Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2014, 19:17   #63
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Maeglin wyciągnął rękę by uścisnąć dłoń gnoma. Podekscytowanie Tokado nie musiało wpłynąć na jego maniery.
-Maeglin, mam się zwracać ksywką czy pełnym imieniem?
-Buarto wystarczy.- stwierdził gnom ściskając dłoń.
-Dobrze jak to rozegramy, wy jesteście specjalistami. Macie już za sobą rekonesans? Jak ma to wszystko wyglądać.
-Właśnie… jak ty to widzisz?- zapytał gnom zastanawiając się wyraźnie.
- Wybrałem mało rzucającą posiadłość na obrzeżach dzielnicy. Obserwowałem ją przez kilka dni. Wiem jaki jest tam rozkład patroli i kiedy jest ona pusta. Dalej jest… już kłopot.- zamyślił się Tokado.- Przedarcie się przez płot nie powinno stanowić problemu, zdziczały ogród ochroni nas przed wzrokiem policjantów. A potem… w budynku nie będzie nikogo, ale jestem pewien że należy wziąć pod uwagę dużą ilość pułapek magicznych, jak mechanicznych. I to zabójczych, w szemranym interesie nie łapie się złodzieja, by potem oddać go policji.
- Dobra… myślę, że załatwię dwóch szpeców. Jednego od pułapek, drugiego od łatania.- zamyślił się Buarto.
-Jestem w stanie zlokalizować pułapki pochodzenia magicznego. Gdyby doszło do konfrontacji z kimkolwiek, mam kilka asów w rękawie. Mogę sprawić, by ktoś z was był na kilka chwil niewidzialny. To może być przydatne dla szpicy.-Maeglin fachowo odliczył swoje możliwości
Obaj rozmówcy popatrzyli na półelfa w milczeniu, nieco zdziwieni jego wystąpieniem. Po czym wzruszyli ramionami. Wreszcie gnom spytał.- A podział i transport?
-Nie mam szansy załatwienia transportu. A podział jest taki: 40 dla przywódcy, a 60 do podziału.- zaproponował Haroshiwa wywołując oburzenie u gnoma.
-Jasny gwint! Co ty sobie… myślisz! -syknął gniewnie.- 40! Takiego wała…- jedną ręką uderzył w drugą zgiętą w łokciu.- Dwadzieścia dla przywódcy, zwłaszcza takiego co nie potrafi załatwić transportu.
-A ty załatwisz?- burknął Tokado widząc oburzenie gnoma.
-A tak… mój kuzyn Vinnie ma kontrakt na czyszczenie ulic. Pożyczy swą bryczkę, o ile sprzątniemy przed robotą lub po przydział jednego kwartału.- odparł z uśmiechem Buarto.
-Dwadzieścia dla przywódcy brzmi rozsądnie, reszta do równego podziału. Każdy z nas potrzebuje gotówki. Wóz do sprzątania będzie też dobrą przykrywką. Nasza obecność na ulicy nie wzbudzi podejrzeń. Jeśli zapłatą jest trochę roboty fizycznej tym lepiej.-Meglinowi ta propozycja przypadła do gustu.
-Nie. Nie…- odparł stanowczo Tokado wręcz wstając od stołu z oburzeniem w głosie.- Dwadzieścia nie wchodzi w rachubę. Za dużo czasu spędziłem na wyszukiwaniu, zbyt wiele godzin przesiedziałem na czatach,by teraz szczerzyć zęby do ochłapów.
-Sześćdziesiąt na raz, dwa, trzy… czterech.To też za mało.
- sarknął gniewnie gnom.
Maeglin uniósł dłonie w geście pojednania.
-Oszczędzę nam targu, my mówimy dwadzieścia pięć. Przerzucamy cię argumentami jak mało dla nas zostanie i jak bardzo to nieopłacalne w stosunku do ryzyka. Ty mówisz trzydzieści pięć i uważasz to za rozbój, odsądzając nas od czci i wiary. Nazywasz niewdzięcznikami, my mówimy trzydzieści ze łzami w oczach. Zaklinamy cię na ani centa mniej, ty z łaski się zgadzasz. Odpowiada ci to?-powiedział półżartem dla rozluźnienia Maeglin, choć propozycja była poważna.
-Trzydzieści…- przytaknął gnom.- Bierz, albo rób skok tylko z żółtodziobem.
-Dobra… niech będzie trzydzieści.- poddał się Tokado.
Maeglin czekał w milczeniu na rozwój rozmowy. Była to dla niego nowość więc wolał nie wyjść na durnia. Niech doświadczeni mówią, on będzie słuchał.
- To spotykamy się pojutrze. Przyprowadzisz wtedy szpeców?- spytał Tokado gnoma.
- Tak, dwójkę.. co daje zysk do podziału przez cztery. Cóż, nadmiar pójdzie dla organizatora… Spotkamy się tu koło osiemnastej co by szczegóły dopracować.- uśmiechnął się nieco podstępnie gnom. Po czym wstał od stołu, skinął obu rozmówcom głową i odszedł.
Meglin również mu skinął został sam z przyjacielem przy stole.
-Od dawna go znasz? Pewny człowiek, a w zasadzie gnom?
-A co jest pewnego w tym świecie?- zapytał ironicznie Tokado i upiwszy trunek kontynuował.- Ma znajomości. Pływał na kilku okrętach wzdłuż rzeki, zajmował się przemytem i trochę piractwem rzecznym. Tyle o nim wiem. Nie należy do Cycione, choć jego rasa pozwala mu insynuować takie powiązania. Ma lepsze kontakty niż ja.
-Uważajmy zatem, po skoku może spróbować oszustwa. Musimy być czujni i pilnować swoich pleców. Napijmy się i nacieszmy swoim towarzystwem- pociągnął łyk piwa- Jak tam twoje sprawy, coś się zmieniło? Mamy coś do zrobienia przed następnym spotkaniem jakiś rekonesans? Czy masz już wszystko co potrzebne.- podpytywał Maeglin. Jako nowicjusz musiał się wiele nauczyć. Magia nie załatwi tu za niego niczego.
-O nic się nie martw- odpowiedział azjata. Po czym dwójka przyjaciół wysączyła razem kilka piw.

Dwa dni minęły mu na czekaniu. Nie chadzał po mieście wolał nie kusić losu. Ktoś wciąż mógł go szukać. Dni ciągnęły się bardziej niż zwykle. Kieł na tym skorzystał bowiem Black z chęcią poświęcał mu sporo uwagi. Ich zabawy umilały mu i skracały oczekiwanie.

Kolejne spotkanie odbyło się w nieco liczniejszym gronie. Bądź co bądź gnom był słowny i załatwił jeszcze dwójkę pomagierów. Jednym z nich był niziołek bawiący się nożem, imieniem Radovir Karadic. Najwyraźniej włamywacz z urodzenia i rzezimieszek z zamiłowania.


Wydawał się osobą wesolutką i uśmiechnięto i… doświadczoną w tego typu włamaniach, acz… w jego spojrzeniu była pewna nerwowość. Jego dłonie drżały.. było coś w nim podejrzanego.
Jego przeciwieństwem była Huamvari. I to pod każdym względem.
Wysoka ciemnoskóra ludzka kobieta o włosach splecionych w dredy.


Strój przypominając szmatki pozszywane w szatę, oraz czaszka w której siedlisko miał jej chowaniec w postaci żmii. Chłodna postawa i zimna obojętność czyniły z tej kapłanki ju-ju kompletne przeciwieństwo jowialnego niziołka. Ironią więc losu było to, że to właśnie ona miała pełnić rolę drużynowego medyka.
Spotkanie rozpoczęło się od zdawkowego wymieniania uprzejmości, a potem zreferowania planu Tokado.
Nie było pytań, nie było dyskusji… zapewne Buarto wyłuszczył swoim najemnikom plan Haroshiwy jak i kwestię opłaty za ich usługi.
-To kiedy ruszamy? Oby szybko…- rzekł z dziwnym uśmieszkiem Radovir, którego nastrój był całkowitym przeciwieństwem lodowego chłodu wiedźmy ludu Mwangi.
- Dobrze się czujesz?- zapytał podejrzliwie Buarto.- Mówiłem chyba, że nie toleruję ćpania przed misją.
- Ależ skąd… czuję się dobrze, jestem czysty. Obiecuję że wezmę pocałunek dopiero, gdy będzie taka konieczność.- zaprzeczał gorliwie niziołek.
- Oby… bo nie chcę świrowania przed i podczas samej akcji.- zagroził gnom.- Nie chcę kolejnej wpadki.
-Kolejnej? Opowiedz zatem o wcześniejszych, żebyśmy wiedzieli czego się spodziewać- zapytał zaniepokojony Maeglin. Nad pobudliwy niziołek mógł im przysporzyć kłopotów, chłodna kobieta budziła tylko naturalną obawę. Jakoś nie kojarzyła mu się z opieką i opatrywaniem.
- To ćpun… zażywa ostatnio to cholerstwo… krwawy pocałunek, czy czerwony pocałunek… czy jakoś tak.- burknął gnom splatając z dezaprobatą ramiona i patrząc z wyrzutem na niziołka.- Dobre dla złodziejaszków, ale tylko na krótką metę. Uzależnia jak cholera… wywołuje omamy i głosy w głowie. Zalety przestają mieć znaczenie przy wadach, które z czasem się nasilają.

To nie brzmiało dobrze, ale widać ten specjalista był im potrzebny. Byli zgrają desperatów na zakręcie najwyraźniej nikt inny nie chciałby się tego podjąć. Robota obiektywnie rzecz ujmując też była grubymi nićmi szyta. Meglin przemilczał odpowiedź i tylko się zasępił.
Tokado uśmiechnął się kryjąc pewne rozczarowanie sytuacją i spytał.
- Czy powóz gotowy?
- Tak. Gotów do użycia za kilka godzin. Wsiądziemy ładnie do środka… cóż… wy wsiądziecie i ja was zawiozę na tyły. Tak za trzy godziny, zjawcie się tutaj...lub czekajcie w karczmie.- potwierdził gnom.*
Maeglin poprosił Tokado na bok, po czym spytał:
-Czy coś konkretnego na tego typu akcji jest mi potrzebne? Wiesz to moja pierwsza robota niby mam ekwipunek uważam, że wystarczy ale ty znasz abecadło tego fachu. Ja jestem debiutantem.
-Ty jesteś… eeem…- Haroshiwa wyraźnie się zmieszał.- Nie martw się. O ekwipunek sam zadbałem.
Meaglin pokiwał głową.
-Jakaś porada, coś powinienem jeszcze wiedzieć o tego typu akcjach? Jaka będzie moja rola, poza magicznym wsparciem na wypadek czegoś nieprzewidzianego.
- No właśnie.. nie będzie innej roli. Jesteś dodatkowym wsparciem. Tak jak ta ponura baba którą sprowadził Buarto. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziecie sobie stali grzecznie z boku i nie przeszkadzali mnie i Radovarowi w pracy. Jeśli pójdzie źle… zobaczymy.- wydusił z siebie w końcu Tokado.
Znaczy jesteśmy zbędni ale zarówno azjata jak i gnom umieścili kogoś w drużynie na lekką siłę.
-Przynajmniej szczerze. Dzięki, że mnie nie zostawiłeś na lodzie. Mam nadzieję, że nie okaże się potrzebny w takim razie. W końcu to dobry plan. Wiesz coś o tej Huamvari?-skinął dyskretnie głową na kobietę.
- O niej samej. Nie. O Mwangi dość, by trzymać się od Huamvari z daleka. Ich kapłani rzucają klątwy, ożywają zmarłych jako zombie i robią wiele nieprzyjemnych rzeczy. Czczą bagienne duchy i składają im ofiary… ponoć żywe i dwunożne. - wzdrygnął się Haroshiwa.- Jak dla mnie… to był zły pomysł, że Buarto ją zabrał.
-Może miał jakiś dług do spłacenia a ona była w potrzebie jak my wszyscy. Kto wie, na pewno to przemyślał. Radovir to aż tak dobry specjalista żeby przymknąć oko na jego hmm problemy?
- Nie wiem… przekonamy się. Na pewno lepszy ode mnie. Jeśli są tam mechaniczne pułapki… bez niego możemy sobie nie poradzić.- stwierdził po namyśle Tokado.
-Zostaje zatem czekać. Dziękuje za wsparcie choćby coś zjeść zostało trochę czasu, chyba że masz jakieś sprawy do dokończenia.
- Dobry pomysł z tym posiłkiem. - uśmiechnął się Tokado.
 
Icarius jest offline