Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2014, 20:35   #28
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Podziękowania dla Efci



Vannessa siedziała obejmując podkurczone nogi rękoma i wspierając na kolanach głowę. To miało pomóc opanować zawroty głowy i zmniejszyć ból.
Jednak ten paskudny dzień wcale się nie zakończył.

I na razie nic nie wyglądało na to by się zakończył.

Drzwi do samotni druidki otworzyły się ze skrzypnięciem. W pomieszczeniu pojawił się Nathan waląc prawie głową w górną część framugi

- Cholerne rogi - mruknął pod nosem i przez chwilę przypatrywał się dziewczynie by potem przenieść wzrok na podłogę. W powietrzu unosił sie zapach, który był jakże charakterystyczny dla osób pozostawiających wbrew sobie zawartość swojego żołądka na zewnątrz.

Przez twarz Egzekutora przemknął grymas współczucia, który ten szybko stłumił

- Powinienem zapytać -odezwał się w końcu - jak się czujesz ale widzę, że nie najlepiej. Jesteś w stanie iść?

Druidka powoli podniosła głowę i od niechcenia spojrzała na swojego rozmówcę. Na jej twarzy szybko odmalowało się wielkie zdziwienie. Zobaczyła przed sobą Nathana Scotta takim jak go widziała po dokonanych wyborach w czasie Uzurpacji gdzieś bardzo, bardzo daleko stąd.

- Nathan, ty żyjesz?!. - W tym jednym zdaniu zawarta była cała gama emocji łącznie z niedowierzaniem i radością ze spotkania. Podniosła się gwałtownie. I to był wielki błąd. Bardzo wielki błąd. Ból głowy nasilił się. Żołądek zawtórował głowie, a że był już pusty, to wywołało to wyjątkowo dokuczliwe efekt. Kolejna fala spazmów szarpnęła jej ciałem. Wiedźma zgięła się wpół. Jedna ręką usiłowała znaleźć podparcie gdzieś na murze. Wyjątkowo nieudolnie.

- No to chyba jasne było - nie krył zdziwienia idąc w kierunku łóżka - niby kto miał się podszywać pode mnie tam w kwiaciarni. Kogo jak kogo Vannesa ale na pewni nie ciebie się spodziewałem zobaczyć podczas tej gestapowskiej regulacji - podszedł do dziewczyny omijając wymiociny.

- Cholera - rzucił widząc stan kobiety - Mimo wszystko użyłem za dużo siły. Przepraszam ale to było konieczne. Szczególnie, że wyglądało na to, że zamierzasz sprzątnąć Abigail… Widzę, że chyba nie dasz rady iść o własnych siłach więc za twoim przyzwoleniem wezmę cie na ręce? Idziemy na górę. Nie będziesz siedzieć w piwnicy
Nie zaprotestowała. Nie miała siły.

- Potrzebuję wody. - Powiedziała, a właściwie wybełkotała ciężko oddychając.

Były Egzekutor dźwignął ją z łóżka, choć słowo “dźwignął” uznać należy za niewłaściwe. Dziewczyna była dla niego lekka jak piórko. Zaniósł ją do kuchni i posadził na krześle. Nalał wody do szklanki i podał dziewczynie. Po chwili zamoczył pod zimną wodą ręcznik i również podał go Vanessie.

- Połóż sobie na kark i staraj się trzymać oczy zamknięte. Chcesz coś jeść? Ja zgłodniałem - rozejrzał się za lodówką. No tak. Dupa. W takiej melinie to raczej próżno jej było szukać, a nawet jakby znalazł to by nie działała. Nie było prądu. Dobrze, że chociaż woda była.

- Dziękuję. - Powiedziała Druidka. Upiła trochę wody i przyłożył chłodny kompres. - Z jedzeniem poczekam jeszcze trochę. Ostatni posiłek skazańca. - Dodała kręcąc szklanką w rękach.

- Nie gadaj głupot. Wszystko zależy od ciebie i tego na czym ci zależy - facet o wyglądzie demona zaczął grzebać po szafkach i co jakiś czas coś z nich wyciągał. Poprzedni czarnoskóry bywalec był na tyle miły, że zostawił chyba dzisiejszy chleb. Do niego Scott znalazł śliwkowe konfitury.

- Musimy obejść się bez masła - mruknął i nałożył kilka dopiero co zrobionych kanapek na talerz który wcześniej przepłukał ledwo lecącą z kranu wodą. Szpony jeszcze mu przeszkadzały.

- Jeżeli zgłodniejesz to się częstuj - postawił go na stole - Mogę zrobić herbaty, bo znalazłem jeszcze kilka torebek earl grey.
Sam wziął kanapkę i zaczął ją pałaszować.

- To jakie masz plany? - zagadnął kiedy zaledwie po trzech gryzach skończył jeść.

- Na chwilę obecną?? - Popatrzyła na Scotta. - Żadne. Nie wiem na czym nawet stoję. Ta “regulacja” - Z pewną odrazą Wiedźma wypowiedziała to słowo. - miała być testem mojej lojalności. Raczej tego nie zaliczyłam. Więc chyba powinnam pojechać do domu. Spakować kilka rzeczy. Pożegnać ukochane osoby i spieprzać stąd jak najdalej. - Dużo ironii było w tych słowach.

- Naprawdę chciałaś zabić Abi? - stał oparty o blat podniszczonej szafki kuchennej
Zaśmiała się wypuszczając powietrze nosem.

- Skoro ty uwierzyłeś w to, być może Tremec też. Bydlak musiał mieć niezły ubaw wysyłając mnie tam.
Przez chwilę Nathan milczał

- Jeżeli byś jej nie zabiła - odezwał się w końcu - to też byś tam zginęła. Tak podejrzewam. Musiałaś wykazać swoje posłuszeństwo względem nich. Podejrzewam jednak, że to był tylko początek. Masz kogoś w rodzinie z Fenomenów? Jak tak to pewnie to byłby twój następny cel. I nie ma zmiłuj. Tak więc Vannesso chcę wiedzieć po jaką cholerę wróciłaś do tej gestapowskiej bandy mordującej swoich kumpli?

- To że stosują iście nazistowskie metody okazała się dopiero dzisiaj. - Odezwała się smutnym tonem. - Marne to tłumaczenie, ale miałam złudną nadzieję, że będę mogła dalej robić to co w ministerstwie. - Podniosła się ostrożnie. - Wolałabym, żebyś nie miał racji co do następnego celu. - Rozejrzała się po pomieszczeniu, starając się znaleźć wyjście. - Niemniej jednak powinnam ostrzec tę osobę. - Ostrożnie ruszyła przed siebie w kierunku, gdzie jak jej się zdawało są drzwi.

- Niestety ale jeżeli zamierzasz opuścić ten przybytek niedoli to będę zmuszony ci przeszkodzić. Wolałbym jednak tego nie robić. Chyba lepiej posiedzieć w kuchni przy ciepłej herbacie niż siedzieć przywiązanym do krzesła. Tak wiec poproszę cię byś wróciła. Jak wyjaśni się twoja sytuacja to wtedy ostrzeżemy bliską ci osobę, choć na pewno ma ona obecnie oczy dookoła głowy - Scott nie ruszył się z miejsca - To jak?

Rzut oka na stojącego mężczyznę ostudził zapała Vannessy. Próba siłowego rozwiązania skazana była z góry na niepowodzenie. Zwłaszcza w jej obecnym stanie. Ciężko usiadła na krzesło i skrzywiła się z bólu, gdyż zbyt gwałtownie wykonała tę czynność.

- Dziękuje - Nathan przez chwilę krzątał się w kuchni starając się na piecyku przygotować im ciepły napój. Podniósł z ziemi ręcznik, który spadł z karku dziewczyny kiedy ta ruszyła się z krzesła.. Na nowo nasączył go zimną wodą i podał druidce. Billingsley wpatrywała się przez chwilę w rzecz w jego ręku. Ostatecznie przyjęła kompres i ponownie umieściła go na karku.

- Sprawa wygląda tak - odezwał się w końcu stawiając parująca herbatę w poszczerbionym kubku przed dziewczyną. Usiadł na przeciwko niej. Krzesło wyraziło swój sprzeciw skrzypnięciem ale na szczęście dla sytuacji pozostało w jednym kawałku

- Masz bodajże trzy wyjścia. Ja ręczę za ciebie i wyjeżdżasz sama z Londynu daleko stąd zaszywając się gdzieś na wsi u obcych ci osób. Zamierzasz wrócić do swojej obecnej pracy ale wiąże się to z twoją śmiercią bo moi mocodawcy raczej na to nie pozwolą albo w lepszym przypadku z niewolą. No i kolejna droga. Wstępujesz na drogę Robin Hooda i walczysz wraz ze mną ze złym szeryfem. Z tym, że ten nie jest z Nothingamu a z Londynu. Tutaj również będę starał się ręczyć za ciebie by w ogóle była taka możliwość. Więc? - sięgnął w kierunku swojej herbaty

- Więc nie masz pewności, że istnieje ta trzecia możliwość. - Oparła głowę o rękę. - Twoja propozycja wymaga abym zaufała ci. - Zaczęła rozcierać ręką skronie. - A Robin Hood wcale nie była taki dobry i prawy jak go w książkach malują.

- Moi mocodawcy do świętoszków pewnie też nie należą, ale dają mi możliwość działania zgodnie z moim sumieniem, na rzecz zwykłych ludzi i przeciw tym co chcą im zrobić krzywdę - wziął ostrożnie łyk gorącego napoju - Nie mam pewności, bo zrobiłem coś wbrew nim. Moim zadaniem było uratować Abi i załatwić tych co chcą jej zrobić krzywdę. Uznać można zatem iż misję wypełniłem w 90 procentach. Czuję jednak, że ty się po prostu pogubiłaś w tym wszystkim - zamilkł na chwilę - Myślę że dobra z ciebie dziewczyna i możesz działać przeciwko swoim dotychczasowym mocodawcom. Przeciwko temu czym stało się Ministerstwo. Przeciwko złu, które w nim siedzi. Kwestią pozostaje czy chcesz to zrobić, czy jesteś w stanie się dla tego poświęcić - zamilkł w końcu

- Oszczędź mi proszę tych patetycznych bzdur o walce ze złem wszelakim. O poświecenie i o wyższych celach. Ja tego nie kupuję. - Podniosła głowę. - Stronę muszę zmienić, jeżeli chcę choć na pewien czas ochronić swoje cztery litery. Mam nadzieję, że nie tylko moje. - To dodała już trochę ciszę i z większym naciskiem na to co mówi. - Wysłuchać propozycji zawsze mogę. Jeżeli nie każą mi wykonywać egzekucji na osobach, na których mi zależy, to wszystko powinno być dobrze. Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?? - Powiedziała trochę zadziornie i z takim samym zacięciem zaczęła się w niego wypatrywać.

- Nie - odpowiedział krótko i przez chwilę wpatrywał sie niemo w kubek w połowie zapełniony napojem bądź jak kto woli w połowie pusty - Po co zatem wstępowałaś do MRu skoro tak bardzo chciałaś chronić swoje cztery litery? Po co działałaś w terenie? Może i jako wsparcie ale zawsze to w terenie a nie za biurkiem. znałaś statystyki żywotności regulatorów… Po co zatem robisz to co robisz? Ładujesz się w cały ten szajs a potem udajesz, że cię to nie obchodzi, że liczysz się tylko ty i to co ci drogie a wszystko inne to bullshit i patetyczna gadka? - podniósł wzrok swych czerwonych oczu na druidkę

- O rany boskie!! - Rzuciła się lekko do tyłu opierając plecami mocniej o oparcie krzesła. Uniosła do góry ręce a następnie opuściła je w dół, jakby chciała jeszcze mocniej zaprezentować przysłowiowe opadnie rąk, uderzając dłońmi o uda. - Masz mentalność świerzaka po akademii policyjnej, który właśnie zobaczył brutalnie zgwałconą i zamordowaną dziewczynę. - Pokręciła głową z rezygnacją. - Współczuję tym, którzy nie potrafią jak ja bronić się przed całym tym cholernym postfenomenowym syfem. Współczuję matce, której dziecko jakaś popaprana wróżka złożyła w ofierze zapomnianemu bogu. Ale nie podnoszę do rangi misji swojej pracy. To była tylko praca. Ten świat jest tak skonstruowany, że potrzebujesz pieniędzy na przeżycie. A MR nieźle płacił. A po za tym, to twoi mocodawcy raczej nie oczekują od ciebie, że będziesz teraz policjantem od istot nadnaturalnych. To co zrobiłeś w kwiaciarni wykracza po za ramy zadań regulatorów.

- To co było w kwiaciarni to osobista wendeta, a poza tym gość miał zamiar mnie sprzątnąć. Nie słyszałem by chciał porozmawiać – westchnął – Koniec końców okazałem się większym kozakiem niż on i nie pozwoliłem mu na to, jak i na to by kiedykolwiek zabił kogokolwiek – zamilkł na chwilę - Pewnego razu ja trafię na większego kozaka ode mnie i skończę jak twój były już partner w kwiaciarni, z mózgiem na suficie. Mentalność mam jaką mam, bo w młodości wtłoczono mi do jeszcze nie rogatego łba różne wartości. Dzięki temu może, na razie nie miotam się w życiu tak jak ty. A ja zamiast opisanej przez ciebie matce współczuć, spróbowałbym doprowadzić do sytuacji żeby żadna popaprana wróżka nie złożyła jej dziecko w ofierze zapomnianemu bogu. I tyle - wziął kolejny łyk napoju.

- To nie ja będę decydował o twoim losie. Ja go tylko wydłużyłem. Inni ocenią czy stanowisz dla ich sprawy jakieś zagrożenie czy nie. Mogę ci tylko współczuć, że znalazłaś się w środku tej wojny a nie w domu w kapciach nad książką czy w ramionach bliskiej ci osoby. Mam również nadzieję by pozwolono ci chociaż mieć taką możliwość.

- Osobista zemsta. - Coś jakby podziw dało się wyczuć w jej głosie. Ale na krótko. - Jestem w środku tej wojny z tego samego powodu co ty. - Upiła łyk herbaty, która już trochę zdążyła przestygnąć. Sięgnęła też po jedną z kanapek. - I bynajmniej nie jest to jakaś wyższa idea. - Ból powoli ustępował. Przydałoby się jednak coś przyspieszyłoby ten proces.

- Teraz wstanę i poszukam sobie czegoś na ból. - Powiedziała gdy przełknęła ostatni kawałek. Jakoś wątpiła, by on miał ochotę jej w tym pomóc po tym co usłyszał. Ich motywacje bardzo się od siebie różniły. I raczej nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Ale nie miała zamiaru tłumaczyć mu się. Kadrą w MRze wystarczyło, że chce podjąć służbę. Że sumiennie wykonuje swoje obowiązki. Żaden z jej współpracowników nie poskarżył się na nią.

- Nie sądzę byś coś znalazła, ale mogę się mylić - bawił się pustym już kubkiem lekko go bujając. Po chwili go zostawił w spokoju i przypatrywał się Vannessie.
- Powinnaś odpoczywać, szczególnie jeżeli nadasz masz zawroty głowy. Nie sądzę by tabletki coś na to pomogły. Chyba sen byłby najlepszy. Mogę się jednak mylić, z racji zdolności regeneracyjnych nie interesuje się medycyną

- Nie szukam tabletek. - Odparła przeszukując kolejne szafki i szuflady. - Matka Natura dała nam coś lepszego.
Zgodnie z przewidywaniami Egzekutora nic nie znalazła.

- Gdzie jest łazienka?? - Zapytała po krótkiej chwili Wiedźma.

- W sumie to nie wiem. Nie miałem zbytnio czasu się rozejrzeć po domu - wstał z krzesła. Wziął swój pusty kubek i ruszył do zlewu. Zanim jednak odkręcił wodę zapytał kobietę
- Czy pieniądze to była twoja jedyna motywacja kiedy wstępowałaś do Ministerstwa?

- Wtedy pieniądze w ogóle nie były moją motywacją. - Odpowiedziała całkiem szczerze.
Odczekał chwilę licząc, że dziewczyna pociągnie swoją wypowiedź ale kiedy ruszyła w kierunku wyjścia z kuchni rzucił do niej:

- A co? – nie odpuszczał

Zatrzymała się na chwilę, ale nie odwróciła. Stała przez chwilę plecami do mężczyzny.

- Sprawy osobiste. - Powiedziała w końcu lekko drżącym głosem . Po czym ruszyła na poszukiwanie łazienki.
 
Sam_u_raju jest offline