Samuel skontrolował otoczenie i poinformował kolegów o niepokojącym odkryciu.
- A może lepiej po prostu zignorować tych gamoni i uwolnić przetrzymywaną osobę ? Żebyście znów nie mówili że zbyt krwawy jestem.- Rzucił z krzywym uśmiechem.
-
Mi się podoba... Tylko trzeba jakoś po cichu to z tyłu. Albo wódeczka dla tego co pilnuje...
-
Aha, jeśli to osoba co myślę, to bez darcia się z wrażenia, jasne? Widok niesamowity... - dorzucił młodszy Nowicki, serce mu aż zabiło. Trudno powiedzieć, że z oczekiwania, czy z radości, że oczyści się z zarzutu, że głupio uciekł przed dziewczyną. Nie, żeby na samą myśl o możliwości, że to Leslie.
-
Lepiej to zrobić dyskretnie by nie mieć potem smrodu, w końcu jesteśmy w "gościach". A raczej jak spieprzymy to się możemy nie wybronić z tego no chyba ze chcecie się przerąbywać do wyjścia... - dodał od siebie Vilmund.
-
"Dyskrecja", to u nas w rodzinie trzecie imię. Drugie to bowiem "gościnność". Marzną tutaj, pewno by wódeczki chcieli... To im damy. A że między ciszą się coś dzieje... - Stefan wyszczerzył zęby klepiąc się po kieszeni gdzie miał piersiówkę -
Już dla miny gospodarza warto po cichu się zachowywać. - Panie Vilmund, weźcie do pogaduchy - Stefan wyciągnął piersiówkę.
Zrobiono tak jak postanowiono. Vilmund poszedł zagadać strażnika pod stodołą, gdy Samuel poszedł zrobić za pomocą danhemi niewielki tunel Stefek sapiąc się przecisnął. Zobaczył w środku Leslie stojącą na dwóch blokach siana pod wejściem i trzymającą rękach niewielkie kowadło do którego była przywiązana łańcuchem
-
Leslie? Mia belle? -szepnął Stefan.
Lesie wsadziła kowadło pod pachą i podeszła do Stefana. Potem upuściła je i ścisnęła Stefana tak mocno, że aż zatrzeszczały mu żebra:
Stefano Il mio Eroe
.-
Też się cieszę... - wysapał cicho.
-
Odszukałeś la tua donna. Popatrz co mi zrobili. - pokazała na szarą tanią sukienkę w owieczki -
Oni mi to ubrali a ten blondyn o zimnych oczach mnie rozbierał na odległość, uratuj mnie.
-
Nie mam pojęcia jak tutaj trafiłaś, o tym później. Na razie ważniejsze, żeby się stąd wydostać, jasne? Smutas się tym i tak zajmie -szeptał wskazując na kowadło.
-
Smutas? A kto to jest? i gdzie? Potrafi to otworzyć... a ty nie ? - popatrzyła sceptycznie na łańcuch.
-
Jeden z moich krewnych i znajomych. Ten akurat to Znachor, z takich co potrafi rozwalić łańcuch. No, ale jak to ma kłódkę to mogę spróbować.
Lekcje od Greedowców się opłaciły. Co też można wyczyniać kawałkami drutu. Zamek otworzył się łatwo.
-
To teraz przez dziurę. Tylko nie komentuj żółtaczki Smutasa. Drażliwy na tym jest i nie ma na to czasu. Jakby co umiesz prowadzić?
Stefan chwilę dłubał przy kłódce i uwolnił Leslie. Ta zatańczyła na jednej nodze i odpowiedziała na pytanie Stefana prostym -
Si
-
Si ? W sensie, że umiesz? Umiem tyle z tego zagranicznego języka co mnie nauczyłaś...
- Bardzo lubię prowadzić - uśmiechała się szeroko
-
Fajnie, ale teraz przez dziurę... Leslie z pewnym trudem przecisnęła się przez znalazła się na zewnątrz.... Oczom Samuela ukazała się Wysoka dziewczyna podobna chyba do Olivier Armstrong... nie licząc kruczoczarnych włosów i szarej sukienki...
-
Czemu jesteś Smutas Amico? - skrzyżowała ramiona na piersi.
-
Tak jakoś, taka melancholijna uroda... Wiele mamy imion, ale ja mu mówię Smutas. Nie miejsce na właściwe prezentacje, ale Smutas to jest właśnie Leslie... - Stefan wyszczerzył zęby.
- Nadali mi takie przezwisko sam nie wiem czemu pytaj się jego.- Wskazał ręką na Stefana
- Ale nie ma teraz czasu na pogaduchy trzeba cię stąd wydostać
-
Miałam o to nie pytać... Więc gdzie idziemy? Za płot? zapytała
-
Za płot chyba najlepiej i... lepiej jak pójdziesz do Baru i tam zostaniesz póki nie wrócimy, czy do twojego domu opieki, Smutas?
-
Nie idę do nich... oni zdradzili Tatę... A mama im nie ufała -
Ja o tym niewiele wiem, ale załatwianie spraw rodzinnych zostawiam na potem. No to leć tam - zapisał adres na kartce -
To nie jest przytułek, ale w jednym miejscu mieszka Smutas, jego mistrz, jego kuzynka, moja pół- szwagierka, a ostatnio jeden naukowiec z jedną ręką i jedna dziewczyna. Niektórzy ludzie ratują bezpańskie i ranne koty, ale Smutas woli ludzi.... A tak, kuzynka ma tygrysa, więc uważaj...
Powiedz, że przysłali cię Szeleszczaki...
Leslie otworzyła usta słysząc opis domu Smutasa, popatrzyła na xingijczyka z ukosa. Potem pobiegła do płotu i zaczęła się nań wspinać.
-
A wy mi nie wierzyliście jak wam wtedy opowiadałem- powiedział Nowicki do Samuela. -
To co teraz ? ***
Tymczasem Vilmund podszedł do strażnika, wysokiego blondyna o niedawno złamanym nosie
-
Panom też szef kazał zostać na zewnątrz nie przeszkadzać w spotkaniu ? - zagaił midgardczyk do strażników.
-
Ja tu koni pilnuję tylko - rzekł ochroniarz nieco przestraszony.
- Koni ? - rozejrzał się po okolicy po czym dodał - To szefowi musiał pan podpaść chyba ?-
Raczej wypadła moja kolej wiesz jak to jest - powiedział i zapalił papierosa-
Ognia?
- Nie palę, ale mam to. - wyciągnął piersiówkę którą dostał od młodego.
Strażnik wyciągnął ręce w obronnym geście -
Szef zabrania picia w pracy - odparł ze smutkiem.
-
No jak nie chcesz to nie choć szef chyba nie zauważy jednego łyka... - powiedział Vilmund unosząc piersiówkę do ust.
-
A no, jednego nie - wziął piersiówkę i opróżnił w trzy łyki -
Mocne ale dobre
-
Ciekawe ile szefowi zajmie to spotkanie sterczenie pod drzwiami potrafi dobijać już myślałem że zacznę liczyć cegły na ścianie...
-
A ponoć jakiś Pułkownik tu przyjechał, też piastianin, jak ten twój Radzy - rzekł strażnik.
-
Czyli to jakieś większe przyjęcie nas czeka skoro dwóch gości ma, zresztą i tak się spodziewałem że mu trochę zejdzie ale teraz to kto wie. Ten pułkownik to rozumiem ktoś ważny ?
-
A nie wiem, nie znam wszystkich, choć pewno ważny. Taki blondyn śmiesznie podgolony.
Vilmund próbował jeszcze trochę pociągnąć dyskusje o wszystkim i niczym licząc że reszcie da to dość czasu reszcie, no i należało im wspomnieć o drugim gościu gdy już wróca.