Martwy Feliks… Trochę już zdążył poznać tego człowieka. Po wielu dniach podróży przez Bretońskie szlaki i wspólnych walkach w Nawiedzonym Domu przyzwyczaił się do zwiadowcy. A teraz ten człowiek leżał na obszczanym bruku zgładzony przez plebs. Medyk w wyrazie bezsilnej złości stał z zaciśniętymi pięściami i patrzył jak tutejsi pozbywają się ciała. Nie był to przyjemny widok i khazad starał się oddalić złe myśli koncentrując się na przyszłości…
… a ta już niebawem okazał się niezbyt przychylna. Utracone Miasto nie było niczym innym jak miejscem z najgorszych koszmarów. Nim zrobiło się całkiem ciemno ze swoich leż wychynęły żywe trupy i ghule w poszukiwaniu świeżego mięsa. Niestety chyba tylko ich drużyna była na tyle głupia by zapuszczać się w to miejsce i już wkrótce poszukiwanie złodziejki zamieniło się w jedną wielką ucieczkę przed stadami nieumarłych. Degnir czując potężne kłucie w boku miał poważne obawy, że już długo nie da rady nadążać za szczuplejszymi ludźmi i elfem. Na szczęście wtedy przyszło wybawienie.
W tej krainie nieszczęścia jak światło w ciemnym tunelu pojawiła się kobieta. Zdecydowana i wiedząca czego chce. Silna i niezależna. Prawdziwa perła w oceanie kloaki. Wyciągnęła ich z tej kabały właściwie niczego nie chcąc w zamian. Gdyby była z jego rasy pewnie chciałby mieć taką żonę. A tak trudno – pozostało rzeczowo z nią porozmawiać. I podziwiać jej silną osobowość. Degnir nie chciał chlapnąć czegoś głupiego więc zaczął bardzo ogólnie. Jeśli się uda to jeszcze będą mieć czas przejść do rozmowy na konkretne tematy: - Witej o Pani. Mosz racja – bez Twojej pomocy mogłoby być ze nami niezbyt chersko. Dlatego we dowód wdzięczności chętnie z kompaniją zabierymy Cię do jakiej gospody na dobre wino albo co tam wolisz. I żeby nikt nie padoł, żech je skąpy to ja stawiom cały wieczór. A! I jeszcze jedno – jo je Degnir syn Mordrina, licencjonowany medyk ze Agbeiten we imperialnym Averlandzie. A to są moi towarzysze – tu gestem wskazał resztę drużyny. Tak więc ni mosz się co nas bać dziecko. Krasnolud zaśmiał się rubasznie i puścił jej oko. |