Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2014, 20:37   #29
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Wspólna zabawa z Sam_u_rajuem :)

Szła powoli trzymając się ściany niczym niemowlak uczący się chodzić.
Nathan nie naciskał. Skoro nie chciała powiedzieć nic więcej to on to musi zaakceptować. Kiedy umył naczynia. Stał oparty o blat nasłuchując czy Vannessie nic się nie stało oraz czy nie robi czegoś głupiego, czegoś w stylu ucieczki.
Nie było wcale tak trudno znaleźć łazienkę. Vannessa zamknęła drzwi na klucz i oparła się o nie plecami. Odetchnęła głęboko. Zupełnie jak gdyby uciekała przed jakimś wielkim niebezpieczeństwem i nagle znalazła bezpieczne schronienie.
Podeszła do umywalki nad którą wisiało lustro. Przejrzała się przybrudzonej tafli. Prawą ręką przejechała po włosach w miejscu uderzenia. Zrobiła to naprawdę delikatnie. Tylko ocierając palcami o włosy. O ich końcówki. Nawet nie dotykając skóry. Bolało i tak.
Z tej perspektywy nie mogła zobaczyć jak to wszystko wygląda. Ale sądząc po tkliwości miejsca nie było zbyt dobrze. Zatem potrzebny był jej odpoczynek. W tym jednym musiała się zgodzić z Nathanem.
Nie. Nie tylko w tym.
Scott miał rację również w tym, że pogrążyła samą siebie przyjmując posadę w BORBL. I bała się, że będzie miał również rację mówiąc o niebezpieczeństwie grożącym jej najbliższym.
Podeszła do okna. To było naprawdę kuszące. Jedno kopnięcie i szyba byłaby zbita.
To byłoby głupie. Skarciła samą siebie. W tym stanie nie uszłaby daleko. Zresztą, nawet nie wiedziała gdzie jest. Dała sobie spokój z głupimi pomysłami.
Wróciła nad zlew. Odkręciła zimną wodę. Pochyliła się nad kranem i przepłukała twarz. Gdy się podniosła i spojrzał ponownie w lustro nie poznała osoby po drugiej stronie.
Dorian Grey miał porter, który przyjmował na siebie jego złe uczynki płacąc za nie szpetotą.
Ona ujrzała swoje nienaturalnie zdeformowane odbicie.
Uderzyła z całą siłą pięścią w przybrudzoną taflę. I osunęła się na podłogę łkając z bezsilności. Rozpatrując najczarniejszy scenariusz jaki jej przyszedł tylko do głowy dotyczący tego co może spotkać jej rodzinę.
Brzęk tłuczonego szkła mógł przyciągnąć uwagę Regulatora.
-Ech… - westchnął i sięgnął po fragment swojej mocy, która pozwalała mu się poruszać jakby połknął Supermena i Flasha za jednym razem. Skierował się w kierunku źródła dźwięku. W oka mgnieniu na jego przeszkodzie stanęły drzwi. Chwycił za klamkę nie nadużywając siły. Drzwi były zamknięte.
- Vannesso nic ci nie jest? Jeżeli nie odezwiesz się włażę!
Jeszcze tego tu brakowało. Vannesa chciała przez chwilę pobyć sama. W samotności kontemplować błędy, których się dzisiaj dopuściła. Czy aż tak wiele wymagała.
- Idź - Billingsley zabrzmiała dość nienaturalnie, lekko łamiącym się głosem.
Nie miała siły i ochoty tłumaczyć byłemu Egzekutorowi, że potrzebuje chwili spokoju. Bo nie chciała też żeby ją taką widział.
- Vannesso ostrzegam cię. Jeżeli kombinujesz coś by stąd nawiać to zrobię wszystko by cię powstrzymać. Staram się tobie pomóc - stał przed drzwiami i nie zamierzał na razie ich wyłamać - Nie wiem dlaczego nie chcesz mi zaufać. Może to przez wygląd, może mnie po prostu nie lubisz. Ok? Ja jednak staram się byś wyszła cało z tego kurwidołka - zamilkł nasłuchując. Miał wielką nadzieję, że dziewczyna nie używa swoich mocy, nie czyni żadnego hokus pokus by uciec. Nie chciał ponownie czynić jej najmniejszej choćby krzywdy.
Druidka wzięła kilka głębszych oddechów dla uspokojenia się.
- Idź sobie!! - To też nie do końca był jej głos. Brzmiała jak ktoś kto stara się za wszelką cenę mówić spokojnym i opanowanym głosem.
- Co to było? Co się zbiło? Nic sobie nie zrobiłaś? - zalał ją falą pytań.
Uparty. Nie dawał za wygraną. A ona nie udzieliła mu żadnej odpowiedzi przez dłuższą chwilę. Przez dłuższą chwilę, przez która starała się podnieść na nogi, żeby otworzyć te cholerne drzwi a potem zamknąć.
Ze środka dało się słyszeć, że ktoś w środku usiłuje chyba dźwignąć jakiś ciężar, bo tak głośno sapie. Wszak nie tak łatwo było się jej stanąć na własnych nogach. Musiała się przy tym nieźle namęczyć i nasapać.
Od strony Scotta nie padły więcej żadne słowa. Tak jakby zniknął spod drzwi za którymi przebywała druidka. I tak w rzeczywistości było. Demoniczny gość sprawdził jedynie z zewnątrz domu co kombinuje dziewczyna i widząc jak ta naśladuje złą czarownicę ze Śpiącej Królewny, modląc się chyba do kawałka lusterka o poprawę urody, wrócił do domu. Zrobił sobie kolejną fusowatą herbatę i stał w oknie niedaleko łazienki czekając na wynik druidycznego hokus pokus Vannessy. Może powinien się wkurzyć wszak dziewczyna coś kombinowała ale jedynie co czuł to rozbawienie całą tą sytuacją.
Po kilkunastu minutach, gdy już wszystkie gorzkie łzy wyschły i wszystkie czrne myśli wyleciały z głowy, Vannessa Billingsley ponownie przekręciła klucz w drzwiach do łazienki. Ale nie miała siły iść dalej. Stanęła w drzwiach dysząc ciężko, jakby pokonała właśnie dystans maratonu a nie zaledwie kilka metrów.
- Nie uciekłam jak widzisz. - Powiedziała stojąc oparta o framugę. Musiała chwilę poczekać. Albo poprosić o pomoc. Wybrała to drugie rozwiązanie, chociaż nie do końca. - Chyba będę potrzebowała twojej pomocy. Więc gdybyś był tak miły i przyszedł tu...
- Widzę - odezwał się krótko wstając od stołu i ruszając do dziewczyny. Idąc w jej kierunku dość wolno jak na niego wpatrywał się w nią szukając odpowiedzi na dręczące go pytanie. “Co kombinujesz Vannesso Billingsley?” Spodziewał się jakiejś zagrywki z jej strony, zachował więc czujność choć nie dał tego po sobie znać. Chwycił dziewczynę i miał zamiar zanieść ją na krzesło. Pozwoliła mu na to.
- Lubienie nie ma tu nic do rzeczy. - Zaczął gdy już siedziała. - Ciepłymi uczuciami nie darzyliśmy się wcale podczas naszej wspólnej sprawy. Działaliśmy jednak sprawnie, choć nie do końca udało się rozwiązać zagadkę. - Westchnęła zakrywając powieki palcami umieszczając je u nasady nosa. - Tylko, że później wszystko się skomplikowało. Ogłosili twoją - Druga ręką zatoczyła koło w miejscu gdzie wydawało jej, ze że Scott stoi. - śmierć. Demona, zagrażającego ludziom. - Pokiwała lekko głową z dezaprobatą. - Poprzednim razem, gdy przyjęłam pomoc od dziwnych stworzeń, skończyło się to śmiercią wielu ludzi. - Podniosła głowę i spojrzała w nieludzkie oczy byłego Egzekutora. - Pamiętasz?? Moja jedna błędna decyzja kosztowała życie ludzi, którzy oczekiwali ode mnie pomocy. Wtedy, tam na bagnach, te stwory też zapewniały, że chcą pomóc. - Umilkła na chwilę nie przestając się w niego wpatrywać.
- Pamiętam. Też tam byłem. Nawet namawiałem do przyjęcia tej pomocy. Pomyliliśmy się a nie daliśmy im świadomie ludzi. To różnica. Gdybym wiedział kim są oni to bym walczył. Jednak wtedy też by zginęło mnóstwo istnień, może nawet wszystkie łącznie z tobą czy ze mną. Stało się jak się stało. Trzeba zatem działać tak by być przygotowanym gdyby doszło do kolejnej takiej sytuacji - ręce miał oparte o blat stołu.
- Czyli jak?? - Zapytała lekko zirytowanym głosem. - Znaczy się - Odchrząknęła i starając się panować nad sobą powiedziała. - Co masz dokładnie na myśli??
- Czyli wiedzieć dokładnie skąd zagraża ci niebezpieczeństwo i jak ono wygląda - odpowiedział spokojnie - Te osoby z którymi podjąłem współpracę taką wiedzę posiadają.
- Aha. - Ni to stwierdziła ni zapytała dość sceptycznie.
Nathan ostrożnie odchylił się na krześle. Milczał.
Nastała długa i niezręczna cisza. Którą to jednak przerwała Druidka.
- Zazdroszczę ci braku dylematów. - Bo mu tego zazdrościła. Wtedy przy wyborze mocy i teraz. Z taka pewnością mówił o tym wszystkim. Ewentualnie był bardzo, ale to bardzo zdesperowany i nie miał już dla kogo żyć. Pewnie to to drugie. Niewiele kobiet chciałoby się budzić co rano koło kogoś takiego. Ale nie powiedziała tego głośno.
- Kto powiedział, że ich nie mam. Po prostu godzę się z ich konsekwencjami. Popatrz na mnie, jeżeli myślisz, że tak chciałem wyglądać to się mylisz. Niestety w tej chwili poza iluzją nie jestem w stanie nic zrobić. Po co zatem walczyć, trzeba poddać się fali.
Wiedźma nic nie odpowiedziała. Siedziała wpatrując się w swojego rozmówcę i próbując wybadać z czym tak naprawdę ma do czynienia. Musnęła go bardzo, ale to bardzo delikatnie swoją mocą.
Nie emanował śmiercią czy mocą odmieńców. Chociaż w kwiaciarni wyraźnie czuła ich moc. Nie poruszał też w zasadzie całunu. Ale człowiekiem nie był. Przeczył temu jego demoniczny wygląd.
Zmęczył ją ten zabieg. Najchętniej położyłaby się, ale nie miała siły podnieść swoich zgrabnych czterech liter i powieść do jakiegoś łóżka.
Scott również milczał przez jakiś czas. Potem wstał od stołu
- Potrzebujesz czegoś? Chcesz się położyć? Powinnaś odpoczywać. Najlepszy jest sen - zwrócił się do dziewczyny.
-Hmmm?? - Spytała sennie. - A tak. Położyć. - Pokiwała głową, że się zgadza. - Mógłbyś mi pomóc?? - Głupio było prosić Nathana o pomoc po tym jak straciło się siły na sondowaniu go. Ale nie miała innego wyjścia. Po pierwsze nie wiedziała gdzie mogłaby przyłożyć głowę do poduszki, a po drugie nie miała siły.
Scott bez słowa poprowadził Vannessę do miejsca gdzie mogła się położyć. Sam pozostał na warcie niczym duch spacerując po opuszczonym domostwie.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 27-11-2014 o 20:50.
Efcia jest offline