Wątek: Tacy jak ty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2007, 22:40   #546
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Vriess; podbudowany pierwszym udanym atakiem, postanawiasz skoncentrować wszystkie swe siły na jednym zaklęciu, i podjąć się czegoś, na co niewielu by się odważyło – chcesz stworzyć szkielet z... żyjącej jeszcze istoty, i to opętanej przez demona!
- Letum non omnia finit!... – szepczesz złowrogo, twój glos już nie drży, a pełen jest gniewu i determinacji.
Legion podnosi się po bolesnym zderzeniu ze ścianą i upadku. Porusza się wolniej i najwyraźniej każdy ruch sprawia mu ból. Idzie, pomimo złamanych żeber. Pomimo otwartego złamania ręki. Z bolesnym jękiem chwyta się za serce, zgina się w pół, zwalnia, gubi rytm kroków... Krok w lewo, dwa kroki w prawo... Uderzył lewym bokiem o ścianę jaskini, zadrżał, skulił się jakby krew zmroził mu tęgi mróz. Nie, tym razem... nie da rady... Legion siada, opierając się o ścianę groty. Spogląda nekromancie w oczy. Groźba, gniew, drwina...? Tajemniczy uśmiech zagościł na ustach Legiona umalowanych krwią.

Vriess, zaczynasz podejrzewać skąd ten złowrogi uśmiech...

Oczy Legiona stają się szare, jego głowa bezwładnie chyli mu się na pierś.
- Resurgere servus sceletus! – nekromanta kończy zaklęcie.
Legion zadrżał, wydał z siebie cichy jęk. Padł na bok na ziemię...

Tymczasem na zewnątrz Groty Życia...
Avalanche, ranny w nogę i solidnie krwawiący, ma poważny problem z jaszczuroludźmi i wywernami. Jaszczurolud, po nieowocnej dyskusji, nie zamierza zaniechać ataku i sprowadza na siebie gniew upadłego paladyna... albo też Agraela. Rycerz z gromkim okrzykiem bojowym odpiera ataki, a następnie przyzywa moc ogni piekielnych, by spopielić swych wrogów. Czeka aż wywerny przylecą dostatecznie blisko, i wysyła ku nim rozszerzający się ognisty krąg. Płomienie biją w górę i w mgnieniu oka zamieniają wywerny i jaszczuroluda z sejmitarem w spalone, cuchnące nieprzyjemnie korpusy.

Gaśnie powoli ogień odcinający jaskinię od reszty świata. Czarny smok strzegący wejścia załopotał potężnymi skrzydłami i wzbił się nieoczekiwanie w powietrze. Z gromkim rykiem... oddala się! Astral i Avalanche, z niedowierzaniem patrzycie, jak smok odlatuje znad groty, jakby nagle stracił wami zainteresowanie.
- Powstrzymam go na jakiś czas, przynajmniej tyle mogę zrobić – słyszycie głos Ritha. – Asgaravahill nie daje mi spokoju! Właśnie jes...! – niepokojąca chwila ciszy. – Legion, ty marnotrawco mojej życiowej energii, trzeba było być lojalnym wobec swego stwórcy! – warczy gniewnie. – Widok twoich kości usługujących nekromancie będzie dla mnie balsamem na zranioną dumę!

Zaraz potem, Astral i Avalanche, do waszych myśli docierają obrazy nasłane przez kogoś... zdaje się, że... przez Legiona!
- Zawalona jaskinia, dusze w kryształach. Rith, gratulujący ,,zwycięzcom", którzy naprawdę są przegranymi. Potem cela, w której siedzi Legion, zanim wtrącono tam Tari. Potem czas ,,rusza" w tył, Legion w bliżej niezidentyfikowanych ruinach. Kona. Oczy ma jeszcze szare, choć otacza go cień. Zewsząd szepty umarłych, wzywające go do siebie. Śmierć, cicha, szybka. Potem Rith, jako jedno z pierwszych dzieł wyciągający go znad samego progu, zza którego nie ma powrotu. Dla kaprysu zamyka w ciele młodego szlachcica wszystkie duchy z tych ruin. Cały LEGION duchów. Wtedy formuje się nowa jaźń. Już nie jest Blackerem. Jest LEGIONEM. Nieograniczona nienawiść, za to, że wyrwał go z objęć cichej śmierci. Nienawiść, za stworzenie go. Miał być sługą, bezwolnym niczym golem. Ale on się nie da opanować. On się nie da opętać. Duchy, zamiast zniszczyć jego wolę utworzyły z nim wspólną jaźń, jeszcze go umacniając. Jednak osłabiły jego wolę. Wtedy pojawił się demon, który dał mu ukojenie. Uśmierzył wieczysty ból, ale w zamian zażądał zadania. Podporządkował sobie jego wolę. A teraz, wreszcie jego duch jest wolny. Śmierć jest wolnością, śmierć jest oczyszczeniem. Tylko ona jest zwycięstwem

Vriess; do twego umysłu również dotarły obrazy wykreowane przez Legiona. Zaraz później... ogłuszył cię potworny wybuch!

Astral, Avalanche; dobiegł was gromki wybuch gdzieś z wnętrza Groty Życia! Skały wokół zadrżały, a gdy spojrzeliście w stronę jaskini, ujrzeliście jak wejście do niej zawala się!

Vriess; Chłód ogarniający całe ciało, zwłaszcza nogi i skronie. Jakieś iskrzące się plamy, boleśnie oślepiające duszę.
Czujesz, że nogi przygniata ci jakiś ciężar. Powoli otwierasz oczy. Widzisz gruzy i unoszący się wszędzie pył, drażniący oczy i nozdrza. W głowie jeden wielki zamęt. Słyszysz czyjeś krzyki, dobiegające od wejścia do groty. Przynajmniej tak ci się wydaje. Oddychasz płytko, charczysz krwią. Marzysz tylko o odpoczynku.
- Wstań! – słyszysz głos Ritha.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Z uporem maniaka usiłujesz wydostać się spod przygniatających cię odłamków skał. Wkładając wiele wysiłku w każdy ruch, udaje ci się strząsnąć kamienie z tułowia, ręki i oswobodzić jedną nogę. Druga, prawa noga, nieznośnie boli cię w kolanie. Słyszysz odgłos osuwających się skał i przestraszony, zerkasz za siebie. Z twoich ust wyrwał się jęk zgrozy, gdy znienacka coś chwyta cię za ramię. Czujesz uścisk kościstej dłoni. Nie możesz się powstrzymać i zanosisz się sarkastycznym śmiechem. Szkielet, jednoręki i rozsypujący się, staje obok ciebie. Chwyta odłamek skalny przygniatający twoją nogę. Oswobodzony, chwiejnie wstajesz. Noga boli, ale kulejąc możesz chodzić.
- Otwórz te wrota! – nakazuje niecierpliwie Rith.
Spoglądasz na skalną płytę z wyrzeźbionymi dziwnymi symbolami oraz miejscem na amulet, który otrzymałeś od demona.
Kuśtykając, podchodzisz do drzwi i używasz amuletu. Kamienna płyta odsuwa się.
Oślepia cię jasny blask. Nie możesz otworzyć oczu, zbyt jasne światło je razi... Wyciągasz ręce przed siebie, po omacku wymacałeś jakiś gładki kamień wielkości pięści.
- To klejnot duszy Tari – słyszysz głos Ritha. – Twój jest tam, idź, powiem ci jak go odnaleźć... Tak, to właśnie ten! Weź go! Bardziej w lewo... to klejnot duszy Avalancha! Schyl się... bardziej w prawo... tak, to klejnot duszy Astrala! Weź je, weź je wszystkie, wyjdź jak najszybciej z groty i oddaj je mnie, zanim Asgaravahill się zezłości lub smok wróci! Jeśli chcesz... powiem ci też, gdzie leży klejnot duszy Waldorffa...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline