Gregor został najdłużej przy sarkofagach nie do końca zdając sobie sprawę z czym przyjdzie się im mierzyć został by nadziać wstającego truposza na szponton. Uderzył, niestety truposz okazał się bardziej żwawy niż się spodziewał przedziurawić czaszkę trafił w bark nie czyniąc praktycznie żadnej szkody ożywieńcowi.
Gregor zajęty jednym przeciwnikiem nie zauważył jak z boków dopadło go dwóch kolejnych a kolejni już byli w drodze. Zaatakowały jednocześnie. Ten nabity na szponton nie trafił przed drugim udało mu się odskoczyć w kierunku tunelu ale trzeci próbował zajść go z boku by uniemożliwić odwrót Gregor odepchną go kopiąc w bebechy robiąc sobie wolną drogę do tunelu. I tu popełnił drugi błąd tego dnia. Truposz nim odleciał dwa kroki w tył wczepił się w udo Gregora tam gdzie nie chronił go pancerz i rozorał ciało zostawiając głębokie rany. - AaałOsz wy w dupę kopane!… - Wrzasną ale nie zdążył dokończyć bo truposze napierały dalej Gregor kuśtykając oganiał się od tuposzy jak od wściekłych psów. Dwa z nich odepchną. Trzeci Ugryzł go w rękę w której trzymał pochodnię dając okazje czwartemu do ataku który spróbował odgryźć mu ucho. Na szczęście mocny skórzany pancerz wytrzymał. Tego jednak było już za wiele. Gregor odwrócił się i biegiem ruszył do tunelu. Nim jednak schował się w tunelu poczuł na plecach cztery kolejne ciosy. Wiedział że dorobił się dwóch kolejnych blizn gdzieś między łopatkami.
Gdy już myślał że jest bezpieczny w ciemnym tunelu coś go trafiło. Na chwile jakby zmylił krok czy się potkną. Poczuł na raz chłód i gorąc jakby nagle zapadł na febrę. Ręce zaczęły delikatnie drżeć.
„Czyżby… czyżby te truposze czymś zarażały…”.
Obmacał zranione udo ale osłabienie nie zaczęło się od nogi. Nie stracił w niej czucia ani nie zrobiła się gorąca. Tego był pewien.
„To nie to.”
Pomyślał z niejaką ulgą - Pospieszcie się - usłyszał doktora z głębi korytarza.
Za plecami zaczęła się zażarta walka Wata Ssas i Sabira. Przed nim doktor czekał wraz ze zwierzakami. - Doktorze co z tymi płonącymi lotkami kiedy będą? – Wychrypaił zwiadowca - Kurwa co? - odpowiedź doktora nie zważając na konwenanse ani że taki język nie przystoi sędziwemu uczonemu. - No do podpalenia truposzy - zniecierpliwił się Gregor. - Cholera sam zrobię. - Wycofał się nieco głębiej w korytarz - Doktorze przytrzymaj lampę. – Dosłownie wcisną doktorowi źródło światłą i sam zabrał się do klecenia „pocisków” zapalających. Drąc pakuły i bandaże zaczął obkręcać nimi rękojeści polewając je i oliwą z latarni i upychając między warstwy kawałki słoniny i innego łatwopalnego „śmiecia”.
„Bogowie sprawcie by to zadziałało”
Pomyślał gdy skończył. |