Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2014, 13:33   #15
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wieczór w Czarnym Lwie

Aria
nie była zachwycona początkiem ich wizyty w Muluk. Podejrzany starzec rozpowiadający niby śmiertelnie niebezpieczne plotki, niefrasobliwość Malika, a na koniec opętany przez demony młody-stary żebrak, który przyciągnął uwagę Janosa - to wszystko sprawiło, że dziewczynka straciła ochotę na posiłek, choć już mocno burczało jej w brzuchu. Za to chętnie skorzystała z gorącej, aromatycznej kąpieli - luksusu, na który w podróży rzadko mogli sobie pozwolić; zresztą żaden północny zajazd nie dorastał nawet to pięt południowym serajom i przestronnym hammamom z ich gorącymi kamieniami, wonnymi olejkami i basenami z wodą o różnorakiej temperaturze. Co prawda Aria krępowała się kąpać publicznie, ale ze względów bezpieczeństwa zawsze towarzyszył jej brat, więc jakoś się przyzwyczaiła. Tak jak i teraz.




Kunszt tutejszych rzemieślników był zaiste godzien podziwu. Siedząc na brzegu basenu Janos rozglądał się po łaźni, jak zwykle zafascynowany kamieniarskim rzemiosłem. Nasłuchiwał też odgłosów chlapania się dobiegających z olbrzymiej wanny i zerkał na "siostrzyczkę" zażywającą kąpieli. Na szczęście większość podróżnych była zajęta jedzeniem (lub niezainteresowana kąpielą), toteż nie musieli się krępować obecnością obcych czy podziałem łaźni ze względu na płeć. Sam cierpliwie czekał na swoją kolej, rozebrany do przepaski biodrowej i oparty plecami o ścianę, dbając by wyrastające z nich kolce nie naznaczyły kamienia. Miło będzie zanurzyć się w wodzie i odświeżyć przed snem. W podróży dla higieny posiłkowali się czarami Arii, ale to nie było to samo…

Przesunął palcami po kamieniu, zdumiewając się jego gładkością. Znowu popatrzył na rozpuszczone włosy Arii, zwykle falujące na niewidzialnym wietrze. Posiłek i perspektywa odpoczynku w wygodnym łóżku wprawiały go w dobry humor, ale myśl która akurat ten właśnie dzień sobie znalazła na to by się wykrystalizować sprawiała że chciał porozmawiać z “siostrzyczką”, wyrzucić to z siebie. Prysnął wodą na Arię i uśmiechnął się do niej z czułością.
- Długo jeszcze, czcigodna pani? - zapytał żartobliwie “kruszynkę”. Nikt, kto by na nich spojrzał, nie dostrzegłby rodzinnego podobieństwa - i nie pomyliłby się, bowiem wbrew temu o czym Aria była przekonana, nie byli spokrewnieni. W pewien sposób Janosowi było dzięki temu lżej, łatwiej przychodziło mu odwracać wzrok od jej wiotkiej sylwetki czy odpowiadać pieszczotami na czułości.
- Jeszcze chwilę… - zamarudziła Aria, ale z westchnieniem wstała. Wiedziała, że Janos jest głodny; smoczy żołądek wydawał się być studnią bez dna. Sięgnęła po płótno by się wytrzeć, a długie do pasa włosy otoczyły ją jak pajęczyna; mimo że mokre od mycia to nadal równie niesforne. Dziewczynka wcale nie miała ochoty wychodzić z ciepłej wody. Obietnica dana szejkowi wprawiała ją w nieustanne zdenerwowanie; w końcu nikt jeszcze nigdy tak po prostu, bezwarunkowo im nie zaufał! Gdyby tylko ich dwójce to może nie byłoby problemu, lecz na działania nowych towarzyszy podróży Aria miała bardzo ograniczony wpływ, a to, na co nie miała wpływu zawsze wytrącało ją z równowagi. Dodatkowo przeraził ją opętany przez demony żebrak na progu (a wyobrażenie demonów miała iście czarnoksięskie), toteż nerwy miała napięte jak postronki. A Janos jeszcze do niego podszedł! Choć ceniła i podziwiała dobre serce półsmoka, który - wbrew przerażającej aparycji - był na codzień łagodnym i serdecznym młodzieńcem, to wolałaby, żeby akurat teraz trzymał się z dala od podejrzanych zakharczyków. Mamrocząc coś pod nosem nieśpiesznie owinęła mokre ciało płótnem i zabrała się za pranie pokrytych pustynnym pyłem ubrań, nieszczególnie przejmując się tym, że wilgotny materiał co i rusz zsuwał jej się poniżej łopatek. W końcu Janos był jej bratem; zresztą i tak nie miała się czym pochwalić. Kiedyś niechcący usłyszała jak doktór mówił do papy, że przy jej wątłym zdrowiu nigdy nie wyrośnie na bujną piękność; a i pewnie o wnukach nie ma co marzyć, gdyż najpewniej umrze przy pierwszym porodzie. To akurat nie obchodziło ani papy - z wiadomych względów; ani Arii - ze względu na to w jaki sposób jej opiekunka przedstawiła jej proces reprodukcji.

Chłopak przyglądał się przez chwilę zręcznym dłoniom Arii po czym z westchnieniem dołączył do niej i prania z którym się mocowała.
- Co cię trapi? - zapytał łagodnie, sięgając po część rzeczy. - Chcesz mi o tym powiedzieć czy mam nie wnikać? Możemy o tym porozmawiać w pokoju, zwłaszcza że mnie również trapi pewna rzecz, którą chciałem z tobą omówić. Oczywiście, pod warunkiem że nie chcesz, czcigodna pani, odpoczywać jak szlachcianka w osobnym apartamencie, nie niepokojona przez swego pokornego sługę - powiedział z kamienną twarzą i ukłonił się, co nie do końca zgrabnie wyszło biorąc pod uwagę okoliczności. - Jeśli jednak ścierpisz moją obecność, rozczeszę ci włosy - dodał tytułem zachęty.

Aria fuknęła na brata by lepiej się wykąpał i odepchnęła go od prania, chcąc wrzucić do wody. Przynajmniej próbowała, bo efekt (a raczej jego brak) był taki, jakby pchła próbowała przesunąć górę - jak zwykle zresztą. Podczas wspólnej podróży przez świat półsmok coraz mniej przypominał dzikiego tygrysa wypuszczonego z klatki, a coraz bardziej spuszczonego ze smyczy szczeniaka; stan ten zaś nasilał się im dalej byli od Szarej Doliny. Janos wygłupiał się, żartował, dokuczał jej i nawet próbował łaskotać! Nikt, kto zobaczyłby go w takim humorze nie uwierzyłby, że w bitewnym szale potrafi przegryźć komuś gardło na wylot. Ona zaś boczyła się, obrażała, fukała i dąsała nie potrafiąc nadążyć za psotami starszego brata. Koniec końców Arii pozostały dwa wnioski: albo Janos jest dziwny, albo z nią jest coś nie tak. Ponieważ zaś do charakteru ukochanego brata podchodziła niemal kompletnie bezkrytycznie pozostawało jej jedynie uznać, że sama nie ma za grosz poczucia humoru. Co było, rzecz jasna, kolejnym tematem półsmoczych żartów.

Niepowodzenie jeszcze bardziej zirytowało Arię, a na wspomnienie szlachectwa ogarnął ją nagły smutek. Nie tęskniła za luksusami rezydencji (no, może pomijając czyste i miękkie stroje, obfite, regularne posiłki oraz nieograniczony dostęp do mydła i ciepłego łóżka), ale propozycja brata przypomniała jej o srebrnym grzebieniu, którego musiała się pozbyć zastępując go zwykłym, drewnianym i o wszystkim, co musiała zostawić po drodze. A włosy rosły jej jak szalone, zwłaszcza gdy podróżowali przez otwarty teren i dobry grzebień (oraz pomoc przy czesaniu) były jej naprawdę niezbędne. Kilkukrotnie chciała ściąć włosy zupełnie krótko, ale raz, że i tak odrastały w piorunującym tempie (które na szczęście zwalniało w okolicach łopatek), a dwa - strzyżenie wzbudzało gwałtowne protesty Janosa, który uwielbiał codzienny rytuał rozczesywania i zaplatania miękkich, srebrnobiałych splotów (tak różnych od jego własnych, sztywnych jak ryżowa szczotka włosów). Niemniej jednak zbytek otaczający zakharczyków boleśnie przypominał jej o własnej biedzie - a raczej o tym czego musieli się chwytać by się utrzymać. Ot, kradzieży na przykład. Aria wzdrygnęła się na wspomnienie lochu w Simbayi. Stanowczo to był pierwszy i ostatni razgdy wplątali się w cudze problemy.
- Chcesz spać sam to proszę cię bardzo; stać nas dzisiaj - fuknęła niego ostrzej niż zamierzała, ale dopiero w łaźni poczuła, jak wydarzenia ostatnich dni - ucieczka z więzienia, podróż przez niebezpieczeństwa pustyni, odpowiedzialność za pudełko szejka - wyciągnęły z niej siły. Nie byli ścigani po raz pierwszy (a mamelukowie czy Stalowe Węże nie przerażali nawet w połowie tak bardzo jak ludzie jej najstarszej siostry), lecz za każdym razem Aria miała coraz bardziej dość nieustannej walki i ucieczki. Nie miała dziś energii na “trzymanie się”, jak to zwykle robiła; nawet przy Janosie, by nie przysparzać mu zmartwień. Choć półsmok zwykle i tak jakimś szóstym zmysłem wyczuwał gdy coś było bardzo nie tak.
- Martwię się przesyłką, to wszystko. Nie wszyscy nasi towarzysze wydają się godni zaufania - dodała nieco łagodniej. Nagły wybuch złości nieco osłabił utrzymujące się do tej pory napięcie.

Janos wsunął się do wody, rozpościerając skrzydła i uśmiechając się pod nosem - Aria była kochaną istotką, ale w kwestii używania siły fizycznej musiała się jeszcze wiele nauczyć, by to ująć najdelikatniej jak tylko można było. Sięgnął po mydło i skrzywił przy jej słowach o nocnych planach; ostatnie na co miał ochotę to rozdzielać się z nią. Przywykł do jej obecności tuż obok, wtulonej ufnie w niego… na tyle ile się dało, przy tym jak był opancerzony i najeżony ostrzami. Już miał się odezwać by z całkowicie obojętną twarzą zażartować sobie z jej irytacji, ale ostatnie słowa sprawiły że zamarł.

Zaufanie.

- Nie wiem… - usta zaczęły nim umysł się ocknął. Zamilkł, wpatrując się w wodę. Tak naprawdę męczyło go to od lat, od chwili gdy usłyszał to od własnego ojca kim jest odwiedzająca go skrycie dziewczynka. A teraz słowa “siostrzyczki” ugodziły podstępnie i celniej niż kiedykolwiek.
- Hmmm? - mruknęła nieuważnie Aria, męcząc się z wielką płachtą, jaką było dla niej pustynne ubranie Janosa.
- Jeśli chcemy by inni byli godni zaufania, powinniśmy wymagać tego najpierw od siebie - szepnął wreszcie, gdy w jednej chwili zdecydował się powiedzieć to o czym milczał tak długo. Woda spływała z jego ramion, torsu i skrzydeł; krople rozbrzmiewały głośno w ciszy jaka panowała w łaźni. - Ario, nie wiem czy jestem twoim bratem. Nasz ojciec… Floran Coldheart wspomniał mi kiedyś, że nie jesteś jego prawdziwą córką, że sprowadził cię do Llorkh dostrzegając w tobie potencjał, że w przyszłości możesz być magiczką jakich mało. Nie mówiłem o tym, że możesz nie być jego córką, bo nigdy nie widziałem ku temu dobrego momentu, a i nie wiedząc czy to faktycznie prawda. Ojciec chyba nie kłamał - jeśli nie dostrzegał w czymś korzyści to się tym nie przejmował, a pewnie nie wiedział, że mnie obchodzisz i jak bardzo mi na tobie zależy - ale nie mogę za to ręczyć. Przepraszam, że dopiero teraz ci o tym mówię - pochylił głowę ku dziewczynce. Coś go bolało w piersi, coś co rozpoznał dopiero po chwili. Był to strach. - Zawsze będę się tobą opiekował i cię chronił… jeśli nadal będziesz tego chciała. Chcę byś mi ufała...

Aria, która po pierwszych słowach brata na temat ich pokrewieństwa - a raczej jego braku - oderwała wzrok od prania, wlepiając oczy w Janosa i oddychając coraz szybciej. Para wypełniająca łaźnię zgęstniała i poszarzała, zalegając na posadzce lepkim całunem.
- Ario? - chłopak z niepokojem spojrzał na “siostrzyczkę” gdy mglisty opar zaczął zasnuwać powierzchnię wody w którą się wpatrywał. Zamilkł, widząc że czarodziejka nie próbuje się w nim skryć; gdy dziewczynka zorientowała się co się dzieje rozgoniła ją niecierpliwym ruchem ręki.
- A więc nie jesteś moim bratem nawet w połowie… - powoli powiedziała Aria, analizując wypowiedź Janosa słowo po słowie. Czuła, jak wypełnia ją znajomy chłód, spychając na bok kłębiące się w niej emocje na korzyść zimnej inteligencji. Spojrzała w wypełnione strachem złote oczy młodzieńca. Wyglądało jakby Janos próbował sam siebie przekonać, że może jednak są rodzeństwem, że istnieje jakaś mała furtka, nić łącząca ich mocniej niż przeżycia ostatnich lat. - To kłamstwo papy, nie twoje - powiedziała spokojnie po przedłużającej się chwili milczenia. Tylko ojciec - czy raczej “ojciec” znał całą prawdę. A Floran Coldheart nie żył. Może prawdę znała i madame… lecz ona nie żyła również. - Ufam ci - to nie było kłamstwo; przynajmniej nie do końca. Wiedziała, że Janos potrzebuje usłyszeć te słowa; jednak wiedziała też, że gdy wypuści uczucia z klatki racjonalizmu może dojść do zupełnie innych wniosków. - Podaj mi pranie i dokończ ablucje - wskazała na ubrania, które pływały po całej wannie, wypuszczone z jej zesztywniałych rąk. Zadrżała, czując jak niespodziewanie robi jej się zimno, a mokre płótno zbyt ciasno oblepia nagie ciało. - W jadalni pewnie już na nas czekają.

Janos czekał wstrzymując oddech i czując jak krew dudni mu w skroniach. Na słowa “siostrzyczki” powoli wypuścił powietrze i skinął głową, choć jego niepokój nie ustępował. Gdyby Aria okazała jakieś emocje, cokolwiek - wiedziałby co myśli. Tymczasem “siostra” jak zwykle zachowywała spokój… przynajmniej na zewnątrz. Co kłębiło się w jej myślach - ten jeden raz nie miał żadnego pojęcia. Półsmok sięgnął po tkaniny nie odrywając spojrzenia od dziewczynki. Pozbierał ubrania i podał je Arii po czym jął się machinalnie obmywać. Trudno, stało się, choć ciężko mu było na sercu.
- Jeśli chcesz spędzić noc sama - powiedz - odezwał się wreszcie. Aria zesztywniała, po czym w milczeniu skinęła głową. Wyciągnęła ubrania z wody i odruchowo zostawiła mu je do wykręcenia, choć tu - w Zakharze - wilgoć niedoschniętych ubrań nie była dla nich żadnym problemem.
- Pójdę się ubrać - powiedziała cicho podnosząc swoją torbę i ruszyła do wyjścia.

Janos poruszył się; dwoma susami dotarł do brzegu basenu, wskoczył na krawędź znacząc kamień pazurami i zalewając go deszczem wody. Przypadł do dziewczynki i otoczył ją ramionami, przytulił do piersi.
- Zależy mi na tobie jak na nikim innym na tym świecie - szepnął jej do ucha.
- Bo do tej pory nikogo innego nie miałeś - wychrypiała Aria. Czuła, jak pod dotykiem brata - nie, już nie brata - puszczają tamy i zaczyna drżeć na całym ciele. Zacisnęła zęby próbując się opanować, lecz zdawało się jej, że lęk przesącza się przez te tamy jak mgła, która tak często przesączała się przez pory jej skóry. W ich świecie liczyły się czyny, nie słowa. Czy wyjawienie prawdy nie-prawdy to był początek końca? Czy ciągłe żarty, których nie rozumiała i które nieodmiennie ją złościły miały ją zniechęcić do półsmoka? Nagłe zainteresowanie Janosa kulturą Zakhary, nieoczekiwana (dwukrotna!) propozycja osobnego noclegu… Najpierw odeszła Bixi, potem Iris… Czy teraz zostanie zupełnie sama?
- I nie potrzebuję nikogo innego - z czułością wymruczał dziewczynce we włosy i przytulił ją mocniej, ciągle klęcząc. - Kto poza tobą by ze mną wytrzymał? - szepnął, odchylił się i z uśmiechem spojrzał jej w oczy.
Aria nie miała jednak nastroju do żartów. Janos miał lata by przetrawić informacje ojca - zresztą wtedy nie robiły mu one chyba żadnej różnicy. Ona zaś w jednej chwili musiała przewartościować cały swój świat. Nie chodziło o to, że nagle straciła rodzinę, bo tę straciła już dawno; przynajmniej w większej części. A może jednak?
- Czy inni wiedzą? - spytała myśląc o Iris i Sylvannie, po czym sama zganiła się w duchu za to pytanie. Były starsze od Janosa, musiały wiedzieć; albo przynajmniej podejrzewać, skoro matki Arii jako jedynej nie było chociażby przez krótki czas w domostwie. Dziewczynka przypomniała sobie spojrzenia, jakie Iris rzucała jej za każdym razem gdy mościła się wygodnie w ramionach Janosa, bezbłędnie wciskając swoje drobne ciałko pomiędzy twarde wyrostki i kolce półsmoka. Choć ostatnio ze smutkiem zauważyła, że zaczęła już ze swojego ‘gniazdka’ wyrastać. Z drugiej strony młodzieniec grzał jak kowalski piec, co w upale Zakhary nie było do końca pożądane.
- Inni? - powtórzył zdezorientowany półsmok. - Nie no… przecież nikomu bym… nie powiedział… - wymamrotał ze zdumieniem.
- Nieważne - mruknęła Aria, próbując odsunąć się nieco od Janosa i naciągnąć na siebie płótno, które opadło gdy chłopak ją przytulił. Do tej pory nie zwracała na takie rzeczy uwagi. Nie żeby paradowali przed sobą na golasa; Aria miała już w końcu trzynaście lat i jakieś poczucie wstydu również. Po prostu po miesiącach wspólnych noclegów w stodołach, ruinach i prowizorycznych obozowiskach, ogrzewania się wzajemnie w zimowe zawieruchy, opatrywania ran i nieustannego przebywania ze sobą w dzień i w nocy wzajemna nagość nie miała specjalnego znaczenia. Nagle jednak zaczęła mieć. A może po prostu nago czarodziejka czuła się bardziej wrażliwa i podatna na ciosy, których smok przecież nigdy by nie zadał? Przynajmniej nie rozmyślnie… - Przepraszam… po prostu muszę się z tym oswoić; ty miałeś na to czas - rzekła cicho.
Janos westchnął i skinął głową.
- Masz rację. I gryzło mnie to od dawna - co tu było ukrywać - na pewno coś się zmieni między nimi… na lepsze lub na gorsze, ale nie można już tego było cofnąć.
“To mogłeś powiedzieć od razu”, miała ochotę warknąć Aria, ale nie powiedziała nic. Było dla niej zagadką dlaczego brat - nie, nie brat, musiała nauczyć się o nim już tak nie myśleć - zdecydował się powiedzieć jej o tym akurat teraz. Tymczasem Janos z czułością poprawił tkaninę okrywającą dziewczynkę, odwrócił się i z powrotem zanurzył w wodzie, Aria zaś powlokła się do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie usiadła na kamiennej ławie i ukryła twarz w dłoniach. Chciało jej się płakać, ale łzy były luksusem, na który rzadko mogła sobie pozwolić - głównie z przyzwyczajenia, które nakazywało jej chronić brata na wszelkie możliwe sposoby. Gdy usłyszała kolejny plusk wstała i szybko zaczęła się ubierać w zapasowy strój. Im szybciej znajdą się wśród ludzi tym lepiej.

Ciało i ręce chłopaka mechanicznie wykonywały kolejne czynności, za to jego myśli wirowały. Dla kogoś obcego zdumiewająca mogła się wydawać jego obsesja na punkcie Arii; ale nikt poza obojgiem nie znał podłoża tego. Mimo tego że już od ponad roku byli wolni, lata uwięzienia przez własnego ojca ciągle odciskały się na duszy Janosa i nie opuszczały jego wspomnień. Gdyby nie smocza natura byłby wrakiem człowieka albo i już nie żył. Nawet mimo pochodzenia wątpliwe było czy przeżyłby na głodowych racjach wydzielanych przez Florana Coldheart - gdyby nie ukradkiem podrzucane przez Arię od czasu do czasu owoce, mięso czy inne jadło. Tak samo, gdyby nie jej wizyty, uśmiech, dobre słowo… przed poznaniem jej był na najlepszej drodze do tego by popaść w szaleństwo. Pojawiła się w ostatniej chwili.

“Siostrzyczce” dosłownie zawdzięczał życie. Czy mogło dziwić że bez reszty zaprzątała jego myśli?

Dziewczynka zaś, nieświadoma myśli już-nie-brata, za to całkiem nieźle świadoma jego niezbyt dobrego nastroju poczłapała z czystym już Janosem do jadalni, gdzie towarzysze kończyli już posiłek. Aria zjadła pełną miskę ryżu z owocami morza (w których bardzo zasmakowała odkąd zaczęli podróżować wzdłuż wybrzeża) z sumiennością osoby, która nigdy nie wie kiedy dostanie następny porządny posiłek, po czym - ku zdumieniu młodzieńca - zdecydowała się na osobny pokój, co do reszty zepsuło półsmokowi nastrój, mimo spustoszenia jakie uczynił na stole i perspektywy spędzenia nocy w cywilizowanych warunkach. Czarodziejka rozważała aspekt noclegu przez cały posiłek, obawiając się, że jeśli raz wyłamie się z ich codziennej rutyny to nie będzie już odwrotu; już nigdy nie wrócą do intymności i bliskości jaką mieli wcześniej; coś między nimi popsuje się nieodwołalnie i na zawsze. Jej myśli i emocje buzowały z pełnym dramatyzmem właściwym trzynastoletniemu dziewczęciu, aż Aria zirytowała się na siebie samą. A potem, rzecz jasna, przeniosła swoją złość na Janosa, który - bądź co bądź - był winny mętlikowi, jaki panował teraz w jej sercu. Skoro zdecydował się powiedzieć jej prawdę, to niech teraz zmierzy się z konsekwencjami. Przynajmniej na tę jedną noc.

Arii dostał się wąski pokoik przylegający do północnej ściany seraju, na tym samym piętrze co reszty jej grupy. Dziewczynka rozwiesiła pranie, zrobiła porządek w torbie (głównie wytrzepując z niej przez okno piach) i sumiennie przestudiowała księgę czarów, wybierając zaklęcia na następny dzień. Potem jeszcze raz przejrzała swój skromny dobytek, z trudem i dość prowizorycznie rozczesała splątane po kąpieli włosy, po czym - nie mając już zupełnie czym się zająć - położyła się do łóżka. Obawiała się, że galopada uczuć i myśli nie pozwoli jej zasnąć, lecz ku swemu zdumieniu odkryła, że w głowie ma kompletną pustkę. Ze zdumieniem potrząsnęła głową, przewróciła się na bok zaplątując w długie pukle - po czym kilka minut później spała już głęboko, wyczerpana całodzienną podróżą i rewelacjami wieczoru.

Zwykle Aria spała bez snów; w zasadzie to od wielu, wielu tygodni nie przyśniło jej się nic wartego uwagi; nawet ostatnio po ucieczce z więzienia. Nie ubolewała z tego powodu; zwykle jej sny pełne były krwi, mieczy i lodu - tak jak dziś. We śnie Aria znów chowała się pod stołem przed krzykami i szczękiem mieczy, obserwowała kałużę krwi rozlewającą się wokół ciał ojca i braci, a czarna dłoń wywlekała ją spod obrusu za włosy niemal wyrywając je z cebulkami. Przecinający skórę na jej plecach miecz strażnika zmieniał się w pazury gargulca, którego przeganiały czary Maud, a sekundę później ta sama Maud leżała na ziemi z dziurą wypaloną pomiędzy łopatkami, a wielka lodowa kula przetaczała się przez nią z chrzęstem, zamrażając wszystko wokół. Janos odrywał zakrwawione szczęki od gardła charczącego najemnika; jego złote oczy płonęły bezmyślnym szałem, a Aria tonęła w tych oczach tak samo jak w krwi zalewającej wszystko wokoło.

Noc rozbrzmiała przeraźliwym dziecięcym krzykiem, tym dłuższym i bardziej rozpaczliwym gdyż tym razem nie było nikogo, kto mógłby wybudzić Arię z koszmaru.

***

Półsmok tymczasem nie mógł zasnąć - brakowało mu drobnej istotki u boku, jej dotyku i ciepła, a ciężar myśli nie pomagał. Nie tylko o Arii; również objawione mu wizje powodowały zamęt w jego głowie.

Zakhara stała się ich celem z paru powodów. Cenną ikonę stracili, co było niefortunne… ale Zakhara pozostawała również poza zasięgiem Czarnej Sieci, a to było już wiele. Oprócz tego w czasie podróży do pustynnej krainy pojawiły się wizje i zmiany… objawienie Planu, a Janos niczym glina został ukształtowany zgodnie z Jego Planem. Bóstwo odebrało mu część jego mocy, a dało w zamian coś innego.

Wraz z zaszczytem służby bogu pojawiły się też jednak wątpliwości i Janos kręcił się teraz z boku na brzuch i z powrotem (leżenie na plecach odpadało z wiadomych względów). Nie mógł zmusić powiek do zamknięcia na dłużej, jego spojrzenie błądziło po pomieszczeniu, towarzyszach i widoku za oknami. Kostne ostrze wyrastało z nadgarstka leżącego przed jego twarzą; Lazarides słyszał o półsmokach którzy ostrzyli takie wypustki i wykładali je adamandytem by używać ich w walce wręcz z morderczym skutkiem.



Może w innych okolicznościach wątpliwości by go nie trapiły; może bóstwo powinno wybrać kogoś innego, kto z determinacją spróbuje wypełnić Plan, nie bacząc na to co po drodze zdepcze. Janos miał wątpliwości i również dlatego brakowało mu Arii, z którą dzielił się niemal wszystkim. Potrzebował jej, jej przenikliwości i logicznego umysłu, zamkniętych w ciele trzynastoletniej dziewczynki. Potrzebował porozmawiać z nią o tym co Zakharze przyniesie Plan mogący…

Krzyk dziecka poderwał go z łoża, w jednej chwili rozpalając przerażenie zmieszane z żądzą mordu. Chwycił miecz i wypadł z pomieszczenia z łopotem skrzydeł, przeklinając ich bezużyteczność, popędzany rozpaczą brzmiącą w krzyku. Kilkoma susami znalazł się przy pokoju “siostrzyczki” i przemocą otworzył drzwi, rozejrzał się dziko a ciemność nie była przeszkodą dla jego złotych ślepi. Pusto - tylko dziewczynka wiła się w objęciach koszmaru.
- Ario, to ja! - przypadł do niej i przygarnął ją do siebie, przytulił mocno jak zawsze gdy wspomnienia ją torturowały. Całował blade policzki i czoło, z miłością powtarzając jej imię i szepcząc uspokajające słowa.
- Wyjdźcie stąd - rzucił, nie patrząc kto pojawił się w drzwiach zwabiony krzykiem. - To tylko zły sen.

Dziewczynka rozszlochała się, wtulona w niego, a po chwili znów zasnęła i tylko wstrząsające nią chwilami dreszcze świadczyły o tym, że jeszcze kilka minut wcześniej od nowa przeżywała morderstwo większości członków jedynej rodziny jaką znała. Gdy Janos upewnił się, że Aria już mocno śpi przeniósł swoje rzeczy do jej pokoju i prowizorycznie zablokował wyważone drzwi. Jutro będzie musiał zapłacić il-Warsalliowi za zniszczenia, a Aria będzie marudzić nad kolejnym zbędnym wydatkiem - w sprawach ich mikrych finansów była bardzo skrupulatna. Ale to było zmartwienie na następny dzień, a dziś… popatrzył na “siostrzyczkę” i pocałował ją w policzek. Potem ułożył się przy niej.

Tym razem nie miał problemów z zaśnięciem.
 
Sayane jest offline