Wyglądało na to, że walką na tą chwilę się skończyła.
Mógł teraz pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Wciąż oparty plecami o drzewo obtarł dokładnie oba miecze z koboldziej posoki po czym schował je do pochew. Pomyślał sobie, że koniecznie musi jeszcze spróbować odzyskać strzały z trzech trupów. To były dobre strzały,a zawsze była szansa, że pociski mogły pozostać nieuszkodzone. Po czym osunął się wzdłuż pienia i usiadł utrudzony walką.
Po chwili u jego boku pojawił się Taar, który zaczął mruczeć jakieś nierozpoznawalne zaklęcia nad jego ranami. Przynajmniej tak się domyślał.
Draugdin był utrudzony i ranny, ale był zadowolony z przebiegu walki. Walka to przecież był jego żywioł. Jednak pomimo zmęczenia jego analityczny umysł wojownika już pracował na najwyższych obrotach i wyciągał wnioski z przebiegu dzisiejszych zdarzeń. Był jednym z lepiej opancerzonych postaci w drużynie, nie nie gorzej od pozostałych wyszkolony. Następnym razem nie da się zaskoczyć tym pierdolonym kurduplom i ich zamiłowaniu do miotania kamieniami. Następnego kobolda, którego złapie żywcem własnoręcznie zmusi do zeżarcia tych kamiennych pocisków, a na deser do zjedzenia i samej procy. Uśmiechnął się głupkowato do swoich myśli lub też być może to zabiegi lecznicze towarzysza zaczynały działać.
__________________ There can be only One Draugdin!
We're fools to make war on our brothers in arms. |