Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2014, 16:35   #102
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Draugdin czuł, że pozornie niegroźne rany od kamieni zaczynają być coraz poważniejsze przy większej ich ilości. No i ta rana w nogę, zaklął nad własną nieuwagą.
Tak jak przypuszczał brakowało im zgrania jako drużynie, bo rozbiegli się jak kury po polu. Dokładnie na wprost siebie przy kolejnym drzewie widział kobolda, a kątem oka po lewej drugiego. Przy jego umiejętnościach strzeleckich były to dwa niemalże 100 procentowe cele. Postanowił więc zakończyć ich marne żywoty i wtedy powinien zyskać wystarczającą ilość czasu, żeby zdążyć wycofać się w kierunku bliżej do towarzyszy zanim dopadnie go majaczący gdzieś w oddali jeszcze trzeci goblin.

Wycofując się zmienił broń na łuk i oddał celny strzał w odsłonięty bok kobolda. Ten zachwiał się i złapał oburącz za strzałę sterczącą z ciała, ale wciąż stał.

Taar załadował kolejny bełt i strzelił. Nie miał najlepszej pozycji – na linii strzału znajdowały się liczne drzewa, biegające psy, a także zarośla. Czuł jednak rozpalającą go od środka muzykę Filiego i zdecydował się oddać wątpliwy strzał. Trafił! Bełt rozłupał czaszkę wroga niczym dojrzały arbuz.

Koboldy na lewej flance podeszły bliżej waszych pozycji. Ten trafiony przez Draugdina po prostu stał, trzymając się za zraniony bok. Ze strony pozostałych poleciały dwa kamienie i oba dosięgły celów. Shadowdancer zachwiał się pod wpływem trafienia, ale ustał. Był coraz bardziej obolały. Trafiony posokowiec nawet nie odczuł kamienia, który ugodził go w łapę.

Rardas zajął lepszą pozycję, zyskując osłonę masywnego drzewa oraz czyste pole do strzał. Posłał pocisk, który przyszpilił stopę wroga do wystającego korzenia - niestety wciąż dychał (o czym świadczyło żałosne skamlenie).

Athlen postanowił walczyć ramię w ramię z krasnoludem. Widząc korzystny układ taktyczny przemknął obok kobolda, zwinnie wykonując fikołek, aby uniemożliwić mu wykonanie okazyjnego ataku. W ten sposób oflankował przeciwnika. Wykorzystując sprzyjające okoliczności wbił rapier w nasadę czaszki, uśmiercając gadzinę na miejscu.

Dwa ostatnie koboldy po prawej wystrzeliły ze swych proc pociski. Drzewo uchroniło Taara przez guzem, zaś kamień przeznaczony dla Filiego niegroźnie odbił się od jego pancerza.

Psy Klary dopadły kolejnych koboldów, które jednak skutecznie unikały kłapnięć ich szczęk.

Potwory znajdujące się w kleszczach zmieniły broń na włócznie i zaczęły walczyć wręcz. Jeden z nich żonglerkę orężem przypłacił gardłem. Padł na ziemię szarpany przez zwierzę. Ciosy broni drzewcowej nie odniosły z resztą żadnego skutku.

Wyobraźnią Filiego całkowicie zawładnęła bojowa muzyka. Poczuł w sobie gniew i musiał szybko go rozładować. Poszarżował w stronę najbliższego adwersarza i wymierzył straszliwy cios. Niestety zbyt dużo było w nim ognia, a za mało precyzji. Wziął zbyt szeroki zamach i zawadził głownią buzdyganu o drzewo.


Promieniujący ból i rana nogi skutecznie podkopały morale Draugdina. Konieczny był odwrót. Wycofał się parę kroków i skrył za drzewem, chwilowo ignorując szalejącą wokół bitwę. Rosły pień zapewniał mu całkowitą osłonę, więc przez parę sekund mógł cieszyć się bezpieczeństwem.

Taar dostrzegł ciężką sytuację na lewej flance. Oderwał się od pnia i popędził w stronę towarzysza. Już w drodze zauważył, że Tempus zdrowo sobie pofolgował – rana na nodze wojownika wyglądała na niebezpieczną. Przywarł do sporego głazu i zaczął ładować kuszę.

Jeden z koboldów zaszczekał tryumfalnie i widząc załamującą się linię wroga pognał z włócznią w ręce. Kapłan Tempusa dostrzegł, jak potwór chowa się po drugiej stronie drzewa stanowiącej osłonę Draugdina. Raniony przez Shadowdancera procarz wciąż tkwił na swojej pozycji – podobnie jak gad ze stopą przyszpiloną Rardasową strzałą. Ten ostatni zdołał posłać w stronę diablęcia pocisk, który odbił się od drzewa.

Niestety Rardas nie zdążył oddać strzału w upatrzony przez siebie cel. Musiał zadowolić się bliższym, rannym już kąskiem. Strzała pomknęła i uśmierciła kolejnego przeciwnika. Bezspornie diable miało swój dzień.

Athlen w dalszym ciągu podążał za Filim. Zdążył ledwie dobiec do kobolda, gdy ten przejął inicjatywę działania.

Potwór walczący z dwoma zaciekłymi przeciwnikami zaczął się wycofywać. Wiedział, że nie może biec, gdyż jego plecy czekałoby spotkanie z ciężkim buzdyganem i rapierem. Jego kompan widząc jak się sprawy mają zaczął czmychać jak najdalej od zajadłych wielkoludów (i jednego średniaka).

Psy dalej szarpały się z koboldami, jednak bezskutecznie. Jednemu z nich udało się chwycić włócznię, którą szarpał niczym przerośnięty patyk. W tym samym czasie Klara najwyraźniej doszła do siebie. Z obnażonym sztyletem pobiegła w stronę swoich pupili.

Resztka koboldzich posiłków szamotała się z posokowcami. W tej części pola walki zapanował impas.

Fili przecisnął się obok Athlena i zbliżył się do wycofującego kobolda. Wciąż nie mógł trafić przeklętej bestyjki! Buzdygan wbił się w ziemię, tuż obok stwora. Orator dostrzegł w jego oczach całkowite przerażenie.

 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 27-11-2014 o 19:22.
ObywatelGranit jest offline