Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2014, 09:43   #32
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Polecenia Ineth zostały przyjęte i poszczególni żołnierze ruszyli, aby je wykonać. Tak to działało. Nie było kapitana, a hierarchia dowodzenia jasno wskazywała jego zastępcę. W wojsku posłuszeństwo wydanym rozkazom wpajane jest od początku szkoleń w Akademii. Nikt ich nie kwestionował. Nikt się nie sprzeciwiał.

West pobiegł w stronę hangaru z Thunderem, Jones i Clarke do maszynowni, Belzen, Chan i Ross wykonywali swoje zadania przy konsoletach na mostku, a sama Ineth ruszyła do kabiny kapitana.

Dwa szybkie obiekty zbliżały się do AJOLOSA zmniejszając dystans.

WEST

Kiedy tylko dotarł do hangaru, ktoś z mostku zablokował do niego dostęp. To akurat nie przeszkadzało Westowi. Szybko sprzęgnął się z THUNDEREM i zajął sprawdzaniem stanu technicznego myśliwca. Systemy lotu, systemy nawigacji, systemy bojowe, uzbrojenie, zasilanie. Wszystko wydawało się być w należytym porządku. Gotowe do akcji.

Przez chwilę pomyślał, że mógłby przecież wskoczyć do kokpitu, opuścić AJOLOSA, wyprzedzić go i spróbować rozpoznać i zestrzelić polariańskie obiekty zbliżające się w ich stronę. To byłby wyjątkowo trudny manewr, ale on by sobie z nim poradził. Przynajmniej wierzył w to z całego serca.

BELZEN

Czarowała AJOLOSA, jak tylko potrafiła najlepiej, przepuszczając kolejne wiązki energii przez najważniejsze w tym momencie systemy, głownie maskowania i nawigacji. Skupiona, nieświadomie przeklinając pod nosem by za chwilę błagać szeptem lub zaklinać systemy okrętu. Jej wysiłki zaczęły przynosić skutki. Powoli, bardzo powoli, jak wybudzany ze snu hibernacyjnego geriatry, AJOLOS zaczynał odzyskiwać potrzebną im funkcjonalność. A kiedy uda się jej odzyskać sterowność i jednostka zwiadowcza zmieni się w coś więcej, niż posuwającą się w przód skorupę z osmonitów, wtedy będzie mogła spróbować uniknąć kopniaka wymierzonego na ślepo przez polarian.


ROSS

Przy tych zasobach energetycznych, które miał do dyspozycji, Ross mógł na razie niewiele zdziałać. Udało mu się odpalić podstawowe filtry widma, ale takie maskowanie nie oszukałoby nawet jednostek cywilnych. Czekał cierpliwie, bo tylko to mu pozostało, co parę sekund zerkając odruchowo na niestabilny holowyświetlacz skanera – skaczący obraz, migotanie i znikanie nie pozwalały na precyzyjne odczyty. Jednocześnie jego myśli szalały.

Zastanawiał się nad tym jak to możliwe, że nie wyłapał tej energii, która załatwiła AJOLOSA i coraz bardziej przekonywał się, że impuls musiał zadziałać bezpośrednio na pokładzie. Przez chwilę rozważał inną jednostkę zwiadowczą o podobnych moich systemach maskowania – równie doskonałych, która ostrzelała ich znienacka. Ale tą hipotezę też odrzucił. Raczej nie zrobili nic, co pozwalałoby wyłapać AJOLOSA, a jednocześnie strzał domniemanej jednostki natychmiast zdradziłby jej położenie.

Poziom zasilania powrócił na tyle, że Ross mógł nałożyć kolejną warstwę filtrów na ich maskowanie. Nadal jednak daleki był od osiągnięcia zadowalających efektów w tej kwestii. W tym tempie potrzebował jeszcze co najmniej pół godziny, by systemy maskowania AJOLSA odzyskały pełną moc. Jego zdaniem dobrze byłoby wyhamować statek, przyczaić się za jakimś większym obiektem kosmicznym i kontynuować lot dopiero po tym, kiedy systemy maskowania będą w pełni sprawne. O ile uda się taką sprawność odzyskać.

CHAN

Moduły bojowe były w tym momencie najmniej ważnym zasobem AJOLOSA.

Otrzymał rozkaz, którego w tym momencie nie był w stanie wykonać. Ale mógł się do niego przygotować. Przede wszystkim szybko sprawdził stan systemów ofensywnych okrętu. W tym momencie, z braku odpowiednich potencjałów, mógł liczyć jedynie na rakiety. Dobre przynajmniej tyle. Gdyby systemy maskowania zawiodły konieczne będzie wzmocnienie tarcz na AJOLOSIE. Tylko cholerne zasilanie musi odzyskać przynajmniej połowę mocy.

Jak na razie udało im się uzyskać zasilanie na poziomie 15% funkcjonalności. A tym niewiele zrobi. Do uderzenia rakiet – o ile to są rakiety, lub ataku wrogich statków zostały jeszcze prawie 4 godziny. To, że suną siłą rozpędu, a nie lecą z prędkością systemową, po wyznaczonym wcześniej kursie, w tym przypadku dawało im więcej czasu. Jedyna jasna strona w ich położeniu.


MR. JONES i CLARKE

Do maszynowni dostali się dość szybko, jednak od razu trafili na pewien problem. Drzwi nie chciały się otworzyć. Dopiero rozwalenie panelu i działanie manualne pozwoliło im sforsować przeszkodę. Działając we dwóch, sprawnie, uporali się z zadaniem w niespełna dwie minuty.

Kiedy tylko otworzyli przejście z maszynowni wydobył się ciemny, tłusty dym, na tyle ograniczający widoczność, że od razu musieli włączyć moduły clear-vision w swoich skafandrach. Nigdzie jednak nie widzieli ognia, który mógł być przyczyną dymu. Filtry oddychania skutecznie odcinały ich od wrażeń zapachowych, więc poruszali się teraz powoli, słysząc jedynie swoje oddechy.

I wtedy go zobaczyli.

Przez pierwsze kilka sekund trudno było im uwierzyć, że to kapitan.
Tector stał wyprostowany, przy ogniwach energetycznych, ciemnych i wypalonych. Ze zdziwieniem ujrzeli, że jego ciało jest spalone. Przez poczerniałe mięso widać było jeszcze rozbłyski energii, energetyczne impulsy wybuchające pod skórą, niczym malutkie supernowe. Obie dłonie kapitana zanurzone były w kostkach energetycznych tak, jakby wbił w nie ręce. Na razie trudno im było uwierzyć w to, co widzą ich oczy.

I nagle Tector poruszył się! Czyżby kapitan zdołał przeżyć cos takiego! To było niemożliwe!

Powoli odwrócił się w ich stronę, a oni ujrzeli, że po człowieku, którego znali nie pozostało zbyt wiele, poza zwęglonym ciałem, jarzącym się energią.
Tector ruszył w ich stronę



ROWENS

Do kajuty kapitana dotarła szybko i korzystając z nowo uzyskanych uprawnień, weszła do środka.

Dwa razy więcej miejsca, osobna konsola komunikacyjna, wygodna koja, a nawet kabina V-R do odtwarzania filmów i gier.

Kapitana jednak nigdzie nie było. Za to rzucił jej się w oczy pewien charakterystyczny element, nadpalona, pokrwawiona pościel rozciągnięta na koi. Czarne, smoliste płyny ustrojowe znalazła też niedaleko łóżka razem z czymś, co wyglądało jak dwie ostrygi, a co po uważniejszym przyjrzeniu się, okazało się być oczami!

I wtedy jej wzrok padł na jedną ze ścian, gdzie fluorescencyjnym markerem kaptan nabazgrał jakieś dziwaczne linie, wzory geometryczne, spirale i kliny. Od samego patrzenia te bohomazy rozbolały ją oczy. Wyczuła silne zawirowania ESP wokół. To był jakiś … przekaz, sygnał.

Niebezpieczny i obcy!

Skąd się jednak wziął? W jaki sposób trafił do głowy kapitana, a ten odtworzył go na ścianie swojej kajuty?

Rowens wiedziała, że takie kodowanie podprogowe jest możliwe. Taką technologią dysponowała rasa godseyan – przyłączona do Federacji już jakiś czas temu, lecz nadal niezrozumiała i obca. Widziała nawet urządzenia tej rasy wzmacniające moce ESP adeptów. Ale to wyglądało … inaczej. Bardziej prymitywnie. Bardziej chaotycznie. Bardziej … niszczycielsko.
Nie miała pojęcia, co to wszystko znaczy i zaczynała czuć się zagubiona.
 
Armiel jest offline