Godzina czekania była niczym wobec miesięcznego zesłania w rumuńskie krzaczory, czy odsunięcia od uczestnictwa w walnej bitwie. Siveneal mógłby postać tu i dwie, albo i trzy gdyby miało dodać to rozumu zimnej flondrze na której przywództwo skazana była ta nieszczęsna Świątynia.
Zeruelita nie zamierzał w tej chwili podważać pozycji Egzarchy. Nie mógł przecież tego zrobić kontrolowany przez charyzmat tak trwożnej o swój stołek anielicy. Jednak jego umysł potrafił jeszcze kojarzyć fakty. Egzarcha nadawała pozycję zarówno Spowiednika jak i Sędziego. Ale nie traciła przy tym władzy nad regaliami powiązanymi z tymi stanowiskami. Do tego była wszechwiedząca, jak dała to już odczuć. Niezrozumiałym było więc po co bawi się obecnie w wykorzystywanie Spowiednika i Sędziego. Zwłaszcza marudząc jak to czas jest jej drogi. Jako wszechwiedząca mogła przecież w momencie przeprowadzić spowiedź, sąd i zapewne karę nie marnując tak cennego podobno czasu. Więc o cóż mogło chodzić? Dziecinne zabawy dworskie i uprzejmostki wobec nominowanych przez siebie kardynałów? Głupi, pseudo niewinny uśmiech tylko potęgował wrażenie. Naprawdę. "Niewinny" uśmiech w takiej chwili? Znaczy robiła komuś psikusa? Zeruelu broń od uszkodzonych na umyśle Ofielitów wolących wyjałowione charyzmatami drony zamiast myślących podwładnych.
***
Gdy Siostra złożyła pocałunek na jego policzku obiął dłońmi jej głowę i delikatnie dotknął ustami jej czoła.
- Nie wątpimy w naszego Ojca.
Powiedział spokojnie i obdarzył Siveneę łagodnym uśmiechem.
***
Po zakończeniu przez Podopieczną Spowiedzi Zeruelita jako drugi ruszył do nazywanej Pokojem Oczyszczenia komnaty. A po jej zakończeniu zajął miejsce tuż za Siostrą czekając na dalszy rozwój spotkania. |