skrywał błoniaste skrzydła i kolce wyrastające z grzbietu, ramion i dłoni. Słońce Zakhary odbijało się na jego jasnobrązowej, łuskowatej skórze i w złotych oczach, zamieniało krótką, jasną czuprynę w błyszczącą aureolę, co było niespotykanym zjawiskiem wśród kruczowłosych mieszkańców królestwa. Na przekór powierzchowności szejk również i jego uznał godnym powierzenia przesyłki i Janos był zdeterminowany nie zawieść jego zaufania. Gdyby nie Lisy - Aria, Dżamila i on byliby martwi; gdyby nie hojność szejka - byliby niemal nadzy. Mus było się odwdzięczyć.

Skoro o nagości mowa… Janos uśmiechnął się do Arii, karbując sobie w duchu by wraz z “siostrą” wybrać się na zakupy. Dużo gotówki nie mieli przy sobie, ale na jakieś ładne wdzianko dla “kruszynki” powinno wystarczyć. Przez ostatni rok przywykł do niej i nauczył się jej, wyczulił na jej emocje i nastroje. Ciekaw był kiedy Aria wystrzeli w górę, zmieniając się z dziewczynki w kobietę. Na razie zmieniła się pod innym względem, tak samo jak on. Stali się twardsi, pewniejsi siebie, bardziej obojętni na opinie innych. Poniekąd to właśnie stało się przyczyną ich ostatniej porażki.

Co, my nie damy rady? My nie damy rady odebrać jakiemuś parszywemu magikowi skradzionej przez niego księgi?

Nie dali rady i próba omal nie skończyła się tragicznie, ale półsmok nie byłby sobą gdyby nie dostrzegał pozytywów związanych z przybyciem do Zakhary. Jak chociażby… objawienia…

Przez chwilę przyglądał się Malikowi al-Hakimowi. Jego djinnling - piękną Latifiyah - ostrożnie i z namysłem obserwował (z wzajemnością) od momentu spotkania. I właśnie dzisiaj myśl-wątpliwość która kiełkowała od dawna objawiła się i męczyła go od rana. Chciał porozmawiać o tym z Arią; na razie odruchowo obejrzał się na nią i rozejrzał za niebezpieczeństwem. Lepiej było uważać - jasna włosy i cera dziewczynki mogły przyciągnąć… zainteresowanie niepożądanego rodzaju.

- Chodźmy do “Lwa” - mruknął, choć bez jakiegoś szczególnego nacisku. Jeśli ktoś miał ochotę włóczyć się wieczorem po nieznanym mieście, do tego świecąc gotówką, to była to jego sprawa. Z jednym wyjątkiem, i tu Janos spojrzał na Akbara który jakimś sposobem stał się powiernikiem skrzyneczki szejka.
- Ale ty, Akbarze, brońcie bogowie nie oddalaj się od nas - napomniał towarzysza niby z uśmiechem, ale gotowy by długim ramieniem capnąć łotrzyka w razie kłopotów. - Nie możemy dopuścić by nadobna żona twoja, Dżamila, martwiła się o twą skórę i klejnoty - dodał z jeszcze szerszym uśmiechem, spoglądając na nieszczęsnego pantoflarza.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline