Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2007, 18:17   #541
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Avalanche spojrzał któż mu ocalił życie, i to co zobaczył przeszło jego wszelkie wyobrażenie... zawdzięczał życie tworowi Vriessa, szkieletorowi który towarzyszy im już od dłuższego czasu ( z jakiś 20 stron XD), godząc czarnego gada w bok.
"-Nekromanta jednak nie przestaje mnie zaskakiwać." dodał zdaje się do szkieleta, podnosząc się wykorzystując niedyspozycyjność sytuacyjną Jaszczura.
Po czym zaczął zastanawiać się nad tym co powiedział mu okaleczony gad, zdaje się że Tari albo Legion mówili ze byli w wiosce Jaszczurów...Legiona widział ostatnio na stromym urwisku, po wyjściu z tunelu świątyni jaszczurów, a Tari, gdzieś pewnie uciekła przed tą kobrą.

"- Owszem pachnę krwią Twych braci, ale tylko dlatego ze oni pierwsi nas zaatakowali, rzucając bezpodstawne oskarżenia że przyszliśmy zniszczyć wam te całe jaja, a prawda jest taka że guzik nas obchodzą wasze młode. Musimy dostać się do tej groty"- Tu wskazał ku grocie życia- "- Co do tego człowieka z dziwnymi oczyma, czy był czasem z białowłosą elfką w Twojej wiosce uzbrojony w dwa miecze?" Próbował nawiązać dialog z jaszczurem Avalanche, jednak w razie gdy by perswazja nie podziałała trzymał miecz w pogotowiu, na ewentualność odparcia kolejnego ciosu, lecz tym razem jeśli ponownie się rzuci na Paladyna, Avalanche postanowił ze już więcej nie ma zamiaru bawić się w dyplomatę, sam się sobie dziwiąc, jednak ten opis typa tak podobnego do Legiona zaintrygował znacznie bohatera, no a może przy okazji uda się w końcu powstrzymać tą ślepą nienawiść ze strony jaszczurów.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 17-03-2007, 18:35   #542
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Legion;- Tak mi dziękujesz za wszystko co ci dałem?! – warczy Rith. – Cóż... W sumie mogłem się tego spodziewać...!
I kieruje do reszty:
- W tej grocie są kryształy waszych dusz, bez których skończycie egzystencję, którą ja jedynie podtrzymuję. Jeśli nie powstrzymacie Legiona, nikt tego nie zrobi. Jest w świętym miejscu do którego ja dostępu nie mam jako demon! Służy teraz naszemu wrogowi i kto wie, jakie ten przekazał mu zadanie do wykonania!

Astral;
Oburzony zdradą Legiona i dzięki kuli ognia nekromanty pozbawiony wrogów, ruszasz pod grotę życia. Przywołujesz swój cień i masz zamiar zaatakować Legiona, gdy naraz z nieba spada tęgi strumień ognia, szeroki jak rzeka! Ogień hucząc i kłębiąc się stwarza cos na kształt ognistej ściany zagradzającej wejście do groty. Czarny smok, pomimo twojego kamuflażu, zdaje się wyczuwać mniej więcej gdzie jesteś, i widzi w tobie utalentowane zagrożenie. Ląduje i swym ogromnym cielskiem staje pomiędzy tobą a grotą.
Dwie wywerny, które cię ścigały, zatrzymały się w powietrzu, nie zamierzając zbliżać się do smoka. Po chwili namysłu zawracają i lecą ku Avalanchowi, który ma poważnie ranną nogę i kłopot w postaci jaszczuroluda z sejmitarem, który choć ranny, jest upierdliwy i zajadły. Do groty nie wejdziesz, daje się. Jesteś zmęczony walką i wykorzystywaniem wielu swych umiejętności, w plan astralny nie dasz rady wejść, tym bardziej, że wyczuwasz jakąś magiczna blokadę w Grocie. Chyba póki co możesz jedynie pomóc rycerzowi w czarnej powgniatanej zbroi...

Vriess, Legion – u wejścia do groty zapłonęła ściana ognia. Chyba nikt wam nie będzie przeszkadzał...

Vriess; blask w pomarańczowych oczach Legiona bardzo ci się nie spodobał i odebrał ci trochę pewności siebie. Przeciwnik posłał ci drwiący uśmiech i opanowany furią, rzucił się do ataku. Wyciągasz przed siebie drżące ręce.
- Ira odium generat!...
Krwistoczerwona woda...
Serce dudni ci mocno. Potrząsasz głową, przecierasz czoło, spocone od wrzątku bijącego od ognia... Skup się...
- Ira odium...!
Sine usta łucznika poruszające się bezwiednie...
- Ir-ra... initium... insaniae...! – twój głos zaczyna drżeć, podobnie jak ręce wyciągnięte przed siebie.
Zbrukane krwią ciała...
Legion jest już kilka metrów od ciebie!
Poczuć, jak ostrze wgryza się w ciało, poczuć, jak życie wypływa z ran wroga. Patrzeć, na drgające jeszcze ciało, na krzepnącą na ziemi krew. Poczuć, jak ostrze wgryza się w ciało, poczuć, jak życie wypływa z ran wroga. Patrzeć, na drgające jeszcze ciało, na krzepnącą na ziemi krew. Miecz wbity w brzuch. Męczarnia. Nie ma litości. Nie ma przeznaczenia.
Nie wejdziesz tam. Chudzielcu, pożałowania godny, w podartym, osmolonym płaszczu z kapturem! Jak ktoś tak nędzny mógł zajść tak daleko? Kpiny ślepego losu! Czuć zwątpienie, smród lęku... Tylko ty i ja, tylko ogień, chaos, mrok i twoja krew!
„Ostrze nieśmiertelne" i ,,smutek 14 wdów”, będą moją nieśmiertelnością i twymi łzami, nekromanto! Czcicielu śmierci... czcij... własną... śmierć...! – Legion z bojowym okrzykiem zamachnął się swymi płonącymi szablami, celując w szyję i pierś. Poczuł na twarzy falowanie powietrza wokół Vriessa.
- Advente... irrare... malle.…!!! – Vriess nie zdążył dokończyć, w odruchu paniki odskoczył;
Smutek 14 wdów świsnął mu przed twarzą, a nieśmiertelne ostrze mknęło już sztychem ku jego piersi.
Woda...
Krwistoczerwona...
Pusta grota życia...
Ciała towarzyszy...
Nie!!!...
- ...irrare... MALLEUS!!! - nekromanta wrzasnął na całe gardło, skupiając wszystkie swe myśli na zaklęciu.
Huknęło, i potężna fala powietrza wpierw zatrzymała Legiona, niczym skamieniałego, z szablą tu przy torsie nekromanty, a potem nieopisanie silny podmuch zmiótł pomarańczowookiego i cisnął nim o zamknięte kamienne wrota groty, kilkanaście metrów w głębi jaskini. Legion trzasnął plecami o skałę, czując, że chrupnęło mu jedno czy dwa żebra, i spadł na ziemię, Smutek 14 wdów zabrzęczał o skalne podłoże. Nekromanta dychając głośno, zbierał siły na kolejny czar. Legion, na czworakach, zakaszlał i splunął krwią. Wstał, otarł krew z kącika ust, i obłąkańczo uśmiechnął się do przeciwnika.


Avalanche; - prawda jest taka że guzik nas obchodzą wasze młode. Musimy dostać się do tej groty! – starasz się wyjaśnić jaszczuroludowi.

Ten, zraniony, zdaje się nie mieć ochoty na dyskusje...
- Co do tego człowieka z dziwnymi oczyma, czy był czasem z białowłosą elfką w Twojej wiosce uzbrojony w dwa miecze?"
- Cssssłowiek miał 2 miecze, tak, i przyszedł tu w góry przed wami! – syszy. – Bracśśśśia mówili, że był też w wiosce za górami, z białowłosą elffffką, i pomógł ocalicśśśś jaja! Więcssss wierzę bardziej jemu niżsszszsz tobie, z krwią naszą na rękachhhh! – warknął, wyszarpując sobie miecz z boku i szykując się do kolejnego ataku.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-03-2007, 19:02   #543
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Czułem szalenie pulsującą w mym ciele krew. Przepełniającą mnie wściekłość na tego zdrajcę, podłego wszarza, zgnilca durnego...
Byłem jednak strasznie zmęczony - i to zmęczenie wpływało na skuteczność czaru. Legion zaś biegł na mnie ze swoimi mieczykami, a ja nie mogłem dokończyć inkantacji.
Ostatkiem sił skupiłem się - i udało się. Furia zebrana w czarze zmaterializowała się, zatrzymując Legiona, zakręcając go wokół własnej osi i uderzając nim w ścianę.

Miód dla oczu moich to był, moi mili, ale zaskoczony byłem, że w ogóle to przeżył. W sumie byłem trochę rozczarowany - nie powinna zostać z niego mokra plama. Widocznie moje zmęczenie przełożyło się na skuteczność czaru.
Na chwilę pochyliłem głowę, bo przed oczami pojawiły mi się czarne płaty świadczące o przemęczeniu organizmu.
- In me omnis spes est mihi - szeptałem korzystając z chwili wytchnienia - Fata viam inveniet...

Podniosłem głowę - Legion wyglądał zdecydowanie gorzej ode mnie, co szczerze mnie ucieszyło. Na pewno uderzenie z taką siłą o ścianę nie było dla niego obojętne; podejrzewałem że ma złamane kilka kości, jest ogłuszony - no i na pewno mocno osłabiony. Moje siły zaś - szczególnie po tej chwili medytacji - powracały w pełnej krasie.
Teraz należało wybrać rodzaj śmierci dla naszego kochanego zdrajcy.

Zastanawiałem się nad czymś bolesnym. Kula ognia skierowana w pierś, tak żeby spopieliła płuca ale nie zabiła od razu? To zbyt trywialne. To może zagotowanie krwi i malownicze opaskudzenie Groty Legionowymi flakami? To zaś zbyt łaskawe. Za krótko by cierpiał. Nie, ja chciałem z Legiona uczynić chodzący przykład, że ze mną nie należy zadzierać.

Skierowałem raz jeszcze ręce ku niemu:
- Letum non omnia finit! Resurgere servus sceletus!

Tak, moi mili. Chciałem zrobić z Legiona swojego szkieleta służebnego.
Żywcem.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 22-03-2007, 21:35   #544
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Legion był w czystym szale. Wiedział, że nekromanta będzie silnym przeciwnikiem i nie pomylił się. Ostrza płonęły, ale gorętsza od nich była jego furia. Pomarańczowe oczy jednak nie pokazywały furii, tylko stalową determinację. Miał dość Ritha, a nie wiedział, czemu ci zadufani w sobie głupcy mu służą. Jeśli udałoby mu się zlikwidować maga, to jedynym zagrożeniem tak naprawdę byłby kot. Ale cóż - nekromanta, nie wiadomo czemu nie przejawiał zbytniej chęci bycia zlikwidowanym.

Legion wiedział, że jeśli da mu wystarczająco dużo czasu, ten wykorzysta swoją magię, a to byłoby groźne. Przewagę mogłyby dać mu szybkość i siła, gdyby dotarł do niego, zanim ten miotnie w niego czymś nieprzyjemnym.

Przeliczył się jednak, gdyż uderzyła w niego fala magicznej energii. Co to było za zaklęcie nie wiedział, wiedział jednak, że było wyjątkowo bolesne. Po uderzeniu w ścianę zerwał się na nogi, jednak jego ruchy były wyjątkowo powolne. Poczół, że cosik się w nim urwało

Optymistycznie zakładając, miał złamane minimum cztery żebra. Psymistycznie, jego wnętrzności smieniły się w papkę. Po tym, co czół raczej skłaniał się ku wariantowi pesymistycznemu. Z lewej ręki smętnei sterczała mu kość. No tak, otwarte złamanie. Nekromanta, którego imienia nie zapamiętał mamrotał kolejny czar. Niepotrzebnie zresztą. Legion sam ciężko usiadł przy ścianie. Jeden miecz leżał gdzieś daleko, drugi był w zasięgu ręki, jednak zamiast huczeć ogniem pełzały po nim niewielkie płomyki. I w nim płomień już gasł. Serce z trudem wybijało smętny rytm. Mag tego nie wiedział, ale odezwały się w nim stare rany, marnie zasklepione przez byle jakiego uzdrowiciela. Chyba źle zszyty żołądek się otworzył. Jemu to było jednak obojętne. Prawą ręką ujął ostrze, próbował wstać opierając się na nim, jednak całkowicie na próżno. Było mu zimno w nogi, czół że zaraz mu pęknie pęcheż. A to była chyba ostatnia rzecz, która jeszcze nie pękła, została złamana, skruszona bądź zmiażdżona. Mógł załatwić potrzebę przed walką. Teraz to już nie miało znaczenia. Ręką uniusł po raz ostatni miecz lekko nad ziemię, po czym oparł do o ścianę i wpatrzył się w nekromantę.

Pomarańczowy blask w jego oczach skłębił się, zamigotał i znikł. Oczy stały się szare. Znowu

Znowu był wolny

Uśmiechnął się do świata, do siebie i do maga. Z kącika ust płynęła mu stużka krwi. Nie czół już żadnego bólu.

A szkoda. To właśnie ból świadczy o naszym człowieczeństwie. A jemu, w tym momencie nie dane było poczuć człowieczeństwa
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 22-03-2007, 22:07   #545
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
"-[i]Argh!! Przeklęty pół-mózg![i]" Krzyknął zaciekle na Jaszczura Avalanche, unikając ciosu osłabionego przeciwnika, Paladyn zreflektował się że to Legion ten sam skazaniec którego wyciągnęli z więzienia wraz z Tari przygotował na nich jakże perfidną intrygę.
Jaszczur tymczasem, zaczął syczeć jakby niższym tonem na Paladyna, jakby próbował zdekoncentrować uwagę Avalanche'a i wykorzystać chwilę słabości do ponownego przeprowadzenia ataku, syk stworzenia był coraz bardziej przenikliwy i zdawał się być z każdą sekundą bardziej dotkliwy dla Paladyna a jego uszy nie mogły już znieść tego, zadając Avalanche'owi ból tego pokroju jakby już był na skraju wycieńczenia fizycznego.
Jednakże Avlanche, zdołał zebrać się w sobie i wydobył z swej krtani gromki Okrzyk Bojowy, który w jednej chwili przyćmił piskliwego jaszczura, jednocześnie wprawiając go w pewne zakłopotanie, gdyż póki co Avalanche, nie wykazywał wobec jego jakiejkolwiek agresywności, lecz jak uprzedzał nie miał zamiaru dłużej znosić gadziej bezczelności i nauczyć go moresu.

Podczas gdy okrzyk Avalanche'a roznosił się po całej dolinie wzdłuż i wszerz, Avalanche kulejąc podbiegł, do swego gadziego przeciwnika uderzając z całych sił w jego korpus, Jaszczur jednak pomimo iż był oszołomiony zachowaniem Paladyna zdołał odparować ten atak, i kolejne dwa wymierzone błyskawicznym cięciem w kierunku głowy Jaszczurzego Rycerza, po trzecim nie udanym ciosie Avalanche'a Jaszczur z jeszcze większą furię niż Avalanche przeszedł do kontrofensywy, która składała się z dwóch w miarę silnych ciosów, lecz szybszych od Paladyna sprytnie zadanych sprowadzając

Avalanche'a do obrony gad uzyskiwał przewagę pozycyjną spychając Upadłego paladyna do tyłu, po dalszej wymianie ciosu jaki trwał pomiędzy Avalanche'm a czarnym Jaszczurem nad ich głowami pojawiły się dwie wiwerny które ślepo broniły swych panów.

Avalanche znalazł się ponownie w sytuacji bez wyjścia, w złym miejscu i w złym czasie.

"-Użyj Aury Piekieł szybko!!"
Usłyszał w krytycznym momencie głos wypływający z głębi jego serca, to nie był czas na wahanie się, lecz doskonale wiedział jak potężnym ciosem jest Aura Piekieł zakazana aura, która została wyklęta przez wszystkich Paladynów, jednakże niosąc w sobie brzemię piekieł, taki prosty czar z pod znaku mrocznych sił nie był zbyt skomplikowany.

Avalanche raz jeszcze spojrzał na Dwie lecące w ich kierunku Wiwerny, czekał aż te będą prosto nad nimi tak by ich siła płomieni dosięgła, Jaszczur wydawał się być bardzo pewien siebie... Tak wielu poległo z niedocenienia przeciwnika, by się mogło rzec, Gdy już ta chwila nadeszła, Avalanche wbił swój miecz w ziemię, rysując wokół niego szybkim gestem dłoni pentagram: Po czym wstał chwycił za ręce dzierżące sejmitar i rzekł:

"-Sam tego chciałeś...Przyzywam Aurę Piekieł"
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 22-03-2007, 22:40   #546
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Vriess; podbudowany pierwszym udanym atakiem, postanawiasz skoncentrować wszystkie swe siły na jednym zaklęciu, i podjąć się czegoś, na co niewielu by się odważyło – chcesz stworzyć szkielet z... żyjącej jeszcze istoty, i to opętanej przez demona!
- Letum non omnia finit!... – szepczesz złowrogo, twój glos już nie drży, a pełen jest gniewu i determinacji.
Legion podnosi się po bolesnym zderzeniu ze ścianą i upadku. Porusza się wolniej i najwyraźniej każdy ruch sprawia mu ból. Idzie, pomimo złamanych żeber. Pomimo otwartego złamania ręki. Z bolesnym jękiem chwyta się za serce, zgina się w pół, zwalnia, gubi rytm kroków... Krok w lewo, dwa kroki w prawo... Uderzył lewym bokiem o ścianę jaskini, zadrżał, skulił się jakby krew zmroził mu tęgi mróz. Nie, tym razem... nie da rady... Legion siada, opierając się o ścianę groty. Spogląda nekromancie w oczy. Groźba, gniew, drwina...? Tajemniczy uśmiech zagościł na ustach Legiona umalowanych krwią.

Vriess, zaczynasz podejrzewać skąd ten złowrogi uśmiech...

Oczy Legiona stają się szare, jego głowa bezwładnie chyli mu się na pierś.
- Resurgere servus sceletus! – nekromanta kończy zaklęcie.
Legion zadrżał, wydał z siebie cichy jęk. Padł na bok na ziemię...

Tymczasem na zewnątrz Groty Życia...
Avalanche, ranny w nogę i solidnie krwawiący, ma poważny problem z jaszczuroludźmi i wywernami. Jaszczurolud, po nieowocnej dyskusji, nie zamierza zaniechać ataku i sprowadza na siebie gniew upadłego paladyna... albo też Agraela. Rycerz z gromkim okrzykiem bojowym odpiera ataki, a następnie przyzywa moc ogni piekielnych, by spopielić swych wrogów. Czeka aż wywerny przylecą dostatecznie blisko, i wysyła ku nim rozszerzający się ognisty krąg. Płomienie biją w górę i w mgnieniu oka zamieniają wywerny i jaszczuroluda z sejmitarem w spalone, cuchnące nieprzyjemnie korpusy.

Gaśnie powoli ogień odcinający jaskinię od reszty świata. Czarny smok strzegący wejścia załopotał potężnymi skrzydłami i wzbił się nieoczekiwanie w powietrze. Z gromkim rykiem... oddala się! Astral i Avalanche, z niedowierzaniem patrzycie, jak smok odlatuje znad groty, jakby nagle stracił wami zainteresowanie.
- Powstrzymam go na jakiś czas, przynajmniej tyle mogę zrobić – słyszycie głos Ritha. – Asgaravahill nie daje mi spokoju! Właśnie jes...! – niepokojąca chwila ciszy. – Legion, ty marnotrawco mojej życiowej energii, trzeba było być lojalnym wobec swego stwórcy! – warczy gniewnie. – Widok twoich kości usługujących nekromancie będzie dla mnie balsamem na zranioną dumę!

Zaraz potem, Astral i Avalanche, do waszych myśli docierają obrazy nasłane przez kogoś... zdaje się, że... przez Legiona!
- Zawalona jaskinia, dusze w kryształach. Rith, gratulujący ,,zwycięzcom", którzy naprawdę są przegranymi. Potem cela, w której siedzi Legion, zanim wtrącono tam Tari. Potem czas ,,rusza" w tył, Legion w bliżej niezidentyfikowanych ruinach. Kona. Oczy ma jeszcze szare, choć otacza go cień. Zewsząd szepty umarłych, wzywające go do siebie. Śmierć, cicha, szybka. Potem Rith, jako jedno z pierwszych dzieł wyciągający go znad samego progu, zza którego nie ma powrotu. Dla kaprysu zamyka w ciele młodego szlachcica wszystkie duchy z tych ruin. Cały LEGION duchów. Wtedy formuje się nowa jaźń. Już nie jest Blackerem. Jest LEGIONEM. Nieograniczona nienawiść, za to, że wyrwał go z objęć cichej śmierci. Nienawiść, za stworzenie go. Miał być sługą, bezwolnym niczym golem. Ale on się nie da opanować. On się nie da opętać. Duchy, zamiast zniszczyć jego wolę utworzyły z nim wspólną jaźń, jeszcze go umacniając. Jednak osłabiły jego wolę. Wtedy pojawił się demon, który dał mu ukojenie. Uśmierzył wieczysty ból, ale w zamian zażądał zadania. Podporządkował sobie jego wolę. A teraz, wreszcie jego duch jest wolny. Śmierć jest wolnością, śmierć jest oczyszczeniem. Tylko ona jest zwycięstwem

Vriess; do twego umysłu również dotarły obrazy wykreowane przez Legiona. Zaraz później... ogłuszył cię potworny wybuch!

Astral, Avalanche; dobiegł was gromki wybuch gdzieś z wnętrza Groty Życia! Skały wokół zadrżały, a gdy spojrzeliście w stronę jaskini, ujrzeliście jak wejście do niej zawala się!

Vriess; Chłód ogarniający całe ciało, zwłaszcza nogi i skronie. Jakieś iskrzące się plamy, boleśnie oślepiające duszę.
Czujesz, że nogi przygniata ci jakiś ciężar. Powoli otwierasz oczy. Widzisz gruzy i unoszący się wszędzie pył, drażniący oczy i nozdrza. W głowie jeden wielki zamęt. Słyszysz czyjeś krzyki, dobiegające od wejścia do groty. Przynajmniej tak ci się wydaje. Oddychasz płytko, charczysz krwią. Marzysz tylko o odpoczynku.
- Wstań! – słyszysz głos Ritha.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Z uporem maniaka usiłujesz wydostać się spod przygniatających cię odłamków skał. Wkładając wiele wysiłku w każdy ruch, udaje ci się strząsnąć kamienie z tułowia, ręki i oswobodzić jedną nogę. Druga, prawa noga, nieznośnie boli cię w kolanie. Słyszysz odgłos osuwających się skał i przestraszony, zerkasz za siebie. Z twoich ust wyrwał się jęk zgrozy, gdy znienacka coś chwyta cię za ramię. Czujesz uścisk kościstej dłoni. Nie możesz się powstrzymać i zanosisz się sarkastycznym śmiechem. Szkielet, jednoręki i rozsypujący się, staje obok ciebie. Chwyta odłamek skalny przygniatający twoją nogę. Oswobodzony, chwiejnie wstajesz. Noga boli, ale kulejąc możesz chodzić.
- Otwórz te wrota! – nakazuje niecierpliwie Rith.
Spoglądasz na skalną płytę z wyrzeźbionymi dziwnymi symbolami oraz miejscem na amulet, który otrzymałeś od demona.
Kuśtykając, podchodzisz do drzwi i używasz amuletu. Kamienna płyta odsuwa się.
Oślepia cię jasny blask. Nie możesz otworzyć oczu, zbyt jasne światło je razi... Wyciągasz ręce przed siebie, po omacku wymacałeś jakiś gładki kamień wielkości pięści.
- To klejnot duszy Tari – słyszysz głos Ritha. – Twój jest tam, idź, powiem ci jak go odnaleźć... Tak, to właśnie ten! Weź go! Bardziej w lewo... to klejnot duszy Avalancha! Schyl się... bardziej w prawo... tak, to klejnot duszy Astrala! Weź je, weź je wszystkie, wyjdź jak najszybciej z groty i oddaj je mnie, zanim Asgaravahill się zezłości lub smok wróci! Jeśli chcesz... powiem ci też, gdzie leży klejnot duszy Waldorffa...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 23-03-2007, 16:20   #547
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Astral

Kot rzucił krótko: Kopmy druhu!

Razem z cieniem poczęli przekopywać się do Groty Życia...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 23-03-2007, 16:28   #548
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Gdy tylko ukończyłem słowa zaklęcia Legion upadł na ziemię i jęknął. Cóż - wiedziałem, że tym razem musiało go ono zaboleć. Nigdy dotąd nie wykonywałem tego zaklęcia na żywej istocie; było to jednak możliwe. Legion właśnie udowadniał, że jak najbardziej było ono możliwe. Ból musiał być straszny - pękające więzadła mięśni, wypadające chrząstki, wreszcie krwawy strzęp zamiast głowy i korpusu. W końcu makabryczna scena dobiegła finału, i wokół zapanowała gwiżdżąca w uszach cisza.

W ciszy tej zobaczyłem wizję Legiona. Okazał się być dużo bardziej skomplikowanym człowiekiem, i poczułem lekkie ukłucie żalu, że musiało się to skończyć tak, a nie inaczej. Legion okazał się być podobny do mnie - odrobinę zbyt podobny. Teraz jednak nic nie mogłem już zmienić, a jeśli sie głębiej zastanowić to oddałem mu w sumie przysługę większą niż którykolwiek z demonów którym z takim zapałem służył.

Kiedy zdobyłem się na pełne ulgi odetchnięcie, usłyszałem ponad sobą potworny wybuch. Gwizd ciszy zamienił się w potworny wizg ogłuszonych uszu; podnosząc wzrok zobaczyłem pęknięcie które nagle pojawiło się na stropie jaskini.
Bluzgając potwornie zacząłem biec w stronę wyjścia - było już jednak za późno, i któryś ze spadających głazów przymalował mnie w głowę pozbawiając mnie przytomności.

Otworzyłem niemrawo jedno oko. Było ciemno. Czułem przerażające zimno - po
cicho obawiałem się, że nie mam już czucia w niczym prócz własnego rozumu.
- Wstań - usłyszałem czyjś impertynencki rozkaz.
Nie wiem w sumie dlaczego go spełniłem, zamiast posłać jego nadawcę do wszystkich diabłów, ale powoli zacząłem odkopywać się z większych i mniejszych kawałków jakie mnie przywaliły. Na szczęście byłem cały - dobrze, bo nie bardzo chciałem spędzić kolejnych kilku godzin w leczniczo-narkotycznym półśnie.Nagle coś złapało mnie za ramię i wyciągnęło do góry. To był mój... nowy szkielet.Zaniosłem się szalonym śmiechem; oto ten który kilka minut temu gotów był mnie zdekapitować teraz mnie ratuje. No ale tak działała magia. Poza tym, biorąc pod uwagę że uwolniłem go z pułapki jaką było jego własne ciało to mogła być zwykła wdzięczność. Chyba, że mścił się pozwalając mi spędzić jeszcze trochę chwil na tym parszywym świecie.
Kontemplując motywy kierujące Szkieletem-Legionem otworzyłem wrota Groty.

Oślepiony blaskiem jaki panował we wnętrzu wziąłem klejnoty Tari, Avalanche'a, Mruka... i swój.
Rith zaproponował wzięcie Waldorffowego klejnotu.
- Daj mi go - powiedziałem obcesowo - myślę, że Waldorff się za to nie obrazi.
Jak już kiedyś wspomniałem - może i miałem trudny charakter, ale starałem się działać w miarę honorowo. A Waldorffowi byłem winien przysługę.
Obładowany kamieniami skierowałem się ku przysypanym gruzami wyjściu jaskini - zastosowałem nań lżejszą wersję "Młota..." umożliwiając sobie swobodne wyjście i nie zabijając przy tym odkopujących grotę niedobitków mojej drużyny . Wyszedłem i odetchnąwszy głęboko spojrzałem na niebieskie niebo. Odnalazłem wzrokiem Avalanche'a i Astrala i uśmiechnąłem się do nich krzywo pokazując im kamienie. O wszystkim innym już wiedzieli. W przypływie zniechęcenia pomyślałem, że ta krwawa podróż słono nas wszystkich kosztowała.

Nie byłem pewien czy chcę oddawać kamienie Rithowi. Miałem wrażenie, że nie będzie chciał on się pozbyć przewagi jaką miał nad nami, posiadając je we własnej mocy. Zastanawiałem się, czy zacząć ze spotkanymi przeze mnie towarzyszami dyskusję na ten temat, czy może od razu zaskoczyć Ritha swoim nieposłuszeństwem.

Moja wędrówka dobiegała końca, czułem to doskonale. Grzejąc się w promieniach Słońca próbowałem ja jakoś podsumować w myślach.
Z początku uważałem, że będzie to idiotyczna strata czasu - okazało się jednak być inaczej. Nauczyłem się cenić życie, nie tylko swoje. To mogło uczynić mnie silniejszym - bądź zniszczyć.
Nigdy nie miałem przyjaciół, co najwyżej sojuszników. Tu jednak, okazało się że przywiązałem się do istot, którymi z początku pogardzałem. Nauczyłem się doceniać ich mądrość, ich zdolności, zobaczyłem ich wady - ale i zalety. Dałem z siebie wszystko, i widziałem że oni też dali z siebie wszystko. Walcząc ramię w ramię z nimi wytworzyłem więź jakiej nie czułem na żadnym innym polu bitwy.
Zacząłem ich rozumieć ze wszystkimi ich mniej lub bardziej przyziemnymi problemami.
Zrozumiałem, że nie zawsze mądrość wykładana w Akademii była mądrością uniwersalną.
To stawiało pod znakiem zapytania moje przeznaczenie.

Być może w gwiazdach wcale nie był dla mnie zapisany los nekromanty...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 23-03-2007, 17:58   #549
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Avalanche ślepo i beznamiętnie patrzył na bezowocne wysiłki kota i jego iluzji zwanej przez niego duchem, Upadły Paladyn zaprzątał teraz sobie głowę myślami o Legionie, o człowieku który zdawało się był tylko podstępnym cwaniakiem, który był gotów zabić bez najmniejszego zawahania własną matkę i nie pomylił się zbytnio, Asgaravahill- Demon rywal Ritha opętał zmęczoną jaźń scalonych z sobą dusz umarłych.

"-Cóż za okrutny los go spotkał, znacznie gorszy niż los każdego z nas"-Dodał do Astrala szeptem Avalanche, jednak kot był tak pochłonięty odgarnianiem gruzów z wejścia że nawet nie zwrócił uwagi na słowa Rycerza,
Avalanche nie przejmując się tym kontynuował swe rozmyślenia, teraz wszystko miało sens i spójną całość, Legion od początku, od chwili kiedy uwolnili skazańca z lochu w strażnicy w miasteczku, od tamtego momentu jedyne czego pragnął to dybanie na ich życie, te wszelkie szykany na ich w jaszczurzej wiosce, ten labirynt w podziemnej świątyni, ta obojętność kiedy spotkaliśmy się u wyjścia z tej podwodnej pułapki, wszystko teraz zaczęło mieć sens.

Avalanche resztą sił zerwał z siebie pelerynę i w konwulsjach wyjął tkwiące ostrze włóczni w jego udzie, bez jęknięcia, bez wyraźnego grymasu na twarzy. Chyba już dość doświadczył jak na jeden dzień, odrzucając zaostrzoną końcówkę włóczni gdzieś na bok, i tamując swą peleryną krwotok. Zdawało by się jakby to uśmierzyło w jakimś stopniu ból, gdy już wykonał w miarę sprawnie kilkanaście kroków w stronę kota ponownie się zatrzymał tym razem jego uwagę zaprzątnęły jego dłonie... Ubrudzone jeszcze ciepłą krwią.

I tak stojąc chwilę patrząc na ociekające osoczem ręce targały nim myśli czy dalej jest mordercą, którym był zanim dołączył do drużyny w celu wsparcia ich i pomocy do dotarciu tego przeklętego miejsca? Czy może jest mu dane żyć z sumieniem które już nie jest tak bezlitosne i nieczułe jak niegdyś, z sumieniem pamiętającym jak stał po kostki stóp w krwi. I teraz mając nadzieję na odkupienie swej zbrukanej chciwością i niepohamowaną chęcią mordu duszy.

Zaczął się również zastanawiać czy dobrze postąpił, spoglądając na pole bitwy, które tu się rozegrało, i trapiąc nie ludzko czy tak musi wyglądać całe życie Upadłego niegdyś Paladyna, czy to jest pokuta jaką musi znieść czy też przeznaczenie sprawiło że jego sensem życia jest odbieranie życia bliźnim.
Wtedy jak przez mgłę ogarnęły go wspomnienia, wszystkich tych których nie ma już wśród go i Astrala, o Bartolinim, który był zagubiony w zastanym świecie, najsłabszym ogniwem w drużynie które można było bez najmniejszego problemu wyeliminować, o Adii, zwykłej dziewczynie która nie powinno jej być w tym przeklętym miejscu. O Arsardzie, który był zgniłym człowiekiem, tak samo zgniłym jak trucizny w których lubował się nad życie, O Mruku, czarnym Irbisie który odziany w ciężką zbroję siał niesłychany podziw, O Tari Elfce o czystym sercu, podająca się za pół-demonicę która ponad życie kochała swego kociego pupila,
o Waldorffie, najszlachetniejszym i najbardziej pobożnym krasnalu o jakim Avalanche kiedykolwiek słyszał, o Legionie człowieku znienawidzonym przez świat , nie zrozumianym i niezaakceptowanym przez wszystkich, zdający się skryty w sobie skazaniec, skrywał w swym sercu jednak ogromną tajemnicę, niech spoczywa w pokoju, podobnie jak reszta drużyny która ślepo służyła chciwemu demonowi Rithowi, Avalanche życzył sobie by jego chciwość stała się ciężarem pociągającym go w odmęty najbardziej głębokiej otchłani, z której nie ma wyjścia.

Gdy jeszcze większa chandra ogarniała umysł Avalanche'a na horyzoncie pojawił się Vriess, musiał być nieźle sponiewierany, wyglądał nie lepiej niż Avalanche, cały brudny w kurzu, porysowany na twarzy krwawiąc gdzie nie gdzie, trzymając w rekach stertę jakiś lustrzanych kamieni, świecącymi paletą wszystkich barw tęczy.

Vriess uśmiechnąwszy się grymaśnie, z zaciśniętymi od bólu zębami pokazał Astralowi i Avalanche'owi ich własne kamienie dusz.
Gdy już Paladyn w zakrwawionej dłoni trzymał swój kamień duszy zacisnął pięść tak by podobnie jak i jego dusza, tak samo i kamień był spowity nieogarniętą wizją mordu jakiego przez całe życie ujrzał swym już jednym okiem Avalanche.

Popatrzył raz na Astrala, zmęczonego już całą ta przygodą, spoglądnął również na wycieńczoną twarz Vriessa, i tak chwilę patrząc sobie w oczy niczym niczym przez telepację czuli że nie można oddać kamieni dusz z powrotem Rithowi, by ten nie mógł ponownie mieć nad nimi jakąkolwiek władzę.
A może ta cała historia z kamieniami była jedną wielką bzdurą? Może to był tylko i wyłącznie fortel, którego użył Rith, by zaspokoić swoją wieczną ciekawość i chęć przekonania się co się stanie gdy by.... gdy by wprowadzić w nasze szeregi zdrajcę który od początku by tylko dybał na życia bohaterów, by sprawdzić jak silni potrafią być, zwykłe śmiertelne istoty.

Avalanche w zagmatwaniu wszystkich myśli niemalże oszalały chciał zgnieść swój kamień dusz, z chęci sprawdzenia czy to wszystko było prawdą, jednak raz jeszcze spojrzał na swych dwóch ocalałych przyjaciół, na Astrala i Vriessa, dwóch najmężniejszych towarzyszy z jakimi dane mu było walczyć ramię w ramię, męstwem przebijającym całe tuziny elitarnych paladynów, Avalanche uśmiechnął się w końcu do siebie z perspektywą że jeszcze nie jeden bój stoczą a co jeśli ta historia o kamieniach duszy była prawdziwa? Chyba dość pogrzebów jak na jeden dzień...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 23-03-2007, 21:50   #550
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Astral

Kopali. Kopali zawzięcie, w milczeniu. Cała ta walka była zupełnie niepotrzebna, cała historia napawała smutkiem i niesmakiem. Legion, jakże pasujące imię.

Kopali, bo w środku znajdował się ktoś, kogo bardzo, ale to bardzo chcieli odkopać.

Gdy w końcu nekromanta wyszedł na powierzchnie, wielki kot otarł mu się o nogi, mrucząc z satysfakcją i ulgą, choć do tego ostatniego nijak by się nie przyznał.

Czy ja w ogóle będę miał tu kamień duszy? Przecież jestem kim jestem, zrodziłem się jak się zrodziłem. Sam jestem cokolwiek duchem.

Astral usiadł, owijając się ogonem, rozglądał się, odpoczywając, zbierając siły. Jeszcze przed nimi była jedna konfrontacja.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172