Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2014, 15:54   #537
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Komora do której wkroczyli khazadzi była obszerna, wysoka na dwadzieścia stóp i o promieniu dobrych trzydziestu, dziwnie w niej śmierdziało, jakby spalenizną ale to swąd zgniłych jaj górował nad wszystkimi innymi zapachami. Ściany były tam wygładzone do perfekcji, choć widać było że to nie dziełem natury a rzemiosłem krasnoludów tak się stało, cel w jakim tego dokonano pozostawał ukryty przed oddziałem Detlefa który obserwował to pomieszczenie. Dało się tam też zauważyć jakieś szczeliny, nierównomierne, zdecydowanie naturalne, były wszędzie, na skalnej posadzce, sklepieniu i ścianach, wyglądały jak ozdoby ale z pewnością nimi nie były. Z dziwnej komory było jedno wyjście oczywiście poza tym którym weszli tam zbrojni towarzysze, portal ów prowadził do długiego i ciemnego tunelu na którego końcu mogło być dosłownie wszystko.



Najważniejszym jednak było to co znajdowało się na środku sali, a przyznać trzeba było że widok to był niecodzienny. Niesamowita machina krasnoludzkimi rękoma stworzona, ze stali, żeliwa, miedzi i szkła… od posadzki aż do sufitu, stała tam niczym filar podtrzymujący sklepienie. Urządzenie było plątaniną rur i dźwigni, zegarów i przekładni, nie zajmowało dużo miejsca, jednak było wysokie. Pomyśleć można by że to ono przyciągało uwagę śmiałków którzy tam zawędrowali, jednak to wciąż nie był obraz który był najciekawszy. Fakt, machina z pewnością była czymś istotnym ale to co było u jej stóp zasługiwało na szczególną uwagę. Trzy wielkie, barczyste postacie, spalone na węgiel, siedziały oparte o urządzenie. Wielkie głowy i potężne szczeki z ogromnymi kłami, bez wątpienia musiały to być truchła orków, niewiele jednak z nich zostało poza czarnymi szkieletami. Między rurami maszyny było coś jeszcze, jeszcze jedna istota, ta jednak znacznie mniejsza, z pewnością krasnolud. Khazad również był spalony jak węgiel, stał jednak tyłem do oddziału Detlefa i ramionami oplatał rury, twarz wtuloną miał w korpus machiny.



Gdy jeden z krasnoludzkich wojowników podszedł bliżej do spalonych, dotknął ostrożnie ramienia martwego krasnoluda i wtedy ten odpadł od urządzenia, jego ramiona strzeliły jak suche patyki i odłamały się a tors upadł na plecy i gdy tylko zderzył się z podłogą odpadły też nogi. Makabryczny obraz nie miał jednak końca gdyż trup zachował część twarzy i piersi. Spalona broda, wąsy i brak konturów facjaty, przypominał tym sam Rorana, tyle że Roran wciąż był żyw. We wnęce jaką zakrywał swym ciałem krasnolud były dwie rzeczy, skórzana torba na pas doskonałej jakości oraz wspaniale zdobiona barta sztygarska… obie rzeczy w nienaruszonym stanie. Barta nie była taka jakie zwykle widywało się w kopalniach, to było coś innego, ten topór górniczy był dziełem sztuki, zatem nie mógł należeć do byle kogo… bo gdyby porównać kopalnię do armii, to ów barta była godna przynajmniej stopnia równego mieczowi marszałka.


 

Ostatnio edytowane przez VIX : 29-11-2014 o 15:59.
VIX jest offline