Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2014, 15:47   #27
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
~*~

Powycierana bluza z kapturem, sprane do szarości workowate spodnie od dresu i fryzura “na binturonga” - czyli zwykły poranny strój Amy - nie należał do szczególnie wykwintnych, ale w sumie agent sam sobie był winien, przyłażąc bez wcześniejszego umawiania się... Amy rozejrzała się szybko po mieszkaniu, czy na wierzchu nie leży nic “kompromitującego”, ale prócz rzuconych bez ładu ubrań i rozsypanego piasku z kuwety nie zauważyła nic, co mogłoby zgorszyć - dorosłego w końcu - faceta. Senne malunki jednak wymagały dokładniejszego obejrzenia we względnym spokoju, więc Amy szybko zwinęła je w rulonik, krzyknęła przez drzwi “Zaraz!!” i pobiegła do sypialni, upychając papiery pod zgurduloną pościelą. Zabezpieczywszy w ten sposób swój "skarb", przeczesała na szybko włosy dłonią, chwyciła kubek herbaty i otworzyła szeroko drzwi ze swoim najlepszym uśmiechem.

- Cześć! - przywitała agenta i korzystając z przewagi zaskoczenia, szybo dodała: - Weźmiesz moje poranne gazety? Leżą tam pod twoją prawą stopą. Dzięki. Buty zostaw na tej małej szafeczce. Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty, kakao? - wycofała się szybko do kuchni, by nie dopuścić do fizycznego kontaktu i zaczęła przygotowywać gorącą wodę, by agentowi nie przyszło czasem na myśl zbyt blisko się z nią witać.

- Przepraszam za takie niezapowiedziane najście. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem - mężczyzna wszedł do środka, rozglądając się ciekawie, ale nie nachalnie. Za bardzo nie było się też po czym rozglądać - mieszkanie Amy było niewielkie i nadzwyczaj skromne, przynajmniej na pierwszy rzut niewprawionego oka.

Osobna sypialnia z garderobą, łazienka i salon połączony z otwartą kuchnią, wszystko utrzymane w minimalistycznym stylu, niemal bez mebli, bibelotów i ozdób, utrzymane w naturalnych kolorach materiałów - drewna, stali i kamienia. Amy nie lubiła otaczać się przedmiotami - im mniej rzeczy "mówiło" do niej za pośrednictwem jej daru (czy też przekleństwa), tym lepiej i pewniej się czuła. Jedynym wyjątkiem od tej reguły były zalegające wszędzie stosy książek, gazet i innych drukowanych materiałów takich jak mapy, broszury czy zwykłe ulotki. Policjantka obsesyjnie gromadziła takie rzeczy, starając się pozyskiwać różne, nawet pozornie nieistotne informacje z jak najszerszego zestawu źródeł - a po Fenomenie, który "zabił" sieć i telewizję najpewniejszymi do tego kanałami były prasa i radio. Olbrzymich wymiarów korkowa tablica i poniewierające się pod nią notatniki, różnobarwne karteczki, długopisy, nitki i pinezki oraz kolorowe mazaki służyły jej do segregowania tych danych, pomagały odkrywać nowe, nieznane powiązania i wysnuwać daleko idące wnioski, za które była tak doceniana.

Małą część mieszkania - wychodzące na ogródek patio - okupował kot, mający tam swoje królestwo z drapakiem, miseczką, kojcem i całą masą kocich zabawek, z których to wszystkich rzeczy - jak to kot - nie korzystał, mimo intensywnych wysiłków Amy, usiłującej go do tego każdorazowo zachęcić. Policjantka mieszkała na parterze starej kamienicy z własnym, zielonym podwórkiem, doglądanym przez głównie przez grono starszych sąsiadów. Własne mieszkanie w Londynie, w cichej, zamożnej i spokojnej dzielnicy, wyremontowane według jej projektu i dobrze zabezpieczone przed niepowołanym wtargnięciem co prawda kosztowała ją małą fortunę, ale nie żałowała ani jednego wydanego funta - dom był jej prywatną samotnią, miejscem odpoczynku i solidną, bezpieczną przystanią w zwichrowanym i pełnym atakujących zewsząd bodźców świecie.

- Chętnie kawy, jeżeli nie robi ci to problemów. - odpowiedział Jayden, spełniając jej polecenia - Dzwoniłem do twojego wydziału, ale powiedzieli, że jeszcze cię nie ma. Byłem w pobliżu, więc postanowiłem sprawdzić, czy wszystko jest ok. Przy okazji przyniosłem oficjalne podziękowania od Wydziału Regulacji.

- Nie obudziłeś, po prostu nie zdążyłam się jeszcze ogarnąć. - Amy zastukała kubkami i słoiczkiem z kawą. Spojrzała na swoje pomazane dłonie i czekając na gwizdek czajnika wsadziła je pod kran - Dziękuję za troskę... - westchnęła, stawiając przed Hardym kawę, a potem donosząc cukierniczkę i sosjerkę z mlekiem - Faktycznie ten "nekrostwór", a właściwie całe to zajście trochę za bardzo mnie wymęczyło. Ale nie tak bardzo jak pisanie raportu do drugiej w nocy po tym wszystkim! - zaśmiała się lekko i usiadła po drugiej stronie stołu ze swoją herbatą - To miłe, że Regulacja docenia pracę policji. Ale naprawdę zrobiłam tylko to co mnie należało... - wyjaśniła, lekko speszona tym “oficjalnym” podziękowaniem.

- Doskonała robota. - ponownie wyraził uznanie mężczyzna - Wiesz, załatwiłem dla twojego partnera naszego wydziałowego ojczulka. Już jest cały, poskładany. To jedna z nielicznych zalet po Fenomenie.

Upił kawy i uśmiechnął się szeroko.

- Myślałem, że na Tower Bridge robią najlepszą kawę w Londynie, ale jednak się myliłem. A propos. Może chcesz wyskoczyć i zjeść śniadanie na mieście? Znam lokal z wyśmienitymi naleśnikami. Podają je na tyle sposobów, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pogadamy spokojnie o naszych sprawach. Może sobie coś wzajemnie podpowiemy, nawet poza procedurami, oczywiście bez zdradzania poufnych danych. Co ty na to?

No tak. Prędzej czy później *znowu* Biuro musiało wyciągnąć po nią swoje ręce. Kilka takich prób było już wcześniej - MI5, MR... Oczywiście żadnych jawnych czy oficjalnych propozycji - tylko badanie gruntu, delikatne kuszenie, piękne obietnice. Nikt z talentem nie mógł liczyć, że przejdzie niezauważony pod nosem agencyjnych rekruterów. Sęk w tym, że Amy naprawdę lubiła być policjantką - i nie chciała zmieniać pracy. Teraz jednak, kiedy w grę wchodziły paranormalne siły, z którymi dotychczasowe instytucje sobie najzwyczajniej nie radziły, kobieta miała ciężki zgryz z przemyśleniami na temat sensu swojej pracy. Chciała pomagać ludziom - dlatego została funkcjonariuszką. Ale czy słabnący cały czas Met dawał jeszcze szansę na efektywne działanie?

- O... okej. - Amy dopiła herbatę szybkim łykiem i wstała, może nieco zbyt gwałtownie, z krzesła. - Poczekasz chwilę? Muszę się przebrać... i w ogóle. - zrobiła niekreślony ruch ręką. - Daj mi piętnaście minutek. Śnieżka dotrzyma Ci towarzystwa. - wskazała na puchatego, białego kota, który z ciekawością zajrzał do kuchni. Sama zaś złapała garść ubrań i zniknęła w łazience. Piętnaście minut trwało może nieco dłużej, niż powinno, ale Amy w końcu zjawiła się odświeżona, pachnąca i ubrana w miarę "wyjściowo".

- Możemy iść. - zakomunikowała, sięgając po palto i wciągając trampki. Miała chwilę zawahania, ale koniec końców zabrała ze sobą też legitymację służbową... i broń. Oficjalnie nie była przecież na urlopie, a policjantem jest się zawsze - nawet na czymś, co coraz bardziej zaczynało przypominać spontaniczną randkę.

Jayden cierpliwie poczekał, aż policjantka się przygotuje i kurtuazyjnie przepuścił ją w drzwiach. Spiesząca się Amy dopiero na ulicy miała lekki atak paniki - no bo jak dostaną się do tej knajpki? Publicznym transportem? Nie...? W takim razie trzeba by zaproponować Hardy'emu podwózkę na miejsce, a wizja bycia mocno obejmowaną przez nie-do-końca znanego jej faceta na małym skuterku, którym zwykle się przemieszczała poza pracą, niezbyt się Amy uśmiechała. Na szczęście sam agent wybawił ją z kłopotu, mówiąc, że sam przyjechał autem. Tu czekała policjantkę niespodzianka - spodziewała się czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami, a pojazdem BORBL'a okazał się... mały, jaskrawo czerwony mini morris w sportowej wersji. Pozytywne zaskoczenie, nie ma co. Amy nawet zażartowała - wspominając swój skromny środek lokomocji - na temat tego, że "prawdziwi twardziele" nie muszą niczego udowodniać i mogą jeździć tak małymi autami, jak im się żywnie podoba.

~*~

Naleśnikarnia, do której zaprosił ją Hardy, była niewielką knajpką, wciśniętą między jakiś nowoczesny pub a sklep z ubraniami. Wnętrze wyglądało jak babciny salon - mnóstwo bibelotów, solidne meble, noszące solidny odcisk czasu, dywany, makatki, nakręcany zegar... Nie było jednak w tym cienia sztuczności czy stylizacji; choć Amy nie przepadała za zbytnim natłokiem rzeczy wokół siebie, zapadając się w wygodny fotel poczuła się jak na miłym spotkaniu w bliskim, rodzinnym gronie. Nawet młoda, pulchna dziewczyna, która przyjmowała zamówienie, wyglądała bardziej na córkę właścicieli, niż profesjonalną kelnerkę; cały lokal aż promieniował swoistym "ciepłem" i przytulną atmosferą, odbieraną gdzieś przez nadzwyczajnie wyczuloną empatię Amy na podświadomym poziomie. Zastanowiła się przelotnie, czy agent nie sprowadził jej tu z pełną premedytacją, by lepiej ją "urobić".

Czekając na zamówienie rozmawiali lekko na niezobowiązujące tematy, trochę narzekając na różne niedogodności związane z pracą, zachwycając się pogodą i starannie omijając wszystkie poważniejsze czy kontrowersyjne sprawy. Agent dał się lubić - i Amy poczuła, że podczas tej pogawędki o niczym topnieje w niej ta irracjonalna niechęć dla człowieka, który miał tego pecha, że akurat był ze służb. Póki co, sam Hardy nie dał jej żadnych powodów do niechęci, a tak czy inna odznaka jeszcze o niczym nie świadczyła. Jednak to, że nie jest to li tylko towarzyskie spotkanie, stało się jasne w momencie, kiedy na stół wjechały parujące i apetyczne naleśniki, a między jednym kęsem a drugim mężczyzna wypalił:

- Jak trafiliście na tego nekrofaga? I dlaczego pojechaliście bez wsparcia ?
- W ostatnim czasie udało nam się powiązać ze sobą niektóre zniknięcia dzieci z gorszych dzielnic... - Amy odruchowo sięgnęła po długopis, jakby chciała coś narysować na serwetce. Powstrzymała się jednak, tylko się nim bawiąc. - Dowody wskazywały na działalność jakiejś zorganizowanej grupy, może kultu religijnego. - uniosła brwi - Rashid Makkaz mógł być ich łącznikiem lub członkiem. Wytypowaliśmy go do przesłuchania, jako podejrzanego... - postukała końcówką długopisu w usta. - Artur przygotowywał papiery; to standardowa procedura. Najwidoczniej w aktach nie było adnotacji o stanie w jakim znajdował się Makkaz. Policja polega na informacjach z Wydziału Regulacji... - pokręciła głową, a burza loków uniosła się i opadła, jakby żyła własnym życiem. - Tak więc byliśmy przekonani, ze jedziemy do zwykłego człowieka. Byliśmy przygotowani na opór... ale nie na to, co tam było. - wzdrygnęła się na jeszcze świeże wspomnienie - Wiem, dwójka funkcjonariuszy to zawsze mało. Z drugiej strony, nie mamy możliwości na każdą operację zabierać pełnego oddziału. Po prostu nie starcza na to policjantów.

- Makkaz nie był zarejestrowany. Nie mamy go na wykazie Martwych. Zbadaliśmy trupa; był w dość zaawansowanym stadium nekrofagii. - odpowiedział Hardy. Spojrzał na policjantkę uważnie.

- Wiesz, jak powstaje nekrofag? Zresztą, oszczędzę ci wykładów przy śniadaniu, dobrze? - uśmiechnął się - Jedno jest pewne. W stanie, w jakim się znajdował, nie byłby zdolny do polowania w tak przemyślany sposób. W zaufaniu powiem ci, że Rashid Makkaz musiał mieć wspólników. Sektę śmierci. Też tak sądzimy. Poddałem moim przełożonym pomysł zorganizowania zespołu śledczego w tej sprawie. Zespołu złożonego z policji i pracowników BORBL. Gdyby pomysł chwycił, chciałem zaproponować twoją kandydaturę na szefową tego zespołu. Wczoraj pozyskałem twoje akta personalne. Doskonale sobie radzisz z takimi zadaniami. Co ty na to?

Przynajmniej dała się kupić na własnych warunkach... Tak podpowiedziała jej ta bardziej zgryźliwa i cyniczna część jej umysłu, ale zaraz została zakrzyczana przez tą dominującą, optymistyczną. W końcu taki zespół dawał duże szanse na rozkręcenie naprawdę dużego śledztwa pod auspicjami policji - i być może częściowe nieuzależnienie się od łaski i nie łaski Wydziału Regulacji w sprawie dostępu do materiałów. W archiwach Metu zalegały kilometry akt, które odłożono na półkę z powodu niedostatecznego zbadania ich nadnaturalnego wątku... Gdyby ta forma współpracy z BORBL się sprawdziła, można było pomarzyć o stworzeniu takiego zespołu na stałe i rozwiązaniu większej ilości niedokończonych "paranormalnych" spraw.

- To duża odpowiedzialność - Amy namyśliła się chwilę - Ale jeśli pojawi się to jako oficjalna propozycja, to podejmę się tego. Nie odpuszczę im dzieci... i Artura. Ale... - uniosła długopis - Jestem tylko policyjnym śledczym. Łączę kropki. Nie mam pojęcia o większości tego nadnaturalnego sy... zamieszania, więc na pewno na początku będę zadawać mnóstwo głupich pytań. - zaśmiała się lekko, żeby ukryć ekscytację i uniosła kubek z niedopitym sokiem - Cóż, to pozostaje wypić za owocną współpracę obu wydziałów!

Jayden uśmiechnął się ponownie.

- Za sojusze, które pomogą nam z tym nadnaturalnym syfem - oddał salut - Jak tylko dowiem się, czy pomysł chwycił, dam ci znać.

Kubki stuknęły o siebie z delikatnym dźwiękiem i stało się to, co miało się stać. Amy Sarah Little, policjantka z Wydziału Śledczego Metropolitan Police, uległa w końcu podszeptom i zrobiła właśnie pierwszy krok w kierunku opuszczenia tonącej łodzi, jaką coraz bardziej przypominała jej obecna praca.

~*~

Po spóźnionym śniadaniu Jayden odwiózł ją do pracy, gdzie trafiła akurat na małe przyjęcie, zorganizowane poniekąd na jej cześć - i na powrót Artura. Parrot był cały i zdrowy; agent dotrzymał obietnicy i faktycznie policjantem zajęli się uzdrowiciele WR'u. Były ciasteczka z czekoladą, wyciągnięta skądś flaszka dobrej whisky, gratulacje i uściski. Amy trzymała się dzielnie, choć ilość empatycznych przebłysków była przytłaczająca. Wszystkie jednak niosły same pozytywne emocje, więc mimo tego, że skończyła z lekką migreną, czuła się jakby wzięła długą, gorącą kąpiel z dużą ilością uprzyjemniających życie pachnidełek. Resztę dnia w pracy spędziła na porządkowaniu papierów i inne drobne prace związane z kończeniem śledzwa, które przechodziło - już oficjalnie - do BORBL'u. Napisała też krótką notatkę służbową do szefa, opisująca spotkanie z agentem i jego propozycję - nie chciała narażać się potem na zarzut nielojalności czy podejrzenie, że kombinuje coś dla siebie za plecami wydziału.

Urwała się z pracy, kiedy było jeszcze jasno i zrobiła sobie długi spacer do domu, rozkoszując się ciepłem słońca i znakami budzącego się wszędzie życia. Myśli Amy płynęły leniwie, ale wciąż zahaczały o nocne rysunki - więc zanim dotarła do swojej dzielnicy, wiedziała, co będzie robić przed snem.

Kiedy już zrobiła wszystko, co było do zrobienia w mieszkaniu, rozłożyła przed sobą swój "zestaw do rytuału", jak żartobliwie nazywała go w myślach. Składały się na niego proste przedmioty biurowe - pinezki, niteczki, karteczki samoprzylepne i całe multum mazaków - oraz kilka kartonowych pudełek wypełnionych starannie wyciętymi z różnych źródeł materiałami. Amy spojrzała na pustą tablicę, potem przeniosła wzrok na równo ułożone przybory, a kiedy stwierdziła, że jest gotowa, wzięła do ręki pierwszy z brzegu rysunek, popatrzyła na niego intensywnie i przyczepiła go na tablicy. Tak samo zrobiła z kolejnym, kolejnym i kolejnym. Pozwoliła umysłowi błądzić, nie starając się zbytnio *świadomie* myśleć, nie skupiając się na niczym konkretnym. Palce wybierały kolejne elementy układanki, znajdowały dla nich miejsce, powiązania, kolory, kierowane falą płynących przez Amy myśli, uczuć i wspomnień. To było coś bliższego tworzeniu sztuki, niż chłodnej analizie - kobieta szukała w tych okruchach harmonii, a nie logiki. Pracowała długo; kiedy poczuła, że weną powoli ją opuszcza, otrząsnęła się z tego swoistego transu i spojrzała na swoje dzieło krytycznym okiem.

Chaotyczna plątanina obrazków, karteczek, wycinków z gazeta i nitek nic jej nie mówiła... jeszcze. To był dopiero początek, szkic, który należało wypełnić jeszcze treścią, nadać mu formę i sens. Amy uśmiechnęła się do siebie; była przyjemnie zmęczona i zadowolona z całego dnia. Na rozgryzanie kolejnych elementów sennej łamigłówki będzie jeszcze czas: trzeba mieć tylko otwarte wszystkie zmysły na nowe informacje i doznania. Czasem miała wrażenie, że jest swoistym "magnesem" - i jeśli wystarczająco mocno się skupi na jakiejś sprawie, rzeczywistość "zagina" się wokół niej, podając jej rozwiązania. A może to ona po prostu stawała się bardziej wyczulona na jakiś jej aspekt?

Wzięła jeszcze do łóżka kilka z przyniesionych rano gazet i niedopitą butelkę wina. Kiedy w końcu zasnęła z kotem czuwających w nogach, poczuła jak całe zło związane z Makkazem odpływa w dal i znika w otulającym ją cieple i szczęściu.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 14-12-2014 o 13:46.
Autumm jest offline