Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2014, 13:53   #12
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
pod “Czarnym Lwem”

Tak jak inni Janos przyglądał się dziwacznemu widowisku, niczym zaczarowany albo zbyt osłupiały by w jakikolwiek sposób zareagować, tym bardziej że przerażona Aria wczepiła się w niego z całą siłą swego drobnego ciała. Dopiero gdy mężczyzna odezwał się w zrozumiałej już mowie, półsmok rozejrzał się po towarzyszach i odstąpił o krok, łagodnie pogłaskał “siostrzyczkę” po głowie. Już miał wejść do seraju, ale widok ciągniętego po ulicy żebraka coś w nim poruszył. Podszedł do niego zostawiając dziewczynkę u bram seraju i przykucnął, przyjrzał się uważnie.

Nie raz od chwili ucieczki z Pogranicza miał do czynienia z biedą i głodem, jakich mężczyzna na pewno zaznał w życiu. Ale to wraz z szaleństwem które go najwidoczniej trapiło, sprawiło że wspomnienia lochu domostwa Coldheart powróciło wyraźnie do Janosa, wspomnienie głodu jakiego tam doznał i szaleństwa w które powoli popadał. Tylko Aria go od niego wybawiła, ratując z więzienia i niemal sama wtedy ginąc.

Sięgnął do sakiewki i wyciągnął garść miedzi, która mogła starczyć na parę posiłków.
- Cóż to za choroba cię trapi? - zapytał łagodnie. Smocza natura sprawiła że od czasu uwolnienia zwalczył skutki długotrwałego głodu, ale w innym przypadku zapewne byłby postarzały i doszczętnie wyniszczony, jak mężczyzna przed nim.
- O dzięki ci, szczodry panie - odparł żebrak, kłaniając się nisko głową przed smokowcem - Moje szaleństwo? No cóż… - mężczyzna zawiesił głos i wzniósł wzrok w górę - To moje przeznaczenie, kara od bogów za moje grzechy. Kara surowa, ale słuszna. Przekleństwo i choroba dręczą moje ciało, ale cierpienie jest w pełni zasłużone. Wybacz panie, że musiałeś patrzeć na atak i szaleńcze tańce moich demonów. Nie panuję nad tym. Demony atakują znienacka i zawsze w najmniej spodziewanym momencie.

Lazarides spojrzał w ślad za towarzyszami, przepraszająco skinął ku Arii po czym odwrócił się do wyniszczonego biedą i chorobą chłopaka.
- Czy kapłani nie mogą ci pomóc? - zapytał ze zdziwieniem. - Wszak obecność demonów w środku ludnego miasta to groźba, nie wiadomo do jakich czynów mogą cię przymusić…
- Widzę czcigodny panie, że nie jesteś z tych stron. - odparł z westchnieniem żebrak - Żaden kapłan nie śmie mierzyć się z wyrokami Przeznaczenia. Bogowie zesłali na mnie słuszną karę za mój występek. O przeklęty dzień, gdy moje oczy ujrzały tego starego kapłana - powiedział mężczyzna ni to do siebie, ni to do Janosa - Niech będzie przeklęta moja chciwość i żądza zysku. Za mój czyn bogowie pokarali mnie szaleństwem i nie mam im tego za złe. Słuszna to kara. Demony plądrują mój umysł, ale nikomu innemu nie zagrażają. Widzę panie, że wielkie i miłościwe jest twoje serce, skoro zainteresował cię los takiej wszy i podłego robaka, jak ja. Niech bogowie obdarzą cię swym błogosławieństwem, a Przeznaczenie kreśli przed tobą tylko proste ścieżki. Niech zdrowie i pomyślność ci dopisują, a każdy kolejny dzień będzie lepszy od poprzedniego.

Półsmok skłonił głowę w podzięce. Wiedział że nie pomoże każdemu głodnemu i szalonemu w tym mieście - już wcześniej napatrzył się dość na biedę, nawet mimo tego że ledwie rok temu wraz z Arią opuścił więzienie i Pogranicze. Ale ten jeden raz chciał się pochylić nad potrzebującym.
- Będę się modlił by bogowie odpuścili ci winy i zakończyli męki - powiedział, usiłując dorównać tutejszej kwiecistej mowie, która dopiero od niedawna przestała brzmieć dziwnie i napuszenie w jego uszach. - Zdradź jeszcze tylko jakim fachem się parasz, jeśli demony pozwalają ci w nim pracować?
- O dzięki miłościwy i troskliwy panie - odpowiedział żebrak - Nie ma jednak dla mnie ratunku. Bogowie się nade mną nie zlitują, wiem o tym. Ten przeklęty dysk będzie ze mną, aż po kres mych dni. A z nim demony, które nawiedzają me ciało. Mimo to jestem ci wdzięczny z całego serca za troskę i tych kilka chwil normalnej rozmowy. Nawet nie wiesz panie, ile to dla mnie znaczy. Moje przeszłość i fach są dla mnie bezpowrotnie stracone i nie pozostało mi nic innego jak liczyć na litość i miłosierdzie przechodniów. Poza tym, to mój fach spowodował, że spadła na mnie klątwa i przekleństwo bogów, a Przeznaczenie odwróciło się ode mnie.
Lazarides z namysłem poskrobał się pazurami po policzku i skroni.
- Zapewne znasz miasto - stwierdził i dopiero teraz uświadomił sobie że chłopak przed nim jest zapewne niewiele tylko starszy od niego. - Przybądź tu jutro z rana jeśli chcesz uczciwie zarobić na strawę, możliwe że będę potrzebował przewodnika. Opowiesz mi wtedy coś więcej o tej klątwie, bo faktycznie jestem przybyszem z daleka i radbym o tym usłyszeć.
- Wielkie dzięki miłościwy panie, niech twe życie usłane będzie najcudowniejszym kwieciem, a hurysy o gładkich ciałach niech dostarczają ci uciechy każdego wieczoru. Bogowie widać postawili cię na mej drodze. Z chęcią oprowadzę cię po mieście, ale muszę cię uczciwie ostrzec, że atak jaki widziałeś może się powtórzyć i sprawić ci poważne kłopoty. Nie każdy bowiem z tak wielkim miłosierdziem patrzy na bliźnich, jak ty o czcigodny panie. - chłopak pochylił się do stóp smokowca i zaczął solennie dziękować za łaskę, jaką został obdarowany.

Janos skrzywił się w duchu - ostatnie czego potrzebował to czołobitności, ale nie protestował by nie wprawić mężczyzny w zmieszanie. Kwiecista, bardzo kwiecista była mowa mieszkańców Zakhary i chyba nadal do niej nie przywykł.
- Zaryzykuję twoje towarzystwo - powiedział. - Jestem przybyszem z odległych stron, co od razu widać, więc mieszkańcy tego wspaniałego i czcigodnego miasta zapewne wezmą to pod uwagę i łagodniej podejdą do takiego zdarzenia. Życzę ci dobrej nocy i tego by demony nie trapiły już dziś twych myśli i ciała - dodał wstając z powrotem i skłaniając głowę przed mężczyzną.
- Zatem ledwo słońce wzejdzie, będę czekał na ciebie o czcigodny i miłościwy panie u drzwi seraju. Z wielką przyjemnością i radością w sercu będę służył tak wielkiemu i potężnemu panu. Niech bogowie ześlą na ciebie spokojny i radosny sen, który przyniesie ci wypoczynek i ulgę. Bywaj zdrów. Adil będzie na ciebie czekał u bram “Czarnego Lwa” Bądź zdrów, mój panie.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline