Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2007, 21:49   #16
kemuri
 
Reputacja: 1 kemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodzekemuri jest na bardzo dobrej drodze
Julia Lisiecka
Wśród przeglądanych notatek z gabinetu kilkakrotnie natknęła się adres Jadwigi Lisieckiej. Z treści kilku listów wynikało, że jest z Ryszardem w bliskim kontakcie. Zdumiało to Julię, ale kiedyś mogło się przydać. Nie potrafiła określić ile lat miała ta kobieta, czy była siostrą czy też jakąś dalszą krewną. Chyba nieco starsza od niej, wskazywałby na to kształt liter, zupełnie inny niż ten, którego uczono w szkołach katolickich. Wychodząc z gabinetu zawołała Zofię.
Dla postronnego obserwatora była to kobieta nijaka, ale Julia doskonale wiedziała, że ma nerwy ze stali i ze niejedno już w swoim życiu przeszła.
Tak pani Julio? W czym mogę pomóc? Mimo próśb, gróźb niemalże, Zofia zawsze zwracała się do niej oficjalnie choć ton przeczył słowom. Była w jej głosie jakaś miękkość, coś co sprawiało, że Julia ufała jej bez zastrzeżeń, bo zwyczajnie czuła, że Zofia traktuje ją jak córkę.
Zosiu proszę wejdź do pokoju. Mam do Ciebie prośbę. Gdy wróci Piotr będę musiała wyjść. W sprawie Ryszarda. – wyjaśniła, widząc jak oczy Zofii stają się coraz większe ze zdumienia. Chciałabym abyś przez ten czas zaopiekowała się Piotrem.
Tak wiem, że ma opiekunkę – odpowiedziała na nieme pytanie Zofii – po prostu chcę abyś miała na niego baczenie. Po chwili wahania dodała cichutko – Na siebie też uważaj, bo naprawdę nie wiem co dalej będzie.
Julia po raz pierwszy w życiu nie wiedziała jaka decyzja będzie dobra. Ale musiała wiedzieć co się stało z Ryszardem. Postanowiła, że poczeka na syna i pod pozorem zakupów na kolację dla gości pojedzie do centrum. A zanim wrócą schowa broń. Chyba w lesie będzie najbezpieczniej. W końcu miała kilka swoich ulubionych miejsc, o których nawet mąż nie wiedział.
Teraz chcę się przejść, tak dawno nie spacerowałam. Miała nadzieję, że Zofia nie będzie pytać. Nie chciała jej okłamywać, ale prawda mogła ją zabić i to chyba dosłownie.


Ubrana w letni, długi i bezkształtny płaszcz, wyszła z domu. Chowając się wśród zarośli wyciągnęła raz jeszcze broń. Była ciężka ale gdyby umiała się nią posługiwać … mogła by strzelać trzymając oburącz. „Do kogo miałabym strzelać”- zapytała samą siebie. „Dlaczego miałabym strzelać i do kogo?” Ale broń miała w sobie coś co ją pociągało. Obejrzała ją dokładnie, mimo to nadal nie wiedziała jak jej używać.
Zapakowała ją w worek foliowy i zakopała w ziemi pod drzewem, które bardzo lubiła. Całość przysłoniła runem leśnym.
 
__________________
"Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć".
Mark Twain

Ostatnio edytowane przez kemuri : 30-03-2007 o 15:27.
kemuri jest offline